Mama z Drewem poszła na spacer i lody, więc ja postanowiłam
że zrobię obiad. Gdy właśnie kroiłam kurczaka do domu wszedł wściekły Justin,
nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Omijając kuchnię od razu
wszedł do ogrodu i zaczął wydzierać się do telefonu, pomimo tego że byłam w
lekkim szoku, poszłam za nim, ale usłyszałam tylko ostatnie zdanie wykrzyczane
przez Biebera:
- Zwalniam cię i tylko spróbuj przyjść do mojego domu to
żaden lekarz ci już nie pomoże, chyba że patolog.
Zakończył rozmowę i trochę mniej wściekły wszedł do domu.
- Kochanie kogo właśnie zwolniłeś?- spytałam i przybliżyłam
się do niego, ale on zwiększył dystans między nami więc nie próbowałam już się
zbliżać.
- Scootera- odparł
oschle.
CO?! Przecież to Scooter, jego manager. Justin zawsze
traktował go jak ojca, a teraz zwalnia i to w taki sposób? Byłam w takim szoku
że jedyne co mogłam powiedzieć to:
- Ale co on zrobił?
Na te słowa Jus zrobił się cały czerwony, starał się mówić
spokojnie chociaż nic z tego nie wyszło z zaczął krzyczeć:
- CO ZROBIŁ?! Ja ci zaraz powiem co zrobił, a mianować to
ten debil porwał naszego syna, bo jak sam stwierdził: „Za mało się mówi o
Justinie Bieberze a takie małe porwanie może podnieść popularność i ludzie będą
gadali.”
- To że cierpimy przez twoją karierę to jeszcze mogłam
znieść, ale żebym bała się o bezpieczeństwo własnego syna, bo nie wiem co
jeszcze mogą wymyślić ludzie z TWOJEJ ekipy to już przesada!- wrzeszczałam jak
głupia, mało brakowało bym nie zaczęła czymś rzucać.
- Aaaa, czyli to teraz jest moja wina? Ale chciałbym ci
tylko przypomnieć że to TY a nie JA siedziałem w tedy w parku z Mattem i to nie
ja zajmowałem się swoim kochasiem zamiast własnym synem.
- On przynajmniej ze mną był, a ty? Pewnie miałeś jakiś
wywiadzik albo sesyjkę.
- No tak bo przecież Matt teraz jest z tobą bardzo często,
wtedy kiedy ja pracowałem na to żeby tobie i Drewowi niczego nie brakowało, ty
razem z moim były kumplem zabawiałaś się w sypialni.- wykrzyczał nie wiele
myśląc.
- Teraz przegiąłeś- powiedziałam i łzy natychmiast napłynęły
mi do oczu, nie chciałam już dłużej patrzeć na Justina więc jak najszybciej
wybiegłam z domu i uciekłam do najdalszego zakątka ogrodu. Bieber pobiegł za
mną.
- Nie Jus, odejdź. Idź do telewizji i opowiedz o tym jak
strasznie się czujesz gdy przez twoją nie odpowiedzialną żonę porwali ci
dziecko. A najlepiej zniknij i nigdy nie wracaj.
*Justin*
Nie powiem Jenn podczas kłótni wykrzykiwała różne rzeczy,
ale te słowa naprawdę zabolały. Wiedziałem że tak jak ja ona też potrzebuję
chwilę spokoju, dlatego zostawiłem ją w ogrodzie, a sam wsiadłem do samochodu i
pojechałem przed siebie. Dojechałem aż do plaży, postanowiłem że trochę się
przejdę i wszystko przemyślę.
Może nie powinienem wyskakiwać tak z tym Mattem, ale w końcu
to nie tylko moja wina, skąd miałem wiedzieć że Scooterowi przyjdzie do głowy
tak idiotyczny pomysł, żeby porwać mojego syna, przecież nie planowałem tego
razem z nim. A co do mojej kariery to wiedziałem że Jenn cierpi przez te moje wyjazdy i trasy
koncertowe, ale mi też wcale nie było z tym łatwo, gdy przez 6 miesięcy nie
widziałem jej i Drewa. Oczywiście że kochałem ich najbardziej na świecie, ale
moją drugą miłością była muzyka i moi fani i nie mogłem ich zawieść. Doskonale zdawałem sobie sprawę
z tego że Jenn potrzebuje bliskość i również tego że nie mogę dać jej tyle tej
bliskość ile by chciała. Ale żeby od razu iść do łóżka z Mattem tego już nie
potrafiłem zrozumieć, ani nawet znieść tej myśli. Jednak jednego byłem
całkowicie pewien, a mianowicie tego że będę kochać to dziecko jak swoje oraz
tego że nigdy jej albo jemu niczego nie zabraknie. Wróciłem do auta z zamiarem
przeproszenia Jenn, ale najpierw pojechałem po małą niespodziankę.
*Jenn*
Gdy tak siedziałam w tym ogrodzie mogłam wszystko spokojnie
przemyśleć. Może Justin miał racje z tym, że to jest również moja wina mogłam
bardziej pilnować Drewa, ale byliśmy w parku na placu zabaw przecież tam było
dużo ludzi, ktoś mógł zareagować. Jednak mógł sobie odpuścić ten komentarz
dotyczący Matta. Chociaż wiedziałam że musi się czuć strasznie, sama nie wiem
co bym zrobiła gdyby Justin stanął teraz przede mną i powiedział, że przespał
się z jakąś laską i będzie mieć z nią dziecko. Postanowiłam że przeproszę
Biebsa za to że tak na niego nawrzeszczałam z powodu tego porwania, skoro jest
już wszystko w porządku, Drew jest cały i zdrowy. Gdy wyszłam z ogrodu
zobaczyłam że Justin właśnie wysiada z samochodu, od razu pobiegłam do niego i
mocno go przytuliłam a do ucha wyszeptałam:
- Przepraszam Ci za wszystko, za to co powiedziałam i za to
co zrobiłam, naprawdę przepraszam.
Chłopak stał chwilę nieruchomo a następnie zaczął kręcić się
wokół własnej osi ze mną na rękach i również do ucha wyszeptał mi:
- Kochanie ja też cię przepraszam i wiem że nie powinienem
mówić pewnych rzeczy, ale czasu nie cofnę, jednak mam coś na osłodę życia ale
ciebie i Drewa.
Wyciągnął 3 bilety na Seszele. Gdy to zobaczyłam mocniej go
przytuliłam i dałam buziaka, ale on mnie odsunął od siebie.
- Jenn mam jeszcze jedno pytanie. Kim jest dla ciebie Matt?-
spytał z poważną miną.
- Matt? Matt nic dla mnie nie znaczy- gdy Bieber to usłyszał
na jego twarzy zagościł wielki uśmiech i to on tym razem mnie pocałował.
*Matt*
„Matt nic dla mnie nie znaczy”- te słowa wyryły mi się w
pamięci i cały czas dźwięczały mi w głowie. A usłyszałem je kiedy chciałem
wyznać swoje uczucia najwspanialszej dziewczynie na świecie- Jenn. Gdy szedłem
przez miasto czułem się strasznie, moje życie straciło sens a żeby tego było
mało zaczął padać siarczysty deszcz. Normalnie jak w jakieś beznadziejnej telenoweli-
pomyślałem. Szedłem dalej przez miasto potrącany przez przechodniów którzy
uciekali przed deszczem do domów. Gdy właśnie przechodziłem przez most do głowy
wpadł mi pomysł, który jak na te okoliczność wydawał mi się genialny.
Przeszedłem przez barierkę, chwilę patrzyłem na wodę płynącą w dole i gdy już
chciałem skończyć, usłyszałem krzyk jakieś dziewczyny:
- Chłopaku zamuliło cię?! Co ty wyprawiasz?!
- Jak to co?! Właśnie próbuję popełnić samobójstwo, ale ktoś
mi w tym przeszkadza- powiedziałem bez jakichkolwiek uczuć.
- Oszalałeś, żeby popełniać
samobójstwo?! Co się takiego stało? Powiedz ale najpierw złaź jak
najszybciej z tego mostu- krzyczała wyraźnie zdenerwowana.
- A po jaki kij? A i chcesz usłyszeć moją historię? Jest
bardzo banalna: on ją kocha, ale ona ma męża, on będzie mieć z nią dziecko, ale
pomimo tego ona nie chce z nim być tylko ze swoim mężem. Nie mam już po co żyć-
odparłem nawet na nią nie patrząc.
- Z takiego powodu? No to w takim razie ja też powinnam to
zrobić- powiedziała z rozbawieniem? Stanęła koło mnie gotowa do skoku. Teraz to
ja byłem nieźle przerażony, najpierw mówi mi że mam zejść z mostu a następnie
sama chce skoczyć.
- Dziewczyno co ty wyprawiasz?- powiedziałem tym razem ja.
- Jak to co?! Właśnie próbuję popełnić samobójstwo, ale ktoś
mi w tym przeszkadza- powtórzyła moje słowa.
- Ale dlaczego?- sam nie wiem po co zadałem tak głupie
pytanie.
- Ponieważ przestali produkować moje ulubione żelki, moje
życie straciło sens więc co mi szkodzi mogę skoczyć- powiedziała a ja pomimo
tej sytuacji zacząłem się śmiać.
- A jakie to były żelki?- spytałem tak jakbym rozmawiał na
totalnym luzie w cale nie stojąc na krawędź mostu.
-Smakusie- odparła z udawanym smutkiem.
- Ja też je lubię….- chciałem coś jeszcze dodać ale
przerwała mi brunetka.
- No to w takim razie mamy dwa rozwiązania: 1. Skaczemy
razem gdyż nie mamy po co żyć ponieważ przestali produkować ‘Smakusie’ albo 2.
Idziemy do sklepu i znajdujemy sobie nowe ulubione żelki. Ja wolę tą drugą
wersje więc idziemy- powiedziała i już przechodziła przez barierkę. Gdy
zauważyła że ja się nigdzie nie wybieram sama zaciągnęła mnie na chodnik, a ja
byłem tak zdziwiony jej siłą, że nawet nie protestowałem.
- A tak w ogóle mam na imię Alex i pospiesz się bo nam
sklepy zamkną- odparła i podała mi rękę żebym wstał.
- Matt- powiedziałem, złapałem jej rękę i wstałem z
uśmiechem. Nie mogłem uwierzyć co się przed chwilą stało. Jeszcze jakieś 10
minut temu chciałem się zabić bo uważałem że moje życie nie ma sensu a teraz
idę z wariatką o imieniu Alex po żelki. Tak żelki to rozmowa o nich uratowała
mi życie. Brzmi dosyć głupio, prawda? A Jenn? Rozdział pt. „ Nieszczęśliwa
miłości do Jenn” właśnie teraz zamknąłem
na zawsze. A przynajmniej miałem taką nadzieję…
__________________________________
Zwycięski rozdział napisany przez Kamilę ;) Przepraszam, że dodałam później, ale czekałam na więcej prac, ale się nie doczekałam, a więc równie dobrze mogłam rozstrzygnąć konkurs jeszcze przed moim wyjazdem... Jak tam mijają Wam wakacje ? ;D Dziękuję za wszystkie nadesłane rozdziały <3 WSZYSTKIE były cudowne, ale niestety mogłam wybrać tylko jeden... Zastanawiałam się nad tym przez cały wyjazd, a decyzję i tak podjęłam dopiero dziś. Jeszcze raz dzięki :) Dałyście mi sporo nowych pomysłów ;D Może wreszcie uda mi się pisać chociaż trochę częściej... XD
A i zapraszam na http://najlatwiej-jest-nienawidzic.blogspot.com/ :) Świetny blog ;D <3
Ps. Jeśli będzie kilka komentarzy to NN dodam jutro :)
Ps. Jeśli będzie kilka komentarzy to NN dodam jutro :)
jak nie masz weny to rób częściej takie konkursy, a wtedy wszyscy będą zadowoleni, a zwłaszcza my bo będziemy mieli co czytać :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i zgadzam się z poprzednim komentarzem :) czekam na NN
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział ;D czekam na NN ;d
OdpowiedzUsuńświetny czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńyeah!!! wchodzę sobie spokojnie na bloga i patrzę a to mój rozdział wygrał :D dziękuję <3 miło mi że się podoba xD
OdpowiedzUsuńCUDOWNE, NO DAWAJ NOWĄ NOTKĘ. ZAKOCHAŁAM SIĘ. UWIELBIAM TWÓJ BLOGGGGGGGGGG <3
OdpowiedzUsuńŚwietny!! :) Pozdrawiam : *
OdpowiedzUsuńDodasz prosze jeszcze jakiś rozdział ? Zakochałam się w Justinie i w tym opowiadaniu, pisz dale ponieważ bardzo dobrze ci to wychodzi, przeczytałam całego tego bloga w dwa dni, te niektóre scen są aww....czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńAnia