sobota, 9 kwietnia 2011

XXV. Nie tak miało być!

Od czasu wyjścia Scootera minęły już dobre 4 godz. Ciągle siedzę w pokoju z Justinem, Chazem i Ryanem.
No nie powiem, żeby było nudno, ale chyba cała już zdrętwiałam.
Ryan i Chaz wydają się całkiem sympatyczni.
Justin spojrzał na mnie kiedy wstałam z mojego miejsca i zaczęłam krążyć po pokoju.
-Nudzisz się? – spytał.
-Niee – uśmiechnęłam się.
-Kurde… Wgl o was nie myślę… Może pójdźcie gdzieś się przejść, co? Ciągle tylko ze mną musicie siedzieć…
-Ale my nie musimy tylko chcemy – zapewniłam.
-Ja bym się chętnie przeszedł – powiedział Ryan.
-Ja też – powiedział Chaz.
-A ja zostanę.
-Nie. Pójdziesz – Bieber spojrzał na mnie poważnie – Musisz się trochę przewietrzyć.
Uniosłam brwi.
-Będziesz mi rozkazywał?
Uśmiechnął się lekko.
-Ok. To inaczej. Weź to za prośbę biednego kaleki.
Wywróciłam rozbawiona oczami.
-No chodź! Przecież zaraz wrócimy – uśmiechnął się Chaz.
-No dobra…
Justin też się uśmiechnął.
-Tylko łapy precz od niej – spojrzał na przyjaciół.
-Jaasne – wyszczerzył się Ryan i objął mnie ręką.
Kiedy zobaczył, że JB zaczyna się podnosić szybko ode mnie odskoczył i wybiegł z mieszkania.
-Bahaha! Boi się mnie nawet jako kaleki – zaśmiał się Justin – Ale tak serio… Trzymajcie łapy daleko od niej.
-ONA ma imię – przypomniałam.
-Przepraszam. Jenn – pocałował mnie czule w usta na pożegnanie.
Chaz dokładnie się nam przyglądał.
Wyszliśmy.
Ryan czekał już na nas przed drzwiami.
Uśmiechnął się do mnie.
-Gdzie idziemy? – spytałam.
-Do parku? – zaproponował Chaz.
-No nie wiem… Nie kojarzy mi się dobrze… - powiedziałam.
-Spoko. Rozumiemy. To masz jakiś inny pomysł…?
Zastanowiłam się.
-Nie bardzo… Może porostu tak przed siebie pójdziemy? A tak ogółem to jesteście pewni, że możemy go tak samego zostawić? Jeszcze zemdleje czy coś…
Ryan się zaśmiał.
-Justin to ma z tobą szczęście – złapał mnie za tyłek.
Odtrąciłam gwałtownie jego rękę.
-Ku**a! Nie dotykaj mnie! – wrzasnęłam.
-Ostraa – skomentował Chaz.
Spojrzałam na nich wściekła.
-Zadzwonię do Kenny’ego, żeby do niego na chwilę przyszedł.
Wykręciłam nr Kenny’ego.
Obiecał, że zaraz przyjdzie.
Wyszliśmy.
Chaz objął mnie w pasie.
Odepchnęłam go.
-Nie boisz się idioto, że TWÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL przyłapie cię na podrywaniu jego dziewczyny? – wysyczałam.
Ryan spojrzał na okno pokoju, w którym mógłby być Justin.
-On się tam nie doczołga – stwierdził.
Prychnęłam i poszłam szybko naprzód.
Zaraz mnie dogonili.
-No co się złościsz, królewno?
Nawet na nich nie spojrzałam.
-Ej, no – Ryan obrócił mnie w swoją stronę.
Spojrzałam mu zła w oczy.
Wyszczerzył się.
Westchnęłam i poszłam dalej.
-Ale nie powiesz o niczym Justinowi? – spytał Ryan.
Nie odp.
Złapał mnie mocno za rękę.
-Nie odzywasz się do nas?
Uśmiechnęłam się do niego słodko i uderzyłam w twarz.
-Zachowuj odległość – rozkazałam.
Ryan mnie puścił i złapał się za policzek.
Chaz wybuchnął śmiechem.
Poszli za mną, ale tym razem była TA DOZWOLONA ODLEGŁOŚĆ.
Po jakichś 6 min odwróciłam się do nich.
-Wracamy?
Wzruszyli ramionami.
-Ok. To wracamy.
Poszliśmy w drugą stronę.
Szliśmy w zupełnej ciszy.
No nie powiem. Byłam z siebie zadowolona.
-Ej, a ile ty tak wgl masz lat? – zagadnął Chaz.
-Bo co?
-Tak pytam…
-15.
Chłopacy spojrzeli na siebie.
-Aaa… - powiedział Ryan.
Uśmiechnęłam się.
Doszliśmy do hotelu i weszliśmy do pokoju JB.
Justin bardzo się ucieszył jak nas zobaczył.
-To możesz już iść, Kenny – wyszczerzył się.
-Ok. Zostawiam was – ochroniarz wyszedł.
-Matko. Musiałaś nasłać na mnie Kenny’ego?!
Uśmiechnęłam się.
-Noo… Bałam się, że ci się coś jeszcze samemu stanie.
Spojrzał na mnie i westchnął.
-I jak? Polubiłaś się z Chazem i Ryanem? – JB zwrócił się do mnie - To są dwaj maksymalni idioci, ale za to ich uwielbiam – wyszczerzył się.
Cisza.
-No… Ymm… Jakoś z nimi przeżyłam.
-To spoko… - powiedział Justin.
Naszą rozbrajającą ciszę przerwał telefon do mnie.
Zastrzeżony.
Taa… Co jeszcze??
-Tak?
Wszyscy gapili się na mnie.
-Pamiętasz mnie jeszcze? – spytał znajomy, nieprzyjemny głos w słuchawce.
-Nie. Bo mi się nie przedstawiłeś.
Śmiech.
Ku**a jak mnie to wkurzało.
-Rozbrajasz mnie młoda. Wykapany braciszek – rozległo się po drugiej stronie słuchawki.
-Taa. A dzwonisz, ponieważ…? Znowu mnie postraszyć?
Cisza.
-A tak ogółem to skąd dzwonisz? Bo ja jestem w Europie i to pewnie drogo wychodzi.
-Nadajesz się do komedii.
-A ty do tandetnego horroru. No czekam…
-Naprawdę chcesz słyszeć co mam ci do powiedzenia?
-A bo ja wiem…
-No to tak ślicznotko... – zaczął.
-Poczekaj. Skąd wiesz, że jestem ładna? – przerwałam mu.
-Zgrywasz się?! – huknęło w słuchawce – Już mnie nie bawisz, smarkulo!
-A H A. No ok. Mów o co ci chodzi.
Zauważyłam, że Justin i jego przyjaciele wpatrują się we mnie z praktycznie zapartym tchem.
-Musisz wyświadczyć mi małą przysługę…
-Muszę?
-Tak. Jeśli chcesz, żeby twój brat żył.
Poczułam ukucie w brzuchu.
-Jak to?
-A tak to. Już ci nie jest tak wesoło, co?
-Jak to?!
-Ach, nerwowa. Twój brat wisi nam…
-Wam?
-Ku**a, nie przy=erywaj! Tak. Nam. Twój brat wisi nam duże pieniądze i w każdej chwili spokojnie możemy go zdjąć…
-Ja-ak? – spytałam lekko drżącym głosem.
-Jak co? Zdjąć go, czy…?
-Ku**a! O co wam chodzi?! Nigdy nie możesz powiedzieć niczego jasno?!
Śmiech.
-Stul pysk! – wrzasnęłam.
-Nie pozwalaj sobie! To TY tu jesteś na mojej łasce.
Zamknęłam oczy.
-Ok. To powiedz mi o co chodzi. Błagam. Jak dostanę zawału to w niczym wam nie pomogę.
-Na razie nie chodzi o nic. Chciałem cię tylko przygotować, bo w każdej chwili możemy chcieć, żebyś wyświadczyła nam malutką przysługę.
-Dobra. To cześć. Nie mam czasu.
Rozłączyłam się.
Chłopacy patrzyli na mnie pytająco.
-Znowu ten sam typek? – spytał JB.
Kiwnęłam głową.
-Kto? – zaciekawił się Ryan.
-Nie ważne… - odp.
Naprawdę cudowny dzień. CUDOWNY.
Bałam się nawet myśleć co może się jeszcze dzisiaj stać.
-Ej, a może po prostu zmień nr? – zaproponował Chaz.
Pomyślałam chwilę. To byłby dobry pomysł, ale zanim dowiedziałam się o Jake’u.
Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?!
Pokręciłam głową.
-Niee. To nic takiego – uśmiechnęłam się nieprzekonywująco.
Justin objął mnie czule.
Pocałował mnie delikatnie w policzek.
Drzwi do pokoju energicznie się otworzyły.
Aż podskoczyliśmy.
Przez drzwi wszedł nie kto inny, jak Selena Gomez.
Suuuper…
-Puka się – rzucił JB.
Uśmiechnęła się promiennie i zaraz zakryła usta widząc w jakim stanie jest Bieber.
Justin wywrócił oczami.
-Czy wszyscy muszą tak reagować?? – spytał retorycznie.
-Przepraszam, Justin… Po prostu nie wiedziałam, że aż tak…
-masakrycznie wyglądam? – dokończył Bieber - Tak. Ja też się tego nie spodziewałem.
-Nie chciałam tego powiedzieć.
-A co?
Sel się zawahała.
Justin uśmiechnął się ironicznie.
-Taa… A przyjechałaś ponieważ…?
-Chciałam wesprzeć cię w trudnych chwilach.
Ryan wybuchnął śmiechem.
Selena spojrzała na niego morderczym wzrokiem, a ja rozbawiona.
-Sorry. Ale to zabrzmiało naprawdę jak w jakiejś tandetnej telenoweli – tłumaczył się rozbawiony Ryan.
Chaz też się zaśmiał, a JB uśmiechnął.
Selena uznała, że najlepiej bd jak też uzna, że ją to bawi i roześmiała się sztucznie.
Nie. Nie lubiłam jej.
Tak. To bardzo możliwe, że to dlatego, bo jestem najzwyczajniej w świecie o nią zazdrosna. No, ale co? Nie mogę? Chyba mam do tego prawo…
Sel zmierzyła mnie krytycznym wzrokiem.
-A to kto? – zapytała Justina.
-Kurde, sama potrafię się przedstawić – powiedziałam.
-Ok… Czyli jesteś…?
-To Jenn. Moja dziewczyna – uśmiechnął się Justin.
-Jak to?
JB spojrzał na nią zdziwiony.
-Co ‘jak to’?
-Och, nic. Śpicie razem?
Bieber zagryzł wargi.
-No…
Ryan i Chaz spojrzeli na siebie wielkimi gałami.
-Ale śpicie, czy ŚPICIE? – spytał inteligentnie Chaz.
-STOP! Wolę nie słyszeć odp – powiedziała Sel. Spojrzała na Justina – przyniosłam ci coś.
-Jeśli to czekolada to nawet mi jej nie pokazuj.
Selena zrobiła dziwną minę.
Justin się roześmiał.
-No ok – uśmiechnął się – Przeżyję.
Podała mu czekoladki.
Westchnął.
-No cóż…
-Jak nie chcesz ich jeść to możemy to zrobić za cb – wyszczerzył się Ryan.
-HA HA HA. Poczęstuję was, ale trochę mi zostawcie.
Telefon Seleny zaczął dzwonić.
Kiedy skończyła rozmowę powiedziała, że musi na chwilę iść, ale za jakąś godz. wróci.
Jak dla mnie mogła wcale nie wracać.
Widziałam w jaki sposób patrzyła na Biebera.
Po wyjściu Sel Ryan zaproponował, żebyśmy zagrali w butelkę.
Chaz i Justin byli za.
-Nie gram – powiedziałam.
-Czemu? – spytał JB.
-Nie z nimi – spojrzałam na przyjaciół Justina.
-Dlaczego?
Pokręciłam głową.
-Bo tak. Sami grajcie.
-No weeź – poprosił Bieber.
Westchnęłam.
-NIE.
-Grasz albo mi tłumaczysz czemu nie – powiedział twardo JB.
Spojrzałam na niego zła i usiadłam obok nich w kółku.
-Sam tego chciałeś.
Pocałował mnie w usta.
-Gramy na pytania, zadania, czy to i to? – spytałam.
-Tylko zadania – powiedział Justin.
Pierwszy miał kręcić JB.
Wypadło na Chaza.
Bieber wyszczerzył się chytrze.
-Pójdź do tej wrednej babki z recepcji i powiedz, że ją kochasz, że jest sensem twojego życia.
Wybuchłam śmiechem.
Chaz nie był zbytnio zadowolony.
-Ok… - niechętnie podniósł się z miejsca.
Z Ryan’em poszliśmy za nim, z kamerką.
-Yyy… Dzień dobry – powiedział Chaz do Wrednej Babki.
-Tak? Co chcesz?
-Kocham panią, jest pani sensem mojego życia.
Bahaha! Jej mina była rozbrajająca.
Chaz jeszcze posłał jej całusa i wrócił do pokoju.
Kiedy pokazaliśmy filmik Justinowi śmiał się przez jakieś 5 min.
Chaz zakręcił butelką.
Serce szybko mi biło.
Modliłam się, żeby nie wypadło na mnie.
Niee!!!
Butelka zatrzymała się idealnie na mnie.
Chaz zatarł ręce.
Spojrzałam na niego błagalnie.
-Pocałuj Ryana.
Posłałam mu mordercze spojrzenie.
Spojrzałam na Justina.
Gotowało się w nim ze złości, ale nic nie mówił tylko przewiercał wzrokiem mnie i Ryana.
Pokazałam środkowy palec Chazowi.
-Całuj – powiedział.
Spojrzałam na Ryana.
Siedział uśmiechnięty.
Przysunęłam się do niego i ze złością musnęłam jego usta.
-To nie był pocałunek – stwierdził Chaz.
-A co, ku**a?! – nie wytrzymał Bieber.
Wstał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Wszystkich nas zszokowała jego reakcja.
-Wow. A jednak dał radę się podnieść – powiedział Chaz.
Bez zwiększysz skrupułów podeszłam do niego i uderzyłam w twarz.
-Dzięki – powiedziałam z sarkazmem – Naprawdę dzięki… NIENAWIDZĘ WAS!!
W moich oczach pojawiły się łzy i zaczęłam płakać.
Miałam dość humorów Biebera i po prostu wszystkiego...
To było już dla mnie o wiele za dużo jak na jeden dzień.





Ok. Jest kolejny rozdział ;D Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
Baardzo dziękuję za wszystkie komentarze do poprzednich rozdziałów <3

7 komentarzy:

  1. krótkoo :c
    ale i tak super :D czytam i sie denerwuje xd

    cookie

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. CZEMU TAK RZADKO DODAJESZ ?
    2. CZEMU TAKI KRÓTKI ? XD
    DODAWAJ NOWĄ, JAK NAJSZYBCIEJ! jeszcze dziś najlepiej haha. : DD PS. zapro do mnie. ;) http://justin-bieber-my-worlds.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuper " the-sye-story.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam, że nigdy się nie doczekam! :D
    Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetniee, wciągnęłam się;p
    Zapraszam do mnie;]

    OdpowiedzUsuń
  6. boski myślałam ze już sie nie doczekam xD czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  7. super :D
    czekam na nn :)
    @iqueenbieber

    OdpowiedzUsuń