Lekcje miałam do 14:40, a więc pędem pobiegłam do domu. Tak mało czasu, żeby przygotować się na pierwszą randkę z Justinem...
Nieee - jęknęłam w duchu, kiedy koło mnie zatrzymał się samochód, który dobrze znałam.
-Hej. Podwieźć cię? – uśmiechnął się Max.
-Nie dzięki.
-No co ty. Przecież widzę, że się śpieszysz… Ty chyba zawsze się śpieszysz, co?
-Nie twoja sprawa. Mieliście się ode mnie odczepić.
-No niby tak… Ale chciałem być uprzejmy.
Spojrzałam na niego wściekła.
-Pewnie – powiedziałam z sarkazmem - Nie masz na co liczyć.
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu.
-Jak chcesz! – zawołał za mną.
Idiota.
W domu byłam o 15:04. Mogło być lepiej…
Pociągnęłam za klamkę. Nikogo nie było… No tak. W końcu rodzice pojechali do szkoły, a Jake… go prawie nigdy nie ma.
Wyciągnęłam klucz i weszłam do domu.
Szybko pobiegłam do pokoju i przerzuciłam całą szafę. Ann obiecała pomóc mi wybrać strój, ale z jakiegoś powodu (wolałam nie wnikać), cała jej klasa została po lekcjach.
Musiałam się pospieszyć, bo jak rodzice wrócą to będą wściekli i na pewno będą w stanie za karę zabronić mi iść z Justinem.
Co to, to nie. Nie możemy kolejny raz przekładać naszego spotkania.
Mam nadzieję, że wychowawca długo ich zatrzyma…
Mój telefon zaczął dzwonić.
Dzwonił zastrzeżony. Nie miałam ochoty odbierać…
Nie odebrałam pierwszego razu, drugiego, trzeciego… ale przy czwartym chciałam już mieć święty spokój.
-Tak? – spytałam zdenerwowana, że nie dają mi się spokojnie przygotować do randki.
Cisza.
-No halo!
Ktoś się rozłączył.
Taa… Ciekawe…
Nie miałam czasu dłużej nad tym myśleć.
W końcu zdecydowałam się na moją ulubioną, fioletową bluzkę i białe rurki. Nie byłam do końca co do tego przekonana, ale nie miałam czasu dłużej myśleć… Poprawiłam sobie makijaż i ułożyłam włosy.
Spojrzałam na zegarek. Była 15:57.
Zaczęłam się denerwować.
Modliłam się, żeby tylko rodzice nie przyjechali w ostatniej chwili.
Równo o 16:00 pod dom podjechał Bieber.
Serce zaczęło mi bić chyba z milion razy na sekundę.
Zadzwonił do drzwi.
Otworzyłam, a on wręczył mi śliczny bukiet róż.
-Dziękuję – przytuliłam go.
Zamknęłam dom.
Ciągle czułam na sobie jego wzrok.
-Cudownie wyglądasz – powiedział.
Uśmiechnęłam się.
Otworzył przede mną drzwi samochodu.
Ale z niego dżentelmen...
Ruszyliśmy.
-Widziałaś nasze zdjęcie w Internecie? – zaśmiał się Justin.
-Taak.
-Nie wiem, jak oni je zrobili… Ci paparazzi są przerażający. Są zawsze, wszędzie… Niefajna sprawa. No… ale zdjęcie fajne – wyszczerzył się.
-Taa… I teraz twoje fanki będą w stanie mnie zabić.
-Nie dopuszczę do tego – uśmiechnął się.
-Wierzę ci na słowo, ale jak, któregoś dnia nie wrócę do domu, to zadzwoń na policję – zażartowałam z poważną miną.
Bieber się roześmiał.
-Ok. Masz to załatwione. Osobiście wyruszę na twoje poszukiwania.
Uśmiechnęłam się.
-Na jaki film jedziemy?
-Zobaczysz – mrugnął.
Nagle odezwał się mój telefon.
Odruchowo odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni, ale zaraz bardzo tego pożałowałam.
-Gdzie jesteś?!
Spojrzałam na wyświetlacz. Tata.
-Z Justinem…
-Gdzie?!
-W drodze do kina…
-Wracaj natychmiast!
-Ale…
-Żadnego ale! NATYCHMIAST!
Rozłączył się.
Chciało mi się płakać.
-Co jest? – spytał.
-Rodzice każą mi wracać do domu…
-Czemu? – spytał zawiedziony.
-Nie wiem… Pewnie wychowawca im na mnie nagadał – odpowiedziałam załamana.
-Mam zawracać?
-Tak... – powiedziałam po namyśle – To chyba najlepsze wyjście… No, bo jak nie wrócę to dostanę 2 razy gorszą karę i mogą mi w ogóle zabronić się z tobą spotykać. Taa… Wiem to z doświadczenia. Jak teraz grzecznie wrócę do domku, to może uda nam się niedługo, wreszcie pójść do tego kina – uśmiechnęłam się delikatnie.
Justin miał skwaszoną minę. Zawrócił bez słowa. Zastanawiałam się czy odstawi focha.
Do domu dojechaliśmy w całkowitej ciszy.
Kiedy chciałam wyjść z samochodu, Bieber delikatnie przytrzymał mnie za rękę.
Wziął głęboki oddech
-Chciałem cię w kinie o coś spytać, ale… - spojrzał mi w oczy – Zagrajmy w pięć pytań, ale tym razem będę pytał tylko ja, jak spotykamy się następnym razem, ty, zgoda?
Uśmiechnęłam się rozbawiona.
-Okeeej - powiedziałam.
-Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - zadał pierwsze pytanie.
-Tak - odpowiedziałam bez wahania.
-Lubisz mnie?
-Tak.
-Hmm... Masz chłopaka?
-Nie.
-Lubisz masło?
Roześmiałam się.
-Co to za pytanie??? Uwielbiam - zapewniłam z poważną miną.
Uśmiechnął się rozbawiony.
-I ostatnie, nawiązując do przedostatniego... Zostaniesz moją dziewczyną?
-Co ma masło do...?
-Zostaniesz?
-Jasne – uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego.
-Twoi rodzice rozwalili mi całą romantyczną scenkę – jęknął Justin, a ja wybuchłam śmiechem.
-Nie śmiej się – powiedział z uśmiechem – Miałem wszystko zaplanowane…
Objął mnie i siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
-Chyba muszę już iść… - powiedziałam smutno.
Justin spojrzał mi w oczy i pocałował namiętnie w usta.
To było naprawdę NIESAMOWITE.
__________________________________
I jak ? :) Jeśli się Wam podoba to komentujcie <3
awwwww Super !!! Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńsuper pisz dalej
OdpowiedzUsuńPo tym jak skończyłam czytać miałam takie uczucie, że muszę coś zrobić...że niby mama czy ta tata do mnie dzwonił i muszę do nich iść...
OdpowiedzUsuńHeh, jakiś czas temu znalazłam stronkę i choć jestem już dość wiekowa i nie jestem fanką bohatera to jednak lecę rozdziały jeden za drugim. Wciąga mnie to.
OdpowiedzUsuń