poniedziałek, 11 listopada 2013

II rozdział 40

Justin i Jake dyskutowali o czymś zaciekle, a ja wykorzystując ich nieuwagę wyszłam z domu. Nie do końca wiedziałam, gdzie właściwie mogłabym pójść, ale musiałam wydostać się stąd chociaż na chwilę. Odetchnęłam świeżym powietrzem i ruszyłam przed siebie.
Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o reakcji Justina i Jake’a, kiedy zorientują się, że nie ma mnie w domu. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Będą się martwić, że coś mi się stało, ale ja po prostu nie miałam ochoty się z nimi użerać o to, czy to, że wyjdę sama z domu jest bezpieczne, czy też nie. Miałam serdecznie dość tego, że przez ostatnie dni próbowali pilnować mnie nawet w łazience. Niech sami spróbują tak do cholery żyć, to przekonają się, że to jest ponad siły kogokolwiek.
Szłam powoli, zupełnie nie zwracając uwagi na to, w jakim kierunku idę. Jedyne na co patrzyłam to ludzie. Uśmiechnięci ludzie. Szczęśliwi ludzie. Smutni ludzie. Wściekli ludzie. Zazdrościłam im emocji wszystkim razem i każdemu z osobna. Każde chociażby najgorsze uczucie jest lepsze od braku uczuć. I chociaż wydaje się to absurdalne, teraz, kiedy nie czułam nic, męczyłam się ze sobą tak bardzo, jak jeszcze nigdy w życiu. Tak bardzo chciałam móc od siebie uciec, chociaż na jedną, cholerną sekundę.
Moje spojrzenie zatrzymało się na wysokim szatynie, uśmiechającym się do mnie z rozbawieniem. Minęłam go. Przystanęłam. Odwróciłam się. On również się odwrócił.
-Cześć Jenn! – zawołał do mnie posyłając mi szczery uśmiech.
Wiedziałam, że skądś znam ten uśmiech.
-Cześć, Mike… - odpowiedziałam, uśmiechając się z dystansem.
Znajomy, ruszył z powrotem w moim kierunku.
-Wcale się nie zmieniłaś – powiedział, a jego twarz bez przerwy promieniała uśmiechem.
Żeby tylko wiedział, jak bardzo pozory mogą mylić…
-Ty tylko odrobinkę – odpowiedziałam i patrzyłam mu bezczelnie w oczy, chociaż dotychczas przy każdym przypadkowym spotkaniu opuszczałam wzrok.
Uśmiechnął się łobuzersko i utrzymywał kontakt wzrokowy.
Uniosłam brwi i odwzajemniłam uśmiech.
-Już się mnie nie boisz – zaśmiał się.
-Nigdy się ciebie nie bałam – odpowiedziałam wywracając oczami – Wstydziłam się tego co zrobiłam, ale nie było w tym ani trochę z leku.
Mike powoli pokiwał głową i miał wyraz twarzy jakby jego życie nagle nabrało sensu.
Po chwili znowu się roześmiał.
-Dobra, trochę świntuszyliśmy, ale oboje byliśmy nieźle wstawieni – mrugnął do mnie, a ja nie zarumieniłam się, jak robiłam to przy wszystkich wcześniejszych spotkaniach.
-Miałam jakieś 14 lat. Dla mnie to nie było ‘trochę świntuszenia’, tylko bardziej… można powiedzieć, że czułam się zeszmacona.
Zmarszczył brwi na moje słowa.
-Wy, kobiety macie dziwne poczucie moralności – powiedział.
Zaśmiałam się nieszczerze.
-Powiedziałabym to raczej o was.
Wzruszył ramionami.
-Zdania są podzielone – znowu się uśmiechnął.
Przytaknęłam bezgłośnie.
-Gdzie idziesz? – zapytał.
-Przejść się – wzruszyłam ramionami i nie spytałam go o to samo, chociaż pewnie z grzeczności powinnam. Miałam to gdzieś – To hej – powiedziałam, odwróciłam się od niego i ruszyłam przed siebie.
-Pa. Miło było! – zawołał za mną – Gdybyś miała jeszcze kiedyś ochotę się zabawić, to dzwoń!
Odwróciłam się na niego z sarkastycznym spojrzeniem, westchnęłam i ruszyłam dalej.
Po kilku krokach poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Ponownie westchnęłam i przeklęłam się w duchu za to, że wzięłam telefon. Niechętnie wyjęłam go z kieszeni i odebrałam.
-JENN, GDZIE TY KURWA JESTEŚ?! – w słuchawce usłyszałam zirytowany, zły i przestraszony zarazem głos Justina.
-Myślałam, że dłużej będziecie rozmawiać – odpowiedziałam zrezygnowana.
-Wracaj natychmiast!
Parsknęłam sarkastycznym śmiechem.
-Justin, jestem dorosłą kobietą, mogę robić co chcę.
-Masz 19 lat kochanie, jesteś nastolatką, kurwa, masz tu być w 5 minut – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu i rozłączył się.
Skrzywiłam się i nie zawróciłam.
Niegrzeczna ja – zakpiłam w myślach.
Przyspieszyłam kroku.
Po pięciu minutach telefon znowu się odezwał. Nie odebrałam.


Justin

-Niech ja ją tylko dostanę – warknąłem, kiedy odrzuciła moje siódme połączenie.
Złapałem kurtkę i wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami.
Wsiadłem do samochodu, odpaliłem silnik i skręciłem w stronę, którą podpowiadała mi intuicja. 
Jenn znalazłem po dwudziestu minutach krążenia po okolicy.
Zatrzymałem się przy niej trąbiąc.
Nie raczyła przystanąć.
Okej, ona grała nieczysto ja też.
Zostawiłem samochód w miejscu, w którym na pewno nie można było parkować.
Zauważyła to i przyspieszyła kroku.
Ruszyłem biegiem za nią.
Nie zaczęła uciekać, więc szybko ją złapałem.
Odwróciłem ją siłą w swoją stronę.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! – krzyknąłem wściekły.
-W ostatnich dniach nie wyobrażam sobie za dużo – odpyskowałam.
-Wyszłaś, po prostu, nie racząc nikomu nic powiedzieć!! Szukałem cię jak idiota po domu! Wiesz jak się bałem, że znowu coś ci się stało?! – dopiero pod koniec mojej wypowiedzi zorientowałem się, że nią potrząsam i wszyscy ludzie naokoło się nam  przyglądają. Poluźniłem uścisk, a w jej oczach zamiast chociażby przebłysku złości, skruchy, nie zobaczyłem kompletnie nic. To zadziałało jak nóż w serce.
-Chodź do samochodu – powiedziałem, schodząc na spokojniejszy ton.
Nie odpowiedziała, tylko wyrwała mi się i szybkim krokiem dotarła do auta, po czym wsiadła do niego, trzaskając drzwiami. Wsiadłem chwilę po niej. Odpaliłem samochód i zakręciłem w kierunku domu, jednocześnie kończąc przedstawienie.

Jenn

-Tłumacz mi kurwa dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego wyszłaś bez naszej wiedzy? Dlaczego nie wróciłaś jak cię prosiłem? – zapytał ostro Justin.
Nawet sobie nie zdawał sprawy z tego jak bardzo nienawidziłam go w tym momencie.
To zawsze jakieś uczucie.
-Prosiłeś? – zakpiłam udając rozbawienie – Jeśli to było KURWA proszenie to podejrzewam, że jakbyś kiedyś mi coś rozkazywał, to bym prawdopodobnie tego nie przeżyła.
Justin posłał mi krótkie, złe spojrzenie zza kierownicy.
Zganiłam się w duszy za myśl, że jest cholernie seksowny kiedy się wścieka.
-Okej, może kiepsko mi to proszenie wyszło – zgodził się – Ale byłem i jestem tak niewyobrażalnie wściekły. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się przestraszyłem!
-Biedactwo – parsknęłam sarkastycznie.
-Jenn, zapominasz, że jesteśmy po tej samej stronie. Nie musisz odnosić się do mnie tak, jak prawdopodobnie odnosiłaś się do tych pierdolonych porywaczy - warknął.
-A TY zapominasz, że jestem żywą istotą, która myśli i czuje i której jeszcze niedawno wmawiałeś, że ją kochasz – zatrzymaliśmy się pod domem, a ja wysiadłam energicznie z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi z trzaskiem.
-Nie trzaskaj już tymi drzwiami, bo zepsujesz samochód! – krzyknął, sam trzaskając z podwójnie większą siłą, niż ja.
Spojrzałam na niego zaszklonym wzrokiem i zaciętym wyrazem twarzy.
-Ooo nieee, jak mną szarpałeś chwilę temu, to jakoś nie było ci szkoda – podeszłam do niego bliżej mierząc go oskarżycielskim spojrzeniem.
-Wyprowadziłaś mnie z równowagi – odpowiedział.
-Och nie, jak mi przykro – wywróciłam oczami – Pan Bieber ma tyle stresów, które sprawia mu jego zabawka do ruchania. Przepraszam najmocniej!
Justin otworzył usta ze zszokowania.
Doskonale zauważyłam w jego postawie, że zabolały go moje słowa.
-Jesteś dla mnie najważniejszą istotą na świecie – wysyczał – NAJWAŻNIEJSZĄ KURWA NA ŚWIECIE! Wściekam się tylko dlatego, że boję się o ciebie miliard razy bardziej niż o siebie! Gdyby coś ci się stało… - przerwał na chwilę i spojrzał na mnie smutno - Jenn, dlaczego mi to robisz? – zapytał zbolałym głosem.
-Dlaczego co robię? – zapytałam wyzywająco.
Justin stanął tak blisko mnie, że mogłam wyczuć jego oddech.
-Sprawiasz, że muszę się tak bardzo martwić…
Wywróciłam oczami i odepchnęłam go od siebie, ale on złapał mnie mocno za nadgarstki.
-Puść – syknęłam – Nie jesteś lepszy od tych pierdolonych porywaczy!! – wyrwałam się mu i uderzyłam go w twarz, na której wymalował się wielki szok – To bolało – przystawiłam mu pod twarz zaczerwieniony nadgarstek, po czym zsunęłam rękaw bluzki tak, żeby mógł zobaczyć co wyrządził łapiąc mnie mocno i potrząsając na ulicy – To też – powiedziałam - Nie próbuj mnie więcej dotykać!! – krzyknęłam, kiedy wyciągnął dłoń w moją stronę – Nienawidzę cię, NIENAWIDZĘ! – wrzasnęłam i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku domu.
-Po prostu się o ciebie martwię!! – odwrzasnął.
-To przestań!! – odpowiedziałam zatrzaskując za sobą drzwi.

____________________________
No cześć xd Przepraszam za bardzo długą nieobecność, ale najpierw dużo się u mnie działo, a później po prostu nie potrafiłam napisać nawet jednego, krótkiego rozdziału... Za nic nie mogłam się zebrać. Włączałam worda i nic. Pustka w głowie. Wczoraj usiadłam do komputera i przypomniałam sobie jaką wielką przyjemność sprawiało mi pisanie. Nie potrafiłam skończyć. Rozdział pewnie taki sobie i niedługi, może trochę wypadłam z prawy, ale postaram się to nadgonić w najbliższym czasie ;)