sobota, 19 marca 2011

XVI. Piosenka.

Do szkoły dotarłam z Justinem bez żadnych problemów w postaci paparazzi.
-To hej – powiedziałam pod szkołą.
-Pa, mała – przytulił mnie czule.
Poszłam na lekcje.
W szkole fakt, że spałam 4 godz. dawał o sobie znać. Na lekcjach wgl nie mogłam się skupić i musiałam się naprawdę pilnować, żeby nie zasnąć. Na dodatek paskudnie bolała mnie głowa. Na piątej lekcji nauczycielka zauważyła, że jestem blada i kazała mi pójść do pielęgniarki.
Pielęgniarka stwierdziła, że nie mam gorączki i nic nie wskazuje na to, że jestem chora. Kazała mi wrócić na lekcje. I dobrze. Nie chcę być chora. MUSZĘ polecieć z Justinem do Londynu.
Dzisiejszego dnia chłopak z mojej klasy pobił się z jakimś innym, którego znałam tylko z widzenia… Lali się w łazience i zanim ktoś doniósł nauczycielom mój kolega z klasy ledwo trzymał się na nogach, a ten drugi… No cóż… Nie był w lepszym stanie… Nikt nie wiedział o co poszło, a chłopacy za nic nie chcieli się przyznać. Ciekawe…
Na siódmej lekcji, którą była biologia w pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami i… obraz się urwał.
Obudziłam się w domu. Obok mnie, na krześle siedział Justin z głową opartą na rękach.
-Yo – powiedziałam, a on się przestraszył.
Uśmiechnął się do mnie czule.
-Obudziłaś się – ucieszył się.
Też uśmiechnęłam się słabo.
-Co jest tak ogółem? – spytałam.
-Zemdlałaś w szkole. Nauczyciel zadzwonił po twoich rodziców. Oni zawieźli cię do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili, że nic ci nie będzie, niedługo się obudzisz i mogą cię wziąć do domu. Wtedy zadzwonili do mnie. Strasznie się przestraszyłem o cb i pognałem do waszego domu. No i to chyba na tyle… Usiadłem tu sobie i czekałem aż do nas wrócisz.
Przytuliłam się do niego.
-Kooocham cię – powiedziałam.
Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w usta.
-Ja cb też, kochanie – jak tylko słyszałam to w jego ustach czułam się szczęśliwa – Może powiem twoim rodzicom, że się ocknęłaś.
Poszedł ich zawiadomić i zaraz wrócił z moim tatą, mamą i bratem.
-Mówiłem, że będzie żyła – wyszczerzył się Jake – Hej, młoda.
-Cześć – uśmiechnęłam się – Ale mogę dzisiaj jechać z Justinem do Londynu, prawda? – spytałam przerażona.
Mam spojrzała na mnie czule.
-Tak. Możesz, ale pod warunkiem, że masz siłę… Lekarz powiedział, że zemdlałaś z przemęczenia… Ale wiemy ile dla cb znaczy ten wyjazd.
-Dam radę – uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
Bieber wyszczerzył się szczęśliwy.
-No to może zostawimy was samych… - odezwał się brat i wyszedł z pokoju, z rodzicami.
-Mam coś dla cb – powiedział Justin.
Sięgnął do kieszeni.
Wyjął z niej małe pudełeczko.
Podał mi.
Otworzyłam uśmiechnięta.
Była w nim srebrna zawieszka w kształcie serca. Taka na moją bransoletkę.
-Pomyślałem, że może ci się spodoba… Jest taka zwyczajna, ale określa to, co do cb czuję…
Przytuliłam się do niego.
-Dziękuję – szepnęłam.
Objął mnie.
Siedzieliśmy tak przytuleni.
-Najchętniej nigdy bym cię nie puszczał… - powiedział Bieber.
Odsunęłam się od niego minimalnie i spojrzałam mu w oczy.
Uśmiechnął się i musnął moje usta. Zrobił to jeszcze raz i zaczął mnie namiętnie całować.
Ciągle denerwowałam się, że ktoś nagle wejdzie do pokoju, ale nie chciałam przestawać…
Wplątał ręce w moje włosy…
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
Spojrzeliśmy na siebie.
Skrzywiłam się.
Poprawiłam włosy,
-Proszę.
Do pokoju weszła Ann.
-Już dobrze się czujesz? – spytała troskliwie.
-Yhm. Dzięki, że pukasz – uśmiechnęłam się.
Wybuchła śmiechem.
-Wiedziałam, że jak jesteście w pokoju we dwójkę to nie wypada mi tak po prostu wejść…
JB się wyszczerzył.
-Przyszłabym do cb wcześniej, ale miałam lekcje… Strasznie się o cb martwiłam… - mówiła do mnie przyjaciółka.
-Kochana jesteś – powiedziałam.
-A jedziesz do Londynu?
Pokiwałam głową.
Ann jakby posmutniała, ale zaraz przywołała uśmiech na swoją twarz.
-No to możecie kontynuować to na czym skończyliście, a ja sobie popatrzę – wyszczerzyła się.
Zaśmiałam się.
-Ta jasne.
-Czemuuu nie? – spytała.
Spojrzałam na Justina.
-Bo nie całujemy się na pokaz – powiedział rozbawiony Bieber.
-A to pech… - westchnęła Ann.
-Kto się całuje? – Jake zajrzał do pokoju przez uchylone drzwi.
-Teraz nikt. Nie podsłuchuje się – pokazałam mu język.
-Uważaj sobie – powiedział ‘groźnie’ – Jak się czujesz?
-Całkiem spoko – odp.
-To miło. Ok. To w takim razie się zmywam i wam nie przeszkadzam Romeo & Juliet.
Uśmiechnęłam się lekko.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
-Ej! Co jest?? – spytałam zniecierpliwiona – Co robimy? – wyszczerzyłam się.
Bieber się zaśmiał.
-Powinnaś odpoczywać…
-A tam – chciałam się podnieść, ale Justin delikatnie mnie przytrzymał.
-Musisz odpoczywać… Chcesz znowu zemdleć? Jak ci się coś stanie to nie będziesz mogła pojechać…
Spojrzałam na niego zadziornie i wstałam szybko z łóżka.
Złapał mnie, wziął na ręce jak małe dziecko i położył delikatnie z powrotem.
Ann chichotała.
-Ale jesteś… - powiedziałam ‘obrażona’.
Pocałował mnie delikatnie w usta.
Wywróciłam oczami.
-To co mądralo będziemy teraz robić jak nie pozwalasz mi się podnosić?
-Możemy pośpiewać – wyszczerzył się.
-Ok. Śpiewaj. Nigdy jeszcze nie słyszałam cię na żywo – zaśmiałam się.
Bieber zagryzł wargę.
-Napisałem coś dla cb… - powiedział nieśmiało.
-Nie żartuj! – zawołałam rozpromieniona – Śpiewaj.
Usiadłam i wlepiałam w niego gały.
Zaśmiał się.
-No śpiewaj!! Czekaj… Jake ma gitarę… JAKE!!!! – zawołałam.
-Ta? – spytał wchodząc do pokoju.
-Daj Justinowi gitarę to mi pośpiewa – wyszczerzyłam się.
Kiwnął głową i zaraz wrócił z gitarą.
Podał ją Bieberowi i wyszedł.
-Coś jakiś kiepski humor ma mój ukochany braciszek… - stwierdziłam.
Justin rozsiadł się z gitarą i zaczął grać.
Piosenka była piękna.
Słowa sprawiały, że przez całą nie przestawałam się uśmiechać.
-I jak? – spytał, gdy skończył grać.
Pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję.
-Podoba ci się? – spytał roześmiany.
-Pytanie!! Zakochałam się w niej! – pocałowałam go w usta.
Uśmiechnął się szeroko.
-Matko. Zachowuję się dzisiaj jakbym miała co najmniej ADHD, a ponoć zemdlałam z wyczerpania – zaśmiałam się i spojrzałam na Justina – Ty dajesz mi energię.
Wyszczerzył się.
-Jak elektrownia?
Uśmiechnęłam się.
-Tak dokładnie – stwierdziłam rozbawiona – O. A teraz zagraj Baby i będziemy we trójkę śpiewać – wyszczerzyłam się do Ann. Obie znałyśmy tę piosenkę na pamięć.
Bieber się zgodził i co najmniej godzinę wygłupialiśmy się przy śpiewaniu.
-Ślicznie śpiewasz – powiedział do mnie kiedy skończyliśmy.
-Ha. Nie żartuj!
-Nie żartuję – powiedział – Bardzo mi się podoba twój głos.
-Oj, przestań.
-Matko. Czemu mi nie wierzysz?
-Bo ja wiem… Lubię się z tobą droczyć.




Jeśli się podoba to zostawcie komentarz :)

7 komentarzy:

  1. Suuuuper ♥ I czekam na NN :) @iQueenBieber

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadanie jest boskie! Jest najlepsze jakie kidykolwiek czytałam. Serio. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudaśne!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchaj opowiadanie jest na prawdę świetne!! <3 Kocham je, ale fajnie jest gdy oni się tak kłucą.. I przez jakiś czas się co siebie nie odzywają... Wtedy byłoby zajebiście :** Oczywiście nie musisz brać tego pod uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to opowiadanie <3 Zajrzyj do mnie jak chcesz http://gomez-and-bieber.blogspot.com/2014/04/selena-gomez-16-lat-wysokanastolatka-o.html

    OdpowiedzUsuń