czwartek, 17 marca 2011

XV. Zbieg okoliczności?

Obudziłam się o 4:00. Przekręcałam się z boku na bok. Nie byłam w stanie zasnąć… Wow. 4 godz. snu… Ale lepsze niż nic.
Wstałam. Wiedziałam, że nie mam szans zasnąć. Było mi słabo.
Otworzyłam okno i wzięłam głęboki wdech.
Od razu zrobiło mi się lepiej. Tylko pytanie co będę robić przez jakieś 2 godz. zanim zacznę szykować się do szkoły…
Spojrzałam na komórkę. Właśnie dostałam sms'a.
„Śpisz?” – Justin.
To dziwne…
„Nie. A Ty? xD”
„Właśnie śpię, jak widać… Naprawdę nie śpisz??? Nie myślałem, że odp.”
„Niespodzianka ;D Nie mogę totalnie zasnąć…”
„A spałaś chociaż trochę?”
„No. Gdzieś 4 h”
„Ja też coś koło tego… Hah. To dziwne, że budzimy się w tym samym czasie…”
„No trochę…”
„:)”
„Haha. Nie dziwię się, że masz niewyobrażalne rachunki za telefon, jak marnujesz sms'y na emotikony ;P”
„Moim zdaniem to nie marnowanie :P Co Ty na to, żebym do Cb przeszedł? Poszlibyśmy na romantyczny spacer o wschodzie słońca…”
Uśmiechnęłam się. Spodobał mi się ten pomysł.
„Ok. Czekam.”
Pobiegłam szybko do łazienki ubrać się i przyszykować.
Po dosyć krótkim czasie Bieber zapukał w okno mojego pokoju.
Wyszłam.
Przytuliliśmy się na powitanie.
Justin chwycił delikatnie moją rękę.
Poszliśmy przed siebie wolnym krokiem.
JB spojrzał mi w oczy.
-Ciągle nie mogę dojść do tego jaki mają kolor… - stwierdził.
Uśmiechnęłam się.
-Ale jeśli ktoś go odgadnie to tą osobą będę ja – obiecał.
Położyłam głowę na jego ramieniu, a on objął mnie jedną ręką w pasie.
-Ale tu cicho w porównaniu ze środkiem dnia… - dumał Bieber.
-Aha – przyznałam mu rację.
Szliśmy w milczeniu napawając się swoją obecnością.
-Nie jesteś już na mnie zła, prawda? – spytał Justin.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chyba nie…
Przytulił mnie mocniej.
-Przepraszam, że za wami poszliśmy…
-Spoko… Nic takiego się nie stało, ale wolałabym, żebyś pozwolił mi gdzieś, kiedyś samej pójść…
Uśmiechnął się i czule pocałował mnie w usta.
-Obiecuję.
Obok nas przeszła jakaś babcia i uśmiechnęła się serdecznie.
Spojrzeliśmy na siebie z Justinem.
Też się uśmiechnęliśmy.
-Czyli dzisiaj do Londynu… Fajnie będzie – powiedział JB.
-Na pewno. Już się nie mogę doczekać… - trochę posmutniałam.
-Ej. Co jest? – spytał troskliwie.
-Nic. Tylko boję się, że z zazdrości rzucę się na jakąś z twoich fanek… Albo one dla odmiany na mnie – skrzywiłam się, a on wybuchnął śmiechem.
-To nie jest wcale śmieszne – popchnęłam go lekko.
Wyszczerzył się.
-Jak to nie?
Posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Ok. Nie jest – musnął mój policzek.
Westchnęłam.
-Teraz wszystko jest takie proste… Jesteśmy jak para normalnych nastolatków, z normalnymi problemami, a w Londynie zacznie się już na nowo twoje życie gwiazdy…
Justin spochmurniał.
-Nie myślmy teraz o tym. Napawajmy się tymi chwilami, a nie martwmy na zapas.
Pokiwałam głową.
-Zimno ci? - spytał Justin w pewnym momencie.
Tak. Było.
Nie czekając na odpowiedź zdjął swoją bluzę i okrył mnie nią.
-A ci nie będzie zimno? - zapytałam.
Pokręcił przecząco głową.
-Ty mnie ogrzejesz - powiedział i przytulił mnie.
-Może już zawracajmy powoli, co? Jak rodzice i brat się obudzą to będą się o mnie martwić.
-Ok. – zgodził się Bieber.
Szliśmy wolnym krokiem.
-Co powiesz na to, żebyś na koncercie w Londynie była moją One Less Lonely Girl? – wyszczerzył się Justin.
-Chętnie – uśmiechnęłam się – Nie chcę mi się iść do szkoły…
-Ale pomyśl sobie, że to już ostatni raz przed tygodniową przerwą – powiedział JB.
-No… To tak jakby trochę lepiej brzmi…
Jego ręka z moich pleców powędrowała trochę niżej.
W pierwszym momencie chciałam zareagować i kazać mu ją zabrać, ale dałam sobie spokój. Niech się cieszy. Spojrzałam tylko na niego i szliśmy dalej.
W pewnym momencie zza rogu wyskoczył paparazzi i zaczął robić nam zdjęcia. Matko. Ale się w pierwszym momencie przestraszyłam.
Justin tylko posmutniał i przyśpieszyliśmy kroku.
-Justin! Justin! Czy to twoja nowa dziewczyna?! – wołał paparazzi.
-Olej go – szepnął do mnie.
Szliśmy dalej objęci. Cieszyłam się, że Justin nie odskoczył ode mnie jak tylko nas przyłapali.
-Ok. Ale tego się nie spodziewałam… Może w dzień, w kinie, w centrum handlowym, wszędzie. Ale nie o tej godzinie… Czy ci paparazzi w ogóle nie śpią? – mówiłam do Biebera.
-Spytaj się go – zaśmiał się Justin.
Wyszczerzyłam się.
-Yyy, przepraszam? Czy pan czasem śpi? – zwróciłam się do paparazzi.
JB wybuchnął śmiechem.
Mężczyznę zamurowało i nawet przez sekundę przestał robić zdjęcia.
-No co za nieuprzejmość. Nawet nie odpowie – oburzyłam się, a Justin ciągle chichotał.
-Ej, ty - Justin stanął twarzą w twarz z paparazzi – Czemu nie odpowiedziałeś na pytania zadane przez moją dziewczynę? – spytał groźnie.
Paparazzi znowu wyglądał na zakłopotanego.
Bieber uniósł brwi.
-Yyy… No czasem śpię… - odpowiedział.
Zaśmiałam się.
Justin pokazał mi ruchem głowy, żebyśmy biegli. Wziął mnie za rękę i szybko znaleźliśmy się niedaleko mojego domu.
-Ok. Już się nabawiłeś tym swoim aparacikiem – odezwał się JB do paparazzi – Teraz spadaj albo zawołam ochronę – zagroził.
Mężczyzna tylko pstryknął nam jeszcze kilka fotek i oddalił się.
-Uff…
-Dobrze, że dopiero dzisiaj mnie znaleźli. Mogło być gorzej – stwierdził Bieber – I dobrze, że trafił nam się tylko jeden i to jeszcze taki w normie. Nie był jakiś maksymalnie nachalny.
Kiwnęłam głową.
-Idziesz do mnie? – spytałam.
-Yhm. Odprowadzę cię później do szkoły i pójdę do domu.
Uśmiechnęłam się.

2 komentarze: