piątek, 3 sierpnia 2012

II Rozdział 22


   Mama z Drewem poszła na spacer i lody, więc ja postanowiłam że zrobię obiad. Gdy właśnie kroiłam kurczaka do domu wszedł wściekły Justin, nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Omijając kuchnię od razu wszedł do ogrodu i zaczął wydzierać się do telefonu, pomimo tego że byłam w lekkim szoku, poszłam za nim, ale usłyszałam tylko ostatnie zdanie wykrzyczane przez Biebera:
- Zwalniam cię i tylko spróbuj przyjść do mojego domu to żaden lekarz ci już nie pomoże, chyba że patolog.
Zakończył rozmowę i trochę mniej wściekły wszedł do domu.
- Kochanie kogo właśnie zwolniłeś?- spytałam i przybliżyłam się do niego, ale on zwiększył dystans między nami więc nie próbowałam już się zbliżać.
-  Scootera- odparł oschle.
CO?! Przecież to Scooter, jego manager. Justin zawsze traktował go jak ojca, a teraz zwalnia i to w taki sposób? Byłam w takim szoku że jedyne co mogłam powiedzieć to:
- Ale co on zrobił?
Na te słowa Jus zrobił się cały czerwony, starał się mówić spokojnie chociaż nic z tego nie wyszło z zaczął krzyczeć:
- CO ZROBIŁ?! Ja ci zaraz powiem co zrobił, a mianować to ten debil porwał naszego syna, bo jak sam stwierdził: „Za mało się mówi o Justinie Bieberze a takie małe porwanie może podnieść popularność i ludzie będą gadali.”
- To że cierpimy przez twoją karierę to jeszcze mogłam znieść, ale żebym bała się o bezpieczeństwo własnego syna, bo nie wiem co jeszcze mogą wymyślić ludzie z TWOJEJ ekipy to już przesada!- wrzeszczałam jak głupia, mało brakowało bym nie zaczęła czymś rzucać.
- Aaaa, czyli to teraz jest moja wina? Ale chciałbym ci tylko przypomnieć że to TY a nie JA siedziałem w tedy w parku z Mattem i to nie ja zajmowałem się swoim kochasiem zamiast własnym synem.
- On przynajmniej ze mną był, a ty? Pewnie miałeś jakiś wywiadzik albo sesyjkę.
- No tak bo przecież Matt teraz jest z tobą bardzo często, wtedy kiedy ja pracowałem na to żeby tobie i Drewowi niczego nie brakowało, ty razem z moim były kumplem zabawiałaś się w sypialni.- wykrzyczał nie wiele myśląc. 
- Teraz przegiąłeś- powiedziałam i łzy natychmiast napłynęły mi do oczu, nie chciałam już dłużej patrzeć na Justina więc jak najszybciej wybiegłam z domu i uciekłam do najdalszego zakątka ogrodu. Bieber pobiegł za mną.
- Nie Jus, odejdź. Idź do telewizji i opowiedz o tym jak strasznie się czujesz gdy przez twoją nie odpowiedzialną żonę porwali ci dziecko. A najlepiej zniknij i nigdy nie wracaj.

*Justin*

Nie powiem Jenn podczas kłótni wykrzykiwała różne rzeczy, ale te słowa naprawdę zabolały. Wiedziałem że tak jak ja ona też potrzebuję chwilę spokoju, dlatego zostawiłem ją w ogrodzie, a sam wsiadłem do samochodu i pojechałem przed siebie. Dojechałem aż do plaży, postanowiłem że trochę się przejdę i wszystko przemyślę.   
Może nie powinienem wyskakiwać tak z tym Mattem, ale w końcu to nie tylko moja wina, skąd miałem wiedzieć że Scooterowi przyjdzie do głowy tak idiotyczny pomysł, żeby porwać mojego syna, przecież nie planowałem tego razem z nim. A co do mojej kariery to wiedziałem  że Jenn cierpi przez te moje wyjazdy i trasy koncertowe, ale mi też wcale nie było z tym łatwo, gdy przez 6 miesięcy nie widziałem jej i Drewa. Oczywiście że kochałem ich najbardziej na świecie, ale moją drugą miłością była muzyka i moi fani i nie mogłem  ich zawieść. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego że Jenn potrzebuje bliskość i również tego że nie mogę dać jej tyle tej bliskość ile by chciała. Ale żeby od razu iść do łóżka z Mattem tego już nie potrafiłem zrozumieć, ani nawet znieść tej myśli. Jednak jednego byłem całkowicie pewien, a mianowicie tego że będę kochać to dziecko jak swoje oraz tego że nigdy jej albo jemu niczego nie zabraknie. Wróciłem do auta z zamiarem przeproszenia Jenn, ale najpierw pojechałem po małą niespodziankę.

*Jenn*

Gdy tak siedziałam w tym ogrodzie mogłam wszystko spokojnie przemyśleć. Może Justin miał racje z tym, że to jest również moja wina mogłam bardziej pilnować Drewa, ale byliśmy w parku na placu zabaw przecież tam było dużo ludzi, ktoś mógł zareagować. Jednak mógł sobie odpuścić ten komentarz dotyczący Matta. Chociaż wiedziałam że musi się czuć strasznie, sama nie wiem co bym zrobiła gdyby Justin stanął teraz przede mną i powiedział, że przespał się z jakąś laską i będzie mieć z nią dziecko. Postanowiłam że przeproszę Biebsa za to że tak na niego nawrzeszczałam z powodu tego porwania, skoro jest już wszystko w porządku, Drew jest cały i zdrowy. Gdy wyszłam z ogrodu zobaczyłam że Justin właśnie wysiada z samochodu, od razu pobiegłam do niego i mocno go przytuliłam a do ucha wyszeptałam:
- Przepraszam Ci za wszystko, za to co powiedziałam i za to co zrobiłam, naprawdę przepraszam.
Chłopak stał chwilę nieruchomo a następnie zaczął kręcić się wokół własnej osi ze mną na rękach i również do ucha wyszeptał mi:
- Kochanie ja też cię przepraszam i wiem że nie powinienem mówić pewnych rzeczy, ale czasu nie cofnę, jednak mam coś na osłodę życia ale ciebie i Drewa.
Wyciągnął 3 bilety na Seszele. Gdy to zobaczyłam mocniej go przytuliłam i dałam buziaka, ale on mnie odsunął od siebie.
- Jenn mam jeszcze jedno pytanie. Kim jest dla ciebie Matt?- spytał z poważną miną.
- Matt? Matt nic dla mnie nie znaczy- gdy Bieber to usłyszał na jego twarzy zagościł wielki uśmiech i to on tym razem mnie pocałował.

*Matt*

„Matt nic dla mnie nie znaczy”- te słowa wyryły mi się w pamięci i cały czas dźwięczały mi w głowie. A usłyszałem je kiedy chciałem wyznać swoje uczucia najwspanialszej dziewczynie na świecie- Jenn. Gdy szedłem przez miasto czułem się strasznie, moje życie straciło sens a żeby tego było mało zaczął padać siarczysty deszcz. Normalnie jak w jakieś beznadziejnej telenoweli- pomyślałem. Szedłem dalej przez miasto potrącany przez przechodniów którzy uciekali przed deszczem do domów. Gdy właśnie przechodziłem przez most do głowy wpadł mi pomysł, który jak na te okoliczność wydawał mi się genialny. Przeszedłem przez barierkę, chwilę patrzyłem na wodę płynącą w dole i gdy już chciałem skończyć, usłyszałem krzyk jakieś dziewczyny:
- Chłopaku zamuliło cię?! Co ty wyprawiasz?!
- Jak to co?! Właśnie próbuję popełnić samobójstwo, ale ktoś mi w tym przeszkadza- powiedziałem bez jakichkolwiek uczuć.
- Oszalałeś, żeby popełniać  samobójstwo?! Co się takiego stało? Powiedz ale najpierw złaź jak najszybciej z tego mostu- krzyczała wyraźnie zdenerwowana.
- A po jaki kij? A i chcesz usłyszeć moją historię? Jest bardzo banalna: on ją kocha, ale ona ma męża, on będzie mieć z nią dziecko, ale pomimo tego ona nie chce z nim być tylko ze swoim mężem. Nie mam już po co żyć- odparłem nawet na nią nie patrząc.
- Z takiego powodu? No to w takim razie ja też powinnam to zrobić- powiedziała z rozbawieniem? Stanęła koło mnie gotowa do skoku. Teraz to ja byłem nieźle przerażony, najpierw mówi mi że mam zejść z mostu a następnie sama chce skoczyć.
- Dziewczyno co ty wyprawiasz?- powiedziałem tym razem ja.
- Jak to co?! Właśnie próbuję popełnić samobójstwo, ale ktoś mi w tym przeszkadza- powtórzyła moje słowa.
- Ale dlaczego?- sam nie wiem po co zadałem tak głupie pytanie.
- Ponieważ przestali produkować moje ulubione żelki, moje życie straciło sens więc co mi szkodzi mogę skoczyć- powiedziała a ja pomimo tej sytuacji zacząłem się śmiać.
- A jakie to były żelki?- spytałem tak jakbym rozmawiał na totalnym luzie w cale nie stojąc na krawędź mostu.
-Smakusie- odparła z udawanym smutkiem.
- Ja też je lubię….- chciałem coś jeszcze dodać ale przerwała mi brunetka.
- No to w takim razie mamy dwa rozwiązania: 1. Skaczemy razem gdyż nie mamy po co żyć ponieważ przestali produkować ‘Smakusie’ albo 2. Idziemy do sklepu i znajdujemy sobie nowe ulubione żelki. Ja wolę tą drugą wersje więc idziemy- powiedziała i już przechodziła przez barierkę. Gdy zauważyła że ja się nigdzie nie wybieram sama zaciągnęła mnie na chodnik, a ja byłem tak zdziwiony jej siłą, że nawet nie protestowałem.
- A tak w ogóle mam na imię Alex i pospiesz się bo nam sklepy zamkną- odparła i podała mi rękę żebym wstał.
- Matt- powiedziałem, złapałem jej rękę i wstałem z uśmiechem. Nie mogłem uwierzyć co się przed chwilą stało. Jeszcze jakieś 10 minut temu chciałem się zabić bo uważałem że moje życie nie ma sensu a teraz idę z wariatką o imieniu Alex po żelki. Tak żelki to rozmowa o nich uratowała mi życie. Brzmi dosyć głupio, prawda? A Jenn? Rozdział pt. „ Nieszczęśliwa miłości do Jenn” właśnie teraz zamknąłem  na zawsze. A przynajmniej miałem taką nadzieję…


__________________________________
Zwycięski rozdział napisany przez Kamilę ;) Przepraszam, że dodałam później, ale czekałam na więcej prac, ale się nie doczekałam, a więc równie dobrze mogłam rozstrzygnąć konkurs jeszcze przed moim wyjazdem... Jak tam mijają Wam wakacje ? ;D Dziękuję za wszystkie nadesłane rozdziały <3 WSZYSTKIE były cudowne, ale niestety mogłam wybrać tylko jeden... Zastanawiałam się nad tym przez cały wyjazd, a decyzję i tak podjęłam dopiero dziś. Jeszcze raz dzięki :) Dałyście mi sporo nowych pomysłów ;D Może wreszcie uda mi się pisać chociaż trochę częściej... XD
A i zapraszam na http://najlatwiej-jest-nienawidzic.blogspot.com/ :) Świetny blog ;D <3


Ps. Jeśli będzie kilka komentarzy to NN dodam jutro :)

8 komentarzy:

  1. jak nie masz weny to rób częściej takie konkursy, a wtedy wszyscy będą zadowoleni, a zwłaszcza my bo będziemy mieli co czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział i zgadzam się z poprzednim komentarzem :) czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdział ;D czekam na NN ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. yeah!!! wchodzę sobie spokojnie na bloga i patrzę a to mój rozdział wygrał :D dziękuję <3 miło mi że się podoba xD

    OdpowiedzUsuń
  6. CUDOWNE, NO DAWAJ NOWĄ NOTKĘ. ZAKOCHAŁAM SIĘ. UWIELBIAM TWÓJ BLOGGGGGGGGGG <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny!! :) Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodasz prosze jeszcze jakiś rozdział ? Zakochałam się w Justinie i w tym opowiadaniu, pisz dale ponieważ bardzo dobrze ci to wychodzi, przeczytałam całego tego bloga w dwa dni, te niektóre scen są aww....czekam na więcej !
    Ania

    OdpowiedzUsuń