środa, 2 marca 2011

IV. Mieszasz mi w głowie.

Jake po meczu wrócił do domu w wyśmienitym humorze.
-I jak było? – zapytałam uśmiechnięta.
-Świetnie! Justin nie jest taki zły.
-A widzisz? Mówiłam, że nie jest idiotą – wyszczerzyłam się.
Też się uśmiechnął.
-A ty jutro z nim do kina… Aww – przedrzeźnił sposób przygryzania wargi przez Biebera. Popchnęłam go rozbawiona.
-Uważaj sobie młoda – powiedział, po czym rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Aaa!!! Przestań! – błagałam przez śmiech – Proszę!
W pewnym momencie zaczął dzwonić telefon Jake’a. Od razu ode mnie odskoczył, odebrał i nie patrząc na mnie przeszedł do innego pokoju. Zmartwiło mnie to. Naprawdę się o niego niepokoiłam…
Z drugiego pokoju dobiegały do mnie strzępki jego rozmowy.
-Odwalicie się od niej! Nie mieszajcie jej w to!..... Kur….. – zamknął drzwi.
Serce zaczęło mi niespokojnie bić.
Po chwili przestraszył mnie dźwięk mojej komórki. Niepewnie spojrzałam na wyświetlacz i z ulgą stwierdziłam, że to Justin.
-Tak?
-Hej. Wiesz… bo…. Co robisz we wtorek po południu?
-Znaczy się pojutrze? Bo ja wiem… Odrabiam lekcje?
-No, bo coś mi wypadło… i jutro nie mogę… iść z tobą do kina…
Miałam ochotę się rozłączyć.
-A co? – spytałam.
Zawahał się o ułamek sekundy za długo.
-Nic takiego…
-Jak nic takiego to dlaczego nie spotkasz się ze mną?
-Yyy…
-Cześć.
Rozłączyłam się.
Dlaczego nigdy nie może być dobrze?!
Czułam się jak dziecko, któremu ktoś odebrał dopiero co podarowanego lizaka.
Ledwo powstrzymałam się przed rzuceniem telefonem o ścianę, uświadamiając sobie, że nowego nie dostanę…
-A jednak mogłam się mylić. – powiedziałam do siebie – Całkiem prawdopodobne, że Bieber to idiota.
W normalnych warunkach na 100% bym się rozpłakała, ale teraz byłam bardziej wściekła niż smutna. Co on sobie myśli?! Najpierw mnie całuje, a później pod (nawet niedopracowanym) pretekstem odwołuje spotkanie. Szkoda… Myślałam, że jest inny. Ale przecież, jak śpiewa Taylor Swift „Nie jestem księżniczką, a to nie jest bajka”.
Justin dzwonił do mnie jeszcze kilka razy, ale nie odbierałam. Nie chciałam słuchać żadnych jego tłumaczeń. Tak w ogóle to chyba nie bardzo zależało mu na tym, bo dzwonił tylko 3 razy… Później wydzwaniała jeszcze do mnie Ann… Nie odbierałam. Nie miałam ochoty rozmawiać.
Jake gdzieś wyszedł, tata był w pracy (chyba), a mama była, jakby jej nie było… Siedziałam sama w pokoju. Byłam odwrócona tyłem do drzwi i gapiłam się bez celu w okno.
Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu. Aż podskoczyłam. Odwróciłam się.
Zobaczyłam uśmiechniętego Justina.
-Co tu robisz? Jak tu wszedłeś??
Wyszczerzył się i pocałował mnie w policzek.
Spojrzałam na niego nieprzekonana.
-Do twojej wiadomości, jestem na ciebie zła – odezwałam się z poważną miną.
Przygryzł dolną wargę.
-Przepraszam… - powiedział i objął mnie czule.
Kiedy mnie puścił spojrzałam na niego trochę smutno.
-Myślisz, że to wystarczy? Że rozpłynę się w twoich ramionach i zapomnę o całym świecie? Niekoniecznie. Nie chcę być wścibska, ale dlaczego nie możesz się jutro ze mną spotkać? Zrozumiem… Jeśli powiesz prawdę.
Mina Biebra się zmieniła. Oblizał wargi. Chyba nie przewidział tego wariantu.
Ciągle czekałam na odpowiedź, a on wciąż nic nie mówił.
Westchnął.
-No okej. Selena do mnie przyjeżdża – powiedział nie patrząc mi w oczy – Ale tylko na jutro…
-Spoko – powiedziałam – nie będę wam przeszkadzała.
Uśmiechnęłam się.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Tylko pamiętaj. Wisisz mi kino – mrugnęłam, obróciłam się na pięcie i totalnie go olewając wyszłam z domu.
Justin oszołomiony, przez chwilę został w moim pokoju.
Po chwili mnie dogonił.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale chyba stracił wątek, bo je z powrotem zamknął.
Uniosłam rozbawiona brwi, a on uśmiechnął się niepewnie.
-Czyli wybaczysz mi przełożenie randki? – spytał po chwili spacerowania w ciszy.
-Randki?
Zawahał się zakłopotany.
Chciało mi się śmiać, bo teraz to ja byłam górą.
Nerwowo przeczesał palcami włosy.
-No… - powiedział niepewnie.
Uśmiechnęłam się.
-Aaa… A Selena to dla ciebie..?
Po raz 4 w ciągu 20 minut wprowadziłam go w zakłopotanie.
-Przyjaciółka… - powiedział przeciągle.
-Ale wiesz, że nie można mieć naraz dwóch dziewczyn? A przynajmniej ja na to nie idę.
Nic nie odpowiedział, włożył ręce do kieszeni i gapił się pod nogi.
Trochę mnie to zasmuciło.
-Nie odpowiedziałeś mi – przypomniałam.
Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
-Selena nie jest moją dziewczyną. Przyjaźnimy się – powiedział stanowczo.
Chciałam spytać, czy jest tego pewien, ale sobie odpuściłam.
-Niech ci będzie…
Złapał mnie za rękę.
-A tak w ogóle to, gdzie idziemy? – zapytał.
Roześmiałam się.
-Tak bez celu. Po prostu byłam ciekawa, czy za mną pójdziesz – wyszczerzyłam się.
Spojrzał na mnie z rozbawionym uśmiechem.
Westchnął.
-Mieszasz mi w głowie – powiedział i pocałował mnie delikatnie.
Z satysfakcją stwierdziłam, że nie pocałował mnie z taką pewnością siebie, jak poprzednim razem. Pewnie nie wiedział, czego może się po mnie spodziewać. Chyba mu jednak trochę na mnie trochę zależało…
-Ostrzegam, że związek ze mną nie należy do najprostszych – powiedziałam.
-A kto powiedział, że ma być łatwo? – pocałował mnie z uczuciem.

_________________
Jeśli będą chociaż 2 komentarze to piszę dalej. ;)

3 komentarze:

  1. To 1 już jest xD Świetnie piszesz ;*** Zapraszam do mn http://opowiadaniejb.blogspot.com/ Obiecuje że polece wszystkim twojego bloga bo jest świetny <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ;D Czekam co będzie dalej <3 @JBMUCHLOVES

    OdpowiedzUsuń
  3. masz pisać ! ; D to jest świetne i słodkie <3 @angelsbiebeer

    OdpowiedzUsuń