czwartek, 17 listopada 2011

II rozdział 12


-Co tam, kochanie? – usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
Wow. Justin zadzwonił do mnie drugi raz w ciągu dnia. Chyba naprawdę był zazdrosny.
-W porządku. A u ciebie?
-Też… Co ty na to, żebym wpadł do was pojutrze?
Z jednej strony chciało mi się skakać ze szczęścia, a z drugiej…
-Bardzo podoba mi się ten pomysł, ale może po prostu przyjedź, a nie planujesz na przyszłość, bo to twoje ‘przyjadę pojutrze’ itd w 99 przypadkach na 100, nie wypala.
-Jesteś na mnie zła?
-Oj, przestań.
-Okey. Dobra, rozumiem. W takim razie inaczej. Czemu jesteś na mnie zła?
Chwilę nie odpowiadałam.
-Kocham cię, Justin – powiedziałam cicho – To chyba największy problem. Po prostu tak cholernie brakuje mi ciebie przy mnie, że… Nie potrafię się przyzwyczaić, że widujemy się ‘od święta’. Ja potrzebuję twojej bliskości…
W słuchawce usłyszałam z dala jakiś męski głos mówiąc do Justina, że zaraz wchodzi.
-Mała…
-Justin. Ile razy to przerabialiśmy?? Przestań się tłumaczyć, bo mam ochotę dać ci w twarz. Naprawdę. Po prostu… szkoda gadać. Powodzenia na scenie.
-Hej – usłyszałam suchy głos Justina, który się rozłączył.
Z sarkazmem pomyślałam, iż mam nadzieję, że go nie uraziłam.
W takich sytuacjach zazwyczaj wybuchałam płaczem i wtulałam twarz w poduszkę, ale chyba stałam się śilniejsza… Albo naprawdę łzy mogły się kiedyś skończyć.
Położyłam się na łóżku i chyba przysnęłam.
-Akuku – do mojego pokoju wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Matt – Obwieszczam ci, że twoje dziecko zjadło obiad i zasnęło. O… Obudziłem cię?
-Nie szkodzi. Co?! To już jest tak późno… Miałam tylko się zdrzemnąć… Mogłeś mnie obu…
Matt nie dał mi skończyć, bo wpił się w moje usta.
Nigdy nie czułam tylu uczuć na raz.
Zaczął całować mój dekolt i rozpinać mój sweterek.
-Matt… Drew może się zaraz obudzić – powiedziałam z trudem się na to zdobywając.
Chłopak spojrzał mi w oczy i czule mnie pocałował.
-Okey. Ponosi mnie – uśmiechnął się ze skruchą – Ale… po prostu tak na mnie działasz… - westchnął.
Też się lekko uśmiechnęłam.
Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły i zobaczyłam w nich… Biebera.
Moje serce zaczęło bić o milion razy na sekundę za szybko.
Justin tylko na mnie spojrzał, a w jego oczach było tyle bólu, ile nigdy jeszcze nie widziałam.
-To nie przeszkadzam – wyszedł trzaskając drzwiami.
-Justin, to nie tak! – pobiegłam za nim zrozpaczona.
-A jak? – zatrzymał się tak gwałtownie, że na niego wpadłam.
Przytrzymał mnie, a ja poczułam mrowienie na skórze, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Rozmawialiśmy – powiedziałam patrząc do góry na jego oczy.
Bieber uśmiechnął się sarkastycznie.
-A to? – szurchnął palcem mój brzuch w miejscu nie do końca rozpiętych guzików.
-Co ‘to’? – udałam zdziwienie.
Czułam się okropnie, oszukując go.
Justin nie wiedząc co myśleć przeczesał palcami włosy.
-Przyżekasz, że nic pomiędzy wami nie zaszło?
-A co miałoby zajść – wtuliłam się w niego, a on po krótkim wahaniu też mnie przytulił i musnął mój policzek.
-Tęskniłem, wiesz? – powiedział czule.
Nie odpowiedziałam.
Jasne. Oczywiście. Czemu nie przyzna się, że po prostu boi się, że zdradzam go z Mattem?
Wracając do Matta… Blondyn obserwował całą sytuację z boku.
-To ja już pójdę. Dam wam trochę czasu dla siebie, co? – chłopak uśmiechnął się do mnie i Justina – Masz fajnego dzieciaka, Jus.
Bieber też się uśmiechnął.
-Okey. To cześć – Matt złapał swoją bluzę i wyszedł z domu.
Czułam się dziwnie…
Zauważyłam, że Justin przygląda mi się z lekkim uśmiechem.
-Nie spodziewałaś się mnie, co? – poruszył brwiami.
-Nie – pokręciłam głową muskając jego usta.
-Uciekłem im – zaśmiał się Bieber – Ostatnio się na mnie darłaś, jak powiedziałem ile zostaję to może niech to bd tajemnica – puścił do mnie oko, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam – Chciałbym trochę poprawić nasze relacje, mała… Nie chcę, żebyś w kółko była na mnie zła. Powiedziałbym, że będę się bardziej starał, ale za to też na mnie krzyczysz, to nie powiem.
Wywróciłam rozbawiona oczami.
Justin wpił się w moje usta. Długo wytrzymał. To chyba jego rekord. Najdłuższy czas w niecałowaniu mnie po przyjeździe.
Bieber kosztował moich ust, jakby zapomniał już jak smakują. Czułam się źle. Kilka minut temu pozwalałam, żeby całował mnie inny mężczyzna. Ale z drugiej strony… wiedziałam, że Justin też nie jest święty.
-Tatuś?! – usłyszałam pisk Drewa wychodzącego ze swojego pokoju i przecierającego zaspane oczka.
Jus odkleił się ode mnie i rozłożył ramiona, żeby zamknąć synka w niedźwiedzim uścisku.
-Co tam, szkrabie? – musnął policzek maluszka.
-Dobzie – uśmiechnął się – Mam nowego kolegę – Matta. On jeśt fajniy, wieś?
Bieber też się uśmiechnął, ale jak na moje oko, nie do końca szczerze.
-Wiem. To mój przyjaciel – Justin odstawił chłopca na ziemię.
-Ooo. To temu tyle o tobie wiedziaj – chłopiec uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Nie ‘temu’, tylko ‘dlatego’, Drew – poprawiłam synka.
-Oj tam, oj tam – powiedział, a ja się roześmiałam – Ciecie się ciajować?
Kontem oka zobaczyłam jak Bieber kiwa głową na ‘tak’.
-No dobja – chłopiec westchnął – Aje psiyjć do mnie ziajaź, dobzie, tato?
Justin uśmiechnął się i skinął głową, a maluszek poszedł w stronę pokoju.
-Jus, daj spokój. Później… Teraz zajmi… - Bieber nie dał mi skończyć i wpił się w moje usta.
-Kocham cię, wiesz? – powiedział całując mnie coraz mocniej.


-Nie, tato! Tego się tak nie robi!
Justin od dobrej godziny bawił się z Drewem. Nasz synek, co chwilę, cierpliwie tłumaczył tacie co ma robić, a czego nie, żeby zabawa była fajna. Wyglądało to komicznie, a ja z uśmiechem się im przyglądałam.
W pewnym momencie poczułam mdłości. Zdążyłam tylko pomyśleć ‘O Boże’ i poleciałam do łazienki.
Po chwili poczułam rękę Justina na swoich plecach.
Było mi cholernie niedobrze i wolałam nie wstawać, bo bałam się, że znowu zwymiotuję.
-Powiedz, że to niestrawność – powiedział Justin, przygryzając nerwowo wargi.
-Mam tak od czasu jak wyjechałeś – skłamałam.
Bieber objął mnie od tyłu i westchnął.
-Ciągle nie jesteśmy odpowiedzialni… - powiedział.
-Co ty nie powiesz – również westchnęłam.
-Poradzimy sobie – Justin musnął moją szyję.
-Mów za siebie.
-Pomogę ci.
-Tak jak pomagasz z Drewem??
Bieber nie opuścił wzroku tylko patrzył mi w oczy.
-Poprawię się.
-Który raz?
-A nie mogłabyś mi po prostu, raz zaufać?! – Bieber podniósł głos.
-Raz? Nie wydaje ci się, że zaufałam ci więcej niż RAZ?
-Ale…
-Daj spokój.
-Nawet nie dajesz szansy mi się zmienić – zirytowany Justin podniósł się z miejsca i wyszedł zostawiając mnie samą.
Byłam zła, że jak zwykle dałam się ponieść emocjom… Może byłoby inaczej, gdybym nie była n 99% pewna, że dziecko, które najprawdopodobniej się we mnie poczęło jest Matta.


-I jak? – Justin wszedł do pokoju, akurat w momencie, kiedy zobaczyłam wyniki testu ciążowego.
-Jestem w ciąży – wzruszyłam ramionami.
Bieber spojrzał na test i musnął moje usta.
-Przepraszam za wcześniej… Nie powinienem podnosić głosu…
-Nie masz za co przepraszać – pokręciłam głową – To moja…
Jak oni kochali przerywać moje wypowiedzi pocałunkami…
Kiedy skończyliśmy długi i namiętny pocałunek Justin spytał mnie jak się czuję… po wypadku.
-Dobrze – uśmiechnęłam się.
Wcale nie było dobrze, ale starałam się o tym nie myśleć, nie pamiętać i normalnie funkcjonować. Każda najmniejsza czynność sprawiała mi podwójny wysiłek… Od czasu do czasu miałam mocne zawroty głowy… Ale nie chciałam nikogo tym martwić. Miałam tylko nadzieję, że to nie będzie miało złego wpływu na dziecko…
-Kłamiesz – Bieber też się uśmiechnął i założył kosmyk włosów za moje ucho.
Uśmiech momentalnie zszedł z moich ust, a Justin patrzył na mnie zatroskany.
-Jesteś perfekcyjnym kłamcą, kochana Jenny, ale mnie nie oszukasz – Justin musnął mój policzek.
Nie? – pomyślałam i poczułam ukłucie w sercu.
-Jakoś się trzymam – powiedziałam.
Justin patrzył mi smutno w oczy.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też – odpowiedziałam przytulając się do niego.
Zaczęłam strasznie żałować tego, że dałam zaciągnąć się Mattowi do łóżka…
-O czym myślisz? – spytał Bieber.
-O niczym – uśmiechnęłam się nieprzekonująco i w tym momencie zaczął dzwonić telefon mojego męża. Poczułam, że jestem uratowana. Dzwonił Scooter. Ale Justin odrzucił połączenie.
-O czym? – powtórzył chowając iPhone’a z powtorem do kieszeni jeansów.
-Myślę o tym, jak doszło do mojej ciąży – nie skłamałam.
Bieber uśmiechnął się szelmowsko.
-Hmm… Można to nazwać i tak – zsunął lekko ramiączko od mojej bluzki, a ja podciągnęłam je z powrotem.
-Oj, Jenn – jęknął Justin.
-Głupek – powiedziałam czule i poszłam zobaczyć co robi nasz synek.

_______________________________________________
Przepraszam, że piszę tak rzadko, ale totalnie nie mam czasu i jakiejś szczególnej weny... Dziękuję za wszystkie komentarze <3 ;*