środa, 1 czerwca 2011

40. Polska.

     -I jak ci się podobał koncert? – spytał uśmiechnięty Justin kiedy wróciliśmy do hotelu.
Było po 21 i za 3 godziny mieliśmy lecieć do Polski. Tam miał być kolejny koncert Biebera.
-Na scenie wymiatasz – wyszczerzyłam się – Jesteś najlepszy – przytulił mnie.
-Spakowałaś się już? – spytał zdziwiony.
-Yhm. Jak szykowałeś się do koncertu.
-Aaa… A chcesz spakować też mnie? – wyszczerzył się.
-Taa. Marzę o tym. Radź sobie sam, kochanie.
-Yy… Szkoda.
Zaczął pakować swoje rzeczy.
-Ale ja już nie daję rady… - powiedział wkładając trzecią rzecz do walizki.
-A H A. To zatrudnij sobie kogoś kto cię będzie pakował. Na mnie nie licz.
Uśmiechnął się lekko.
-Okay… - musnął moje usta i dalej się pakował.
Przyglądałam się mu. W jego wykonaniu nawet zapakowywanie walizki wyglądało hot.
Wyszczerzył się widząc, że ciągle na niego patrzę.
Nagle do pokoju wszedł Ryan.
-Ktoś do cb – podał telefon Bieberowi.
Zdążyłam spojrzeć na wyświetlacz.
Selena.
-Tak? – chwilę słuchał – Spoko. No jasne. Nie ma sprawy – zaśmiał się – No co ty! Okay. Paa.
Oddał Ryanowi telefon, a ten poszedł nie patrząc mi w oczy.
-Chris dzwonił… - powiedział po chwili Justin.
-Chris?! – spytałam łamiącym się głosem.
Rzuciłam w niego bluzką, którą zaczęłam właśnie mu składać.
Wstałam i wyszłam z pokoju.
-Jenn… O co ci chodzi? – zatrzymał mnie.
Ledwo powstrzymywałam łzy, które coraz bardziej zapełniały moje oczy.
-Kurde, nie udawaj! – popchnęłam go – Dlaczego mówisz, że to Christian?! Przecież widziałam, że Selena!!
Zrobił się blady.
-Przepraszam… Po prostu… To była normalna rozmowa, a nie chciałem, żebyś była zazdrosna…
-Taa. Ja też nie. Kurde. Może i bym była, ale nic bym nie zrobiła. Staję się wściekła dopiero jak na moich oczach się z KIMŚ obściskujesz!! Wybaczyłam ci to Justin, a ty zaczynasz od początku! Czemu mnie okłamałaś?! Jak wolisz być z Seleną to śmiało powiedz! Mam dość – wyrwałam mu się i szybkim krokiem wyszłam z hotelu.
Poszedł za mną.
Szedł przy mnie nic nie mówiąc.
Spróbował mnie objąć, ale odtrąciłam jego rękę.
-Jenn…
Olałam go.
-Gdzie idziesz?
-A co cię to interesuje?
-Jestem twoim chłopakiem.
-Ach. Naprawdę?
Nic więcej nie mówił, ale ciągle szedł obok mnie.
-Czego chcesz? – powiedziałam ostro.
-Chcę, żebyś… była szczęśliwa.
-To sobie pójdź. Wtedy będę.
Nie odpuszczał.
-Jenn… Przecież nic nie zrobiłem…
-Nie. Tylko mnie okłamałeś.
-Ale…
-No co? Ale co??
Cisza.
Uniosłam brwi i zakręciłam z powrotem do hotelu.
-Wracam do domu. Nie bd przeszkadzać tobie i Selence.
-Jenn…
-Co??
-Zostań ze mną… Przecież wiesz, że jestem idiotą. Sam sobie nie poradzę.
-Będziesz miał Sel. Ona na pewno jest chętna.
Spojrzał mi w oczy.
-Pomiędzy mną, a Seleną nic nie ma. Naprawdę.
-To czemu nie chciałeś przyznać się, że z nią rozmawiasz?
-Już ci mówiłem…
-Super – powiedziałam z sarkazmem - Nie przemawia to do mnie.
-Ale, wybacz. Błagam cię. Nie poradzę sobie bez cb. Ja nie potrafię bez cb wytrzymać jednego dnia…
-Jeśli tak ci na mnie zależy to staraj się bardziej. Nie okłamuj mnie.
Szybkim ruchem, żebym nie zdążyła zareagować ujął w dłonie moją twarz i musnął moje usta. Kiedy wyczuł, że jakoś szczególnie się nie opieram, całował mnie dalej.
Spojrzał mi w oczy.
-Wybacz, Jenn… Przyrzekam, że nigdy więcej cię nie okłamię.
-Taa. Nie wiem na ile mogę ci wierzyć. Jeszcze przed chwilą okłamałeś mnie bez mrugnięcia okiem.
-Jenny… Przyrzekam.
Westchnęłam.
Objął mnie i wróciliśmy do hotelu.

W samolocie prawie wgl nie rozmawialiśmy.
Justin chyba z 20 razy próbował zacząć rozmowę, ale moje odpowiedzi na jego pytania były chłodne i bez wyrazu.

Do Polski przylecieliśmy nad ranem.
Tym razem, dla odmiany zatrzymaliśmy się w starym, chociaż odnowionym pałacu, na odludziu. Był niesamowity nawet po ciemku.
Rozeszliśmy się do swoich pokoi i poszliśmy jeszcze na chwilę spać.
Justin przytulał mnie w łóżku. Tylko przytulał. Naprawdę był delikatny i nie posuwał się dalej. Wiedział, że stąpa po kruchym lodzie.

O 9:00 obudziło mnie śpiewanie ptaków i słońce wkradające się do naszego pokoju.
Delikatnie, żeby nie obudzić Justina wydostałam się z jego objęć.
Mięliśmy balkon.
Uśmiechnęłam się.
Taki królewski.
Wyszłam. Na dworze było bardzo przyjemnie.
Powietrze było niezwykle czyste.
Było tak cicho.
Rozejrzałam się.
Niedaleko pałacu płynęła niewielka rzeczka, a za nią pasły się konie.
Oczy mi zabłysły.
Tu było niesamowicie.
Obstawiałam, że byliśmy gdzieś na wsi.
Podskoczyłam przestraszona kiedy poczułam na sobie czyjeś ręce.
Justin musnął mój policzek.
-Podoba ci się tu?
-Bardzo – powiedziałam ciągle się zachwycając.
-Też mi się podoba – uśmiechnął się do mnie.
Spojrzałam na niego.
Wyglądał niesamowicie w swoich włosach, które były jeszcze w całkowitym nieładzie. Nie miał na sobie żadnej bluzki. Jedyne w co był ubrany to niebieskie spodenki.
Mimowolnie odwzajemniłam jego uśmiech.
Zbliżył powoli swoją twarz do mojej dając mi czas, żebym się wycofała.
Nie zrobiłam tego.
Całował mnie z pasją.
Odwzajemniałam pocałunki.
-Kocham cię – powiedział czule Justin.
Przez chwilę nic nie odpowiadałam.
-Ja cb też… - objął mnie i wróciliśmy do pokoju.
Poszłam wziąć prysznic i się wyszykować.
Po mnie poszedł Bieber.
-A ile tu zostajemy? W Polsce.
Justin chwilę się zastanowił i wybuchnął śmiechem.
-Nie mam pojęcia.
Uśmiechnęłam się niepewnie.
-Jak to?
-No tak to. Za bardzo byłem zajęty tobą, żeby się tym zainteresować.
Uśmiechnęłam się lekko.
-A koncert? Wiesz kiedy masz koncert?
-Jeden jest jutro.
-Wow. Jednak coś wiesz.
Wyszczerzył się.
-Ale nie mam pojęcia gdzie…
Nie powstrzymałam śmiechu.
-Ależ ty zorientowany.
Szybko musnął moje usta.
-Idziemy się przejść? Zwiedzić okolicę?
-Czemu nie…
Złapał mnie delikatnie za rękę i wyszliśmy na dwór.
Okrążyliśmy najpierw cały pałac.
Było pięknie.
-Teraz ja jestem księciem, a ty moją księżniczką – powiedział uśmiechnięty Justin – Umiesz robić wianki z kwiatów? – wyszczerzył się.
-Ymm… Chyba nie. A co?
-A nic. Tak mi odwala – zaśmiał się
Uśmiechnęłam się.
Znaleźliśmy ławkę pod wiekowym drzewem.
-Założę się, że to drzewo jest starsze ode mnie – stwierdził Bieber.
-Nie gadaj! – zaśmiałam się udając zszokowaną – Jeśli jest starsze od cb to musi mieć gdzieś… z 200?
Połaskotał mnie.
-Kurde. To na ile lat ja wyglądam?
-Ymm… No tak… Coś koło 90?
-To ciekawe. Zawsze słyszę, że wyglądam na 13.
Pocałowałam go lekko w policzek.
-A tak na serio to wyglądasz na swój wiek – uśmiechnęłam się – Nie na 90, ani 13. Ci co mówią, że 13 po prostu ci zazdroszczą, a ci co, że 90… - zaśmiałam się – Ymm… ci są mną.
Nagle na kolana Justina wskoczył malutki kotek.
-Jaki śliczny – moje usta rozjaśnił promienny uśmiech.
Też się uśmiechnął i delikatnie pogłaskał kota, który od razu zamruczał.
-Chyba cię lubi – wyszczerzyłam się.
Niby się śmiałam i uśmiechałam, ale ciągle bolało mnie to, że mnie okłamał… Nie mogłam do końca przestać o tym myśleć.
-Mnie? Kot? Pierwsze słyszę.
-No widzisz. Może POLSKIE koty cię lubią.
-Kto wie…
Podeszła do nas jakaś kobieta.
-Uważaj. Podrapie cię – powiedziała łamaną angielszczyzną.
-Ale sam mi wskoczył na kolana – odpowiedział JB.
Kobieta zrobiła wielkie oczy.
-On wszystkich drapie… A może chcesz go wziąć?
Justin uniósł brwi.
-No chyba nie… Mam psa.
-Ale weź. Pies może go zjeść.
Skrzywiłam się.
-Nieee? – zaprzeczył Justin – Nie. Nie może.
-Ale nie chcemy kotów. Uciekł. Resztę potopiliśmy.
Bieber zrobił wielkie oczy.
-Wezmę go.
Bałam się tej babki.
Uśmiechnęła się (jak dla mnie strasznie).
-To dobrze. Chociaż ja bym na twoim miejscu go nie brała. Jest czarny. Czarne koty przynoszą pecha.
Niech ona sobie już idzie…
Justin zobaczył moją niechęć do kobiety.
-Przepraszam… Mogłaby nas pani zostawić samych? – uśmiechnął się do niej.
-Oczywiście.
Odeszła.
-Oni potopili kotki?! Małe kotki?? – chciało mi się płakać.
Zabrałam kota z nóg Justina i przytuliłam maluszka. Był taki mięciutki i nawet się nie wyrywał.
-Tu jest strasznie.
Objął mnie czule ramieniem.
-Tu – w sensie, że w Polsce, czy TU.
-TU.
Bieber też nie miał za wesołej miny.
-Chcesz go, Jenn? Tego kota?
Moja oczy lekko zabłysły.
-Kocham koty.
Uśmiechnął się.
-Też je lubię, ale mam psa. Podejrzewam, że się nie zaprzyjaźnią…
-Jasne. Wezmę go. Moi rodzice nie powinni mieć nic przeciwko…
Kot mruczał jak najęty. Uśmiechnęłam się do niego.
-To ona – stwierdziłam – Już wiem dlaczego do cb przyszła. Zakochała się – zachichotałam.
Wyszczerzył się.
-Yhm, yhm.
-No mogę się założyć. Jak nas opuścisz to obie będziemy umierać z tęsknoty.
Pocałował mnie czule.
-Jak ją nazwiesz? – spytał.
-Ymm… Masz jakieś sugestie?
Pokręcił głową.
-Nie lubię wymyślać imion… - powiedziałam.
-Mam to samo.
-To może… Belieberka? – zaśmiałam się.
Uśmiechnął się niepewnie.
-No czy ja wiem…
-To postanowione.
Pogładził mój policzek.
Kotka ułożył się na moich kolanach i zasnęła.
Głaskałam ją delikatnie.
-A co twoja mama na kolejnego pasażera? Jak przewieziemy ją do domu?
Justin się zamyślił.
-Jakoś to przeżyje. No normalnie. Można samolotem przewozić zwierzęta. Tylko będziemy musieli kupić jej klatkę, książeczkę zdrowia wyrobić i kupić dla niej bilet.
Zaśmiałam się.
-Bilet dla zwierzaka?
-Yhm. Taki specjalny – uśmiechnął się.
-Ale jesteś znawca.
-Do usług.
Uśmiechnęłam się.
-Tu jesteście – podeszła do nas Pattie – Chodźcie coś zjeść.
-Okay.
Wstaliśmy.
Wzięłam kotkę na ręce.
-A to kto? – uśmiechnęła się lekko mama Biebera.
Justin wszystko jej opowiedział.
-No dobrze... – westchnęła.
-Kocham cię, mamo.
Poszliśmy zjeść.
-Mamoooo. Oddasz mi telefon?? – spytał JB.
-Nie.
Justin westchnął.
-No weeeź.
-Nie.
-No, ale…
-Justin. Nie próbuj nawet.
-Okay… Ale…
-Koniec.
-Dobra, dobra.
Kiedy skończyliśmy jeść wróciliśmy do naszego pokoju.
Mój telefon się odezwał.
Dzwonił tata…
-Halo?
-Zamierzasz jeszcze kiedyś wrócić?
-Tak…
-A kiedy?
-Nie wiem.
-To się dowiedz.
-A mama już wróciła?
-Tak.
-Ymm… No nie wiem. A dasz mi ją?
Usłyszałam kroki po drugiej stronie słuchawki.
-Tak? – usłyszałam głos mamy.
-Cześć mamo.
-Cześć, córeczko. Jak się czujesz?
-Dobrze.
-A kiedy wracasz?
-A kiedy mam?
-No nie wiem… Szkoła, kotku. Szkoła jest ważna. Ile jeszcze będzie trwała ta justinowa trasa?
Zakryłam słuchawkę ręką.
-Justin. Ile jeszcze trwa twoja trasa?
-Pierwsza część kończy się za tydzień. Później mam miesiąc odpoczynku. No... Czegoś w rodzaju odpoczynku.
-Tydzień – powiedziałam do słuchawki.
-To za tydzień wracaj do domu, dobrze?
-Dziękuję, mamo.
-Nie ma za co, skarbie. Tylko dbaj o siebie.
-Obiecuję. Paa. Kocham cię.
-Ja cb też.
Rozłączyłam się.
-I…? – spytał Bieber.
-I mogę być u cb do końca trasy.
Uśmiechnął się.
-Ej. To nawet pasuje. Bo mój tata przyleci do nas. To będzie ostatni dzień trasy i wtedy będziesz mogła wrócić z nim. A ja z wami.
-Serio? – uśmiechnęłam się szeroko.
-Serio.
Miałam ochotę pisnąć z radości, ale zahamowałam się, bo przypomniało mi się jak Justin mnie okłamał.
Zauważył moją nagłą zmianę nastroju.
-Jeszcze raz przepraszam, Jenn – przytulił mnie.
On chyba naprawdę umiał czytać w moich myślach.



Sorry, że nie za długi, ale chyba ujdzie, co ?
Moja koleżanka miała wypadek i nie mam do niczego głowy... Pomódlcie się za nią jeśli możecie.
Jeśli spodobał Wam się rozdział to komentujcie. <3

10 komentarzy:

  1. Spoko jeest. ; )

    Okej. pomodlę się. : ]


    @biieberowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz jak zareagowałam jak przeczytałam to "Chris dzwonił..." ? Jezu, straszne, jak on mógł ją okłamać ? : oo ale bardzo szybko się pogodzili, myślałam, że się na niego na serio wkurzy, no bo w końcu to nie było jego pierwsze przewinienie.
    Ale mimo wszystko rozdział choć nie krótki to jest zajebisty i bardzo bardzo bardzo się cieszę, że tak często dodajesz NN. <3
    Mam nadzieję, że kolejna będzie jeszcze przed weekendem. XDD
    | justin-bieber-my-worlds |

    OdpowiedzUsuń
  3. Hee. scena z kotkiem- najlepsza ! =]

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! :)
    Fajnie, że dodajesz je szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebisty :D przykro mi z powodu twojej koleżanki ale wszystko sie ułoży zobaczysz, będę się za nią modlić :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorry że nie komentowałam ostatnio ale byłam w warszawie i nie miałam jak ;D + świetny rozdział ! @iQueenBieber

    OdpowiedzUsuń
  7. ja tez sie pomodle! a bardzo straszny mila ten wypadek? ogolnie zajefajny rozdzial no i tak jak wiekszosc ludzi tutaj napisze ze to swietnie ze tak czesto dodajesz notki ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. booosko . dobrze że Biebs nie jest już takim zboczeńcem < 3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie misiu :) Super rozdział, zapraszam do mnie: http://i-love-you-to-death.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń