poniedziałek, 11 kwietnia 2011

XXVI. Taa.

Płakałam i płakałam. Nie mogłam się opanować.
Nie dawałam już sobie z tym wszystkim rady.
Chaz i Ryan stali obok mnie nie wiedząc co robić.
Chaz objął mnie troskliwie.
-Przepraszam… - powiedział – Nie chciałem, żeby tak wyszło…
-Puść mnie – rozkazałam łamiącym się głosem od łez.
Od razu mnie posłuchał.
Ryan podał mi chusteczkę.
Odrzuciłam ją.
-Teraz już trochę za późno, żeby być miłym – powiedziałam.
Spojrzeli na mnie i usiedli w ciszy na kanapie.
Wstałam z mojego miejsca pod ścianą i wyszłam poszukać Biebera.
Miałam gdzieś to, że wyglądam jak zombie.
Otworzyłam drzwi.
Justin siedział pod ścianą naprzeciwko drzwi.
Kiedy mnie zobaczył od razu podniósł się i mnie przytulił.
Kochałam jego bliskość, wdychać jego zapach.
-Przepraszam – powiedziałam drżącym głosem.
Delikatnie odgarnął włosy z mojej twarzy.
Spojrzał mi w oczy.
-Nie szkodzi. To nie twoja wina… Też przepraszam za to, że tak zareagowałem, ale… - westchnął.
Jeszcze raz spojrzał mi głęboko w oczy.
Przysunął się do mnie blisko.
Dotknął czule moich ust swoimi.
Zaczął mnie namiętnie całować.
Można powiedzieć, że całował mnie z wściekłością.
Każdy jego pocałunek przepełniony był innym uczuciem.
Wplątał ręce w moje włosy.
Tak. Omińmy to, że staliśmy na korytarzu.
Czułam motyle w brzuchu.
Kiedy usłyszeliśmy kroki na schodach JB szybko złapał mnie za rękę i pociągnął do pokoju.
Ryan i Chaz spojrzeli na nas lekko zdziwieni.
-Pogodziliście się? – wyszczerzył się Ryan.
Justin posłał mu nieprzyjemne spojrzenie i nie odp.
-Ej, no stary! Nie gniewaj się! To ona mnie pocałowała, a Chaz kazał!
-Taa. Najlepiej zwalić na innych – obruszył się Chaz.
Justin walnął ręką w ścianę.
-Cicho bądźcie! Zapomnijmy o tym…
-To gramy dalej? – wyszczerzył się Chaz.
JB posłał mu piorunujące spojrzenie.
-Nie – powiedział twardo – Jenn miała rację, że nie powinna z wami grać.
Chaz i Ryan zgodnie opuścili głowy.
Bieber usiadł na łóżku.
Widać był, że to wszystko dużo go kosztowało.
Był strasznie zmęczony.
Postanowiłam doprowadzić się z powrotem do porządku i poszłam do łazienki.
Umyłam twarz i na nowo się pomalowałam.
Usłyszałam, że ktoś zapukał do drzwi i ktoś wstał otworzyć.
-Hej – doszedł do mnie głos Seleny – Już jestem. O. Jenn już sobie poszła? – spytała wesoło.
Justin prychnął.
-Chciałabyś.
Sel spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie. Nie chciałabym. Po prostu spytałam.
Usłyszałam sarkastyczny śmiech Bieebsa.
-Mam wyjść? – powiedziała zła Gomezka.
-Nie. Zostań. Sorry za moje zachowanie, ale nie mam nastroju.
Wyszłam z łazienki.
Selena uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć – powiedziała.
Przywitałam ją ruchem głowy.
-Ej, Chaz co ci się stało w policzek? – spytał nagle zaciekawiony JB – I tobie…? – spojrzał na Ryana.
Próbowałam zachować poker face, ale średnio mi to wychodziło, bo chciało mi się śmiać.
-Aa… nic takiego – powiedział Ryan.
Justin spojrzał na mnie pytająco.
Uśmiechnęłam się słodko.
Już wszystko wiedział.
Pokręcił głową z dezaprobatą i się roześmiał.
-Ok. Nie bd dociekać za co, ale na pewno sobie zasłużyli – wyszczerzył się Justin.
Sel nie bardzo rozumiała o co chodzi, ale nie pytała o nic.
Do pokoju weszła mama Biebera.
-O. Ale was dużo – uśmiechnęła się – Jak się czujesz, Justin?
JB zastanowił się chwilę.
-Żyję – powiedział.
Pattie spojrzała na niego troskliwie.
-Dobrze. To nie bd wam przeszkadzać... A. Zapomniałabym. Scooter kazał mi przekazać, że jakbyś bardzo chciał wystąpić na tym ostatnim z trzech twoich koncertów w Londynie to możesz. Za 4 dni.
Justin zrobił dziwną minę.
-Ach dziękuję. Moja wdzięczność jest wielka. Scooter to najlepszy człowiek na Ziemi – mówił z sarkazmem – Och, przepraszam… We wszechświecie! A…
-Justin, przestań! – przerwała mu Pattie.
Spojrzał na nią zły.
-Ok. Chcę wystąpić.
Mama Bieber podeszła do drzwi z zamiarem wyjścia.
-I przekaż Scooterowi jak jestem mu niezmiernie wdzięczny! – zawołał na nią.
Nie odwróciła się tylko wyszła.
-Pożarłeś się ze Scooterem? – spytał Ryan.
-Można tak powiedzieć… - odp.
-A o co poszło? – zapytał Chaz.
-Nie twoja sprawa – warknął.
Dalej był zły.
Selena ciągle nie bardzo orientowała się co się tu dzieje.
Zauważyłam jej skrępowanie.
Ok. Bd miła.
-Ej, a może byśmy zrobiły budyń dla Justina? – wyszczerzyłam się do niej.
Uśmiechnęła się.
-Jasne.
Przeszłyśmy do kuchni.
-Nie orientujesz się wgl o co chodzi. Zgadłam? – spytałam.
-No… - powiedziała.
-Bo pod twoją nieobecność graliśmy w butelkę i… - opowiedziałam jej o wszystkim, a ona uważnie słuchała.
-To kiepsko… - stwierdziła.
-Yhm. To róbmy ten budyń – powiedziałam.
Przeszukałam szafki i z satysfakcją znalazłam mleko i budyń czekoladowy.
Oh yeah.
-Umiesz robić budyń? – zapytałam Sel.
Zmieszała się.
Wybuchłam śmiechem.
-Naprawdę nie?! – niedowierzałam.
Pokiwała głową.
-Wow. To mamy problem, bo ja mam dwie lewe ręce… Wgl do gotowania… Ale budyń chyba dam radę zrobić. Robiłam kilka razy i oprócz jednego przy, którym zalałam całą kuchnię mlekiem był zjadliwy – wyszczerzyłam się.
Też się uśmiechnęła.
Zabrałam się do roboty, a Selena przyglądała mi się z ciekawością.
-Sama też byś dała radę zrobić, bo jest instrukcja z tyłu - zaśmiałam się.
Trochę mi pomogła i udało się.
Nawet go nie spaliłam.
Brawo dla nas.
Zaniosłyśmy im 3 miseczki.
Zauważyłam, że Ryan i Chaz patrzyli na mnie bardzo niepewnie kiedy podawałam im budyń.
Roześmiałam się.
-Nic do niego nie dodałam – zapewniłam ich.
-Nareszcie coś co mogę zjeść bezboleśnie – uśmiechnął się JB i przytulił mnie czule – Dzięki – musnął moje usta.
-Ładnie razem wyglądacie – stwierdził Chaz.
-Taa. A nie podoba ci się przypadkiem moja laska bardziej z Ryanem? – spytał Justin wojowniczym tonem.
-Oj, przestań. Ile możemy to jeszcze rozpamiętywać?
JB uśmiechnął się nieprzyjemnie i uniósł brwi.
-Ile? Długo. Sorry bardzo, ale moja dziewczyna całowała się z Ryanem niecałą godz. temu. Myślałeś, że już nie pamiętam??
Chaz nic nie powiedział.
Wgl zapadła jakaś taka nieprzyjemna cisza.
Znowu tel. do Seleny.
-Tak? Ymm… Nie. Jeszcze nie… - wstała i wyszła na chwilę, żebyśmy nie słyszeli rozmowy.
JB wzruszył ramionami.
-Dobry budyń – powiedział z pełnymi ustami.
Uśmiechnęłam się.
Zauważyłam, że Ryan i Chaz jeszcze nie zaczęli jeść.
Wybuchłam śmiechem.
-Nie lubicie budyniuuu? – spytałam słodko.
Spojrzeli na mnie i niepewnie zabrali się za niego.
Sel wróciła.
-Kto dzwonił? – zaciekawił się Bieber.
-Mój menager… A co?
-A nic. Tak pytam.
Justin objął mnie powoli.
Uśmiechnął się.
Oparłam głowę na jego ramieniu.
Usłyszeliśmy pisk opon.
Wszyscy, łącznie z Bieberem skoczyliśmy do okna.
2 samochody walnęły w siebie z dużą prędkością na naszych oczach.
JB zbladł.
-Boże. To samochód Ushera – nie odwracając się na nas wybiegł z pokoju.
Poleciał na dół.
Pobiegłam za nim.
Wypadł na dwór.
Miał łzy w oczach.
Chciał podbiec do samochodu, ale ktoś go przytrzymał.
To był Scooter.
-Puszczaj mnie, kurwa! – wrzasnął i zaczął się wyrywać.
Scooter nim potrząsnął.
-Uspokój się!
Justin spojrzał na samochody i zobaczył zakrwawionego Ushera.
Scooter przytulił Biebera.
JB przestał się wyrywać.
-Ale nic mu nie będzie, prawda? – łzy leciały mu po policzkach – Nigdy nie myślałem, że tyle złych rzeczy może się wydarzyć jednego dnia…
Wszystko widziałam jak przez mgłę.
Zaraz przyjechała, policja, straż pożarna i karetka.
Zabrali Ushera i faceta z drugiego auta.
Justin dopiero teraz mnie zauważył.
Podbiegł do mnie i przytulił.
Oboje byliśmy w szoku.
Przed hotel wyszła Pattie.
Justin złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do niej.
JB naprawdę potrafił wytrzymać dużo fizycznego bólu.
Bolał go każdy krok, a i tak biegł.
W tym momencie pewnie to do niego nie docierało.
-Mamo! Możemy pojechać do Ushera, do szpitala? – spytał błagalnie.
-Justin. Ty, w tym stanie?
Mama Biebera też była niepokojąco blada.
-Proszę!
-Zapytam co Scooter o tym myśli…
-Kurwa, chrzań Scootera! Kim on niby jest, że o wszystko się musimy go pytać?! – wrzasnął JB.
Justin dopiero teraz uświadomił sobie, że Scooter stoi blisko nich.
Obrócił się na niego.
Scooter był niesamowicie smutny. Jego oczy były przepełnione łzami, które próbował zahamować.
Bieber opuścił głowę.
Pattie spojrzała na niego zła.
-Jak tak możesz Justin?! Ten człowiek tyle dla cb…
-Taa. Wiem – powiedział i poszedł z powrotem do hotelu.
Poszłam za nim.
Wszedł do pokoju.
Nawet nie spojrzał na przyjaciół.
Wziął kluczyki od samochodu.
-Jedziesz ze mną? – spytał.
-Ale…
-Jedziesz?
Kiwnęłam potakująco głową.
Ujął delikatnie moją dłoń i poszliśmy do samochodu.
Mama Justina, tata i Scooter widzieli nas, ale nie zatrzymywali.
Kiedy mieliśmy jechać JB sobie o czymś sobie przypomniał.
Poprosił, żebym została i podszedł do Scootera, który był niedaleko.
-A gdzie go zabrali? – spytał.
-Tam – pokazał Justinowi ręką – Na pieszo też dojdziecie.
JB spojrzał na niego.
-Ja chyba nie – powiedział i poszedł do auta.
Odpalił.
Po chwili byliśmy na miejscu.
Kobieta z recepcji długo się z nami kłóciła.
Nie chciała nas wpuścić, bo nie byliśmy rodziną Ushera.
-Ale to jest mój mentor, no – mówił Justin.
Westchnęła.
-Ok. Ty wejdź, ale ona zostanie.
-Słuchaj no… - zaczął.
-Poczekam – uśmiechnęłam się lekko.
Westchnął.
Pocałował mnie i poszedł.
Usher wg recepcjonistki leżał w Sali 12.
Czekałam…
Bieber wrócił po jakimś czasie.
-Jest dobrze. Bd żył – uśmiechnął się niepewnie.
-A kiedy go wypiszą?
-To zależy…
-Od…?
-Jeszcze się nie obudził…
Wróciliśmy do hotelu.
Byliśmy totalnie przybici.
W pokoju nie było już Ryana i Chaza. Została tylko Selena.
-Gdzie oni? – spytał Justin.
-Pojechali. Uznali, że bd lepiej jak sobie pojadą.
Justin miał niewyraźną minę.
-Niech okaże się, że ten cały dzień to tylko sen… Niech się wreszcie skończy – miał szklane oczy.
Selena przytuliła go czule.
Odwzajemnił uścisk.
Szczerze? Miałam ochotę wydłubać jej oczy. I to w najlepszym wypadku.
Pocałowała go w policzek i nie patrząc na mnie poszła do łazienki.
Dziwka. Ja tu dla niej jestem miła, a ona próbuje mi chłopaka odbić.
Justin spojrzał na mnie.
-To tylko przyjaciółka – zapewnił i pocałował mnie z uczuciem.
Jego ręka po moich plecach powędrowała trochę za nisko.
Zaraz przycisnął mnie lekko do ściany i zaczęliśmy się namiętnie całować.
Nie przestaliśmy jak Sel wróciła.
A niech sobie popatrzy.


Taa. Wiem, że trochę krótki, ale następny postaram się dodać długaśny xD
Jeśli się Wam podoba to zostawcie komentarz ;* <3

10 komentarzy:

  1. *________* NASTĘPNY! xd
    bo umre :D aaaaw, uwielbiam to, naprawdę. Czytam teraz tylko Twoje opowiadanie bo mnie najbardziej urzekło :D
    -cookie

    OdpowiedzUsuń
  2. DŁUŻSZE PROSZĘ !! XD
    super rozdział ale następny postaraj się napisać taki meeeegaaaa długi, bo się strasznie szybko czyta. ;x : D
    | justin-bieber-my-worlds |

    OdpowiedzUsuń
  3. awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww. *_____________*
    kochane, kochane, kochane, kochane, kochane < 33
    NASTĘPNY -> JUŻ -> DŁUGI -> UCZUCIOWYY. ; *
    @BiebeersGirl

    OdpowiedzUsuń
  4. Super.! Piszesz bardzo interesująco. Pisz, pisz, pisz. Szybko. Czekam [pole-nadzieji.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  5. super ! twoje opowiadanie jest takie .. no takie ... awww <3 ;D @iQueenBieber

    OdpowiedzUsuń
  6. ślicznie jak zwykle <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww... Cudo ;*** Pięknie piszesz skarbie <333 Looknij do mnie xD http://opowiadaniejb.blogspot.com/ Czekam na NN ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAMY TO.! Ja Wika, jak to czytam too poprostu przeżywam to i wszystko widze. ! |anaiwika.blogspot.com|

    OdpowiedzUsuń
  10. Ci u góry, to my. Tylko ktoś nam konto tamto usunął. Teraz nasz adres To; ana-i-wika.blogspot.com Przepraszamy za utrudnienia. ;]

    OdpowiedzUsuń