Wow. A jednak zasnęłam.
Szkoda tylko, że po 6:00, ale zawsze coś…
-Ej. Jeenyy… śpiochu – usłyszałam czuły głos Justina siadającego obok mnie na łóżku i składającego delikatny pocałunek na moich ustach.
-Która jest? – przetarłam zmęczone oczy.
-Zaraz 15:00.
-Co?!
Uśmiechnął się lekko.
-Długo wczoraj nie spałaś, co…? – zapytał troskliwie.
Skinęłam głową.
-To należał ci się odpoczynek… Ale pomyślałem jednak, że wolałabyś nie przespać całego dzisiejszego dnia.
Połaskotał mnie z uśmiechem na ustach, który kochałam.
-Przestań – szeroko uśmiechnięta odepchnęłam jego ręce, które na nowo zaczęły mnie łaskotać.
-Już wstaję, no! – zawołałam przez śmiech i zeskoczyłam z łóżka.
Uśmiechnął się z satysfakcją i przysunął się blisko do mnie. Poczułam delikatny zapach jego perfum, który wciągnęłam głęboko w płuca.
Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Objął mnie w pasie i pocałował z uczuciem.
Zaczął się rozpędzać.
Delikatnie się od niego odsunęłam.
-Już wystarczy, Justinku – uśmiechnęłam się przekornie, a on posłał mi uroczy uśmiech niewinnego chłopca.
-Okay – musnął mój policzek i usiadł z powrotem na łóżku - To co dziś będziemy robić? – wyszczerzył się.
-A skąd, nagle jesteś taki pewny, że zamierzam dzisiaj coś z tobą robić…? – spytałam zdejmując z siebie szeroką koszulę, w której spałam.
Bieber nie odrywał ode mnie wzroku.
-No jestem twoim chłopakiem, nie?
-Niby tak – wzruszyłam ramionami – Zamierzam spędzić dziś trochę czasu z Ann.
Założyłam na siebie bluzkę i zaczęłam szukać w szafie jakichś spodni.
Westchnął.
-Jak chcesz. Ale nie byłbym taki pewien, czy ona znajdzie teraz czas dla ciebie. Jest zajęta Christianem.
Chwilę się zamyśliłam.
-Myślę, że znajdzie.
Znalazłam to czego szukałam, ale Justin lekko wysunął mi spodnie z rąk i proszącym wzrokiem pokazał na krótką spódniczkę leżącą na wierzchu.
Zaśmiałam się i założyłam spódniczkę.
Wyszczerzył się.
Poszłam do łazienki zrobić sobie makijaż.
Justin stał za mną i przyglądał mi się w lustrze.
Złapał mnie za biodra.
-Ej, bo się krzywo pomaluję! – odepchnęłam go rozbawiona.
-Okay, okay. No, bo to byłby koniec świata prawda?
-Świata może nie. Ale ciebie na pewno.
Spojrzał na mnie łobuzersko.
-Kogo koniec? Powtórzysz?
Za dobrze znałam to spojrzenie.
-Ciebie, kotku – powiedziałam i wybiegłam z pokoju, a Bieber za mną.
Złapał mnie w salonie.
Popchnął do ściany i mocno trzymał.
-Dalej jesteś pewna, że to byłby MÓJ koniec?
-Taak – uśmiechnęłam się słodko.
-Na pewno?
-Absolutnie.
Justin zaczął całować mnie namiętnie, a do pokoju wszedł mój tata.
-Ekhm – chrząknął znacząco.
-Ymm… - Bieber się ode mnie odsunął – Dzień dobry…
-Dzień dobry, Justin. Już się dziś widzieliśmy. Tylko gdybyście mogli, z łaski swojej to hamujcie się trochę w tych waszych czułościach.
Bieber niepewnie skinął głową, a ja pociągnęłam go do mojego pokoju.
-Ups – wyszczerzył się do mnie niepewnie, gdy zamknęłam za nami drzwi.
-Głupek – zaśmiałam się.
-Ale za to mnie kochasz, prawda?
Uśmiechnęłam się i wywróciłam teatralnie oczami.
-Ej, zrobię ci jakąś fryzurę, chcesz? – Justin pokazał rząd swoich idealnych zębów.
-Niee… Wolę nie ryzykować…
Spojrzał na mnie przekornie.
-Ale czemuu?
-Bo cię za dobrze znam, Jus.
-Ale… - stracił wątek – Jak chcesz… Ale naprawdę jestem w tym dobry.
Wybuchłam śmiechem
-A robiłeś kiedykolwiek komuś fryzurę??
-Raz zrobiłem kitka mojemu psu i… czesałem moją siostrzyczkę.
-No faktycznie jesteś w tym dobry.
Uśmiechnął się.
-A mogę uczesać ci włosy?
Westchnęłam.
-Proszę bardzo – podałam mu szczotkę.
Zaczął delikatnie czesać moje włosy.
Jedną ręką je czesał, a drugą czule gładził.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Kiedy skończył musnął mój policzek.
Tak było mi z nim dobrze… Chciałam, żeby to trwało wiecznie.
Przytuliłam go.
-Jenny…
-No?
-Kocham cię, piękna.
-Ja cię też – wtuliłam się w niego bardziej.
Gładził czule moje plecy.
Wdychał mój zapach.
-Chyba się od cb uzależniłem…
Uśmiechnęłam się lekko.
-A to źle?
-No chyba nie… Tylko cholernie się boję, że znowu zrobię coś głupiego…
-Nie zrobisz.
-Dzięki, że we mnie wierzysz – musnął moje usta.
Nie chciałam się od niego odsuwać. Chciałam tak siedzieć wiecznie. Czuć się kochana i bezpieczna.
-Wytłumacz mi czemu tak cię kocham… - powiedziałam szeptem i przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, co wydawało się prawie niemożliwe.
-Nie będę wymyślał jakiś pseudo-śmiesznych gatek jak to zwykle… - odpowiedział mi na ucho – Myślę, że po prostu jesteśmy sobie pisani…
Musnął moją szyję.
Siedzieliśmy tak jeszcze dosyć długo, ale i tak wydawało mi się za krótko.
Kiedy się od siebie odsunęliśmy posłał mi czuły uśmiech.
Też szczerze się uśmiechnęłam.
Pogładził mój policzek.
Do pokoju wparował Jake.
-Stoję tu pod drzwiami dobre 5 minut i jakoś wydaje mi się, że nie powinno być u was tak cicho – powiedział mój brat zamykając za sobą drzwi. Przyjrzał się nam – Tak po prostu siedzicie?? – spytał zawiedziony.
Uniosłam brwi.
Wyszczerzył się.
-A przyszedłeś, ponieważ…? – zapytałam go.
Chwilę nic nie mówił.
-Jake…?
-Kojarzycie tego gangste, który was gonił?
-Nie. No co ty – powiedziałam sarkastycznie.
-No to on… zamierzał mnie rozjechać… - skrzywił się.
-Co?! – zrobiło mi się słabo.
Zacisnął usta.
-No uciekłem mu, ale… Umm… To nie było za ciekawe doświadczenie… Naprawdę Bóg nade mną czuwał, bo akurat jechał radiowóz i ‘zły’ gościu się zmył. Szkoda tylko, że przepadł i nie udało im się go znaleźć… Ale ciągle szukają.
Wstałam z zamiarem wyjścia.
Mój brat złapał mnie za rękę.
-Jenn. Co ty robisz?
-Idę. Jeśli nie zamierzasz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi to nie zamierzam słuchać całej reszty.
Próbowałam się wyrwać, ale trzymał mnie mocno.
-Puść, Jake.
-Nie.
Zła zaczęłam się szarpać, ale mój brat był strasznie silny.
-Siadaj z powrotem.
-A kto ty jesteś, żeby mi rozkazywać?!
-Jestem twoim, starszym bratem.
Przestałam się wyrywać, ale siadać bynajmniej nie zamierzałam.
-Jenn…
-Przestań! Przestań wreszcie z tym ‘Jenn…’, ‘Ale Jenn…’, ‘Jenny…’! Mam dość! Kiedyś zawsze, o wszystkim ważnym mi mówiłeś! Czemu teraz nie możesz?!
Brat patrzył mi w oczy.
W jego niesamowicie ciemnych, prawie czarnych oczach, na które wyrywał wszystkie dziewczyny było widać strach. Tak. Ten niezauważalny przez innych strach towarzyszył mu już od dość długiego czasu…
-Dobra. Powiem ci, Jenn. Dobrze, powiem – puścił moją rękę.
Nieprzekonana usiadłam z powrotem.
-Ale to długa historia…
-Mamy czas – powiedziałam.
Westchnął.
-No widzicie… To zaczęło się jakiś rok temu… Ale nie prześladowanie tylko… Ymm… Potrzebowałem pieniędzy i… - widać było, że wstydzi się tego co zrobił – Szef jednego z gangów powiedział, że będę miał pieniądze jeśli wyświadczę mu jedną, drobną przysługę… Byłem mega głupi. Nie powinienem mu ufać. Oczywiście na jednej przysłudze się nie skończyło – na chwilę zamilkł – Tą przysługą było dostarczenie sporej porcji narkotyków… Wcześniej nie wiedziałem, że to są narkotyki… Niby podejrzewałem, ale pewności nie miałem… No i kiedy zrobiłem to co miałem i dostałem zapłatę to gościu zaproponował mi kolejną rzecz, którą mógłbym dla nich zrobić. Nie miałem nic przeciwko, bo ta była bardzo prosta. Kolejna też nie była jakaś wymagająca… Za to w trzeciej… Kazał mi zabić człowieka… Powiedziałem stanowczo nie i że to już koniec mojej pracy dla niego, a on na to, że ma na mnie tyle wystarczających dowodów, żeby wsadzić mnie na kilka lat… Przeraziłem się i wiedziałem, że jest do tego zdolny nie kierując podejrzeń ze strony policji w najmniejszym stopniu na siebie… Ale dalej odmawiałem… Powiedziałem, że na pewno tego nie zrobię i czy mógłbym zrobić coś innego… On na to, że jeśli dam mu ileś tam pieniędzy to się odczepi… Oczywiście nie miałem tyle, ale zarobiłem w miarę uczciwy sposób i w krótkim czasie im przyniosłem. Kiedy dałem im pieniądze to powiedzieli, że za późno i za stracony czas mam im przynieść trzy razy tyle, albo wyświadczyć im kolejną przysługę… Wiedziałem, że nigdy się nie odwalą, nawet gdybym przyniósł im wszystkie pieniądze świata, ale udawałem posłusznego i ciągle coś tam im przynosiłem, a oni chcieli coraz więcej… No i po pewnym czasie zaczęli na mnie naskakiwać i wgl… Ja naprawdę nie wiem o co im łazi. Nie zamierzam mieć z nimi nic więcej wspólnego, ale to chyba niemożliwe… Od pewnego czasu przestałem im płacić i grożą, że mnie zabiją… Nie mam pojęcia co mam robić – zakrył twarz rękami.
Pogładziłam go lekko po plecach.
-A ten drugi gang?
Jake niespodziewanie się uśmiechnął.
-Co ty odwalasz? – spytałam zdziwiona.
-Ten drugi gang jest mój…
-Co??? Ej, poczekaj. Czyli… Nie. Nic nie rozumiem – załamałam się.
Zaśmiał się niepewnie.
-No czyli ten gościu co do mnie dzwoni jest zły, tak??
-Yhm.
-To w takim razie kto to byli ci 'duzi' goście co cię popychali pod domem.
-To był taki blef.
-Że co??
-No, bo 'ci źli' mięli myśleć, że nie tylko u nich mam przechlapane i innym też muszę spłacać kasę… No i to była taka gra aktorska.
-A ta laska z kartką? Była zła czy dobra?
Jake znowu się zaśmiał.
-Powiedzmy, że dobra… Ta to wgl jeszcze inna historia…
-Dobra. Mam dość – powiedziałam.
Naprawdę zaczynało mi się kręcić w głowie.
-Teraz rozumiesz czemu nie chciałem ci mówić.
-A pan od W-Fu ma z tym coś wspólnego?
Jake skinął głową.
-Jest w tym ‘złym’ gangu, czyli przeciwnym.
-Okay…
Bieber też wyglądał na lekko zagubionego w tym wszystkim.
-I masz jakiś plan? – spytał JB.
-Chwilowo nie…
-A kto cię uwolnił? – zadałam kolejne pytanie.
-Mam jednego po swojej stronie u tych ‘złych’.
-Ja się chyba położę… - powiedziałam.
Jake się lekko do mnie uśmiechnął.
-Mówiłem, że nie powinnaś wiedzieć.
-Tak, tak. Jakbyś rozmawiał o tym ze mną wcześniej to byłoby mi się łatwiej połapać.
-Wiem mała, ale…
-Taa. Znam to na pamięć: ‘Nie chciałem obciążać cię swoimi problemami’ – zacytowałam.
-Dobra. To już idę. Muszę załatwić kilka spraw…
-Spoko... Już zdążyłam się przyzwyczaić, że co chwilę wychodzisz… - powiedziałam.
Przytulił mnie i lekko utykając wyszedł z pokoju.
-Niezłe ziółko z tego twojego brata – stwierdził Justin.
-Co ty nie powiesz.
-Ale myślisz, że bardzo mu się dostanie za te narkotyki jak sprawa się już wyjaśni?? Nie jest pełnoletni. Może skończy się na ostrzeżeniu.
-Nie skończy. Ostrzegany to był już dwa razy i powiedzieli, że następnym razem go przymkną…
-Uuu… A co takiego zrobił?
-Najpierw coś ukradł jak miał 14 lat, a później, rok temu ostro pobił jakiegoś kolesia…
Bieber się skrzywił.
-To nie za ciekawie to wygląda…
-No…
-Ale nie martw się. Będzie dobrze.
-Mam wielką nadzieję
Bieber objął mnie czule.
-A kiedy wracasz do trasy? – spytałam w pewnym momencie.
-Za dwa tygodnie, bodajże.
-Aha. A spotykasz się z ojcem w środę?
-Yhm.
-A ja jutro idę do szkoły… - załamałam się.
-Dasz radę – uśmiechnął się pokrzepiająco.
-No spróbuję…
-Z biologii umiesz wszystko. Nie będzie się miał do czego przyczepić.
-On zawsze coś znajdzie… Ale okay. Będę dobrej myśli. Ej, a co z Usherem?
-Wczoraj wyszedł ze szpitala. Całkiem dobrze się czuje i powiedział, że odwiedzi nas w tym tygodniu.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-To super.
-Yhm.
-Jenny… Jutro przyjeżdża Ryan, Chaz i Matt…
-Z jakiej paki?? – spytałam niezadowolona.
-To moi przyjaciele… Spytali, czy mogą wpaść to się zgodziłem…
-No spoko. Nie musisz mi się tłumaczyć. Po prostu za nimi nie przepadam…
-Rozumiem. Ale może jeszcze się dogadacie...
Wzruszyłam ramionami.
-Idziemy się przejść? – zaproponował Justin po krótkiej chwili ciszy.
-Czemu nie – odpowiedziałam.
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy przed dom.
Poszliśmy przed siebie.
Wiał lekki wiatr i co chwile podwiewał mi zwiewną spódniczkę, od której Bieber nie odrywał wzroku.
-Dobrze to sobie zaplanowałeś – popchnęłam go lekko, rozbawiona i przytrzymałam spódniczkę.
Uśmiechnął się słodko i złapał mnie za ręce.
Wyrwałam mu się i zawróciłam do domu.
-Jenn! – pobiegł za mną śmiejąc się.
-Możemy tu wrócić, ale jak się przebiorę – powiedziałam rozbawiona.
-Czemuuu?
-No czemu. Ciekawe.
Weszłam szybko do domu i założyłam spodnie, które chciałam ubrać na początku.
Justin miał skwaszoną minę.
-Oj, jakiś ty biedny – nabijałam się.
Zmrużył groźnie oczy.
Wybuchłam śmiechem i pociągnęłam go z powrotem na dwór.
-Fajna tamta spódniczka – rozmarzył się Bieber kiedy przeszliśmy kawałek.
-Taa. Zajebista – powiedziałam z sarkazmem.
Justin przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Uśmiechnął się szeroko.
-Kooocham cię, Jenn – powiedział czule.
I jak ? ;> xD Jeśli się podoba to komentujcie ;) <3 Dziękuję za 18 komentarzy do poprzedniego rozdziału! :* To rekord ;D
Fajnyy. ; D
OdpowiedzUsuń@biieberowa
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na mojego bloga o jb - justinbieber-poland.blogspot.com !
@iQueenBieber
Super rozdzial i zapraszam do mnie :) Dopiero co zaczynam ale napewno nie bedziecie sie nudzic :) http://lovehopepain.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper <33333333
OdpowiedzUsuńekstra i zapraszam do mnie http://monika-bieber-love.blogspot.com/ a ty roka nie kopuij tego co ja pisze ;p
OdpowiedzUsuńŚ W I E T N Y rozdział !!
OdpowiedzUsuńzajebisty myślałam ze umrę tu zanim dodasz nn xD
OdpowiedzUsuńEPIC ;P serio ^^ pisz tak dalej ♥
OdpowiedzUsuńco tak długo? Ja tu umieram w oczekiwaniu na kolejne rozdziały xd
OdpowiedzUsuńŚwietny blog . Podziwiam Cię że tak dużo napisałaś . Ale proszę Cię napisz więcej .
OdpowiedzUsuńBy Adusia .
świetny rozdział.!
OdpowiedzUsuńopłacało się czekać ;D.!
kocham cię za to że piszesz tak cudownego bloga ;)jest najlepszy ;)
czekam na nowy tak boski rozdział, max tydzien, nie dłużej bo umrę.!!! ;)
@Gosiaaczekk
W koncu.!!
OdpowiedzUsuńaww moje kochane opowiadanie ;**
dawaj szybko nexta.!!
Kiedy dodasz następny. ?!
OdpowiedzUsuńTy chyba chcesz, żebyśmy tu wszystkie poumierały.
Zastanów się, bo nie będziesz miała wtedy czytelniczek.
Dla Twojego dobra, dodawaj szybko nn. ! ;DD
he best tylko tyle moge powiedziec ale ....
OdpowiedzUsuńnie nieda sie do niczego przyczepic !!! ;DD
kochaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam goo!!(w sensie bloga :P)
pisz szybko nastepny!!
Kocham twojego bloga. :) Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńJak możesz, wpadnij na mojego : http://justin-vanessa-love.blogspot.com/
hejka mozecie przeczytac i skomentowac mojego bloga narazie mam 1 rozdzial ale dopiero zaczynam wiec...
OdpowiedzUsuńBoski Blog, Boska Historia, Boski Rozdzial, Boska TY !! :) xd czytajcie mojego :) codziennie dodaje nowy rozdzial to napewno nie bedziecie sie nudzic :) <3
OdpowiedzUsuńhttp://lovehopepain.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń