środa, 13 kwietnia 2011

XXVII. Jesteś dla mnie całym światem.

Obudziło mnie słońce zaglądające niepewnie do naszego pokoju.
Pomyślałam, że przyśnił mi się masakryczny koszmar, ale zaraz dotarło do mnie, że to rzeczywistość.
Poczułam ukłucie w żołądku.
Rozejrzałam się po pokoju.
Zobaczyłam niewielką kartkę na stole.
„Nie chciałem cię budzić. Jak śpisz wyglądasz jak aniołek. :) Pojechałem z Seleną do Ushera. Dzwonili, że się obudził, ale jest w krytycznym stanie. Powinniśmy zaraz wrócić.”
Ok… Co, ku**a?! Z Seleną…
Po chwili dotarła do mnie kolejna bolesna prawda.
ONA BYŁA TU NA NOC?!
Nie pamiętałam nic od czasu kiedy usiedliśmy razem oglądać film… Pewnie zasnęłam…
Kurde. Mam nadzieję, że Justin nie jest takim idiotą, żeby mnie zdradzać.
Co do Sel nie byłam przekonana…
Nie wiem czemu tak jej nie lubiłam... Hmm…
1. Byłam maksymalnie zazdrosna.
2. Ona nie lubiła mnie.
Taa… To chyba to.
Umyłam się, ubrałam i zjadłam coś.
Czekałam, czekałam, a oni ciągle nie wracali.
W pewnym momencie dotarło do mnie, że Justin miał mieć dziś znowu komórkę.
Wykręciłam jego nr.
-Tak?
Odebrał prawie natychmiast.
-O. Masz telefon – ucieszyłam się.
-Szpan, nie? – zaśmiał się.
-Kiedy wracacie?
-Ymm… Za 5 min?
-A co robicie tak długo?
-Yy.. Nic. Zaraz będziemy.
-Aa. To wam nie przeszkadzam.
Rozłączyłam się.
Byłam coraz bardziej zazdrosna.
Postanowiłam zadzwonić do Christiana.
-Tu Beadles – odezwał się jego cienki głos.
-Hej. Co wiesz o Sel i Justinie?
-Yy… to ty, Jenn?
-Aha – potwierdziłam.
-Ale razem, czy osobno?
-Razem.
-No…
-No??
-Ymm..
-Kurde. Chris!
Zaśmiał się.
-Tak cię chciałem po wkurzać. Zdaje mi się, że łączy ich tylko przyjaźń, a co?
-Nic… No dobra. Jestem totalnie zazdrosna.
-Ponieważ…?
-A nieważne. Mam do cb drogo.
-Taa. Wymówka.
-Hej.
-Paa.
Rozłączyłam się.
Może źle ich osądzam…
Zaraz zauważyłam, że pod dom podjeżdża samochód Justina.
Patrzyłam przez okno.
Justin z uśmiechem na twarzy pomógł wyjść Selenie z samochodu.
Nie wierzyłam w to co widzę.
Poczułam jakby ktoś wbił mi nuż w serce, zabrakło mi oddechu.
Oni się pocałowali!!
Momentalnie całe moje oczy napełniły się łzami.
Zaczęłam płakać.
Chciałam stąd uciec.
Dlaczego on mi to zrobił?!
Chciałam wybiec z pokoju i wpadłam na wchodzącego Biebera.
Spojrzał zdziwiony na moje zapłakane oczy.
Uderzyłam go w twarz.
-Jak mogłeś?! – spytałam łkając.
Udawał, że nie wie o co chodzi.
-Pocałowałeś Selene, debilu!!! Nie pamiętasz?! Ku**a. Jaka ja jestem głupia!!
Zamknął drzwi do pokoju nie wpuszczając Sel.
Otarł łzę z mojego policzka, a ja od niego odskoczyłam.
-Nie dotykaj mnie!!!
-Ale, Jenn…
-No co?? – nie panowałam nad swoim płaczem.
To tak cholernie bolało.
-Ale ty też się całowałaś z Ryanem…
Naprawdę najchętniej zabiłabym go wzrokiem.
Chyba to poczuł, bo poruszył się niespokojnie.
-Taa… Pewnie!! Bo to TY mi kazałeś grać w pieprzoną butelkę!! NIGDY z własnej woli bym cię nie zdradziła, idioto!! A ty to robisz na moich oczach i bez wyrzutów sumienia! Ku**a!! Masz serce wgl?! Tylko udajesz takiego uczuciowego, kochanego chłopca!!
Próbował złapać mnie za rękę, ale mu się wyrwałam.
Przepełniał mnie ból i wściekłość, a z jego twarzy można było odczytać tylko zmieszanie…
Jak to?!
-Bawisz się tak uczuciami wszystkich dziewczyn…? – spytałam prawie spokojnie.
Opuścił oczy i oblizał nerwowo wargę.
-Nie… Nie bawię się uczuciami dziewczyn.
Uśmiechnęłam się sarkastycznie.
-Nie? Nie?! To ku**a kim ja dla cb jestem jak nie dziewczyną?!?!
Zbliżył się do mnie i spojrzał mi w oczy.
-Jesteś całym moim życiem… - dotknął mojego policzka i wyglądało jakby chciał mnie pocałować.
Odepchnęłam go mocno.
-Ku**a, w co ty grasz?? Kompletnie cię nie rozumiem! Nie. Nie bd jedną z dziewczyn, które zrobią dla cb wszystko i pozwolą ci nawet na zdradę! Chyba w twoich snach!!
Wybiegłam z pokoju.
Zamurowało go.
Hura. Znowu go murowałam.
Może za tym zatęsknił.
Poleciałam płacząc do parku, w miejsce gdzie zawsze siadał Justin.
Usiadłam na ławce i płakałam, płakałam.
Nie potrafiłam sobie poradzić…
Po pewnym czasie zauważyłam, że JB stoi oparty o drzewo niedaleko mnie.
Olałam go.
A niech sobie stoi.
Niech patrzy.
Może go to satysfakcjonuje, że płaczę z jego powodu.
Tak. Zależało mi na nim cholernie.
Ale myślałam, że jest inny…
Dzisiaj przekreślił wszystkie moje marzenia.
-Jenn… - usłyszałam jego niepewny głos.
No nareszcie niepewny.
Nienawidziłam jak myślał, że wszystko może.
Posłałam mu nieprzyjemne spojrzenie.
Nie opuścił wzroku tylko patrzył w moje szklane oczy.
-Przepraszam…
Zaśmiałam się histerycznie.
Łzy dalej ciekły mi po policzkach.
Uśmiechnęłam się.
Podeszłam do niego blisko.
Zbliżyłam twarz do jego.
Chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik w ostatnim momencie i nie odwracając się do niego poszłam w inną stronę.
A dobrze mu tak.
Nie będzie mnie już całował.
Nie jestem dziwką jak Selena.
Nie. Jeśli z nią teraz jest nie pozwolę, żeby ją zdradzał.
Przynajmniej tyle godności mam.
-Wyjeżdżam dzisiaj… Najpóźniej jutro – powiedziałam jeszcze sucho.
Znowu był w szoku.
Nie wiem czy poszedł za mną…
Nie oglądałam się.
Weszłam z powrotem do hotelu.
Zobaczyłam Selenę.
-Dzięki – uśmiechnęłam się do niej sarkastycznie – Ale naprawdę dziękuję ci. Dziękuję, że pokazałaś mi jakim Justin jest dupkiem – spojrzałam na nią – Pasujecie do siebie.
Nic nie mówiła.
Cieszę się.
Znalazłam Scootera.
-Mógłbyś załatwić mi jeszcze dziś lot do domu? – spytałam go.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
Uśmiechnęłam się.
-Justin mnie zdradził… - wzruszyłam ramionami – Nie mam co tu jeszcze robić.
Scootera zamurowało.
Ok. Znudziło mi się już trochę szokowanie ludzi dzisiejszego dnia…
Wyglądało, że chce zadać dużo pytań typu: ‘z kim?’ ‘kiedy?’ ‘jak?’, ale był porządnym facetem i się powstrzymał.
Byłam mu bardzo wdzięczna, bo nie chciałam znowu płakać.
-Dobrze. Zobaczę co da się zrobić.
-Dziękuję.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Beznadziejnie było nie mieć swojego pokoju, w którym mogłabyś się sama wypłakać…
Chyba nikt nie wyobrażał sobie jak bardzo chciałam się teraz obudzić w moim domu i żeby okazało się, że to tylko długi, męczący, romantyczny, uczuciowy sen z Justinem w roli głównej…
Szkoda, że było to nie możliwe…
Ale marzenia się spełniają, prawda?
Nie. Jeśli to jest spełnienie marzeń to ja dziękuję bardzo.
Poszłam do naszego pokoju i zaczęłam się pakować.
Zobaczyłam liścik na łóżku.
‘Dasz wytłumaczyć? Justin’
Nie wiem co to miało znaczyć.
Kiedy podniosłam pierwszą ze swoich rzeczy zobaczyłam pod nią kolejną kartkę, a obok niej czerwoną różę.
‘Wiem, że nie chcesz mnie słuchać. Rozumiem… Tak. Jestem idiotą. Naprawdę nie wiesz jak się teraz czuję…’
Taa. Mam nadzieję, że gorzej niż ja.
‘Przepraszam, przepraszam, przepraszam… Wiem, że te puste słowa w niczym nie pomogą, ale nie chcę cię stracić… NAPRAWDĘ. Zrobiłem olbrzymi błąd… Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Przepraszam… Justin’
Wywróciłam oczami.
Faaajnie.
Jak nie chce mnie stracić to po co całował Selenę?
Aa. Pewnie chce mieć dwie…
No sorry bardzo.
Zgniotłam kartkę i rzuciłam ją w kąt.
W mojej torbie była następna kartka.
Westchnęłam.
‘Proszę, wybacz. To jest największy błąd mojego życia.’
Cieszę się, że tak myślisz, ale nie wierzę, że ludzie się zmieniają, a ja nie chcę być zdradzana.
Tak. Pamiętam co najmniej dwóch chłopaków obiecujących mi poprawę.
Taa.
Nie zmienili się.
Może jakby kochany Bibuś pojawił się szybciej w moim życiu to bym mu wybaczyła, ale teraz już miałam doświadczenie.
Nie chciałam dawać mu drugiej szansy.
Zaczęłam dalej pakować moje rzeczy.
W pewnym momencie do pokoju wszedł Scooter i podał mi bilet na drogę powrotną do domu.
Wow. Szybki był.
Bilety były na 12:00.
To spoko.
Jak teraz wyjadę to idealnie zdążę.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Trzymaj się – powiedział i mnie przytulił.
Miło.
Wzięłam swoje rzeczy i szybko wsiadłam do taksówki zamówionej przez Scootera.
Kiedy ruszyliśmy w moich oczach na nowo pojawiły się łzy.
Dobrze, że do lotniska było niedaleko, bo mało brakowało, a zdecydowałabym się na powrót do hotelu i przebaczenie Justinowi.
Wysiadłam z taksówki i zapłaciłam.
Rozejrzałam się po lotnisku.
W pewnym momencie zobaczyłam Biebera biegnącego w moją stronę.
Udałam, że go nie widzę i szybko poszłam w drugą stronę.
Dopadł mnie zdyszany.
Złapał za rękę.
-Jenn… Błagam! Zostań! – prosił łamiącym się głosem.
Wyrwałam się mu, spojrzałam w oczy.
Widziałam, że walczy ze łzami.
-Nie byłaś jeszcze moją One Less Lonely Girl…
Zaśmiałam się sarkastycznie.
-Niech Selena będzie.
-Nie! Ja chcę, żebyś była nią ty!
-Aha – poszłam dalej.
Znowu mnie zatrzymał.
-Jenn! Proszę! Wybacz mi! Jestem nieskończonym idiotą! Nie chciałem wszystkiego zepsuć! Błagam! Daj mi jeszcze jedną szansę! Jedną. Przyrzekam, że już nigdy cię nie zdradzę. NIGDY.
-Nigdy nie mów nigdy – odgryzłam się tekstem jego piosenki.
Widać było, że bardzo panikuje.
-Ale ja bez cb nie przeżyję. Kocham Cię, Jenn! Kocham – pocałował mnie nagle czule w usta.
Nie zdążyłam zareagować.
Dotyk jego ust wywołał u mnie motylki w brzuchu.
Pod jego urokiem odwzajemniłam pocałunek.
Kiedy skończyliśmy Justin spojrzał mi głęboko w oczy.
-Jenn… - przytulił mnie czule.
Nie wiedziałam co robić.
Było mi z nim tak dobrze…
Łzy płynęły mi po policzkach.
Wyrwałam mu się i pobiegłam płacząc.
Pobiegł za mną.
Ku**a! Czemu on tak szybko biegał?!
Złapał mnie.
Który to dzisiaj raz?!
-Nigdy nie pozwolę ci odejść, Jenn. Słyszysz?! Nigdy!! – po jego policzku też spłynęła łza.
Przytulił mnie mocno.
-Nigdy w życiu nie zależało mi tak bardzo na dziewczynie… Jesteś tą jedyną. Błagam. Wybacz mi – mówił prawie płacząc.
Wzięłam głęboki oddech.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie dałam rady.
Wybuchłam płaczem.
Przytulił mnie.
-Kocham cię – szepnął.
Dużo ludzi się na nas patrzyło, ale ja nawet tego nie zauważyłam.
Liczyłam się tylko JA i ON.
Wziął mnie delikatnie za rękę i zaprowadził do swojego samochodu.
Usiadłam na przednim siedzeniu i z pustym wzrokiem patrzyłam przed siebie.
Jeszcze żaden chłopak nie namieszał tak w moim życiu.
-Wracasz ze mną? – spytał nieśmiało.
Spojrzałam na niego smutno.
-Ciągle nie wierzę, że mnie zdradziłeś – powiedziałam.
Nic nie odp.
Włożył kluczyki do stacyjki i ruszył.
-Ale to był tylko pocałunek. Jeden – powiedział chłodno.
Ku**a. Tak niech on będzie na mnie zły!
-Dla cb jeden pocałunek nic nie znaczy, a dla mnie tak.
-Sama całowałaś Ryana.
Znowu cisza.
Zaczęła dzielić nas jakaś niewidzialna bariera.
Zachciało mi się płakać.
Dlaczego on mnie tak bardzo ranił?!
Podjechaliśmy pod hotel.
Otworzył przede mną drzwi, spojrzał w oczy i uśmiechnął się czule.
W jego wzroku było coś takiego nowego…
Podał mi rękę.
Nie zdążyłam jej złapać, bo Justin upadł na ziemię.
Zaczęłam płakać.
Wykręciłam nr na pogotowie i powiedziałam, że to Justin Bieber, żeby szybko przyjechali.
Zadzwoniłam też do Kenny’ego.
Ku**a!! Mogło być gorzej?!
Podniosłam głowę Biebera i położyłam sobie na kolanach.
Pocałowałam go w nieprzytomne usta.
Ku**a jak ja go kochałam.
Wcześniej ciągle myślałam tylko jaka to ja jestem biedna i nawet przez chwilę nie pomyślałam, że Justina wszystko boli i się masakrycznie czuje.
Oczy przesłoniła mi mgła.
Wszystko docierało do mnie z oddali.
Przybiegł Kenny z mamą Justina, tatą i Scooterem.
Przyjechało pogotowie.
Pojechałam z Bieberem i jego mamą do szpitala.
Usiadłam w poczekalni.
Wiedziałam, że Justin zmieni moje życie, ale nigdy przez myśl mi nawet nie przeszło, że tak…
Zakryłam twarz i płakałam jak małe dziecko.
Usher, Justin i wgl wszystko… To stanowczo za dużo.
Poczułam, że ktoś mnie obejmuje.
Uniosłam głowę.
Zobaczyłam Pattie.
Spojrzała na mnie troskliwie.
-Z Justinem będzie dobrze. Po prostu nie jest jeszcze w najlepszym stanie i te emocje go przygniotły. Już się obudził. Chcesz z nim porozmawiać?
Nie byłam pewna, ale powiedziałam, że tak.
Nieśmiało weszłam do Sali, w której był.
Zobaczyłam Biebera siedzącego na łóżku.
-Hej… - powiedziałam cicho.
Uśmiechnął się do mnie chociaż widać było, że dużo go to kosztuje.
-Przepraszam cię, Justin…
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Za co?
-Za wszystko…
Uśmiechnął się znowu.
-Kocham cię – powiedział dość słabym głosem.
-Ja cb też – pocałowałam go lekko w usta.
Posłał mi spojrzenie znaczące ‘Tylko tyle?’
Zaśmiałam się cicho.
-Tak. Tylko. Nie możesz się przemęczać – pokazałam mu język.
Kolejny raz szczerze się uśmiechnął.
-No ookey…
Usiadłam na krześle obok niego i dotknęłam jego dłoni.
Przeszły mnie ciarki.
Jego dotyk był niesamowity.
Nie miałam wątpliwości co do tego, że go kocham.
-Wybaczyłaś mi? – spytał.
Spojrzałam mu w oczy i skinęłam głową.
Uśmiechnął się czule.
-Dzięki… Nie zasługuję na taką dziewczynę jak ty – musnął moje usta.
-Pewnie, że nie – zaśmiałam się – A ja na takiego chłopaka…
Uśmiech nie znikał z jego ust.
-Jesteś jedyną osobą na świecie, która potrzebna mi jest do szczęścia – przytulił mnie.
Wdychałam jego zapach.
Jego bliskość wydawała mi się po prostu nierealna.
Musnął moją szyję.
Poczułam ciarki na całym ciele.
Zrobił to jeszcze kilka razy.
Uśmiechnął się.
-Jesteś moją favorite girl, one less lonely girl… Jesteś całym moim życiem, shawty.
Nie dałam rady też się nie uśmiechnąć.
-Shawty?
Wyszczerzył się i pokiwał głową.
Weszła do nas Pattie.
-Jak…
-Dobrze – nie dał jej skończyć i uśmiechnął się szeroko.
-Widzę, że Jenn ma na cb leczniczy wpływ – zaśmiała się.
-Baardzo leczniczy – potwierdził – A kiedy mnie wypuszczą? Nienawidzę szpitali…
-Za 3 dni.
-CO?!
-Trzeba było na siebie uważać. Teraz oni bd cię pilnować.
-Kur… - powstrzymał się kiedy zobaczył wzrok mamy – Jak to?
-Nie marudź, Justin.
Westchnął.
-Ale rozumiem, że Jenn zostaje ze mną na noc? – powiedział.
-To zależy od niej – uśmiechnęła się mama Biebera.
-Jasne – zapewniłam.
-Ok. To jakoś przeżyję – wyszczerzył się JB – A co z Usherem?
-Dobrze. Powoli wraca do zdrowia.
-To super.
Do sali wszedł tata Justina ze Scooterem.
-Co tu jeszcze robisz? W sensie w Londynie, ze mną… - zwrócił się JB do taty.
-Martwię się o cb. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu…
Justin uśmiechnął się sarkastycznie.
-Chciałeś, a musiałeś to dwie różne rzeczy kochany ojcze.
-Justin… - powiedział Jeremy błagalnie.
JB wzruszył ramionami i opuścił głowę.
-Czemu nie wierzysz w moje szczere intencje? – spytał tata.
-Bo ja wiem… Może dlatego, że nigdy wcześniej ich nie było.
W oczach Jeremy’iego pojawiły się łzy.
Wyszedł.
Przykro mi było na to patrzeć…
Scooter podał Justinowi kwiaty.
JB uniósł brwi i się zaśmiał.
-Aż taki chory nie jestem.
Scooter się uśmiechnął.
-Ale jak nie możesz jeść czekolady to nie wiedziałem co kupić…
-Spoko – uśmiechnął się Justin.
Chyba można powiedzieć, że się pogodzili.
-Chwila, chwila – olśniło w pewnym momencie Biebera – A koncert? Przecież koncert jest już za 2 dni.
-Nie wystąpisz – powiedział Scooter.
-Jaaak to?
-Justin. Zrozum, proszę. Nie dasz rady. Chcesz znowu zemdleć i wylądować w szpitalu na jeszcze dłużej?
-Nie.
-No widzisz. Wystąpisz tu innym razem.
-A gdzie jedziemy później?
-Do Niemczech,
-Spoko. Mam nadzieję, że fanki mi wybaczą… Emm. A zostawicie mnie może sam na sam z Jenn? – wyszczerzył się Justin.
Mama spojrzała na niego nieprzekonana i wszyscy wyszli.
Justin przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
-Nie mogłem się powstrzymać – tłumaczył się.
Uśmiechnęłam się i też go pocałowałam.
Chciałam nigdy się z nim nie rozstawać.



Nowy rozdział ;D I jak ? :) Komentujcie <3

8 komentarzy:

  1. Fajny, fajny. : DD dłuższy niż poprzedni, postęp, haha. Dodawaj szybko kolejny. <3 JUTRO! XD i taki na maxa długi. XDD
    | justin-bieber-my-worlds |

    OdpowiedzUsuń
  2. jak Justin całował Sel to miałam takie dziwne uczucie w żołądku, co potwierdza fakt, że niesamowicie piszesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Popłakałam sie. ;c Ja to przeżywam, jak ty piszesz. ! ;c KOCHAM.. ♥ Zapraszamy do nas.; ana-i-wika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity rozdział tyle emocji

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu. jesteś niesamowita! Rozryczałam się.. tyle emocji..
    mój nick to @biieberowa. byłabym wdzięczna gdybyś powiadomiła mnie o tym kiedy będzie następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeszcze troche a bym sie poryczała.
    *________*
    -Cookie

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no. Extra.! Pisz, pisz, pisz. [pole-nadzieji]

    OdpowiedzUsuń