sobota, 12 marca 2011

XI. Aaa!!

Rano zadzwonił budzik. Nienawidziłam tego uczucia. To był stanowczo najgorszy moment w całym dniu.
Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam, że Jake stoi obok mojego łóżka.
-Przestraszyłeś mnie – powiedziałam.
Wyszczerzył się.
-Czemu tak nade mną stoisz, drogi bracie? – spytałam rozbawiona.
-Wstawaj królewno. Nie idziesz dziś do szkoły.
-Co?! To po co mam wstawać?
-Zobaczysz. No szybko!
-Ale o co…
Przyłożył palec do ust.
-Ubieraj się. Szybko.
Spojrzałam na niego zdziwiona i poszłam do łazienki, jakoś doprowadzić się do porządku.
Kiedy wyszłam Jake z rodzicami czekali w salonie.
-No doobra… Czyli tylko ja nie wiem o co chodzi?
Uśmiechnęli się.
To się robiło coraz bardziej dziwne.
Patrzyłam na nich pytająco.
-No to tak… - zaczął mój brat.
-NO? – pośpieszyłam go.
Wyszczerzył się z satysfakcją.
-Ale jesteś ciekawa…
-Błagam – powiedziałam.
-Jake przestań już męczyć siostrę – poprosiła uśmiechnięta mama – Justin…
-Justin dzisiaj wyjeżdża – dokończył mój brat.
-Aha – powiedziałam smutno – I… ?
-Nie smuć się młoda! Zabiera cię ze sobą! – zawołał mój brat.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Jak to?! – spytałam w szoku.
-No, bo JB nie chciał ci mówić, że wyjeżdża, żeby nie było ci tak smutno… i w ogóle załamał się jak wczoraj nie udało wam się pójść do kina i uznał, że nie wytrzyma bez ciebie to się spytał Pattie, czy możesz z nimi pojechać. Ona się zgodziła, to zaczął błagać naszych rodziców, żeby chociaż na tydzień pozwolili ci z nim pojechać…
-I co?! Mogę?! – mówiłam podekscytowana.
-Tylko uspokój się Jenn – powiedziała mama – Tak. Możesz. Ale tylko na tydzień. Bo nie możesz mieć więcej zaległości w szkole.
Pisnęłam i przytuliłam się do nich.
-O jaa… Nie wierzę – wzięłam głęboki oddech – Jestem chyba najszczęśliwszą osobą na świecie!
-Tylko bądź grzeczna i niech wam z Justinem żaden głupi pomysł do głowy nie wpada – powiedział tata.
-Ok. – obiecałam uśmiechnięta – A kiedy jadę?
Jake spojrzał na zegarek.
-Macie samolot za jakieś 2 godz.
-CO?!
Jake się uśmiechnął.
-Pakuj się – zasugerował.
Poleciałam szybko do pokoju i zaczęłam wybierać najbardziej potrzebne rzeczy. Przy końcowym efekcie, kiedy mój brat zobaczył moje bagaże, zrobił wielkie oczy.
-Ty się do niego przeprowadzasz, czy jedziesz na tydzień?
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Ach. My-kobiety potrzebujemy więcej ciuchów niż wy. Mi nie wystarcza ten sam strój na cały miesiąc.
-JAKE!! Bo spóźnisz się do szkoły! – zawołała mama.
Brat spojrzał na mnie czule.
-Pa mała. Będę tęsknić – przytulił mnie.
-Ja też – odwzajemniłam uścisk.
Wyszedł.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Przygryzłam wargę i pobiegłam otworzyć.
Za drzwiami stał uśmiechnięty Bieber.
Nie dając mu dojść do słowa, przytuliłam się do niego.
Pogładził mnie czule po plecach.
-A może wpuścisz Justina do środka? – spytała mama kiedy, dość długo staliśmy tak przytuleni.
-Jasne – wyszczerzyłam się i go puściłam.
-Gotowa? – spytał JB.
-Aha – potwierdziłam - A tak w ogóle to gdzie jedziemy? Sorry. Lecimy – spytałam rozbawiona.
-Do Europy.
Zrobiłam wielkie oczy, a on się uśmiechnął.
-Jadę w trasę po Europie.
-Wow. Ale super – wyszczerzyłam się.
Przygryzł delikatnie dolną wargę.
-Ale będzie cudownie…- powiedział.
Pocałowałam go w policzek.
-Tylko pamiętajcie, żeby nie było ZA CUDOWNIE – powiedziała mama wymownie.
Spojrzeliśmy na siebie z Justinem.
-Nie będzie – obiecał uśmiechnięty Bieber.
-Za ile jedziemy? – spytałam, żeby na wszelki wypadek zmienić temat.
-Musimy na lotnisku być najpóźniej o 7:50, a jest… 6:48.
-Ok. Zostaniesz trochę u mnie? – spytałam.
-W porządku – uśmiechnął się.
Poszliśmy do mojego pokoju.
Justin usiadł na łóżku, a ja na krześle obok.
-Czemu usiadłaś tak daleko ode mnie? – spytał z lekkim wyrzutem.
Zaśmiałam się i usiadłam mu na kolanach.
-O. Teraz jest dobrze – wyszczerzył się.
-Ej… Od wczoraj nie daje mi spokoju jedno pytanie… Na jaki film mieliśmy iść?
Uśmiechnął się.
-Na „Czarnego łabędzia”. Kiedyś wspomniałaś, że chcesz na to iść... – odpowiedział.
Pocałowałam go delikatnie.
-Może pójdziemy na to w Europie? - zaproponował.
-A myślisz, że będą tam też to teraz grali?
-Bo ja wiem…
-A gdzie dokładniej je… lecimy?
-Do UK. Najpierw do Londynu.
-Ale fajnie – uśmiechnęłam się – Nigdy nie byłam w Londynie.
Musnął moją szyję.
Przeszedł mnie dreszcz. Odruchowo przygryzłam wargę.
Uśmiechnął się i przytulił mnie mocno.
-Jest coś takiego w tobie, że czuję, że po prostu MUSZĘ się tobą zaopiekować. Obiecuję, że nikt nigdy cię nie skrzywdzi… Nie dopuszczę do tego. Ze mną jesteś bezpieczna – szepnął mi na ucho.
Drzwi do mojego pokoju energicznie się otworzyły. Aż podskoczyliśmy.
-Awww – wyszczerzył się gość.
-CHRISTIAN?! Co ty tu robisz?! Nie jesteś przypadkiem w Atlancie?? – zapytał zdziwiony Bieber.
-Taa… Jestem w Atlancie, a to co teraz widzisz to mój hologram – powiedział z sarkazmem.
-Co tu robisz? – zapytał Justin.
-Przyszedłem was przyłapać… Chociaż szczerze mówiąc miałem nadzieję, że zobaczę coś więcej…
-Nie w tym pokoju, idioto! W Stratford! – zaśmiał się JB.
-Aaa… To naprawdę długa historia… Przyjechałem tu do ciotki… Ale słyszałem od twojej mamy, że wy wyjeżdżacie dzisiaj.
Bieber pokiwał głową.
-Spoko. Będę tu sobie flirtował z twoją kuzynką – wyszczerzył się.
Justin wywrócił oczami.
-Tylko jej nie zrań, bo będziesz miał ze mną do czynienia – zagroził.
-Ok. Wiem jaki potrafisz być agresywny jeśli chodzi o dziewczyny – zaśmiał się Chris.
JB się uśmiechnął.
Nagle zaczął dzwonić telefon Justina. Dzwonił Usher.
-Taaa?
-Mam złą wiadomość, JB – powiedział.
-Wal.
-Dzisiaj wszystkie loty zostały odwołane.
-CO?!
-Niestety będziemy musieli przełożyć trasę o kilka dni… W sumie to dla ciebie nawet lepiej. Dłużej się zrelaksujesz.
Justin westchnął
-Ale w piątek wieczorem mam koncert.
-Jest wielka szansa, że do tego czasu tam dotrzemy. Niestety nie mam wpływu na loty.
-A tak w ogóle to czemu samoloty dzisiaj nie latają?
-Nie mam pojęcia.
-Jak to?
-Tak to. Po prostu nie interesowałem się tym. Jak chcesz wiedzieć to sam sobie sprawdź gdzieś w Internecie. Ja wiem tylko tyle, że dzisiejsze loty są odwołane.
-Ok. Hej.
-Jak będę wiedział, kiedy lecimy to dam ci znać. Do usłyszenia.
Justin z nieprzekonaną miną zakończył rozmowę.
Podparł głowę na ręce.
Wszystkie loty są dziś odwołane – oznajmił.
Nie spodobało mi się to.
-Szkoda… Pewnie rodzice będą kazać mi iść jeszcze dziś do szkoły – skrzywiłam się – A kiedy lecimy?
-Nie wiem… Może jutro. Usher jeszcze zadzwoni.
-Spoko. Ale mi się nie chce iść do szkoły…
Zostawiłam Chrisa i Justina w moim pokoju i poszłam powiedzieć o wszystkim rodzicom. Oczywiście kazali mi iść do szkoły… Buu…
-Odprowadzić cię? – zasugerował Christian.
-Ej. To jest dobry pomysł – wyszczerzył się Bieber.
Uśmiechnęłam się.
-No to w drogę – powiedziałam.
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się w kierunku szkoły.
-Daj plecak. Przecież sama nie będziesz go niosła – powiedział Justin i wziął go ode mnie.
-Dzięki – uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
-Dla ciebie wszystko, księżniczko – powiedział uśmiechnięty – O jaa… Ale mi się dzieciństwo przypomniało… To codzienne ranne wstawanie, dźwiganie plecaka i w ogóle…
-Pff. Dzieciństwo – prychnął Christian – Ja i twoja laska dalej to codziennie przeżywamy.
-Ona ok. Nie jest dzieckiem… Ale co do ciebie, to miałbym kilka zastrzeżeń… - Chris spiorunował go wzrokiem. JB się zaśmiał.
-No żartuję – powiedział rozbawiony.
Dotraliśmy do szkoły.
Justin oddał mi plecak i pożegnaliśmy się czułym pocałunkiem.
-A ja? – spytał Christian.
Justin spojrzał na niego. Gdyby można było zabijać wzrokiem, Chris już dawno by nie żył.
-Ona jest MOJA – powiedział Bieber.
-Jakbym nie wiedział…
Zaśmiałam się i cmoknęłam Christiana w policzek.
-Pa chłopcy – pomachałam im i pobiegłam do szkoły.

_______________________
:) 1 komentarz piszę NN xD

2 komentarze:

  1. Fajnie że taki długaaśny <333
    Uwielbiam czytać twoje notki! :*
    Już jest jeden koment , to pisz następną! Już! XD nie no , spoczko. :)

    OdpowiedzUsuń