środa, 16 marca 2011

XIV. No co za.

Razem z Ann postanowiłyśmy pójść do centrum handlowego. Tak dawno nie byłyśmy razem na zakupach…
Do sklepu miałyśmy jakieś 20 minut drogi pieszo… Uznałyśmy, że przejdziemy się i pogadamy.
-No to opowiadaj mi wszystko, co między wami zaszło. Chcę wiedzieć WSZYSTKO – wyszczerzyła się Ann.
Uśmiechnęłam się.
Zaczęłam opowiadać jej wszystko z dokładnymi szczegółami.
-Aww – powiedziała.
Zaśmiałam się.
-Justin jest taaki romantyczny – rozmarzyła się – Po tym, co opowiadasz to też zachciało mi się mieć nagle chłopaka.
Uśmiechnęłam się tajemniczo.
-Co? – spytała Ann.
-Christian cię chyba lubi…
-Pogrzało cię? – zaśmiała się.
-No powiedział, że cię lubi. Nie ściemniam.
-Tak po prostu to powiedział?
-No nie do końca…
-Aha! Mam cię! – uśmiechnęła się – To co powiedział?
-Coś w rodzaju, że poflirtuje z tobą pod naszą nieobecność…
Ann się skrzywiła.
-Jakie to romantyczne… - powiedziała z sarkazmem.
-No, ale wiesz… Podobasz mu się – pokazałam rząd moich białych zębów.
Ann wywróciła oczami.
-No weź nie zgrywaj takiej niedostępnej. Może Chris jest fajny. Ja nie wiem… Widziałam go raptem może 3 razy w życiu.
Przyjaciółka uśmiechnęła się zrezygnowana.
-Ok. Jak będzie się o mnie starał to dam mu szanse… Jest całkiem ładny…
-Taaaakie ciacho – wyszczerzyłam się.
Roześmiałyśmy się razem.
Obok nas przeszedł ładny chłopak.
-Ten też jest niezły – stwierdziłam.
-Tylko pamiętaj kochana, że jesteś w związku – przypomniała mi Ann.
-Oj, wiem, wiem. Raczej szukam chłopaka dla ciebie, jakby Chris nie wypalił.
Ann popchnęła mnie lekko.
Zaczęłyśmy się przepychać jak jakieś idiotki, którymi po głębszym zastanowieniu byłyśmy.
Kiedyś, żeby zwrócić na siebie uwagę jednego chłopaka tłukłyśmy się litrową butelką. Nie. Nie żartuję, ale to całkiem inna historia…
Kiedy tak się pchałyśmy w pewnym momencie, popchnięta przez Ann wpadłam na jakiegoś kolesia. Prawie nas przewróciłam, ale tylko się zachwiał i przytrzymał mnie żebym nie upadła.
-Sorryyy… - powiedziałam skruszona. – To przez nią – wskazałam wyszczerzoną przepraszająco Ann. Spojrzałam na twarz chłopaka. Był na oko w moim i Ann wieku i miał śliczne, niebieskie oczy…
Chłopak się uśmiechnął.
-Spoko. Żyję.
Spojrzał na mój biust. Typowe. Rozczarował mnie.
-To cześć – powiedziałam, obróciłam się na pięcie i poszłam z przyjaciółką w dalszą drogę.
-Ale był gorący – powiedziała Ann, kiedy poszłyśmy dalej – Czemu go tak spławiłaś?
-A tam. Prymityw. Nie byłby ciebie wart. No… Trzeba tylko przyznać, że oczy miał ładne…
-Czemu prymityw?
-Bo od razu zaczął gapić się na mój biust.
-Aaa… To odpada. Jacy chłopacy są żałośni…
-Dokładnie.
Doszłyśmy do sklepu.
-To gdzie najpierw? – spytałam. Otworzyłam usta zszokowana – Czy widzisz to co ja?
Odwróciła się.
-OMG! OMG! To JUSTIN BIEBER!!! – nabijała się Ann piskliwym szeptem.
-Myślisz, że za nami poszli? – spytałam.
Ann się skrzywiła.
-I słyszeli KAŻDE słowo? – dodała – Nie rozmawiałyśmy cicho…
-Jeśli tak to dni Justina Biebera – światowej gwiazdy o ślicznej gębie i Christiana Beadlesa – komika, są policzone – powiedziałam.
-Gapią się na nas – stwierdziła Ann.
-Czy oni muszą wszędzie za nami łazić?!
-Bieber pewnie cię kontroluje, czy go nie zdradzasz – zaśmiała się przyjaciółka.
Zacisnęłam usta.
-Biegniemy.
-Co?
-Biegniemy! – złapałam ją za rękę i popędziłam w pierwszym lepszym kierunku. Znałam to centrum handlowe, jak własną kieszeń. Tu nie mięli z nami szans.
-Odwróć się – poprosiłam Ann – Biegną za nami?
-No – potwierdziła.
-Serio? – zaśmiałam się.
-Yhm.
Też się odwróciłam.
-Kurde, jacy oni są szybcy.
Wleciałyśmy do sklepu z ciuchami.
Rozejrzałam się, gdzie można się schować.
Czułam się jak małe dziecko, bawiące się w chowanego.
W moje oczy rzuciły się przymierzalnie.
Pociągnęłam Ann za sobą i weszłyśmy do jednej.
-Ale poznają po butach – powiedziała.
-Mam pomysł.
Wspięłam się na krzesło, tak, że nie było mnie z zewnątrz widać.
-Zdejmij szybko buty i skarpetki – poleciłam Ann.
-CO?
-No szybko!
Zrobiła to co jej poleciłam.
Zaraz do sklepu wpadli chłopacy.
Tak. Było ich słychać. Nie zachowywali się zbytnio dyskretnie.
-Dzień dobry – powiedział Justin do sprzedawczyni – Czy były tu takie dwie piętnastolatki dyszące, jak po jakimś wyścigu albo... no wie pani? – spytał JB.
Jak go tylko dopadnę.
Tylko, żeby nas nie wydała – błagałam w duchu.
Cisza. Nie było słychać jej odpowiedzi.
Czekałyśmy z zapartym tchem.
W pewnym momencie nasza przymierzalnia otworzyła się bardzo energicznie.
-Ha! Mamy Was! – powiedział wyszczerzony Bieber.
-O jaa… - powiedziałam.
-Przepraszam. To nie jest plac zabaw – podeszła do nas jakaś babka po czterdziestce - Czy moglibyście łaskawie opuścić ten sklep?
Uniosłam brwi.
-Czy pani nas wygania? – spytałam.
-Nie. Tylko proszę, żebyście stąd wyszli.
-To jedno i to samo – stwierdził Beadles.
-Nie pyskuj. Ale już, bo zawołam ochronę!
Spojrzałam rozbawiona na Justina. Babka nie miała pojęcia kim on jest.
-I nigdy tu nie wrócimy – powiedział Bieber wyniosłym tonem.
Śmiejąc się wyszliśmy ze sklepu. WSZYSCY ludzie się na nas gapili. Ann wychodziła na dodatek z butami w rękach.
-Ale jazda – śmiałam się, ale zaraz spoważniałam – Dlaczego za nami poszliście? – spytałam z wyrzutem.
-Żebyście się nie zgubiły i żeby nikt was nie ukradł – tłumaczył się JB.
-HA HA HA – powiedziałam – Czyli przyznajecie się do zarzutów?
-Hmm…
-Idziemy, Ann.
-Ej, no… - zaczął Justin.
-CO? – spojrzałam mu w oczy z w wojowniczym wyrazem twarzy.
Uśmiechnął się.
-Nie uciekajcie nam znowu. Tak się staraliśmy, żeby was znaleźć…
Wywróciłam oczami.
-Co ty na to, Ann?
Wzruszyła ramionami.
-Ok. Zostaniemy z wami… ale… - zaczęłam.
-No? – pospieszył Bieber.
-Postawicie nam coś do jedzenia. Padam z głodu i pragnienia – zaśmiałam się.
Ann się uśmiechnęła.
-Nie ma sprawy – wyszczerzyli się chłopcy.
-Jakim cudem nikt cię jeszcze nie rozpoznał? – spytałam Justina.
-A, bo ja wiem. Pewnie nie wierzą, że to ja. Bez obstawy i w ogóle…
-I zachowujący się jak głupi, nieodpowiedzialny, nieznośny dzieciak – dodałam.
Bieber złapał się dramatycznie za serce.
-Ranisz.
-Oj. Tylko się na mnie nie obrażaj. Jestem zła, że za nami poszliście.
-Ale i tak mnie kochasz? – wyszczerzył się Bieber.
Przytuliłam się do niego.
-Yhm – powiedziałam, a on uśmiechnął się z satysfakcją.
-A kto mnie kocha? – upomniał się Beadles.
-Ja – zaśmiał się Bieber i posłał mu całusa.
Wybuchłam śmiechem.
Christian wywrócił oczami.
-Liczyłem jednak na kogoś płci żeńskiej… - spojrzał na Ann.
-Marzenie – powiedziała uśmiechając się z rozbawieniem.

____________________
Komentujcie jak się podoba :)

3 komentarze: