poniedziałek, 30 maja 2011

XXXIX. Koncert.

-Wstawać!!! Jest 11:00!! – usłyszeliśmy pukanie Pattie do drzwi.
-Okay. Już wstajemy! – odkrzyknął Justin.
Próbowałam się ruszyć.
-Auuu – jęknęłam.
Bieber wstał krzywiąc się z bólu.
Zarzucił na siebie szlafrok.
-Ymm… Przesadziliśmy?
-Ja nie wstaje – zakryłam się cała kołdrą.
-Nie myślałem, że aż tak przegięliśmy…
-Ja też.
-A pomyśleć, że nie dałbym nam tak szybko skończyć, gdyby nie dziecko…
Spojrzałam na niego spod kołdry.
-Matko – powiedziałam.
Zaśmiał się.
-Wstawaj. Musisz się rozchodzić. Przecież nie możemy cały dzień krzywić się z bólu.
-Ja tu zostaje.
Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Bo użyję siły, Jenn.
Owinęłam się kołdrą i mrucząc coś pod nosem, z trudem podniosłam się z łóżka.
-A jak ludzie robią TO całą noc to przeżywają?? – spytałam zaspanym głosem.
Wybuchnął śmiechem.
-Nooo.
-To szacun – ziewnęłam schylając się po ciuchy.
Ubrałam się w byle co. Nie miałam siły myśleć.
Justin przytulił mnie czule.
Staliśmy tak chwilę objęci.
-Wstaliście?! – usłyszeliśmy głos Scootera po drugiej stronie drzwi.
-Noo! – zawołał JB.
-To mnie wpuśćcie.
Justin dowlókł się do drzwi.
-Heej – Scooter obejrzał nas od góry do dołu – Uuu.
-Co? – spytałam ciągle zaspanym głosem.
-Spaliście wgl? – spytał.
Justin skinął głową.
-No, mam taką nadzieje – powiedział Scooter.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Justin. Idziesz dzisiaj grać? – spytał Sccot.
-W kosza?
-No.
-A z kim?
-Ryan i chłopacy przyjechali.
Bieber szczególnie się nie ucieszył.
-Nie.
-Czemu? – spytał Scooter znając odp, której wiedział, że na pewno nie usłyszy od Justina.
-Chcę spędzić czas z Jenn…
-Może pójść z nami.
-Ymm…
-Jesteś za bardzo obolały, co?
-No co ty – powiedział JB niezbyt przekonującym głosem.
-To idź grać.
Justin się zastanowił.
Zaczął chodzić po pokoju w tę i z powrotem.
-Okay, okay. Masz rację. Nie dam rady. Nie chcę przegrać, a dziś nie jestem w dobrej formie.
Scooter przyjrzał się nam i się roześmiał.
-No ładnie.
-Tylko weź z mamą o nas nie rozmawiaj, co? – poprosił Bieber.
-Nie ma sprawy.
-Dzięki…
-To może będziesz sędziował?
-W sumie czemu nie… Ale nie za długo, okay?
-W porządku. To zejdźcie za pół godz. na dół.
-A śniadanie?
-Nie zdążycie zjeść w pół godz?
-Jakoś damy radę…
-To do zobaczenia – powiedział Scooter.
-Heej – odp. JB.
-Ymm… Przejrzał nas – zaśmiał się Justin kiedy Sccot opuścił pokój.
Westchnęłam.
-Nie masz humoru? – spytał troskliwie.
-Sama nie wiem…
Bieber przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
-Uśmiechnij się – poprosił czule.
Uśmiechnęłam się lekko.
Pattie weszła do naszego pokoju.
Rozejrzała się podejrzliwie i przyjrzała nam.
-Cześć, mamo – uśmiechnął się Justin.
-Cześć… Jak tam noc?
-Dobrze… - odp. Justin jak gdyby nigdy nic.
Spojrzała na Biebera.
-Okay. Nie będę wnikała.
JB uśmiechnął się z wdzięcznością.
-Ale spaliście trochę?
-Yhm – przytaknął – Nawet sporo – skłamał.
-To dobrze…
Wyszła.
Zamówiliśmy sobie śniadanie do pokoju.
Zjedliśmy szybko i poszliśmy, jak prosił nas Scooter.
Czekali tam na nas kumple Justina i ludzie z jego ekipy.
-Cześć – przywitał się Ryan.
-Hej…
Zza Ryana wyłonił się Chaz.
-Siema.
-Yo – powiedział JB.
-Ciągle jesteś na nas zły? – zapytał Ryan.
-Tak – odp. Justin bezbarwnym głosem.
-Sorry, stary…
-No spoko. Żyję.
-Czyli wybaczysz?
Po krótkim namyśle niepewnie skinął głową.
-To super – wyszczerzyli się jednocześnie Ryan i Chaz.
Bieber przytulił mnie do siebie i wyszliśmy.
Boisku było bardzo blisko i ku mojej rozpaczy poszliśmy pieszo.
Starałam się nie myśleć o tym, że (chociaż bez tragedii) bolał mnie każdy krok.
Bieber spojrzał na mnie troskliwie i wziął na ręce.
-Przestań – zaśmiałam się – Puść mnie.
-Niee – pocałował mnie w usta.
-Ale Justin…
Wiedziałam, że on też jest obolały. Nie chciałam, żeby jeszcze mnie dźwigał.
-To blisko – uśmiechnął się.
-No czyli mogę tam DOJŚĆ.
-Niee.
Westchnęłam zrezygnowana.
Doszliśmy (a ja raczej zostałam zaniesiona).
Usiedliśmy z Justinem na ławce, a reszta zaczęła szykować się do gry.
Bieber dobrze sędziował. Był bardzo skupiony na grze, ale co jakiś czas patrzył na mnie i zwykle kończyło się to całusem.
-E, sędzia! Sędziuj, a nie się miziaj z laską! – krzyknął ktoś z boiska.
Justin pokazał mu środkowy palec, ale z powrotem skupił się na grze.
-Przerwa! – zarządził po chwili JB.
-Co?? – zdziwił się ktoś.
-No przerwa mówię!!
Zaśmiałam się.
Dlaczego wiedziałam, że ta przerwa nie jest ze względu na nich tylko na nas??
Bieber spojrzał mi w oczy.
Wsunął rękę do mojej tylnej kieszeni jeansów.
-Justin…
-No co? Przecież nic nie robię.
Spróbował wsunąć swoją rękę pod moje spodnie.
Splotłam jego dłoń ze swoją.
Spojrzał na mnie.
-Juuuustin. Nie teraz…
Próbował delikatnie wyciągnąć rękę z mojego uścisku, ale trzymałam go mocno.
Westchnął.
-Okay. Już nie bd… Koniec przerwy!! – zawołał.
Znowu zaczęli grać, a Bieber sędziował, ale już mniej uważnie.
Za bardzo skupiał się na mnie.
Nie odrywając wzroku od gry ręka Biebera lekko wydostała się z mojego chwytu i wsunęła się pod moja bluzkę.
Westchnęłam i znowu złapałam jego dłoń.
Spojrzał na mnie.
-Justin, wszyscy patrzą.
-Gdzie wszyscy. Nikt.
-Ale zerkają.
Bieber wywrócił oczami i dalej próbował skoncentrować się na grze.
Po chwili złapał mnie za tyłek i trzymał tam rękę.
Okay. Dałam spokój.
Uśmiechnął się do mnie i szybko musnął moje usta.
-Był faul! – zawołał ktoś z boiska – Biebs, zainteresuj się grą!
Justin spojrzał na boisko i przez chwilę znowu normalnie sędziował.
Po krótkim czasie zaczął przez bluzkę bawić się moim stanikiem.
Wstałam.
-Co jest? – spytał.
-Skup się na grze, Justin.
-Ale…
-Żadnego, ale. Musisz sędziować – uśmiechnęłam się do niego lekko i poszłam usiąść na drugi koniec boiska.
Po krótkim wahaniu, nie odrywając wzroku od gry poszedł za mną.
-Matko. Nie poszłam, żebyś przyszedł za mną.
Uśmiechnął się.
-Trudno.
Też uśmiechnęłam się zrezygnowana.
Justin jeszcze kilka razy próbował się do mnie dobierać, ale nie pozwalałam mu na to.
Kiedy mecz się skończył poszliśmy z powrotem do hotelu.
-Nie możesz nawet chwili wytrzymać bez dobierania się do mnie? – spytałam z wyrzutem.
-Wcale się do cb nie dobierałem…
-Taa. Jaaasne.
-No, ale nie powiesz chyba, że ci się nie podobało.
Przyspieszyłam kroku, a on mnie dogonił.
-No nie złość się – przytulił mnie i skradł nieśmiały pocałunek.
Westchnęłam.
Spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
Splótł moją dłoń ze swoją.
Doszliśmy do hotelu.
Poszliśmy z Justinem na balkon.
Usiedliśmy bardzo blisko siebie.
-Żadna dziewczyna jeszcze na mnie tak nie działała jak ty… - powiedział patrząc w niebo.
Położyłam mu rękę na nodze.
Spojrzał mi w oczy i pocałował lekko.
-Myślę o tobie bez przerwy i nie potrafię skupić się na niczym innym… - mówił dalej – A dzisiaj pierwszy raz będziesz na moim koncercie – uśmiechnął się szeroko.
Też się uśmiechnęłam.
Dotknął kciukiem mojego policzka.
-Jesteś piękna – powiedział czule.
Znowu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Spojrzałam mu w oczy.
Były zamglone pożądaniem.
Kiedy zobaczył, że to dostrzegłam szybko odwrócił wzrok.
Patrzyłam ciągle na niego.
-Za dużo uczuć we mnie wzbudzasz… - powiedział po chwili.
Roześmiałam się.
-Dobrze jest – chciałam musnąć jego policzek, ale przekręcił głowę i pocałował mnie w usta.
Zaczął mnie namiętnie całować. Bardzo namiętnie. Coraz bardziej się rozkręcał.
Zaczął muskać moją szyję.
Skończył. Widziałam, że z trudem się powstrzymuje.
Przytuliłam go.
-O której masz koncert? – spytałam, żeby przerwać trochę niezręczną ciszę.
-O 19:00.
-A jest?
Spojrzał na zegarek.
-Prawie 14:00. O 15:00 już pojedziemy.
-Aha. Okay.
Znowu zaczął mnie całować.
Kiedy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, odsunęliśmy się lekko od siebie.
-Chyba powinieneś się zacząć przygotowywać, Justin – powiedziała Pattie.
-Już?
-Już.
-No dobra…
Wstał i podał mi rękę, żebym też wstała.
Mama Biebera uniosła brwi.
-Justin. Zetrzyj ten błyszczyk z twarzy.
JB się skrzywił, odwrócił i potarł twarz.
Uśmiechnęłam się rozbawiona do Pattie.
Nie miałam błyszczyku na ustach, a on wcale nie był nim umazany.
Też się lekko uśmiechnęła i zostawiła nas samych.
Do naszego pokoju wszedł Chaz.
-Widzieliście tę fotę? – podał Justinowi telefon.
Na mojej twarzy pojawił się grymas.
-A o tym nie pomyślałeś, prawda? – uniosłam brwi patrząc na Biebera.
Uśmiechnął się przepraszająco.
Zdj przedstawiało mnie i Justina na boisku, kiedy on próbował z łobuzerskim uśmiechem wsadzić mi rękę pod bluzkę. Chaz się zaśmiał.
-No to ostro – wyszczerzył się.
-Taa… - powiedziałam nieprzekonana.
-Nie chcę cię wyganiać Chaz, ale muszę się szykować do koncertu.
-Yhm, yhm. Z nią na sobie chyba.
Justin z trudem powstrzymał chichot.
-NIE – powiedział i wypchnął kumpla z pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam bawić się telefonem.
Bieber poszedł do łazienki, a później na lekcje śpiewu.
Zostałam w pokoju.
O 15:00 byliśmy już tam gdzie miał odbywać się koncert Justina.
Kiedy wjeżdżaliśmy samochód okrążyło mnóstwo belieberek.
Po wyjściu z auta Bieber pozwolił kilku z nich zrobić sobie z nim zdj, dał parę autografów i ze mną, za rękę poszedł dalej.

Koncert zaczął się o 19:15.
Najpierw występowała Jasmine, ale ja na widownie weszłam dopiero, kiedy Justin miał występować.
Przyglądałam się mu, wchodzącemu na scenę. Nie chciałam oglądać koncertu zza kulis. Chciałam w nim uczestniczyć.
Fanki zaczęły wrzeszczeć.
Kiedy Bieber już prawie dotarł na środek sceny, potknął się i prawie przewrócił.
Zaśmiał się.
-No cóż… - fanki zaczęły jeszcze głośniej piszczeć kiedy usłyszały jego głos. Znowu się zaśmiał – Kocham Was – powiedział, czemu towarzyszyły coraz głośniejsze wrzaski.
Wypatrzył mnie na widowni i się uśmiechnął.
-Zacznę od bardzo ważnej dla mnie piosenki, którą napisałem dla jeszcze ważniejszej dziewczyny… - słuchałam zdziwiona – Wykonam ją po raz pierwszy na scenie. Niektórzy z was pewnie już słyszeli, bo bez mojej zgody wyciekła do Internetu…
Usiadł, ktoś przyniósł mu gitarę.
Zaczął grać i śpiewać piosenkę, którą kiedyś napisał dla mnie.
Przed oczami pojawiło mi się tyle wspomnień, że aż za nimi nie nadążałam.
-Kocham cię, Jenn – powiedział Bieber, kiedy skończył piosenkę – A wy kochacie, Jenn?
Fanki się uciszyły i było słychać kilka głosów krzyczących ‘Nie’, ale też (chociaż mniej), które wołały ‘tak’.
-Jeśli ją polubicie zrobicie mi niesamowitą przyjemność. Lubicie ją??
-Taak! – wrzasnęły Belieberki.
Justin się uśmiechnął.
-Moi fani są najlepsi.
Ale było głośno.
Koncert trwał dalej. Justin zaczął śpiewać OLLG i w pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie ciągnie.
Spojrzałam na tego kogoś.
Odetchnęłam. Zobaczyłam dziewczynę Scootera.
-Zapomniałaś, że masz być jego OLLG? – spytała kiedy weszłyśmy za kulisy.
-Niee – odp. – Boję się.
-Nie masz czego – uśmiechnęła się i wypchnęła mnie na scenę.
Niepewnie szłam do przodu.
Zobaczyłam jego tancerzy.
Zaprowadzili mnie do stołka. Usiadłam.
Rozglądałam się za Bieberem.
Starałam się nie patrzeć w tłum, bo serce podchodziło mi do gardła.
W pewnym momencie poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu.
Spojrzałam do góry, na jego twarz, a on nie robiąc sobie nic z publiczności musnął moje usta.
Fanki zaczęły wariować.
Odsunął się trochę, podał mi kwiaty i dalej śpiewał, po czym znowu do mnie podszedł.
Stał bardzo blisko.
Patrzył mi w oczy, śpiewał, nasze twarze prawie się stykały.
Uśmiechnął się.
Piosenka się skończyła i światła zgasły.
Bieber pocałował mnie krótko, ale namiętnie i pociągnął za sobą, za kulisy.
-Matko. Chyba zemdleję. Jak ty tam dajesz radę przed TAKĄ widownią?
Zaśmiał się i musnął moje usta.
-Nie odpowiedziałeś – przypomniałam.
-Muszę iść, Jenn.
Pobiegł z powrotem na scenę.
Westchnęłam.
Z troski o swoje życie postanowiłam nie wracać już na widownię.


W miarę szybko dodałam, no nie ? xd Jeśli rozdział przypadł Wam do gustu to liczę na komentarz ;) <3

niedziela, 29 maja 2011

XXXVIII. Ach, te belieberki.

 Siedzieliśmy z Justinem w pokoju rozmawiając i rozmawiając.
Postanowiłam zadzwonić do Jake’a.
-Taak? – odebrał szybko.
-Hej. Tu Jenn. Pamiętasz mnie jeszcze?
Zaśmiał się.
-Nie. No co ty. Co tam u cb, mała?
-Spoko. A u cb?
-Przystopuj, kochana. Spoko mi nie wystarczy. Opowiadaj.
-Ymm. A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.
-Dużo tego było…
-Mam czas.
-No okay… Dziś byliśmy z Justinem, Alex i Jasmine na plaży…
-I zapomniałaś dodać, że cały świat was szukał.
-Nie nas, tylko Justina.
-Ja szukałem WAS. Tzn. cb i Justina.
-No, a później byliśmy na kręglach…
-Nie wybiłaś nikomu zębów?
-Tylko kilka…
-Co?!
Zaśmiałam się.
-Dobrze mi szło. Naprawdę.
-Czyli nie było strat?
-NIE.
-Okay.
-Byliśmy w restauracji i włamała nam się do pokoju jakaś wredna babka i musieliśmy się przenieść do innego. Nic nie zginęło – uprzedziłam jego pytanie.
-To ciekawe włamanie.
-Może czegoś szukała i nie znalazła.
-No możliwe…
-A teraz siedzimy sobie z Justinem, sami w pokoju… na łóżku…
-Haha. Dobra nie bd wnikał.
-I słusznie. To ja kończę. Justin czeka – zaśmiałam się.
-Próbujesz mnie wkurzyć?
-Nieee. Skądże.
-To dobrze. Hej.
-Paaa.
-O czym gadaliście? – zaciekawił się JB.
-O tym co słyszałeś.
Uśmiechnął się.
-Niech ci będzie. Dzwonisz do Ann?
Pokiwałam głową.
-Słucham?
-Hej Ann.
-Jenn! – ucieszyła się – Co u was słychać?
-W porządku. Dużo się dzieje. A u cb? Co tam u Chrisa?
-Dlaczego zawsze pytasz o Christiana?
-Bo ciągle mi nie odpowiadasz, czy jesteście razem.
Chwila ciszy.
-Bo tego nikt nie wie. Wyjechał niedawno tak ogółem, ale obiecał, że niedługo znowu przyjedzie.
-To fajnie, że wróci.
-A jak się czujesz?
-Bardzo dobrze.
-I macie dwuosobowy pokój?
-Yhm… Od dzisiaj.
-Po tym włamaniu, o którym mi pisałaś?
-Noo.
-To wam nie przeszkadzam – zachichotała – Zazdroszczę ci szczerze.
-No nie wiem, czy jest czego zazdrościć. Jestem w ciąży.
-Z JUSTINEM! – krzyknęła do słuchawki.
Zaśmiałam się.
-No coś w tym jest…
-Okay. To buziaki. Pozdrów Justinka.
-Dobra. Paaa. Trzymaj się i dowiedz, czy jesteś z Chrisem.
Westchnęła.
-Paaa.
Rozłączyłyśmy się.
-Kazała mi pozdrowić ‘Justinka’ – zaśmiałam się.
Uniósł brwi.
-Justinka?? No niech jej będzie…
Musnęłam jego policzek.
-Która jest? - spytał.
-Równo 22.
-A myślisz, że zasną do 23:00?
-W sumie wątpię…
Skrzywił się.
-To nic – zaraz uśmiechnął się i objął mnie.
-A może coś porobimy zamiast tak tu siedzieć?
-I to ja mama ADHD?
-Tak.
Zaśmiał się.
-A co chcesz robić?
-Bo ja wiem…
Justin zapatrzył się w moje oczy.
-O! Kurde, kompletnie zapomniałem! – skoczył do swoich rzeczy.
Zaczął wszystko przerzucać.
-Mam! – wyszczerzył się.
Podał mi małą paczuszkę.
-To dla cb. Miałem ci dać od razu jak się spotkamy, ale zapomniałem… Mam nadzieję, że ci się spodoba…
Powoli otworzyłam
Zobaczyłam śliczny, srebrny wisiorek w kształcie serca.
Wyjął go i delikatnie i zawiesił mi na szyi.
-Otwiera się go. W środku, po jednej stronie jest napisane Justin, a po drugiej Jenn… Wiem, że to może taki przestarzały motyw z filmów i wgl… Ale podoba mi się i myśl…
Nie dałam mu skończyć, bo przytuliłam go i pocałowałam w usta.
-Nigdy go nie zdejmę.
Przytulaliśmy się chwilę.
-Podoba ci się?
-Bardzo. Dziękuję. Kocham cię.
-Ja cb też – pocałował mnie w głowę.
Drzwi do naszego pokoju się otworzyły.
-Czy wy zawsze musicie się obmacywać?? – spytał Scooter.
-Czy ty nigdy nie możesz pukać?? – zapytał JB.
-Okay. Bd pukał. Zapamiętam.
-A tak wgl to się wcale nie obmacywaliśmy tylko przytulaliśmy – powiedział Justin.
-Jedno i to samo.
-Niee? – zaprzeczył – To duuuża różnica.
-No niech ci będzie. Masz większe doświadczenie.
Bieber wywrócił oczami.
-A przyszedłeś, ponieważ…?
-Chciałem was przyłapać.
-Chciało by się. Zamkniemy drzwi.
-A szkoda…
-Scooter! – zganiłam go rozbawiona.
Uśmiechnął się.
-No żartuję przecież. Twój tata się pyta, czy masz czas w środę, w następnym tygodniu – zwrócił się do Biebera.
-A dzisiaj jest…?
-Wtorek, Justin.
-No sorry – wyszczerzył się - Hmm… Następna środa… A czemu sam mnie nie zapyta?
-Bo nie masz komputera, ani komórki.
-Fakt… Środa, środa. Chwila. Sprawdzę w moim… Ymm. Notesie – powiedział.
-Oj, przestań, Justin.
-No jasne, że mam czas. Spoko. Możesz mu powiedzieć, że się cieszę, że przyjedzie.
-Okay.
Scooter poszedł do drzwi.
-Tylko nie zapomnijcie zamknąć się na klucz! – dodał jeszcze wychodząc.
-Tak, tak. Nie martw się – odp. JB – Czyli środę mamy już zajętą… Myślisz, że będziesz mogła być u mnie do środy??
-A, bo ja wiem? Nie wolałbyś być sam z tatą?
-No co ty! Chcę was z sobą lepiej zapoznać! – uśmiechnął się szeroko.
-Okay – też uśmiechnęłam się lekko.
Justin owinął sobie delikatnie kosmyk moich włosów wokół swojego palca.
-Kurde. Już się denerwuję – powiedziałam.
Uśmiechnął się i nic nie powiedział.
Patrzył mi w oczy i przyłożył swoją rękę do mojego serca.
Zagryzł wargę.
Wziął moją rękę i przyłożył do swojego serca.
-Trudno powiedzieć, które bije szybciej… - nie przestawał się uśmiechać.
-Justin!!! – do pokoju wbiegła przerażona Alex – W moim pokoju jest jakiś straszny owad!!!
-To po co otwierałaś okno?
-Juuuustin. Zabij go – powiedziała błagalnie.
Westchnął.
-A nie istnieje takie coś jak obsługa hotelowa?
-No weeeź…
Bieber niechętnie wstał i poszedł za Alex.
Zostałam.
Po dwóch minutach Justin wrócił z lekkim uśmiechem.
-‘Straszny owad’ – zaśmiał się – Yhm. To była mucha. Zwykła mucha.
Zachichotałam.
-Serio?
-No. Niezła panikara z tej Alex.
-Ale zatłukłeś tę muchę?
-Jasne – uśmiechnął się – No to… na czym stanęło zanim bezczelnie nam przerwano?
Zagryzłam wargę, a on przyciągnął mnie do siebie.
Pocałował mnie z uczuciem.
Po chwili pod nagłym olśnieniem sięgnął po komórkę.
-Kurde. Pożyczysz mi na chwilę swoją? – spytał.
Skinęłam głową i podałam mu.
Wszedł na twittera i napisał:
‘Ja + moja dziewczyna + łóżko + dzisiejsza noc = ?’
-Justin! – zaśmiałam się.
Oczywiście od razu posypały się odp.
-Hmm… Ktoś tu pisze sex, jeszcze inna osoba: sex, no i… sex. Ymmm. Ach jakie zboczone te moje belieberki – zachichotał.
Dodał kolejny wpis.
‘Odp.: ja + moja dziewczyna + łóżko + dzisiejsza noc = sen!
Nikt nie zgadł! ;P’
Oddał mi telefon.
-A teraz opowiem ci bajkę – obwieścił Justin.
-Ookay…
-Była sobie piękna księżniczka. Nazywała się… Ymm… Zoey.
-Czemu Zoey?
-Bo tak sobie wymyśliłem. Nie przerywaj! Kiedy była całkiem mała tata znęcał się nad nią seksualnie…
-Kurde! – popchnęłam go śmiejąc się – Nie dojrzałam jeszcze do takich bajek!!
Roześmiał się.
-I zamierzasz opowiadać takie bajki naszemu dziecku?? – spytałam.
-Niee – powiedział – Przecież mam młodszą siostrę, Jenn – uśmiechnął się – Tak sobie chciałem zobaczyć jak zareagujesz.
Skradł mi krótkiego całusa.
-Teraz ty mi opowiedz.
-Okay – rozsiadłam się – Ekhmekhm. Był sobie książe o imieniu…
-Justin.
-Niee. Był sobie książe o imieniu…
-Drew!
-Kurde, nie przerywaj!
Wyszczerzył się.
-Był sobie książe o imieniu…
-Spiederman!!
-Ku**a. Koniec. Mam dość. Był sobie Książe Justin Drew Bieber i rozszarpały go wilki, bo był niegrzeczny.
-No, ej! Teraz bd miał koszmary! – zażartował.
-I dobrze – odkręciłam się od niego, skuliłam na łóżku i udałam obrażoną.
Delikatnie się do mnie przysunął.
Odgarnął włosy z mojej twarzy, nachylił się nade mną i pocałował w policzek.
-Nie złość się… - szepnął mi czule na ucho.
-Odsuń się bo ci ulegnę.
Zaśmiał się cicho i przekręcił delikatnie moją twarz w swoją stronę.
Nie potrafiłam zaprotestować.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Też się lekko uśmiechnęłam.
-Czemu jesteś, kurde taki idealny?? – powiedziałam z wyrzutem.
Uśmiechnął się niepewnie.
-Ja idealny? – zaśmiał się – Chyba sobie żartujesz.
Podał mi rękę i usiadłam.
-Dla mnie jesteś – patrzyłam mu w oczy, a on opuścił wzrok.
-Uwierz, że nie jestem…
Jego słowa i zachowanie trochę mnie zaniepokoiły.
-A kto jest? – uniosłam lekko jego twarz – Kocham cię takiego.
-Ja cb też – przytulił mnie czule.
-Ju…
-Cii – nie dał mi skończył. Chwilę nasłuchiwał – Myślisz, że poszli spać? – spytał z nadzieją w głosie.
-A, bo ja wiem…
-Chodź. Idziemy sprawdzić – wyszczerzył się i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
-Ale…
-Ciii – uśmiechnięty przyłożył palec do ust.
Najpierw zajrzeliśmy do pokoju Alex. Spała grzecznie.
Następny był pokój mamy Justina. Spała.
Został jeszcze Kenny, Scooter i jeszcze kilka osób z ekipy Justina.
Wszyscy słodko spali.
-Wow. Szybko zasnęli – powiedział Bieber kiedy cicho wróciliśmy do pokoju. Zamknął drzwi na klucz – No chyba, że udają…
Uśmiechnęłam się lekko.
-Wątpię.
-Ja też – przysunął się do mnie. Jego oczy były zamglone od pożądania – Brakowało mi tego…
Delikatnie ściągnął ze mnie bluzkę.
Zaczął mnie całować.
Dobrał się do mojego stanika.
Jego bliskość działała na mnie jak narkotyk.
Zdjęłam z niego bluzkę i przejechałam palcem po jego nowym tatuażu.
Lubiłam kiedy drżał pod moim dotykiem.
Justin spojrzał na moje spodnie i zsunął je ze mnie szybkim ruchem.
Kiedy zauważył lekkie wahanie w moich oczach sam rozprawił się też ze swoimi.
Oddychałam głęboko.
Nie mogłam zebrać myśli jeszcze bardziej niż za moim pierwszym razem.
Bieber przycisnął mnie do ściany, usiadł na mnie jeszcze w bieliźnie i zaczął całować namiętnie.
Jego pocałunki były niemal agresywne.
Po chwili odsunął się trochę.
Oblizałam moje lekko posiniaczone usta.
Uśmiechnął się łobuzersko i zdjął ze mnie ostatnią część bielizny.
Przestałam się już wahać.
Ściągnęłam mu jego bokserki.
Chwilę patrzyliśmy na siebie z lekkimi, pożądliwymi uśmiechami.
Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy Justin przygwoździł mnie swoim ciężarem do łóżka.
Położył się na mnie.
Już przestałam myśleć nawet o tym jak waliło mi serce, bo ilość uderzeń na sekundę na pewno zaczęło przekraczać 1000 i teraz wydawało mi się jakby wgl nie biło.
Justin wbił lekko paznokcie w moje nagie ciało i zaczął we mnie wchodzić.
Mój wzrok przesłoniła mgła.
Przekręciliśmy się na bok.
Justin ujął moją twarz w dłonie i całował mnie namiętnie. Tak jak jeszcze nigdy.
Jego pocałunek nie skończył się na ustach.
Zaczął muskać moją szyję i schodził coraz niżej.
Brakowało mi oddechu.
-Rozluźnij się – szepnął czule Justin i jak grzeczny chłopiec, w którego na ułamek sekundy uwierzyłam pocałował mnie w policzek. Za chwilę poczułam, że znowu we mnie wchodzi.
Stęknęłam głośno.
Uśmiechnął się z satysfakcją.
To on przejmował całą inicjatywę, ale chyba ani mu, ani mnie to nie przeszkadzało. Ja byłam zbyt oszołomiona.
Złapał mnie za włosy i skradł pocałunek.
Odwzajemniłam go jak chyba każdy inny.
Za mało do mnie docierało.
Justin objął mnie swoją silną ręką.
-Poczekaj – przerwałam mu nieśmiało – Poczekaj.
-Co jest? – zdziwił się.
-Nie wiem. Czuje się jak… Jakby to wszystko nie działo się naprawdę.
Uśmiechnął się.
-To tak jak ja. To normalne, Jenn.
Z trudem przełknęłam ślinę.
Jego oczy płonęły pożądaniem.
-Mogę? – spojrzał na mnie pytająco.
Nie zdobywając się na sprzeciw skinęłam głową.
Nie mam pojęcia kiedy znalazłam się na nim.
Nie wiedziałam, czy on mnie na siebie wciągnął, czy ja sama…
Przystawałam raczej przy tym drugim.
Jenn. Spokojnie. Przecież nic nie brałaś.
Westchnęłam i poczułam, że kolejny raz we mnie wchodzi.
Czułam się… Nie potrafiłam określić jak się czułam, ale wysilając moją niezdolną chwilowo do myśli mózgownicę stwierdziłam, że mi się podoba. Bardzo podoba.
Pogładził moje włosy.
-Dobra jesteś – zachichotał z uznaniem.
Nie zdobyłam się na odpowiedź.
-Jenn? Żyjesz? – musnął moje usta.
Uśmiechnęłam się.
-Jasne.
Leżeliśmy oddychając ciężko.
Nieskutecznie próbowałam uspokoić bicie mojego serca i zastanawiałam się, czy to koniec…
Justin dotknął ręką mojego ramienia. Poczułam jak się na nim zaciska i już wiedziałam, że Bieber nie zamierzał jeszcze kończyć.
Zagryzł wargę i posłał mi pytające spojrzenie.
Imponował mi tym, że nawet w takich momentach dbał o to, czy ja mam ochotę i siłę.
Kąciki moich ust lekko się uniosły, a on potraktował to jako odpowiedź, którą chyba była.
Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo nasze ciała znowu się spotkały.
Justin zaczął wsuwać się we mnie powoli.
Starałam się zbytnio nie jęczeć, ale nie bardzo mi to szło.
-Nie martw się. Nikt nie słyszy – powiedział cicho.
Zacisnęłam dłoń na jego dłoni.
-Kocham cię, Jenn – wyszeptał.
Zrzuciłam go z siebie, a raczej on dał się zrzucić.
Nachyliłam się nad nim i całowałam.
Miałam nadzieję, że faktycznie nikt nie słyszy naszych jęków.
Justin przesunął ręką po moich plecach.
Po chwili poczułam lekkie pieczenie w tym miejscu.
Musiał mocno wbić we mnie paznokcie.
Turlaliśmy się chwilę na łóżku i Justin znowu na mnie wszedł.
Patrzyłam w jego oczy, które wyglądały całkiem inaczej niż zwykle.
Byłam już zmęczona, ale nie wiedziałam, czy chcę przestawać.
Bieber wsunął się we mnie jeszcze raz, po czym zszedł ze mnie.
-Koniec? – spytała głosem, z którego nie mogłam odczytać, czy chce kończyć, czy nie.
Odgadłam, że nie, ale…
Poczuł moje wahanie.
-Czuję, że jesteś zmęczona – uśmiechnął się lekko – Nie możemy przesadzić. Dziecko.
Skinęłam głową.
-Czyli koniec? – spytał mając jednak nadzieję, że odpowiem ‘nie’.
-Tak – powiedziałam trochę wbrew sobie.
-Okay…
Położył się na plecach i podłożył ręce pod głowę.
Nic nie mówiliśmy.
-Śpisz? – spytał Justin po jakimś czasie.
-Nie – powiedziałam.
-A podobało ci się…?
Uśmiechnęłam się lekko do siebie.
-Pytanie.
-No czyli tak – wyszczerzył się łobuzersko.
Kochałam ten jego ‘niegrzeczny’ uśmiech.
Przytuliliśmy się.
Gładził moje plecy i wdychał mój zapach.
Wtulona w niego zasnęłam.


Kurde. Jak jakieś erotic story.... xd Ymm... Poniosło mnie... lol . Następnym razem się opamiętam ;P
 No to na tyle... xD o lol. Co mi odwaliło o.O haha.

czwartek, 26 maja 2011

Sunshine Awards!!

Sieema :) Zostałam wyróżniona przez autorkę http://opowiadaniejb.blogspot.com/  Baaardzo Ci dziękuję ;* <3



Zasady Sunshine Award:
1. Podziękować za wyróżnienie.
2. Zamieścić link do bloga osoby, która cię wyróżniła.
3. Wkleić logo.
4. Wyróżnić 10 blogów.
5. Powiadomić nominowane przez nas osoby :)
6. Stworzyć listę rzeczy, które czynią cię szczęśliwą.

Moje ulubione blogi:

Rzeczy i osoby, które sprawiają, że jestem szczęśliwa:
1.Maetusz.
2. BFF - Zuzia.
3. Przyjaciele.
4. Muzyka.
5. Justin Bieber.
6. Wakacje.
7. Blog.
8. Zakupy.
9. Zdrowie.
10. Książki.

Już pędzę Was powiadomić ;)


wtorek, 24 maja 2011

XXXVII. Kręgle, restauracja, kelnerka...

Justin podniósł się pierwszy, a reszta poszła zanim.
Jakby nigdy nic weszliśmy do hotelu i…
-Justin!! – wrzasnął Scooter, który stał zdenerwowany przy recepcji.
-Cześć. Mi też miło cię widzieć.
Przez wściekłą twarz Scootera na ułamek sekundy przebiegło rozbawienie.
Złapał Biebera za koszulkę.
-Co ty sobie wyobrażasz smarkaczu?!
Justin patrzył mu w oczy z lekko bezczelnym uśmiechem.
Scooter nim potrząsnął.
-No co?! – zdenerwował się Bieber – Mam 17 lat. Mogę czasem gdzieś wyjść ze znajomymi.
Wyrwał się Scooterowi.
-Ale możesz nam też dać o tym znać.
-Wy mi o niczym kurwa nie dajecie znać! Nawet nie wiedziałem, że mam śpiewać na koncertach z Jasmine, a to chyba istotne!
-Powiedzielibyśmy ci.
-Ja też wam mówię teraz!
-To po fakcie.
-A myślisz, że jak Jasmine przyszła do mojego pokoju, a ja jak jakiś głupek nie wiedziałem o co chodzi nie jest po fakcie??
Scooter się zmieszał.
-Twoja mama jest w twoim pokoju - zmienił temat.
-No i…?
-Chyba chciałaby się z tobą zobaczyć.
-Super – powiedział z sarkazmem i zostawiając nas poszedł do pokoju.
Zauważyłam, że kilka osób (w tym recepcjonistka) gapili się na nas.
-Przedstawienie skończone – zaklaskał w dłonie Scooter – Zajmijcie się swoimi sprawami – powiedział do gapiów.
Olewając totalnie mnie, Jas i Alex poszedł na górę, do Justina i Pattie.
Bieber miał ostro przerąbane.
-To co teraz robimy…? – zwróciłam się do Jasmine.
Wzruszyła ramionami.
-Możemy iść do mojego pokoju póki to całe bagno się nie skończy.
Skinęłam głową.
Jej pokój hotelowy nie był aż taki mega jak nasz, ale też niczego sobie.
-Myślicie, że co będzie z Justinem…? – spytałam.
Aexis i Jas znały go i jego rodzinę dużo dłużej ode mnie.
-Obstawiam, że teraz się na niego wydrą, pouczą, bla, bla, bla… Pewnie zabiorą komórkę, komputer… No jakieś tam szlabany dostanie, czy coś.. Różnie to bywa – powiedziała Jasmine.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową.
-A nas się nie czepiają?
-Dobrze wiedzą, że sam to wszystko uknuł – uśmiechnęła się lekko.
Do pokoju Jasmine wparował nabuzowany Bieber.
Kiedy nas zobaczył jego twarz się trochę rozjaśniła.
-O. Znalazłem was – musnął moje usta.
-I jak? – spytałam.
Przymrużył oczy i założył rękę za głowę.
-Ymm… No… Martwili się o mnie – wyszczerzył się.
-No co ty – powiedziała sarkastycznie Alex.
-Spadaj – powiedział do niej JB – Nawet mnie w końcu przeprosili za to, że nic mi nie mówili… Ale i tak zabrali mi laptopa i telefon – skrzywił się – Na tydzień – grymas na jego twarzy jeszcze bardziej się pogłębił – Powiedzieli, że jeśli zachowuję się jak małe dziecko to będą mnie tak traktować… Nie uważam, żebym zachowywał się jak małe dziecko…
Alex wybuchła śmiechem, a Justin rzucił w nią kubkiem, który miał pod ręką.
-Auu – marudziła.
JB się wyszczerzył.
-Już cię tak to nie śmieszy?
Wywróciłam oczami.
-A twój tata jutro przyjeżdża?
Pokręcił głową.
-Niee? Czemu? – spytałam zdziwiona.
-Teraz jestem zajęty. Kiedyś zawsze na niego czekałem i rezygnowałem ze wszystkiego, żeby tylko się z nim spotkać, a on po prostu zjawiał się od czasu do czasu kiedy akurat miał ochotę… Teraz niech on się postara.
Wiedziałam, że Justin robi to wbrew sobie. Bardzo chciał spotkać się z ojcem, ale chciał też, żeby ten także choć raz na niego musiał czekać.
-To co jeszcze dzisiaj robimy? – uśmiechnął się Bieber zmieniając temat.
-A nie możesz przez chwilę usiedzieć w miejscu? – zaśmiałam się.
-Nie. No wiesz… To prawie udowodnione, że mam ADHD - wyszczerzył się.
Roześmialiśmy się wszyscy.
-To by dużo wyjaśniało… - skomentowała Alex, a on posłał jej mordercze spojrzenie.
-To CO ROBIMY? – powtórzył pytanie – Woda już dziś była to może… kręgle? Z tego co wiem jest tu niezła kręgielnia.
-Czemu nie – zgodziła się Jasmine.
-Mnie pasuje – dodała Alex.
JB spojrzał pytająco na mnie.
-Okay… Ale, żeby nie było… Byłam na kręgielni raz w życiu.
Justin objął mnie ramieniem.
-Taką miałem nadzieję. Będę mógł cię uczyć – pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się lekko.
Bieber wziął mnie za rękę i w czwórkę poszliśmy w stronę kręgielni.
Kiedy weszliśmy uderzyły mnie wszystkie rażące kolory w jakich były meble i ściany.
Wow. Ta kręgielnia była mega.
Pierwszy rzucał Justin.
Zbił wszystkie kręgle oprócz jednego. Później Jasmine. Zbiła o jednego kręgla mniej.
Nie dałam rady powstrzymać śmiechu przypominając sobie sceny z teledysku ‘Baby’.
-Co jest? – JB zmarszczył rozbawiony brwi.
-Ymm. Nic – zachichotałam.
Teraz rzucała Alex.
Zbiła połowę kręgli.
Przyszedł czas na mnie.
-Teraz ty – powiedział Justin kiedy ociągałam się z rzuceniem głupią kulą.
-No co ty. Nigdy bym na to nie wpadła – powiedziałam z sarkazmem, ale dalej stałam nic nie robiąc.
Bieber przytulił mnie od tyłu.
-Przecież to tylko gra – szepnął mi czule na ucho.
-Przecież wiem… Ale nie chcę się przed wami ośmieszyć…
-Każdy kiedyś zaczynał – mrugnął.
Wziął kulę i mi ją podał.
Niepewnie ją złapałam.
Justin stał za mną i delikatnie trzymał moje ręce.
-Wyjaśnić ci co masz zrobić? – spytał z lekkim rozbawieniem w głosie, który próbował ukryć kiedy nie miałam zamiaru rzucać.
-Nie dzięki. Nie musisz mi mówić, że muszę rzucić tą kulką w te, o tam kręgle – powiedziałam.
Zaśmiał się.
-To rzucaj. No kurde. Nie szkodzi jak nie trafisz. Spróbuj.
Rzuciłam.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Aaaa!!!!!!! Wszystkie!!! Bahahahaha!! Jestem od was lepsza!!! – skakałam ze szczęścia.
-Naprawdę nigdy nie rzucałaś? – spytał Bieber z powątpiewaniem.
-Noo. Byłam na kręglach tylko raz. Wtedy rzucałam, ale szło mi marnie.
-W takim razie ci się poszczęściło.
-Kurde – popchnęłam go – A nie powinieneś teraz powiedzieć: ‘Brawo, kotku. Jesteś z nas najlepsza’??
-Powiedziałbym tak jakbyś zbiła jednego.
Zaśmiałam się.
-Bo jestem po prostu od cb lepsza – stanęłam w dumnej pozycji, a on mnie połaskotał.
-Nie nadymaj się tak, bo jeszcze pękniesz – zażartował.
Udałam obrażoną.
-No Jenn…
-Odobrażę się jak powiesz, że jestem super. Że jestem królową gry w kręgle.
-A ja jestem twoim królem – pocałował mnie namiętnie w usta.
-Może być, ale to nie do końca to o co mi chodziło – powiedziałam uśmiechnięta.
Jasmine z szerokim uśmiechem się nam przyglądała, a Alex udawała, że wymiotuje.
Rzucaliśmy dalej.
Nie za każdym razem udawało mi się zbijać wszystkie, ale szło mi nieźle.
Justin już za każdym razem, za jednym podejściem zbijał wszystkie kręgle. Podejrzewałam, że za pierwszym razem po prostu dał mi fory.
Z kręgli wróciliśmy zmęczeni, po dwóch godzinach. Niesamowite jak ten czas szybko leciał.
Była 18:00.
Postanowiliśmy wybrać się na pizzę.
W tym hotelu było nie za wiele ludzi.
Oczywiście, że interesowali się Justinem, ale było to jakoś w miarę znośne.
Usiedliśmy przy stoliku.
Kelnerka w wyzywającym stroju podeszła do naszego stolika.
Justin zmierzył ją wzrokiem od dołu do góry.
Napotkał mój wzrok i uśmiechnął się przepraszająco.
No cóż… Naprawdę była niezła.
-Czym mogę służyć? – spytała słodko, nachylając się lekko w stronę Biebera.
Miałam ochotę palnąć coś w stylu ‘Spierdalaj suko. To mój chłopak’, ale uznałam, że jesteśmy w restauracji i nie chciałam robić zamieszania, a więc rzuciłam tylko:
-Już się napatrzyliśmy na twój biust – uśmiechnęłam się słodziutko.
Zamrugała nerwowo oczami i się wyprostowała.
-Co mam podać? – spytała już mniej przyjaznym tonem.
Tak. Byłam zadowolona.
Justin posłał mi spojrzenie ‘Mam cię! Jesteś zazdrosna ;P’.
Olałam to.
-Justin, kochanie. Co chcesz jeść? – spytałam go.
Zaśmiał się cicho.
-Jenn, najdroższa nie mam pojęcia, a ty?
Uśmiechnęłam się.
-Kurde. Ja tu umrę z głodu zanim przestaniecie… Nie wiem co w tej chwili robicie, ale to nie zmienia faktu, że jestem masakrycznie głodna – powiedziała Alex – Ja poproszę frytki.
-Plus coś do tego…? Napój? Sok?
-Może być sok jabłkowy.
-I same frytki?
-Yhm. Dużo frytek.
Zobaczyłam, że kelnerka posyła jej sarkastyczne spojrzenie.
-Coś ci nie pasuje, złotko? – spytałam słodko.
-Ależ nie – uśmiechnęłam się do mnie z przedawkowaną słodyczą – A co dla was?
W końcu na coś się zdecydowaliśmy i po dosyć krótkim oczekiwaniu kelnerka przyniosła nam jedzenie.
-To jest dużo??? – powiedziała załamana Alexis – Nawet mój kot by się tym nie najadł! – powiedziała obruszona.
-Spokojnie. Zamówimy ci więcej jak zjesz – mrugnął do niej Justin – Jesteś zazdrosna, kochanie! – powiedział do mnie Bieber-odkrywca.
-Chyba żartujesz.
-Nie byłabyś taka wredna dla tej dziewczyny.
-Ja? Czy sugerujesz, że byłam wredna? Ach, przepraszam – powiedziałam udając niezmierne zdziwienie.
Zaśmiał się uroczo.
-Też cię kocham – pocałował mnie w usta – Ona nawet w połowie nie jest taka hot jak ty.
Nie zdołałam się nie uśmiechnąć.
Kiedy zjedliśmy nie miałam już miejsca na deser, tak jak Jasmine, która (chyba) była na diecie.
Za to Alex i Justin nie mięli żadnych zahamowań i zamówili po ogromnej porcji lodów z bitą śmietaną i przeróżnymi dodatkami.
-Podzielę się z tobą – powiedział do mnie Bieber kiedy kelnerka postawiła na stole wielkie puchary lodów.
-Niee…
Justin lekceważąc mój sprzeciw wziął trochę lodów na łyżkę i delikatnie włożył łyżeczkę do moich ust.
-Dobre, nie? – powiedział uśmiechnięty zaczynając sam jeść lody.
Pokiwałam głową.
-Całkiem smaczne, ale uważałabym. Ta kelnerka mogła coś do nich dosypać.
Justin udał, że się dławi.
-Taa, jasne – zaśmiał się – Chce nas zabić. Pewnie wgl jest kosmitką.
-Też tak myślę – powiedziałam poważnie, a on ze śmiechu zakrztusił się lodami, które akurat miał w buzi.
-Nie mów takich rzeczy jak jem – powiedział śmiejąc się i na przemian kaszląc.
Uśmiechnęłam się.
-Okay…
-Lubię jak jesteś zazdrosna – wyszczerzył się, a ja kopnęłam go pod stołem – Auuu!! No co? Nic na to nie poradzę – szczerzył się dalej wyraźnie usatysfakcjonowany, że nie zaprzeczyłam.
Wywróciłam oczami, a on objął mnie czule ramieniem.
Kiedy już skończyliśmy jeść rozeszliśmy się trochę zmęczeni do pokojów.
-Ej, miałabyś gdzie przenocować Alex na jedną noc? – Justin zwrócił się do Jasmine, kiedy zamierzała otworzyć drzwi swojego pokoju.
-Hmm… - zastanowiła się – Nie bardzo…
-No spoko – powiedział i westchnął – Kurde. Mama dobrze to wszystko uknuła.
Poszliśmy do naszego pokoju.
-A może by tak ją utopić? – szepnął do mnie Bieber patrząc na idącą przed nami Alexis.
Zaśmiałam się.
-Peeeewnie.
Otworzyliśmy drzwi i od razu zobaczyliśmy, że coś jest nie tak.
-Ku**a. Tak nie było jak wychodziliśmy, a tylko ja mam klucz – powiedział zły Justin widząc, że wszystko jest porozrzucane – Maaaaatko. Oni nigdy nie dadzą mi spokoju?? – spytał załamany Bieber.
-A może była tu np. twoja mama??
-Yhm. Jasne. I przewróciła do góry nogami szafę z moimi ciuchami??
-Noo. Może szukała prezerwatyw – zachichotałam.
-Taaa – uśmiechnął się lekko – Myślisz, że pieprzyłaby się z Henrym w dzień?
-Nic nie sugeruję. Może szukali jak nas nie było… No tak, żeby mieć na zapas. Nam i tak nie są potrzebne w moim stanie.
-Coś w tym jest – powiedział nie do końca wesoło – pewnie ich zapas się już skończył. No dobra. A teraz na poważnie…
-To co w takim razie…?
-Idę do Scootera.
-Okay. Poczekamy.
Skinął głową.
Po pięciu minutach wrócił ze Scooterem i szefem hotelu.
Sprawdzili, czy nic nie zginęło.
Zdawało się, że nic.
Zajęli się sprawdzaniem kamer, kto wchodził do naszego apartamentu. Najprawdopodobniej był to ktoś z obsługi, bo drzwi nie były naruszone. Ktoś musiał mieć klucz.
Z nagrań wynikało, że… była tu głupia babka z restauracja. Nasza słitaśna kelnereczka.
-I co, i co? – wyszczerzyłam się do Justina – Mówiłam, że z nią jest coś nie tak.
-Taaa. Po prostu byłaś zazdrosna i przypadkiem trafiłaś.
-Yhm, yhm. Trzymaj się tej wersji ile chcesz.
Zmrużył groźnie oczy patrząc na mnie.
-Ja. Ty. Noc. Już nie żyjesz.
Uśmiechnęłam się do niego uroczo.
-Scoooter!! – zaczęłam się skarżyć, ale Bieber zakrył mi szybko usta dłonią.
Uśmiechnął się.
-Ciii – przyłożył palec do ust – Bo się nie uda. Coś wymyślę, żeby na jedną noc wyrzucić z pokoju młodą.
Odsłonił moje usta i nie dając mi dojść do słowa złożył na nic przepełniony pożądaniem pocałunek.
-Myślicie, że nikt was nie widzi? – spytała mama Justina.
Odsunęliśmy się lekko od siebie.
-Nie – wyszczerzył się Bieber.
Pattie wywróciła oczami.
-Też cię kocham, mamo.
Westchnęła głęboko.
-Zostały wam przydzielone inne pokoje… Nie ma już więcej trzyosobowych…
Justina oczy zaczęły błyszczeć.
-Czyli będzie dwuosobowy i jedno?? – powiedział z wielką nadzieją.
-Tak…
-Jest! – zawołał cały w skowronkach – Bóg jest po naszej stronie – wyszczerzył się.
Pattie nic nie mówiąc gdzieś poszła.
Justin złapał mnie za biodra, podniósł i okręcił wokół siebie.
-Aaa!! Noc tylko dla nas! – pocałował mnie w usta.
Podzielałam jego podniecenie.
Mówią, że kobiety w ciąży często mają ochotę na seks.
Tak. Chyba właśnie ją miałam.
Przenieśliśmy się do nowego pokoju.
-Bahaha! Bd miała pokój CAŁY dla siebie! – cieszyła się Alex.
-My też się cieszymy – wyszczerzył się Justin.
Wparowaliśmy szczęśliwi do pokoju, który był super. I nawet miał balkon jak nasz poprzedni.
Justin rzucił się na łóżko.
-Wygodne – uśmiechnął się wymownie.
Zaśmiałam się i usiadłam obok niego.
Objął mnie.
-Która jest? – spytał delikatnie muskając moją szyję.
-20:30 – odp.
-Okay… - przestał – To o… 23:00? – wyszczerzył się.
Uśmiechnęłam się.
-No zobaczymy jak to będzie.
-Kurde. Zawsze musisz mnie trzymać w niepewności – powiedział.
Pocałowałam go w usta.
-A w tym nie tkwi cały urok? – spytałam patrząc mu głęboko w oczy.
Jego jedna ręka powędrowała trochę za nisko w dół moich pleców.
-No trochę tkwi…
-Od razu zamierzacie się pieprzyć i nawet nie zamknęliście drzwi na klucz? – zacmokał zniesmaczony Scooter wchodząc do naszego pokoju.
-Nie. No co ty! Jak będziemy to robić otworzymy drzwi szeroko i zadzwonimy po reporterów, żeby cały świat mógł sobie obejrzeć – powiedział z sarkazmem JB.
Scooter ledwo powstrzymał chichot.
-Tylko pytałem.
-Tylko odpowiedziałem.
Scooter się uśmiechnął.
-Justin… Musisz coś wiedzieć… Wiem, że nie jestem twoim ojcem i wgl… Ale kocham cię prawie jak syna i troszczę się o cb. Dlatego czasem jestem… trochę… ostry.
-W porządku – powiedział swobodnie Bieber – Wiem, że czasem mi się należy dostać po łbie chociaż nie lubię się do tego przyznawać… Szczerze? Wolałem jak byłeś tylko kumplem i wgl… No, ale w sumie jest w tym trochę racji, że potrzebuję kogoś… kto… zastąpiłby mi ojca… Bo on sam… - Justin spojrzał w ziemię – W sumie wolałbym, żeby umarł… Żeby zaniedbywał mnie nie z własnej winy.
Scooter zaniemówił.
Z resztą ja też.
Scooter objął go troskliwie, a on oparł czoło o jego klatkę piersiową.
Co chwilę pociągał nosem, ale nie byłam stuprocentowo pewna czy płakał.
Głaskałam go czule po plecach.
Naprawdę było mi przykro z jego powodu. Nie chciałam, żeby tak cierpiał.
-Ale przecież chciał się z tobą jutro spotkać… - powiedział Scooter po chwili milczenia.
-Taa – Bieber zacisnął usta – Trochę późno się zabrał za bawienie się w dobrego ojca.
-A może mu pozwól naprawić przeszłość?
-Tego się nie da naprawić.
-To daj mu nie zepsuć teraźniejszości.
Coś było w słowach Scootera.
Justina oczy zrobiły się szklane.
-Okay – powiedział cicho, powstrzymując łzy – Dzięki, że jesteście – spojrzał na mnie i Scootera, a my uśmiechnęliśmy się do niego pokrzepiająco – Muszę wziąć w garść.
-To zrozumiałe, że jest ci ciężko, Justin. Nie tylko dojrzewasz, ale też jesteś światową gwiazdą. To naprawdę przygniata i brak jednego rodzica boli. Wiem. Ale może uda ci się to ogarnąć. Jenn ci pomoże. Tata się stara.
Bieber pokiwał głową.
-Nie, żebym cię wyganiał, Scooter, ale…
-Wolicie zostać sami? Nie ma sprawy – mrugnął i poszedł do drzwi – Tylko nie przegnijcie. W nocy się śpi.
-Nawet Alex by ci w to nie uwierzyła – zaśmiał się Bieber, a Scooter wyszedł zrezygnowany.
Justin uśmiechnął się do mnie.
Usiadłam na jego kolanach.
Jego oczy już teraz były zamglone pożądaniem.
Musnęłam jego usta mając na celu krótki pocałunek, ale Justin wsunął język do moich ust, wplątał rękę w moje włosy i pocałunek bynajmniej nie był krótki tylko długi i namiętny.
Byłam w szoku, że nikt nam nie przeszkodził. Jakieś postępy.
-Dobrze, że nie mamy już laptopa i nie wzięłaś z domu swojego – wyszczerzył się.
Roześmiałam się.
-Wymyślę coś innego.
Uśmiechnął się.
-Tylko spróbuj – zagroził rozbawiony.
Uniosłam brwi.
-Spróbuję.
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
W pewnym momencie Justin rzucił się na mnie i przycisnął od łóżka.
-No nie wiem czy to ci się uda – leżał na mnie.
-Kurde, złaź! – rozkazałam rozbawiona.
-Nie.
Jego ręka wędrowała po moim brzuchu coraz niżej.
-Justin, nie. Nie teraz – poprosiłam.
Wiedziałam, że nie miałabym szans go z siebie zrzucić. Może nie był ciężki, ale silny.
-Okay – pocałował mnie w usta i wstał.
Podniosłam się.
Odetchnęłam z ulgą.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? – spytał czule.
W jego głosie było coś takiego… Lęk? Bał się, że przegiął?
-Wiem – uśmiechnęłam się do niego – Ja cb też.
Na jego twarzy wyrysowała się ulga.
-No to jeszcze… - spojrzał na zegarek – 2 godz, 9 min i 17 sek.



Yo, yo xD Dzięki za życzenia urodzinowe ;* Jeśli rozdział się podoba to piszcie ;) <3

poniedziałek, 23 maja 2011

XXXVI. Ucieczka.

Za drzwiami stała Jasmine.
Nie znałam jej osobiście, ale od razu nie miałam wątpliwości, że to ona.
-Heej – przywitała się nieśmiało.
Justin zmarszczył brwi.
-Co tu robisz…? – spytał.
-Przyjechałam tu 3 dni temu z wujkiem, który jest moim menagerem…
-Aha – nie dał jej skończyć.
JB nie bardzo wiedział co ma robić.
Jasmine była jego byłą… To zrozumiałe, że nie wiedział.
-A więc… Cześć. To jest Jenn – moja dziewczyna – przedstawił mnie Jasmine – A to – wskazał na Alex – moja kuzynka – Alexis.
-Miło mi was poznać – uśmiechnęła się do nas.
Też się uśmiechnęłam.
-A kiedy wyjeżdżasz? – spytał JB.
Ymm… To nie było zbyt miłe.
Jasmine trochę się zasmuciła.
-Nasi menagerowie się umówili, że znowu będę chwilę z tobą w trasie… - powiedziała zmieszana – myślałam, że wiesz…
-Ku**a – zaklął cicho – Znowu robią coś bez wspomnienia o tym mnie! – powiedział wkurzony – A kto jest twoim menagerem? – zwrócił się do Jasmine.
-Nie znasz… Henry Blood.
Justin wyglądał przez chwilę jakby dostał z całej siły w brzuch.
-Super – powiedział tylko przez zaciśnięte zęby.
-Przepraszam, że cię nie uprzedziłam, Justin… Myślałam, że oni ci powiedzą o tej trasie i wgl… - mówiła Jasmine – Mogę wyjechać…
-Ale ty mi wcale jakoś szczególnie nie przeszkadzasz… Po prostu boli mnie to, że mama nie jest tak łaskawa, żeby mi powiedzieć o takiej istotnej rzeczy. I na dodatek kręci z tym twoim wujkiem…
Zapadła niezręczna cisza.
-Ja się wam nie bd narzucać… Cały czas będziesz mógł być ze swoją dziewczyną, a ja… Mogę nawet zajmować się twoją kuzynką…
Zawsze myślałam, że Jasmine jest sztuczna, głupia i wgl… Chyba się co do niej myliłam.
Justin się uśmiechnął.
-Dzięki – przytulił ją.
-Ale nie pozwolimy ci się ciągle nudzić – powiedziałam – Trochę będziemy z Justinem tylko we dwójkę, ale w czwórkę, czy trójkę też będziemy się włóczyć – uśmiechnęłam się.
-Noo – przytaknął Bieber – Mam jutro koncert… Supportujesz mnie? – zwrócił się do Jasmine.
-Jeśli się zgodzisz…
-Spoko. A Jenn nareszcie na koncercie bd moją One Less Lonely Girl – pocałował mnie w usta.
Uśmiechnęłam się.
JB wyjął telefon i wykręcił nr.
-Mamo? No. To ja. Czy jest może jeszcze jakaś istotna sprawa, o której nie raczyłaś mi powiedzieć? – chwilę słuchał – Ach, zapomniałaś… To zmienia postać rzeczy – powiedział z sarkazmem – Tak. Jestem zły. Wgl mi o niczym ni mówisz. Czemu?? – chwila ciszy – Nie chcesz to nie odp. Bez łaski.
Rozłączył się zły.
-Idziemy gdzieś? – zaproponował.
-Ale masz wywiad za… - zaczęła Jasmine.
-A ty skąd o tym wiesz?? – spytał jej.
-Ymm… Miałam iść z tobą…
-Aha. Nie wiem jak ty, ale ja się zrywam.
Jasmine się zawahała.
-Ale…
-No co, kurde? Jejku. Justin Bieber nie zjawił się na wywiadzie. Koniec świata – nabijał się.
-Sama i tak nie pójdę.
-Okay. Czyli zwiewamy, tak? – cisza – Tak???
Skinęła głową.
-Dobra. To idziemy na plażę. Taką zajebistą plażę. Tam nas nie znajdą. A ja nie bd odbierał telefonów. Niech się troszkę o mnie pomartwią. Założę się, że zaraz bd plotki, że zginąłem. A niech bd. Co ja jestem? Jestem zwykły dzieciak dla, którego sława nie jest już atrakcją tylko obowiązkiem. Pakujemy się – zarządził – Wrócimy wieczorem.
-A nie dostanie się nam? – spytałam niepewnie.
-Pewnie, że dostanie. Ale mam to gdzieś. Biorę wszystko na siebie.
Zaczęliśmy się pakować.
Po 12:00 cudem, niezauważeni przez nikogo wyjechaliśmy spod hotelu.
Na plażę jechaliśmy pół godz.
Nie mam pojęcia skąd Justin znał tę plażę, ale była niesamowita.
Była kompletnie opustoszała, a dzień był niesamowicie gorący.
Rozłożyliśmy się przy samym morzu.
JB i Alex od razu chcieli iść do wody, ale ja i Jasmine wolałyśmy jeszcze chwilę się poopalać.
Justin czule wtarł we mnie emulsję do opalania. Ja zrobiłam to samo jemu.
Alexis posmarowała Jasmine, a Jas ją.
Kiedy tylko z Jasmine rozłożyłyśmy się na kocu JB porwał mnie na ręce i ze mną, wrzeszczącą i wyrywającą się wbiegł do morza.
Bałam się, że mnie wrzuci, ale nie. Ciągle trzymał mnie na rękach.
-Ale jesteś silny - zaśmiałam się, a on z uczuciem musnął moje usta.
-A ty jesteś mega hot w tym fioletowym bikini – wyszczerzył się i delikatnie postawił mnie na ziemi.
Po chwili do wody wparowała Alexis, a Justin spojrzał łobuzersko na suchą Jasmine.
-Nie, nie, nie – powiedziała widząc jego wzrok.
Kiedy zaczął biec w jej stronę wstała i zaczęła uciekać.
Gonili się chwilę aż Bieber w końcu ją złapał i wrzucił do wody.
-Ku**a! – wrzasnęła przez śmiech.
Śmiałam się razem z nimi, ale podświadomie byłam zazdrosna o to, że Justin i Jas się lubią.
JB zaczął topić Alex, później ona próbowała się zemścić, ale nie za bardzo się jej to udawało.
Ja i Jasmine trochę popływałyśmy, pogadałyśmy i wyszłyśmy na brzeg.
Telefon Justina zaczął dzwonić.
-Kurde. Zapomniałem wyciszyć – pobiegł po niego. Już zamierzał wyciszyć go i olać, ale spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Usher…
Spojrzał na mnie nie wiedząc co zrobić.
Ostatecznie nie odebrał i pobiegł do wody chlapać się z Alexis.
Patrzenie na nich wprawiało mnie w niezwykły humor.
-Na ile przyjechałaś? – zwróciłam się w pewnym momencie do Jasmine.
-Tylko na 3 dni. Później jadę we własną trasę.
-O. To gratuluję i życzę powodzenia – uśmiechnęłam się.
-Dzięki – odwzajemniła uśmiech – Justin jest niesamowity, prawda? – powiedziała wpatrzona z daleka w jego roześmianą twarz.
-Noo… Jest – powiedziałam czule.
-I to dzięki tobie.
-Co? – zdziwiłam się.
-Dawno się tak nie śmiał, nie wygłupiał. Sława go przygniatała, a ty sprawiłaś, że zaczął sobie radzić.
Uśmiechnęłam się do niej.
-No co ty.
-Naprawdę. Masz na niego super wpływ.
-Fajnie, że tak uważasz…
Też się uśmiechnęła.
-Masz chłopaka? – zagadnęłam.
-Niee. I na razie nie szukam.
-To tak jak ja dopóki nie poznałam Justina.
-I właśnie tak ma być. Chłopak powinien się sam znaleźć.
-O czym gadacie? – podbiegł do nas mokry Bieber.
-O wszystkim i o niczym – odpowiedziałam.
-Ahaaa. Niech ci będzie – przytulił mnie.
Próbowałam się wyrwać, bo był cały mokry, ale się nie udało.
Uśmiechnął się do mnie rozbrajająco i pocałował namiętnie.
Za chwilę przybiegła do nas Alex.
-Jestem głodna… Co mamy? – spytała.
-Chleb i wodę – odp. JB.
-Co?!
-Naprawdę dałaś się nabrać?? – zaśmiał się, wyjął z torby dużą paczkę chipsów i rzucił w jej stronę – Może być?
-Yhm – wyszczerzyła się.
-Ale oczywiście dla mojej pięknej dziewczyny mamy zdrowsze jedzenie. Zero napojów tylko soczki i zdrowa żywność – zobaczył mój wzrok i się zaśmiał – No, ale jesteś w ciąży!
-To nie znaczy, że nic nie mogę jeść.
Musnął moje usta.
-Wiem. Żartowałem.
Wszyscy ubraliśmy się w suche stroje.
Jasmine poszła zaraz jeszcze na chwilę do wody, a do Alexis zadzwonił chłopak i odeszła od nas kawałek.
Zostaliśmy we dwójkę.
Leżeliśmy przytuleni na kocu.
Justin zaczął bawić się moimi włosami.
-Kocham cię – powiedział mi na ucho.
-Ja cb też – wyszeptałam.
Justin lekko się podniósł i jego twarz znalazła się nade mną. Prawie dotykała mojej.
Uśmiechnął się czule.
Minimalnie się odsunął i pogładził mój policzek kciukiem.
Wszystkie jego ruchy były dosyć wolne i kuszące.
Dotknął swoimi ustami moich.
Nie spieszył się.
Smakował ich.
Pocałunek z każdą chwilą stawał się bardziej namiętny.
Justin podniósł mnie z koca do pozycji siedzącej nie przerywając pocałunku.
Kiedy Alex wróciła siedzieliśmy objęci i lekko zdyszani.
-Uuuu. Co tu siedziało – zachichotała.
Justin się uśmiechnął.
-Żebyś wiedziała.
Z powrotem się położyliśmy.
Położyłam głowę na klatce piersiowej Justina.
Czułam szybkie bicie jego serca.
Gładził moje włosy.
Jasmine wyszła z wody.
-A może byś tak nam coś zagrał, Justin? – zaproponowała.
-Jasne – podniósł się i wyciągnął gitarę, którą wziął ze sobą - Co zagrać?
-BAAAABYYYY!!!! – wrzasnęła Alexis.
JB się zaśmiał.
-Coo??? Nie słyszę!
-Babyy!!! – wrzasnęłyśmy we trzy.
-Aaaa. Hit me baby one more time - zaśpiewał.
Wybuchłam śmiechem.
-Justin! Nie jesteśmy na koncercie! – popchnęłam go lekko.
Pokazał mi język.
-Udowodnij.
Zaczął grać i śpiewać ‘Baby’, a my razem z nim.
Było niesamowicie śmiesznie.
-A teraz… 'Eeenie Meenie' – wyszczerzył się kiedy skończył ‘baby’ – Jenn zaśpiewa za Seana.
-No chyba nie.
-No chyba tak – powiedział rozbawiony, ale stanowczo.
-A nie może Jas..
-Nie. TY ŚPIEWASZ.
Wywróciłam oczami i zaczęłam śpiewać.
-No głośniej, kurde! – powiedział i zaczął grać głośniej, żebym musiała przekrzyczeć gitarę – Tak dobrze – uśmiechnął się.
Doszło do refrenu i przyłączyła się do nas Jasmine i Alex.
Drugą zwrotkę zaśpiewał JB.
Jego głos wywoływał u mnie motylki w brzuchu.
Znowu refren.
-Śpiewasz zajebiście, Jenn – wyszczerzył się Bieber – Musimy coś razem nagrać.
-Taa.
-No czemu mi nie wierzysz?! Ku**a śpiewasz ZAJEBIŚCIE!!!
Zaśmiałam się.
-Też cię kocham.
-No, ale nie odp, czy chciałabyś coś ze mną nagrać.
-Bo nie zapytałeś.
Zaśmiał się.
-Jenn. Czy chciałabyś coś ze mną nagrać?
-Nie.
-Co?!
-Żartowałam.
-No to jak…?
-No nie wiem…
-Uważaj, bo zaraz się na cb rzucę.
Uśmiechnęłam się.
-Pewnie, że bym chciała.
Pocałował mnie w usta.
-Okay. To postanowione.
Jasmine patrzyła na nas z boku.
Alex też się nam przyglądała.
-Gramy w siatkę? – zaproponował Bieber.
-Jak? Bez siatki? – spytałam.
-Yhm – wyszczerzył się.
-No dobra…
Wstaliśmy i zaczęliśmy do siebie podawać.
W pewnym momencie Justin dostał od Jasmine piłką w twarz.
-Jeeest!!! – wrzasnęła Alexis.
-Zrobiłaś to specjalnie – powiedział JB – rozmasowując miejsce uderzenia piłki.
-Wcale nie…
-Wcale tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Przestańcie! – krzyknęłam rozbawiona.
JB spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Dla cb wszystko, moja pani. Ale tak.
-Nie! – zaprzeczała dalej Jasmine.
-Uważajcie, bo zaraz was utopię.
Justin musnął mój policzek.
-Okay. Przestajemy.
JB spojrzał na ekran swojego telefonu.
-50 nieodebranych połączeń – przeczytał na głos – Myślałem, że będzie więcej – Dalej wpatrywał się w ekran – 11 smsów.
Usiadł na kocu i zaczął je czytać.
-‘Justin! Gdzie jesteście?! Czemu nie zjawiłeś się na wywiadzie??? Jesteś niesamowicie nieodpowiedzialny, a Twoja matka wychodzi z siebie. Nawet nie wyobrażasz sobie jak się o Cb martwimy’ Bla, bla bla… Scooter. Aha. Właśnie o to mi chodziło. Kolejny… ‘Kurwa. Co znowu wymyśliłeś psycholu?? Cały świat się o cb martwi. Uważaj, bo zaraz będzie cię szukać armia stanowa. Matt’ – Justin wybuchnął śmiechem – A nie ma mnie od niecałych 5 godz… ‘Justin. Odezwij się, proszę. Mama’ Niee. Czwarty… ‘Justin. Jutro przyjeżdżam do Was. Spędzimy trochę czasu razem. Co ty na to? Tata’ Aha. Teraz sobie o mnie przypomniał. Ciekawe, czy wgl wie, że zaginąłem. ‘Debilu. Co znowu wymyśliłeś?? Chris’ ‘Co się stało? Cait’ ‘Justin. Nic Ci nie jest? Twoja Sel’ – JB się skrzywił – Nie. Moja nie jesteś Selinko – powiedział sarkastycznie – Jeszcze 4… ‘Yo Justin. Może łaskawie poinformuj mnie co z Tobą, bo jestem w kiepskim stanie i to może mi zaszkodzić. Usher’ – Bieber się zamyślił.
Odpisał mu: ‘Jest okay. Ale nie mów nikomu. Straaaasznie cię proszę.’
Zaraz dostał odp. ‘Dobra. Wiedziałem, że nic Ci nie jest’
-Jeszcze tylko 3… ‘Justin, kochanie co się z Tobą dzieje? Bardzo martwimy się z dziadkiem. Jeśli będziesz mógł to daj nam znać, czy wszystko dobrze. Dziadkowie’ Przeżyją. Przecież mnie znają i wiedzą, ze czasem mi odbija. ‘Palancie. Świat przez Cb wariuje. Trzymamy kciuki, żeby Twój niecny plan wypalił. Chaz i Ryan’ I przed ostatni… ‘Justin. Co się dzieje? Z Wami wszystko w porządku? Ann.’
‘Jest dobrze. Tylko nic nikomu nie mów. Kochamy Cię.’
‘W porządku. Ja Was też’
-Ostatni… ‘Tylko mi się tam nie gwałćcie i wróćcie kiedyś. Jake’
-Okaaay… - powiedział JB – sprawdzacie wasze phony?
-Niee – odp, a Jasmine i Alex pokręciły głowami – Damy sobie spokój.
-Dobra… Wracamy?
-Nie wiem…
-Ja też. Ale myślę, że Matt może mieć trochę racji z tą armią stanową – zachichotał – Nie no jestem VIP normalnie. Ciekawe, czy Obamy też by tak szukali – wyszczerzył się cwaniacko.
-Belieberki tam pewnie umierają – powiedziała Jasmine.
-No… Może powinniśmy wracać… Już sobie odpoczęliśmy – uśmiechnął się Justin – Nigdy tego nie zapomnę i podejrzewam, że świat też.
Powoli zaczęliśmy się zbierać.
Wyruszyliśmy i po 40 min, o 17:00 dojechaliśmy pod hotel.
Nikt nie miał ochoty wysiadać.




Sorry, że dosyć długo nie pisałam, ale miałam urodziny, byłam na konkursie, ogłoszeniu wyników i praktycznie wgl nie wchodziłam na komputer, bo nie miałam czasu. Rozumiecie, prawda? Co sądzicie o tym rozdziale? :)

Ten rozdział dedykuję @iQueenbieber <3 Czytasz moje opowiadanie praktycznie od samego początku kiedy zaczęłam je pisać :) Dzięki ;*