Siedzieliśmy objęci, czekając.
Matt przed chwilą dzwonił, że zaraz będzie.
Od czasu kiedy podejrzewaliśmy ciąże minął już dzień.
Ciągle nie mogłam przestać o tym myśleć.
Chciałam już wreszcie wiedzieć i albo się nad sobą użalać, albo odetchnąć z ulgą.
Bardzo się denerwowałam.
Justin trochę też.
-Nie chcę być jeszcze mamą… - powiedziałam w pewnym momencie.
Spojrzał mi w oczy.
-Wiem. To jeszcze nie czas…
Od wczorajszego dnia nasze nastroje trochę się pogorszyły.
Jednak fakt, że mogę być w ciąży był obciążający.
Nareszcie przyszedł Matt.
Jego rozpromieniona twarz wprowadziła nas w lepszy nastrój chociaż ciągle niepewnie czułam się w jego towarzystwie…
-O matko. Jakbyście czekali na ścięcie – skomentował.
Uśmiechnęłam się lekko.
-No... Zbytnio optymistycznie to nie jesteśmy nastawieni.
-Właśnie widzę… - podał mi test ciążowy – Ha! Jednak sprzedawał mi koleś nie babka – wyszczerzył się – Fakt. Spojrzał na mnie trochę dziwnie no, ale co zrobić…
Justin oblizał niepewnie wargi.
Odłożyłam test na bok.
-Nie robisz na razie? – spytał Matt.
Pokręciłam głową.
-Za chwilę.
-Spoko – powiedział.
Justin ciągle nic nie mówił.
-Żyjesz? – pocałowałam go w usta.
Uśmiechnął się.
-Yhm.
Matt popatrzył na nas.
-Zostawić was? – bardziej stwierdził niż zapytał.
Justin niepewnie skinął głową.
-Bywajcie – wyszczerzył się i wyszedł.
Spojrzeliśmy na test.
JB cicho się zaśmiał.
-Wolałabyś chłopczyka, czy dziewczynkę?
-Chłopczyka.
Uśmiechnął się.
-To tak jak ja. Ale córeczkę też będziemy mieć, prawda?
Zaśmiałam się.
Kochałam go za to, że zawsze potrafił rozładować napięcie.
-Ale nie w przeciągu najbliższych co najmniej sześciu lat – powiedziałam.
-Okey – pocałował mnie w policzek.
Nagle drzwi zaczęły się otwierać.
W ostatnim momencie zdążyłam schować test.
Weszła Pattie.
-O. Nie ma u was Matta? Zdawało mi się, że wchodził.
-Już poszedł. Śpieszył się gdzieś. Jak to on.
Pattie uśmiechnęła się ze zrozumieniem
-Chciałam się z nim przywitać, ale skoro już poszedł… Jak się czujesz, Justin?
Kurde. Zrobiło mi się niedobrze.
Dlaczego akurat teraz?!
Poszłam do łazienki szybkim krokiem.
Nie chciałam, żeby wyglądało jakbym się spieszyła.
Pattie nie mogła się dowiedzieć. Przynajmniej na razie.
Spojrzeli na mnie.
-Dobrze – odp uśmiechnięty JB odwracając uwagi mamy ode mnie – Może mogę wyjść szybciej, co?
-Nie.
Justin westchnął.
-Okey…
Wiedział, że nie ma się co kłócić z mamą.
Ona i tak nigdy nie zmieniała zdania.
-Jenn źle się czuje? – spytała po chwili Pattie.
-Nie… Czemu tak myślisz?
-Była bardzo blada…
Justin się zawahał.
-No… Chyba w grę w chodzą te… wasze babskie sprawy - powiedział.
Całkiem dobrze kombinował.
-Aa. Rozumiem. To idę. Nie przeszkadzam wam. Ale jeśli byście czegoś potrzebowali…
-Mamo. Jesteśmy w szpitalu. Tu są pielęgniarki – powiedział JB.
-No dobrze – cmoknęła go w policzek i wyszła.
Kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi niepewnie wychyliłam się z łazienki.
-Źle się czujesz? – spytał Justin wstając i przytulając mnie.
-Nie… Tylko trochę mi niedobrze.
Pocałował mnie w głowę.
-Robisz ten test? – spytał.
Skinęłam głową.
Podał mi go.
Poszłam z powrotem do łazienki.
Ręce mi się trzęsły z nerwów.
Zrobiłam wszystko wg instrukcji.
Pozostawało tylko czekać.
Poszłam do Justina i razem odmierzaliśmy czas.
Kiedy mogliśmy już sprawdzić żadne z nas nie miało odwagi się podnieść.
Serce waliło mi tak jak jeszcze nigdy.
Bieber pierwszy wstał i podał mi rękę.
Wzięłam test.
Spojrzałam na niego.
Zrobiło mi się słabo.
Justin zagryzł nerwowo wargę.
Odwrócił się i rzucił na łóżko.
-Ku**a! – nie spodziewałam się po nim takiej reakcji. Chyba dopiero teraz wszystko do niego dotarło – Rozpierdoliłem ci życie.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
W jego oczach były łzy.
Usiadłam obok niego.
Dotknęłam jego dłoni.
-Nie obwiniaj się. To nie tylko twoja wina. Jest wspólna.
-Może i tak… - powiedział zły – ale to TY będziesz przez to cierpieć. Ja nie bd mógł być ciągle z tobą. Będą te cholerne trasy, koncerty i wgl. A ty będziesz musiała cały czas siedzieć z dzieckiem. To odbierze ci totalnie dzieciństwo. Ku**a. Masz 15 lat… Jak mogłem ci to zrobić?!
Przytuliłam go.
Był najlepszym chłopakiem na świecie.
-Damy radę – powiedziałam – Na pewno… A może jest jeszcze jakaś szansa, że to nieprawda? Słyszałam, że te testy nie zawsze dobrze pokazują.
Spojrzał na mnie.
-Ale wymiotujesz i wgl. Wszystko na to wskazuje…
Cała trzęsłam się z nerwów.
-Matko. Mama mnie zabije – stwierdził Justin.
-Mnie moja też…
-A to może mnie zabije twoja, a cb moja? Podejrzewam, że będą delikatniejsze dla nie swoich dzieci.
Roześmiałam się.
-Może być.
Uśmiechnął się do mnie lekko.
-Będę starał się być z wami jak najwięcej. Będziesz jeździła ze mną i wgl… Za rok bd miał 18 lat. Ułoży się. Musi.
Bieber spojrzał na mój brzuch i przyłożył do niego rękę.
Przybliżył do niego twarz.
-Tatuś cię kocha – powiedział.
Zaśmiałam się.
-O Boże. Moja mama będzie załamana. Zostanie babcią w wieku niecałych trzydziestu sześciu lat.
-Wow.
-No… Ale co zrobić. Nasze dziecko będzie miało młodą babcię. W tym wieku kobiety jeszcze rodzą dzieci… Masakra. Jestem ciekawy czy pozwoli się nazywać babcią – uśmiechnął się rozbawiony.
-Jak go nazwiemy? – spytałam z uśmiechem.
-Obstawiamy, że będzie chłopak?
Pokiwałam głową.
-Ok… To… Hmm…
-Może Drew – uśmiechnęłam się – Tak po tatusiu.
Justin się zaśmiał.
-No zobaczymy… A jak dziewczynka? Jak masz na drugie imię?
-Dziewczynka też będzie Drew – pokazałam mu język.
-No, ale jak masz na drugie imię?
Uśmiechnęłam się.
-Kristen.
-Ładnie. Córka będzie Kristen – wyszczerzył się.
-No niech ci będzie…
-A jak bd bliźniaki? – zrobił wielkie oczy – Nie. Nie chcemy bliźniaków.
Rozbawiona zauważyłam, że temat dziecka bardzo nas pochłonął.
-Nadajemy się do tego programu ‘Teen mum’ – stwierdziłam.
Justin się skrzywił.
-Widziałem kilka odcinków tego. Ci chłopacy zawsze byli tacy okropni dla swoich dziewczyn… Strasznie mnie wkurza ten program. Ja bd dla cb ZAWSZE dobry.
Uśmiechnęłam się.
-Kurde. Podejrzewam, że jeśli media się dowiedzą to nawet będą nam proponować udział w tym – skrzywił się JB.
Mój telefon się odezwał.
Jake. Wow. Przypomniał sobie o mnie.
-Tak?
-Siema młoda. Jak leci?
Westchnęłam.
-Coś nie tak?
Spojrzałam pytająco na Justina, czy mogę wtajemniczyć Jake’a. Skinął głową.
-Chcesz być wujkiem?
-Ku**a. Co ty pierdolisz??
Zaśmiałam się.
-No chcesz?
-Nie mów, że jesteś w ciąży.
-Okey. Nie powiem.
Cisza po drugiej str. słuchawki.
-No to ładnie się bawiliście – powiedział w końcu.
-No… Ale nie mów nikomu na razie, dobra?
-Jasne… Ale szok. Naprawdę się nie zgrywasz?
-Chciałabym.
Teraz on westchnął.
-To będzie ciekawie… Nie wiedziałem, że z cb takie ziółko. W innym razie nie puszczałbym cię z Justinem.
-Taa.
-No. Lanie ci się należy.
Zaśmiałam się.
-Też cię kocham.
-A kiedy wy zdążyliście TO zrobić? – spytał chyba ciągle niedowierzając.
-Ymm… Pierwszej nocy po przylocie do Londynu.
-No fajnie. Intrygująca historia… Czyli mówisz, że bd wujkiem, tak?
-Aha – potwierdziłam.
-Spoko… Dziwnie się z tym czuję, ale okey… A weź mi daj Justina.
Podałam słuchawkę Bieberowi.
Justin wziął na głośnik.
Wiedział, że chcę słuchać.
-Yo – powiedział JB.
-Yoo. Właśnie słyszałem, że zrobiłeś ze mnie wujka – powiedział – Chyba wychodzi na to, że jesteśmy rodziną – zaśmiał się.
-No. Na to wygląda.
-To ładny wzór będzie dawał dziecku ojciec, który bije się z paparazzi.
-Taa. Uważam, że dobry.
-A czy ja powiedziałem, że nie? Spoko. A ktoś oprócz mnie wie?
-Nie. Tylko mój kumpel wie, że Jenn MOŻE być w ciąży, bo kupował test.
Jake wybuchnął śmiechem.
-Kazaliście kumplowi kupować test ciążowy?!
-Nie inaczej – powiedział rozbawiony Justin.
-Faaajnie. Okey. Kończę, bo mi się kasa kończy. Pozdrówcie ode mnie dziecko.
-Pewnie. Hej.
Rozłączyliśmy się.
-Wujek cię pozdrawia – powiedział JB do brzucha.
Uśmiechnęłam się.
Justin przyłożył ucho do mojego brzucha.
-Bardzo mnie to intryguje – zaśmiał się – Nie słyszę go.
-Głupku. Jestem w ciąży raptem czwarty dzień. Dziwisz się?
-Nie – pocałował mnie w usta – Masz teraz w sobie coś mojego. Zawsze będę z tobą – uśmiechnął się – Tylko wyrzućmy może lepiej ten test. No wiesz… Tak, żebyśmy jeszcze chwilę mogli pożyć…
-A kiedy im powiemy? – spytałam.
JB oblizał wargę.
-Nie mam pojęcia…
Przyszedł do nas Scooter.
Ciekawe po co.
Spojrzał na nasze trochę przestraszone miny.
-Stało się coś? – spytał.
-Nic – uśmiechnął się JB.
-To dobrze… - powiedział niepewnie - Chcecie zobaczyć się z Usherem? Już z nim coraz lepiej.
-Jasne – odp. Justin i poszliśmy za Scooterem.
Zaprowadził nas do sali, w której leżał Raymond.
Zostawił nas.
Przywitaliśmy się z Usherem.
Był w kiepskim stanie, ale widać było, że zdrowieje.
-Co macie takie przejęte miny? – spytał w pewnym momencie.
Kurde. To aż tak było widać?!
Bieber się zastanowił.
-Nie chcesz wiedzieć.
Usher spojrzał na nas podejrzliwie.
Założę się, że pierwszą myślą jaką wpadła mu do głowy było właśnie TO.
-No co się stało?
-Musisz się oszczędzać, Raymond. Nie można cię dobić taką wiadomością, bo zawał murowany – zaśmiał się JB.
-Jakbym mógł się podnieść to strzeliłbym cię w głowę.
Justin zrobił krok w tył dla bezpieczeństwa.
-No co nabroiliście dobrego? – powtórzył pytanie.
-A co to ma za znaczenie? – spytał wykrętnie – Usher. Naprawdę musisz się oszczędzać. A poza tym to nic takiego… - powiedział bez przekonania.
Raymond uniósł brwi.
-No, po waszych minach nie wygląda na ‘nic takiego’.
-Powiem ci jeśli mnie nie zabijesz i nikomu nie powiesz.
-Okey.
-Przyrzeknij.
Wywrócił oczami.
-Przyrzekam.
-Ale pamiętaj, że przyrzekłeś… - spojrzał mu w oczy. Westchnął – Jenn jest w ciąży.
Nie wierzyłam w to co widzę.
Usher zaczął się śmiać.
-Wiedziałem od początku – a nie mówiłam? – Z tych waszych min wszystko się da wyczytać.
-Bawi cię to? – spytał go poważnym tonem JB.
-Nie – pokręcił przecząco głową – Ciężka sprawa… Ale z tobą?
-No… Wow. A jednak nie dostałeś zawału – zaśmiał się JB.
Usher podniósł łyżeczkę leżąco obok niego na szafce i rzucił nią w Justina.
Trafił.
-Auu – powiedział Bieber – Nie rzucaj we mnie! Obiecałeś, że nie zabijesz.
-Obiecałem, że nie zabiję, a nie, że nie będę bił – zaśmiał się, a JB posłał mu ‘mordercze’ spojrzenie – To nieźle namieszaliście…
-Wiemy – powiedział Justin – Nie mów na razie nikomu, okey?
Usher kiwnął głową.
-Ale i tak kiedyś będą musieli się dowiedzieć.
-No przecież wiem… No, ale oni nie będą tak łaskawi jak ty, a my chcemy jeszcze trochę pożyć.
Usher się zaśmiał.
-Rozumiem. Twoja mama bywa agresywna.
JB wybuchnął śmiechem.
-Co zrobić? To my spadamy. Nie będziemy cię przemęczać. Musisz odpoczywać.
-Pa dzieciaki.
Wyszliśmy i wróciliśmy do naszego więzienia.
Chciałam już skończyć temat dziecka na dzisiaj i nie ruszać go do czasu kiedy będziemy musieli powiedzieć dorosłym.
Justin chyba myślał o tym samym, bo przestaliśmy o tym rozmawiać.
Cieszyliśmy się beztroskim życiem jakie jeszcze nam pozostało.
Usiedliśmy na łóżku.
Justin spojrzał na mnie łobuzersko i zaczął łaskotać.
-Aaa! Przestań! – błagałam śmiejąc się.
-Niee.
-Proooszę! – próbowałam mu się wyrwać, ale mnie przytrzymał i dalej łaskotał.
-Kocham cię – przytulił mnie i pocałował namiętnie w usta.
-Ja cb też – uśmiechnęłam się.
-Może zadzwonię po Matta? – zaproponował Justin w pewnym momencie.
-Po co? – spytałam nieprzekonana.
-Nie lubisz go?
Wzruszyłam ramionami.
-To chyba nie jest tak, że nie lubię… W sumie nie wiem. Nie znam go. Jak chcesz to zadzwoń.
Spojrzał na mnie niepewnie i wykręcił nr.
Matko. Mogłam go poprosić, żeby nie dzwonił.
Matt obiecał, że zaraz przyjdzie i tym razem pobędzie dłużej.
Juhuu.
Pałałam entuzjazmem.
Po dość krótkim czasie zjawił się u nas.
Od razu wchodząc uśmiechnął się do mnie.
Ku**a.
Starałam zająć się czymś innym, żeby móc nie zwracać na niego uwagi, ale nie bardzo mi to szło.
Masakrycznie rozpraszała mnie sama obecność tego Matta.
-I jak? Będzie dzidziuś? – odezwał się w pewnym momencie.
Pytanie było niby skierowane do mnie i Justina, ale patrzył tylko na mnie.
-Będzie – odp.
Zrobił wielkie oczy.
-Wow.
-Taa – powiedziałam.
-Sorry. Nie powinienem pytać…
-Nie no spoko… Masz prawo wiedzieć. Kupowałeś mi w końcu test.
Chwila ciszy.
-Ej, Jenn. Co jest? – spytał JB.
-Nic.
Ujął w dłonie moją twarz i podniósł ją.
Spojrzał mi w oczy.
-Przecież widzę, że coś cię gryzie. Mnie nie oszukasz.
Rozpłynęłam się w jego czekoladowych oczach.
Nie chciałam go oszukiwać, ale nie mogłam mu powiedzieć…
Sama do końca nie wiedziałam o co chodzi…
-Jest dobrze – zapewniłam go.
-Na pewno?
Kiwnęłam głową.
-Dzięki, że tak się o mnie troszczysz – przytuliłam go.
Matt przyglądał się nam z zaciekawieniem.
Co ja gadam?!
Dobrze widziałam, że przygląda się tylko mi.
Nie miałam pojęcia jak wytrzymam ten jego dzisiejszy pobyt z nami.
-A ty, Matt masz dziewczynę? – zapytał JB.
Chłopak pokręcił przecząco głową.
-Po tym jak przeprowadziłem się z Ontario do Londynu dałem sobie na jakiś czas spokój z dziewczynami… Ciągle tęsknię za Kat.
-No rozumiem. Byliście świetną parą. Ale co zrobić… - powiedział Justin ze zrozumieniem.
Ciekawe kto to Kat…
-A co tam u Christiana? – wyszczerzył się Matt.
-TY pytasz o Chrisa? – zaśmiał się JB – A czy to nie Christina zawsze doprowadzała cię do szału?
-Taa. Tylko Christian potrafił wyprowadzić mnie tak z równowagi… - też się zaśmiał na samo wspomnienie – Ale pytam z ciekawości. Co u niego?
-Spoko. Jest w Stratford i flirtuje z moją kuzynką.
Matt uniósł brwi.
-Chris potrafi flirtować?
-No powiedzmy… - uśmiechnął się Justin – dałem mu kilka lekcji.
Matt wybuchnął śmiechem.
-To faaajnie. Powinieneś otworzyć biznes ‘Porady miłosne u Biebera’ – powiedział rozbawiony, a Justin go popchnął.
-No co?? Kto by z tego nie skorzystał? – śmiał się dalej.
Zauważyłam, że mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech.
Westchnęłam.
Kurde. Znowu zrobiło mi się niedobrze.
Poleciałam do łazienki.
Nie podobało mi się to…
Kiedy wróciłam Matt i Justin nie rozmawiali tylko patrzyli się na mnie.
JB podszedł do mnie i czule przytulił.
-Już dobrze? – spytał cicho.
Wzruszyłam ramionami.
Nie czułam się za ciekawie.
-A może masz na coś ochotę? Do jedzenia np.? – zapytał Matt – Moja mama jak była w ciąży to ciągle jadła ogórki kiszone z bitą śmietaną.
Zaśmiałam się.
-Nie dzięki. Masz rodzeństwo?
-Yhm. Pięcioletnią siostrę – uśmiechnął się – A ty?
-Siedemnastoletniego brata – odp.
-Jej bratem jest Jake – powiedział JB do kumpla – Ten, który zawsze grał w ataku…
-Ten Jake?! – byłam ciekawe skąd jest Matt… Bo chyba nie z Stratford? Z resztą, bo ja wiem… - To spoko gość... Lałem się raz z nim.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-O co poszło? – zaciekawiłam się.
-O… Ku**a! – zrobił wielkie oczy. Chyba coś sobie uświadomił.
Spojrzał na mnie w szoku.
-No? – pośpieszyłam go.
-O cb…
-Co?!
-No, bo… Ymm. O ja. Jak mogłem nie skojarzyć?? Tak jakoś mi się zdawało, że cię skądś pamiętam…
-No gadaj!
-Okey. Spokojnie królewno – uśmiechnął się – Ymm. To było na meczu…Nie wiedziałem wtedy, że Jake to twój brat i powiedziałem w jego towarzystwie, że… - zaśmiał się – Ymm… Że masz ładny tyłek i spróbuję cię wyrwać, a twój brat się na mnie wściekł, zabronił cię ruszać i jeszcze mi przygrzmocił – patrzyłam na niego na maxa rozbawiona – Miałem wtedy gdzieś z 14 lat…
Justin spojrzał na niego dziwnie.
-Czemu tego nie pamiętam? – spytał.
-Nie było cię wtedy, bo złamałeś nogę. Pamiętasz? Ten mecz, na którym ci tak zależało…
-A kojarzę! Mama mnie nie puściła… Taa. Pamiętam, że ktoś ci wtedy przywalił – Bieber też się zaśmiał.
-A ja cię nie pamiętam… - powiedziałam – Gdzie mieszkałeś?
-Blisko Stratford. Grałem w przeciwnej drużynie niż Justin, ale się zakumplowaliśmy… Rozumiem, że nie pamiętasz. Ja widziałem cię może 2 razy, ale nie zwracałaś na mnie uwagi…
-I dobrze – wyszczerzył się Bieber.
Matt posłał mu ‘mordercze’ spojrzenie.
Justin to olał i musnął moje usta.
Ale się ogółem porobiło…
Co nie zmieniało faktu, że nadal dziwnie czułam się przy tym kumplu Beebsa.
-Czyli mam rozumieć, że kiedyś szalałeś za moją laską, ale jej brat zabronił ci jej tknąć? – JB zwrócił się do Matta.
Chłopak lekko się uśmiechnął.
-No…
-Dzięki Bogu Jenn ma brata – wyszczerzył się Justin, a Matt próbował zabić go wzrokiem.
Zaśmiałam się.
Oni po prostu mnie rozbrajali.
-Ej, a może masz jednak ochotę na coś do jedzenia, Jenn? Bo ja bym chętnie coś zjadł… Poszlibyśmy do sklepu i przynieśli też coś panu kalece – wyszczerzył się Matt.
Spojrzałam na niego niepewnie.
No nie wiem, czy przeżyję z nim sam na sam…
-Nie pozwalam ci z nią iść. Nie po tym co nam przed chwilą opowiedziałeś – powiedział rozbawiony Bieber.
-Weź przestań. Przecież nie będę ci próbował odbić dziewczyny – uśmiechnął się Matt.
Justin westchnął.
-Boję się ci zaufać… Ryan i Chaz próbowali się do niej dobrać.
Matt zrobił wielkie oczy.
-To musisz pilnować tej twojej ślicznotki, bo chyba wszyscy chłopacy, którzy mają oczy ślinią się na jej widok.
Spojrzałam na niego ironicznie.
-Taa.
-Naprawdę tego nie widzisz? – spytał patrząc mi w oczu.
Wytrzymałam jego wzrok chociaż naprawdę dużo mnie to kosztowało.
-Czy ja wiem…
JB spojrzał na mnie czule.
-Ale jest moja i wszystkim powybijam zęby jeśli tylko się do niej zbliżą – przytulił mnie – To cb też się tyczy – spojrzał na Matta.
Kumpel się zaśmiał.
-Okey. Wolę z tobą nie zadzierać… Ani z jej bratem… Co nie znaczy, że się was boję – wyszczerzył się – No to jak? Idziemy? – zwrócił się do mnie.
Nie.
Taka była moja odp, ale…
Westchnęłam.
-No nie wiem…
-Przewietrzysz się – namawiał.
-Możesz pójść sam.
-A co jak się zgubię?
-Dużo nie stracimy.
-No ej! – powiedział z wyrzutem.
Zaśmiałam się.
Uśmiechnął się do mnie.
-Tylko nie próbujcie flirtować! – powiedział JB.
Musnęłam jego usta.
-Nie próbujemy – uśmiechnęłam się.
-To jak? – pytał Matt.
Niby nie chciałam, ale coś pchało mnie do zgody…
-No dobra… - powiedziałam przeciągle – Chcesz coś ze sklepu? – spytałam Justina.
Skinął głową.
-Kup co chcesz. Wiesz jakie rzeczy lubię – uśmiechnął się.
Miał niepewny wyraz twarzy jak wychodziliśmy.
Ja też.
Wyszliśmy.
Czy to normalne, że tak waliło mi serce??
No jako tako napisałam kolejny rozdział :)
Dedykuję go @Cookie_Pl ;D Special for you <3
Jeśli Wam się podoba to komentujcie. ;)
Dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze ;*
Jesteście mega <3
O jaaa...a jednak! :-)
OdpowiedzUsuńNo to się pięknie porobiło :]
@ameneris
Będzie mały bieber ! aaa. <3
OdpowiedzUsuńfajne fajne.. ; )
zajebista długość, takie masz pisać! XD i napewno nikt nie miałby nic przeciwko gdyby było jeeeszcze dłuższe. : D
OdpowiedzUsuńlubie Twojego bloga za to, że jest taki 'luzacki' i wgl... dodaj jak najszybciej nową. ;)
| justin-bieber-my-worlds |
aaaaaaaaaaaaa! no wreszcie jest ta jedwabista długość! :D i dziękuje, strasznie mi się podoba ♥♥♥ <3
OdpowiedzUsuń-Cookie
Super :D Ja chcę więcej :D i zapraszam na http://i-love-you-to-death.bloog.pl/?ticaid=6c27e Robię tj badanie rynkowe :D Jak wejdziesz to zostaw komentarz :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. ;D
OdpowiedzUsuńextra, naprawdę!!!! ;]zajebista długość rozdziału.;p
jesteś wielka!!!
czekam na kolejny. ;)
małe bieberki ;DDD
OdpowiedzUsuńfajny rozdział <3
@iQueenBieber
http://life-is-music-is-life.blogspot.com/
wohooo dzieciuszki <3 [http://bieberswaggin.blog.onet.pl/ ; http://me-and-you-love.blog.onet.pl/]
OdpowiedzUsuńJej. Super. Jak zawsze . Pisz, pisz, pisz.!
OdpowiedzUsuńsuper rozdział. kiedy kolejny?;>
OdpowiedzUsuńczekam!!!!
buziaki. <3
No nieeźle :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
Wow... No, no, no... ^^
OdpowiedzUsuńpisz dalej... < 3