poniedziałek, 25 kwietnia 2011

XXX. Nie chcę się z tobą kłócić.

Nareszcie nadszedł dzień lotu do innego kraju i koncertu.
Nasz wyjazd przyspieszyliśmy o jeden dzień i w ostatniej chwili zamiast do Niemiec polecieliśmy do Hiszpanii.
Nie miałam pojęcia dlaczego to zostało zmienione i nie wnikałam, ale szczerze mówiąc wyjazd do Hiszpanii wydawał mi się bardziej ekscytujący.
Cieszyłam się, że JB mógł wreszcie wyjść ze szpitala.
Z jednej strony byłam szczęśliwa, ale z drugiej miałam masakrycznego doła.
Nocy następnego dnia miałam wracać do domu.
Na samą myśl chciało mi się płakać.
Samolot, którym lecieliśmy, w Hiszpanii wylądował punktualnie o 18:00
Justin wyglądał już całkiem znośnie.
Od czasu bójki bardzo wydobrzał.
Z samolotu wyszliśmy trzymając się za rękę. Obok nas szła Pattie, Scooter, Kenny i tata Justina, który miał wracać jutro ze mną.
Ale było gorąco! Naprawdę na maxa. Wgl w porównaniu z nieciekawą, londyńską pogodą.
JB nie zakładał kaptura.
Wgl się nie krył.
Byłam bardzo zdziwiona, ale… nie wnikałam.
Od razu ze wszystkich stron okrążyli nas paparazzi.
Justin przytulał mnie i nawet pocałował.
Bałam się myśleć ile zdjęć i filmików to uwieczniło.
JB starał się odp na jak najwięcej pytań rzucanych w jego stronę od fanów i paparazzi.
Hmm. Zmienił taktykę?
Podeszliśmy do samochodu, w którym czekał już na nas nowy ochroniarz Justina.
Zanim Bieber wszedł do auta uśmiechnął się do paparazzi.
-Odsuńcie się, bo bd bił – zażartował.
Wybuchłam niepowstrzymanym śmiechem, kiedy większość paparazzi wykonało krok w tył.
JB z uśmiechem wszedł do samochodu.
Pojechaliśmy do hotelu.
Dotarliśmy tam bez większych problemów.
To był najładniejszy hotel jaki widziałam w życiu, na dodatek z widokiem na morze.
Szczyt marzeń.
Stał w bardzo odludnionym miejscu.
Z każdej strony otaczała nas dzika przyroda, a gdzieś z oddali widać było stary, niewielki dom.
Tym razem dostaliśmy 2 pokoje i Justin był totalnie załamany.
-Ale i tak będziemy spać w jednym – szepnął mi na ucho.
Uśmiechnęłam się.
Pattie i Kenny zostawili nas samych.
-Wiesz… Myślałem w samolocie o… tym, że jesteś w ciąży – zaczął JB – Myślę, że powinniśmy im powiedzieć. Dzisiaj.
Spojrzałam na niego przestraszona.
Objął mnie czule.
-Myślę, że powinni wiedzieć i, że powinniśmy im to powiedzieć razem i wgl… Myślę, że lepiej jak my im powiemy niż jak się sami domyślą… I doszedłem do wniosku, że jak uświadomimy moja mamę kiedy tata też będzie to on ją trochę złagodzi…
Przyznałam mu rację.
-Teraz?
Kiwnął głową.
Serce waliło mi tak, że myślałam, że chyba zaraz zemdleję.
Poszliśmy do pokoju taty Justina.
Był sam.
-Tato…? - powiedział niepewnie JB.
-Tak? – dopiero teraz zauważył, że weszliśmy.
Ściskało mnie z nerwów w żołądku.
Justin mocno zacisnął swoją rękę na mojej.
-Gdzie jest mama?
Pattie akurat weszła do pokoju.
-Szukasz mnie, Justin?
JB niepewnie kiwnął głową.
-Usiądźcie.
Zrobili co powiedział.
-Co powiecie na… wnuczka? – wyszczerzył się niepewnie.
Wow. Od razu poszedł na całość.
Pattie zbladła, a Jeremy uśmiechnął się lekko.
-Och Justin – powiedział tata.
-Justin nie mów, że TO zrobiliście. Dlaczego byłam taka głupia, żeby wam zaufać?!
JB opuścił głowę.
-Pattie. On ma już 17 lat. Może to robić – powiedział Jeremy.
-Ale DZIECKO, Jeremy! Ja byłam w wieku Justina jak zaszłam w ciąże, ale przecież ona ma 15 lat! JA nie dawałam sobie rady, a co dopiero dziecko o 2 lata młodsze??
-Nie zmienimy tego co się stało – powiedział tata Justina.
Pattie głęboko westchnęła.
-A kiedy zamierzacie powiedzieć o tym rodzicom Jenn?
Spojrzeliśmy na siebie.
-A co byś powiedziała na to, żebym na jeden dzień poleciał z powrotem do Kanady z Jenn i tatą? Powiedzielibyśmy im o tym razem… Jutro nie mam żadnego koncertu.
-Ale się przemęczysz.
Pokręcił głową.
-Mogę?
Pattie podparła głowę na rękach.
-Rób co chcesz – Justin podszedł do niej i pocałował w policzek, przytulił tatę.
Wyszliśmy z pokoju.
-Uff – powiedział JB – Żyjemy – zaśmiał się i przytulił mnie do siebie.
-Jeszcze zostali moi… - powiedziałam, a on pocałował mnie w usta.
Bieber zaproponował, żebyśmy przeszli się po okolicy.
Zgodziłam się i poszliśmy się przebrać.
Założyłam zwiewną sukienkę w lekkim odcieniu różu, a JB białe, krótkie spodenki; biały T-shirt i fioletowe buty.
Wyszliśmy z hotelu przytuleni.
Paparazzi jeszcze nas nie namierzyli i po długich błaganiach Pattie pozwoliła nam wyjść bez Kenny’ego.
Od razu skierowaliśmy się w stronę plaży.
Było na niej niewiele osób. Praktycznie nikogo.
W zasięgu naszego wzroku widać było tylko jedną parę, dwóch staruszków, jakąś grupkę chłopaków i panią z psem.
Justin popatrzył na mnie czule i objął.
Spojrzał mi głęboko w oczy.
Od morza wiał lekki, ciepły wiatr.
Staliśmy tak chwilę wpatrzeni w siebie.
Nie liczyło się dla nas nic oprócz tego, że byliśmy tu, teraz, razem.
Jego delikatny uśmiech powodował u mnie motyle w brzuchu.
Przysunął swoją twarz do mojej i musnął moje usta. Następnie złapał mnie za biodra, uniósł jakbym nic nie ważyła i okręcił wokół siebie.
Śmiałam się.
Było niesamowicie.
Podeszliśmy do morza, zdjęliśmy buty.
Fala delikatnie przykryła moje stopy.
Woda była bardzo ciepła.
Poszliśmy w jedną stronę, w wodzie sięgającej nam do kostek.
-Co powiesz na kąpiel – uśmiechnął się chytrze Justin kiedy przeszliśmy kawałek.
Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi. Zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy wziął mnie na ręce i biegnąc coraz głębiej wrzucił mnie do wody.
Pisnęłam.
-Co ty robisz?! – krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
Ochlapałam go i pociągnęłam tak, że też cały zanurzył się w wodzie.
Byliśmy cali mokrzy i to w ubraniach.
-Masz pod spodem strój kąpielowy? – uśmiechnął się.
Kiwnęłam potakująco głową, a on rozpiął mi sukienkę i zdjął ją ze mnie.
Przyjrzał się mi.
Miałam na sobie biały, dwuczęściowy strój.
-Wow. Hot – wyszczerzył się i zdjął swoją bluzkę.
Powiem to jeszcze raz.
Było NIESAMOWICIE.
JB był coraz bardziej umięśniony i robiło to na mnie duże wrażenie.
Poszliśmy na głębszą wodę.
W pewnym momencie był duży skok.
Chwilę miałam wodę do ramion, a zaraz potem straciłam grunt pod nogami.
Zaczęłam panikować, ale poczułam na sobie ręce Justina unoszące mnie nad powierzchnię wody.
Wzięłam głęboki oddech.
-Żyjesz? – uśmiechnął się i przytulił do siebie.
Pocałowaliśmy się.
Justin uśmiechnął się szeroko i wciągnął mnie pod wodę.
Złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
Zagryzłam wargi i wynurzyliśmy się.
Rozejrzałam się.
Byliśmy jedynymi ludźmi w wodzie.
Justin wziął moją sukienkę i swoją bluzkę dryfujące po wodzie, złapał mnie za rękę i wyszliśmy z morza.
Nie mieliśmy koca ani ręczników, a nie chciało nam się iść mokrym do hotelu chociaż było bardzo blisko.
Justin usiadł na piasku, a ja na jego kolanach.
Słońce już prawie całkiem zaszło.
To był niesamowity zachód.
-Ale pięknie… - rozmarzył się JB.
Potaknęłam.
Musnął moją szyję i przytulił mnie mocno.
Uśmiechnęłam się.
Dotarło do mnie, że zrobiłam bardzo mądrze nie biorąc telefonu na plażę.
-Justin… A ty brałeś komórkę?
-Ku**a! – zaczął szukać jej w kieszeniach – Tak – powiedział z zaciśniętymi zębami.
-Ups.
Zaśmiał się.
-No dobra… Sam jestem sobie winien… Odpoczywaj w pokoju – rzucił w stronę morza - Ymm. Czyli trzeba znowu, nowy tel… Mama mnie zabije.
Zaszło słońce i zrobiło mi się trochę zimno.
Zadrżałam.
Justin o nic nie pytając podał mi rękę. Wstaliśmy.
Objął mnie czule, wziął nasze mokre ciuchy i poszliśmy w kierunku hotelu.
Przy wejściu spotkaliśmy Jeremy’ego, który na nasz widok wybuchnął śmiechem.
-Jesteście jak mokre kury – zaśmiał się.
Justin się uśmiechnął i rzucił w niego mokrą bluzką.
Szybko pobiegliśmy do naszych pokoi, żeby Pattie nas nie zobaczyła.
Tak na wszelki wypadek.
Justin zaproponował, żebym przeniosła swoje rzeczy do niego i razem przebraliśmy się w suche ciuchy.
Dochodziła 20:00.
Zeszliśmy na kolację.
Mięliśmy do wyboru, czy chcemy jeść na dworze, czy w środku.
Wybraliśmy dwór, a Pattie, Jeremy i reszta postanowili zostać w domu, z klimatyzacją.
Przed hotelem były rozłożone stoły i krzesła.
Justin wyszczerzył się szczęśliwy, kiedy zobaczył, ze jeden stolik jest fioletowy.
Oczywiście usiedliśmy przy nim.
Przynieśli nam jedzenie.
Żadna z tych rzeczy, które przed nami postawili nic mi nie mówiła.
To były chyba jakieś specjalne, hiszpańskie potrawy.
Było już dosyć ciemno.
Strasznie mi się podobało.
Justin wziął coś na widelec i włożył mi do ust.
Mmm. Było przepyszne.
Zrobiłam to samo.
-Nie chcę, żebyś wyjeżdżała… - powiedział JB.
-Ja też…
-Ale jak najszybciej wrócisz, prawda?
-Postaram się. Ty też do mnie przyjedź. Gdyby nie ta głupia szkoła… Ale i tak będziemy się spotykać najwięcej jak to możliwe.
-Noo. Będę codziennie do cb dzwonił i pisał. Obiecuję. A jutro, na koncercie zostaniesz moją One Less Lonely Girl – uśmiechnął się.
Też się uśmiechnęłam.
-Śpimy razem, prawda? I tak już jesteś w ciąży to nam pozwolą – wyszczerzył się.
Pocałowałam go w usta.
-Jasne. Te łóżka są takie wielkie, że i z Kenn’ym byśmy się tam zmieścili.
Zaśmialiśmy się.
-A w ciąży można uprawiać sex? – zapytał.
Skinęłam głową.
-Jeśli lekarz nie widzi przeciwwskazań i ciąża nie jest zagrożona.
-Aa. Czyli powinnaś iść do lekarza?
-Chyba…
-A myślisz, że gdzieś tu jest?
-Bo ja wiem. Pewnie będzie mówił po hiszpańsku.
-Kurde. Ale w większości wypadków można?
-No chyba.
-To spoko… Ale nie możemy ryzykować – wyszczerzył się pod nagłym olśnieniem – Przecież mam tłumacza. Tylko lekarza trzeba znaleźć… Musimy to zrobić dziś. To będzie taka nasza pożegnalna noc.
Skończyliśmy jedzenie i poszliśmy podpytać się o lekarza.
Żeby nie budzić podejrzeń u mamy Justina poszliśmy do jego taty.
Okazało się, że lekarz jest całkiem niedaleko.
Wsiedliśmy od razu do samochodu i pojechaliśmy z tłumaczem (a raczej tłumaczką).
Na miejscu praktycznie od razu nas wpuścili ‘no, bo Justin Bieber’. Nie mogliśmy się zbytnio pokazywać.
Kiedy weszliśmy Justin słitaśnie przekupił lekarza, żeby nie udzielał o tym nikomu informacji i zagroził, że jeśli udzieli to go zniszczy.
No. To na tyle.
Lekarz mnie zbadał, zrobił prześwietlenie i stwierdził, że z dzieckiem wszystko ok i nie widzi żadnych przeciwwskazań co to naszego sexu. Nice.
Spytał też czy to moje pierwsze dziecko.
Nie. Piąte!
No, ku**a, na ile lat ja wyglądam?!
Do domu wróciliśmy koło godz. 21:00.
Pattie pytała czego się dowiedzieliśmy.
Justin powiedział, że lekarz zaświadczył, że z dzieckiem wszystko w porządku.
Mama Justina przyjęła tę informację spokojnie. Ucieszyła się, że jest okey.
Robiło się coraz później, ale na dworze było ciągle gorąco.
Przed hotelem znaleźliśmy ogrodową huśtawkę.
Usiedliśmy na niej i przytuleni rozmawialiśmy o najróżniejszych rzeczach.
Nagle odezwał się telefon Biebera.
Spojrzał na wyświetlacz i się zawahał.
Nie odbierał przez dłuższą chwilę.
-Czemu nie odbierasz? – spytałam.
Wzruszył ramionami i odrzucił połączenie.
-Kto to był?
Spuścił wzrok.
Zdenerwowałam się i wstałam.
Poszłam szybkim krokiem w stronę hotelu.
-No poczekaj! – zawołał i pobiegł za mną.
Złapał mnie i odwrócił do siebie.
-Po prostu nie miałem ochoty z tym kimś rozmawiać… - tłumaczył się.
-Ale czemu nie możesz powiedzieć mi z kim?!
Spojrzał mi w oczy.
-Ale nie znasz…
Wywróciłam oczami i wyrwałam się z jego uścisku.
-No o co ci chodzi?! – zawołał za mną.
-Domyśl się! – pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
Bardzo cieszyłam się, że tym razem miałam tylko swój pokój.
Zaraz usłyszałam delikatne pukanie do moich drzwi.
-Co?!
-Wpuścisz mnie?
-Nie.
-Bo…?
-Naprawdę nie wiesz, czy tylko udajesz takiego głupiego?
Cisza po drugiej stronie drzwi.
-Wpuścisz? – powtórzył pytanie – Nie chcę się z tobą kłócić…
-No to czemu mi to robisz?? Nigdy nie możesz niczego wyjaśnić!
-A czemu TY ZAWSZE MUSISZ WSZYSTKO WIEDZIEĆ?! – stracił cierpliwość i krzyknął.
Usłyszałam, że pobiegł do swojego pokoju i zatrzasnął drzwi.
Zachowywaliśmy się jak małe dzieci...
Po moim policzku spłynęła łza.
Otworzyłam okno i usiadłam przy nim.
Wiatr delikatnie owiewał moją twarz.
Kolejna łza.
Nie Jenn. Nie możesz się rozpłakać.
Patrzyłam niewidzącym wzrokiem na otaczające nas piękno.
Poczułam skurcz.
Ku**a.
Zaczęło mnie strasznie boleć.
Wrzasnęłam i spadłam z krzesła.
Obraz zamazał mi się przed oczami.
Usłyszałam szybkie kroki w stronę mojego pokoju.
-Jenn! Nic ci nie jest?! – dźwięk, który słyszałam był bardzo zniekształcony, ale i tak wiedziałam, że to Justin i że jest przerażony.
Usłyszałam walenie w drzwi i wołanie kogoś przez Biebera.
Wtedy obraz się urwał.



Sorry, że trochę krótki, ale chciałam przerwać w tym momencie ;P
Postaram się dodać NN jak najszybciej ;) <3

7 komentarzy:

  1. świetny ! : D
    haha, pewnie poroniła.. O.O xd

    OdpowiedzUsuń
  2. czemu tak rzadko piszesz ? ja tu umieram jak czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. ej.! jak mogłaś teraz przerwać?! nie lubie cie ! (żart). właśnie: czemu tak rzadko piszesz?! masz pisać bardzo długie notki jak piszesz tak rzadko, a nie.. za tą krótką notke napisz rozdział jutro. ok? ;) Super. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uprzejmie informuję, iż na blogu [pole-nadzieji] pojawiła się nowa notka. Zapraszam do czytania i komentowania.

    OdpowiedzUsuń
  5. mój komentarz się nie dodał! :c
    kocham to i Ciebie i PISZ!
    -Cookie

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko!!! Jak ja uwielbiam te opowiadanie :> Już chcę następne :> Ciekawe co będzie się działo :-)

    OdpowiedzUsuń