wtorek, 24 maja 2011

XXXVII. Kręgle, restauracja, kelnerka...

Justin podniósł się pierwszy, a reszta poszła zanim.
Jakby nigdy nic weszliśmy do hotelu i…
-Justin!! – wrzasnął Scooter, który stał zdenerwowany przy recepcji.
-Cześć. Mi też miło cię widzieć.
Przez wściekłą twarz Scootera na ułamek sekundy przebiegło rozbawienie.
Złapał Biebera za koszulkę.
-Co ty sobie wyobrażasz smarkaczu?!
Justin patrzył mu w oczy z lekko bezczelnym uśmiechem.
Scooter nim potrząsnął.
-No co?! – zdenerwował się Bieber – Mam 17 lat. Mogę czasem gdzieś wyjść ze znajomymi.
Wyrwał się Scooterowi.
-Ale możesz nam też dać o tym znać.
-Wy mi o niczym kurwa nie dajecie znać! Nawet nie wiedziałem, że mam śpiewać na koncertach z Jasmine, a to chyba istotne!
-Powiedzielibyśmy ci.
-Ja też wam mówię teraz!
-To po fakcie.
-A myślisz, że jak Jasmine przyszła do mojego pokoju, a ja jak jakiś głupek nie wiedziałem o co chodzi nie jest po fakcie??
Scooter się zmieszał.
-Twoja mama jest w twoim pokoju - zmienił temat.
-No i…?
-Chyba chciałaby się z tobą zobaczyć.
-Super – powiedział z sarkazmem i zostawiając nas poszedł do pokoju.
Zauważyłam, że kilka osób (w tym recepcjonistka) gapili się na nas.
-Przedstawienie skończone – zaklaskał w dłonie Scooter – Zajmijcie się swoimi sprawami – powiedział do gapiów.
Olewając totalnie mnie, Jas i Alex poszedł na górę, do Justina i Pattie.
Bieber miał ostro przerąbane.
-To co teraz robimy…? – zwróciłam się do Jasmine.
Wzruszyła ramionami.
-Możemy iść do mojego pokoju póki to całe bagno się nie skończy.
Skinęłam głową.
Jej pokój hotelowy nie był aż taki mega jak nasz, ale też niczego sobie.
-Myślicie, że co będzie z Justinem…? – spytałam.
Aexis i Jas znały go i jego rodzinę dużo dłużej ode mnie.
-Obstawiam, że teraz się na niego wydrą, pouczą, bla, bla, bla… Pewnie zabiorą komórkę, komputer… No jakieś tam szlabany dostanie, czy coś.. Różnie to bywa – powiedziała Jasmine.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową.
-A nas się nie czepiają?
-Dobrze wiedzą, że sam to wszystko uknuł – uśmiechnęła się lekko.
Do pokoju Jasmine wparował nabuzowany Bieber.
Kiedy nas zobaczył jego twarz się trochę rozjaśniła.
-O. Znalazłem was – musnął moje usta.
-I jak? – spytałam.
Przymrużył oczy i założył rękę za głowę.
-Ymm… No… Martwili się o mnie – wyszczerzył się.
-No co ty – powiedziała sarkastycznie Alex.
-Spadaj – powiedział do niej JB – Nawet mnie w końcu przeprosili za to, że nic mi nie mówili… Ale i tak zabrali mi laptopa i telefon – skrzywił się – Na tydzień – grymas na jego twarzy jeszcze bardziej się pogłębił – Powiedzieli, że jeśli zachowuję się jak małe dziecko to będą mnie tak traktować… Nie uważam, żebym zachowywał się jak małe dziecko…
Alex wybuchła śmiechem, a Justin rzucił w nią kubkiem, który miał pod ręką.
-Auu – marudziła.
JB się wyszczerzył.
-Już cię tak to nie śmieszy?
Wywróciłam oczami.
-A twój tata jutro przyjeżdża?
Pokręcił głową.
-Niee? Czemu? – spytałam zdziwiona.
-Teraz jestem zajęty. Kiedyś zawsze na niego czekałem i rezygnowałem ze wszystkiego, żeby tylko się z nim spotkać, a on po prostu zjawiał się od czasu do czasu kiedy akurat miał ochotę… Teraz niech on się postara.
Wiedziałam, że Justin robi to wbrew sobie. Bardzo chciał spotkać się z ojcem, ale chciał też, żeby ten także choć raz na niego musiał czekać.
-To co jeszcze dzisiaj robimy? – uśmiechnął się Bieber zmieniając temat.
-A nie możesz przez chwilę usiedzieć w miejscu? – zaśmiałam się.
-Nie. No wiesz… To prawie udowodnione, że mam ADHD - wyszczerzył się.
Roześmialiśmy się wszyscy.
-To by dużo wyjaśniało… - skomentowała Alex, a on posłał jej mordercze spojrzenie.
-To CO ROBIMY? – powtórzył pytanie – Woda już dziś była to może… kręgle? Z tego co wiem jest tu niezła kręgielnia.
-Czemu nie – zgodziła się Jasmine.
-Mnie pasuje – dodała Alex.
JB spojrzał pytająco na mnie.
-Okay… Ale, żeby nie było… Byłam na kręgielni raz w życiu.
Justin objął mnie ramieniem.
-Taką miałem nadzieję. Będę mógł cię uczyć – pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się lekko.
Bieber wziął mnie za rękę i w czwórkę poszliśmy w stronę kręgielni.
Kiedy weszliśmy uderzyły mnie wszystkie rażące kolory w jakich były meble i ściany.
Wow. Ta kręgielnia była mega.
Pierwszy rzucał Justin.
Zbił wszystkie kręgle oprócz jednego. Później Jasmine. Zbiła o jednego kręgla mniej.
Nie dałam rady powstrzymać śmiechu przypominając sobie sceny z teledysku ‘Baby’.
-Co jest? – JB zmarszczył rozbawiony brwi.
-Ymm. Nic – zachichotałam.
Teraz rzucała Alex.
Zbiła połowę kręgli.
Przyszedł czas na mnie.
-Teraz ty – powiedział Justin kiedy ociągałam się z rzuceniem głupią kulą.
-No co ty. Nigdy bym na to nie wpadła – powiedziałam z sarkazmem, ale dalej stałam nic nie robiąc.
Bieber przytulił mnie od tyłu.
-Przecież to tylko gra – szepnął mi czule na ucho.
-Przecież wiem… Ale nie chcę się przed wami ośmieszyć…
-Każdy kiedyś zaczynał – mrugnął.
Wziął kulę i mi ją podał.
Niepewnie ją złapałam.
Justin stał za mną i delikatnie trzymał moje ręce.
-Wyjaśnić ci co masz zrobić? – spytał z lekkim rozbawieniem w głosie, który próbował ukryć kiedy nie miałam zamiaru rzucać.
-Nie dzięki. Nie musisz mi mówić, że muszę rzucić tą kulką w te, o tam kręgle – powiedziałam.
Zaśmiał się.
-To rzucaj. No kurde. Nie szkodzi jak nie trafisz. Spróbuj.
Rzuciłam.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Aaaa!!!!!!! Wszystkie!!! Bahahahaha!! Jestem od was lepsza!!! – skakałam ze szczęścia.
-Naprawdę nigdy nie rzucałaś? – spytał Bieber z powątpiewaniem.
-Noo. Byłam na kręglach tylko raz. Wtedy rzucałam, ale szło mi marnie.
-W takim razie ci się poszczęściło.
-Kurde – popchnęłam go – A nie powinieneś teraz powiedzieć: ‘Brawo, kotku. Jesteś z nas najlepsza’??
-Powiedziałbym tak jakbyś zbiła jednego.
Zaśmiałam się.
-Bo jestem po prostu od cb lepsza – stanęłam w dumnej pozycji, a on mnie połaskotał.
-Nie nadymaj się tak, bo jeszcze pękniesz – zażartował.
Udałam obrażoną.
-No Jenn…
-Odobrażę się jak powiesz, że jestem super. Że jestem królową gry w kręgle.
-A ja jestem twoim królem – pocałował mnie namiętnie w usta.
-Może być, ale to nie do końca to o co mi chodziło – powiedziałam uśmiechnięta.
Jasmine z szerokim uśmiechem się nam przyglądała, a Alex udawała, że wymiotuje.
Rzucaliśmy dalej.
Nie za każdym razem udawało mi się zbijać wszystkie, ale szło mi nieźle.
Justin już za każdym razem, za jednym podejściem zbijał wszystkie kręgle. Podejrzewałam, że za pierwszym razem po prostu dał mi fory.
Z kręgli wróciliśmy zmęczeni, po dwóch godzinach. Niesamowite jak ten czas szybko leciał.
Była 18:00.
Postanowiliśmy wybrać się na pizzę.
W tym hotelu było nie za wiele ludzi.
Oczywiście, że interesowali się Justinem, ale było to jakoś w miarę znośne.
Usiedliśmy przy stoliku.
Kelnerka w wyzywającym stroju podeszła do naszego stolika.
Justin zmierzył ją wzrokiem od dołu do góry.
Napotkał mój wzrok i uśmiechnął się przepraszająco.
No cóż… Naprawdę była niezła.
-Czym mogę służyć? – spytała słodko, nachylając się lekko w stronę Biebera.
Miałam ochotę palnąć coś w stylu ‘Spierdalaj suko. To mój chłopak’, ale uznałam, że jesteśmy w restauracji i nie chciałam robić zamieszania, a więc rzuciłam tylko:
-Już się napatrzyliśmy na twój biust – uśmiechnęłam się słodziutko.
Zamrugała nerwowo oczami i się wyprostowała.
-Co mam podać? – spytała już mniej przyjaznym tonem.
Tak. Byłam zadowolona.
Justin posłał mi spojrzenie ‘Mam cię! Jesteś zazdrosna ;P’.
Olałam to.
-Justin, kochanie. Co chcesz jeść? – spytałam go.
Zaśmiał się cicho.
-Jenn, najdroższa nie mam pojęcia, a ty?
Uśmiechnęłam się.
-Kurde. Ja tu umrę z głodu zanim przestaniecie… Nie wiem co w tej chwili robicie, ale to nie zmienia faktu, że jestem masakrycznie głodna – powiedziała Alex – Ja poproszę frytki.
-Plus coś do tego…? Napój? Sok?
-Może być sok jabłkowy.
-I same frytki?
-Yhm. Dużo frytek.
Zobaczyłam, że kelnerka posyła jej sarkastyczne spojrzenie.
-Coś ci nie pasuje, złotko? – spytałam słodko.
-Ależ nie – uśmiechnęłam się do mnie z przedawkowaną słodyczą – A co dla was?
W końcu na coś się zdecydowaliśmy i po dosyć krótkim oczekiwaniu kelnerka przyniosła nam jedzenie.
-To jest dużo??? – powiedziała załamana Alexis – Nawet mój kot by się tym nie najadł! – powiedziała obruszona.
-Spokojnie. Zamówimy ci więcej jak zjesz – mrugnął do niej Justin – Jesteś zazdrosna, kochanie! – powiedział do mnie Bieber-odkrywca.
-Chyba żartujesz.
-Nie byłabyś taka wredna dla tej dziewczyny.
-Ja? Czy sugerujesz, że byłam wredna? Ach, przepraszam – powiedziałam udając niezmierne zdziwienie.
Zaśmiał się uroczo.
-Też cię kocham – pocałował mnie w usta – Ona nawet w połowie nie jest taka hot jak ty.
Nie zdołałam się nie uśmiechnąć.
Kiedy zjedliśmy nie miałam już miejsca na deser, tak jak Jasmine, która (chyba) była na diecie.
Za to Alex i Justin nie mięli żadnych zahamowań i zamówili po ogromnej porcji lodów z bitą śmietaną i przeróżnymi dodatkami.
-Podzielę się z tobą – powiedział do mnie Bieber kiedy kelnerka postawiła na stole wielkie puchary lodów.
-Niee…
Justin lekceważąc mój sprzeciw wziął trochę lodów na łyżkę i delikatnie włożył łyżeczkę do moich ust.
-Dobre, nie? – powiedział uśmiechnięty zaczynając sam jeść lody.
Pokiwałam głową.
-Całkiem smaczne, ale uważałabym. Ta kelnerka mogła coś do nich dosypać.
Justin udał, że się dławi.
-Taa, jasne – zaśmiał się – Chce nas zabić. Pewnie wgl jest kosmitką.
-Też tak myślę – powiedziałam poważnie, a on ze śmiechu zakrztusił się lodami, które akurat miał w buzi.
-Nie mów takich rzeczy jak jem – powiedział śmiejąc się i na przemian kaszląc.
Uśmiechnęłam się.
-Okay…
-Lubię jak jesteś zazdrosna – wyszczerzył się, a ja kopnęłam go pod stołem – Auuu!! No co? Nic na to nie poradzę – szczerzył się dalej wyraźnie usatysfakcjonowany, że nie zaprzeczyłam.
Wywróciłam oczami, a on objął mnie czule ramieniem.
Kiedy już skończyliśmy jeść rozeszliśmy się trochę zmęczeni do pokojów.
-Ej, miałabyś gdzie przenocować Alex na jedną noc? – Justin zwrócił się do Jasmine, kiedy zamierzała otworzyć drzwi swojego pokoju.
-Hmm… - zastanowiła się – Nie bardzo…
-No spoko – powiedział i westchnął – Kurde. Mama dobrze to wszystko uknuła.
Poszliśmy do naszego pokoju.
-A może by tak ją utopić? – szepnął do mnie Bieber patrząc na idącą przed nami Alexis.
Zaśmiałam się.
-Peeeewnie.
Otworzyliśmy drzwi i od razu zobaczyliśmy, że coś jest nie tak.
-Ku**a. Tak nie było jak wychodziliśmy, a tylko ja mam klucz – powiedział zły Justin widząc, że wszystko jest porozrzucane – Maaaaatko. Oni nigdy nie dadzą mi spokoju?? – spytał załamany Bieber.
-A może była tu np. twoja mama??
-Yhm. Jasne. I przewróciła do góry nogami szafę z moimi ciuchami??
-Noo. Może szukała prezerwatyw – zachichotałam.
-Taaa – uśmiechnął się lekko – Myślisz, że pieprzyłaby się z Henrym w dzień?
-Nic nie sugeruję. Może szukali jak nas nie było… No tak, żeby mieć na zapas. Nam i tak nie są potrzebne w moim stanie.
-Coś w tym jest – powiedział nie do końca wesoło – pewnie ich zapas się już skończył. No dobra. A teraz na poważnie…
-To co w takim razie…?
-Idę do Scootera.
-Okay. Poczekamy.
Skinął głową.
Po pięciu minutach wrócił ze Scooterem i szefem hotelu.
Sprawdzili, czy nic nie zginęło.
Zdawało się, że nic.
Zajęli się sprawdzaniem kamer, kto wchodził do naszego apartamentu. Najprawdopodobniej był to ktoś z obsługi, bo drzwi nie były naruszone. Ktoś musiał mieć klucz.
Z nagrań wynikało, że… była tu głupia babka z restauracja. Nasza słitaśna kelnereczka.
-I co, i co? – wyszczerzyłam się do Justina – Mówiłam, że z nią jest coś nie tak.
-Taaa. Po prostu byłaś zazdrosna i przypadkiem trafiłaś.
-Yhm, yhm. Trzymaj się tej wersji ile chcesz.
Zmrużył groźnie oczy patrząc na mnie.
-Ja. Ty. Noc. Już nie żyjesz.
Uśmiechnęłam się do niego uroczo.
-Scoooter!! – zaczęłam się skarżyć, ale Bieber zakrył mi szybko usta dłonią.
Uśmiechnął się.
-Ciii – przyłożył palec do ust – Bo się nie uda. Coś wymyślę, żeby na jedną noc wyrzucić z pokoju młodą.
Odsłonił moje usta i nie dając mi dojść do słowa złożył na nic przepełniony pożądaniem pocałunek.
-Myślicie, że nikt was nie widzi? – spytała mama Justina.
Odsunęliśmy się lekko od siebie.
-Nie – wyszczerzył się Bieber.
Pattie wywróciła oczami.
-Też cię kocham, mamo.
Westchnęła głęboko.
-Zostały wam przydzielone inne pokoje… Nie ma już więcej trzyosobowych…
Justina oczy zaczęły błyszczeć.
-Czyli będzie dwuosobowy i jedno?? – powiedział z wielką nadzieją.
-Tak…
-Jest! – zawołał cały w skowronkach – Bóg jest po naszej stronie – wyszczerzył się.
Pattie nic nie mówiąc gdzieś poszła.
Justin złapał mnie za biodra, podniósł i okręcił wokół siebie.
-Aaa!! Noc tylko dla nas! – pocałował mnie w usta.
Podzielałam jego podniecenie.
Mówią, że kobiety w ciąży często mają ochotę na seks.
Tak. Chyba właśnie ją miałam.
Przenieśliśmy się do nowego pokoju.
-Bahaha! Bd miała pokój CAŁY dla siebie! – cieszyła się Alex.
-My też się cieszymy – wyszczerzył się Justin.
Wparowaliśmy szczęśliwi do pokoju, który był super. I nawet miał balkon jak nasz poprzedni.
Justin rzucił się na łóżko.
-Wygodne – uśmiechnął się wymownie.
Zaśmiałam się i usiadłam obok niego.
Objął mnie.
-Która jest? – spytał delikatnie muskając moją szyję.
-20:30 – odp.
-Okay… - przestał – To o… 23:00? – wyszczerzył się.
Uśmiechnęłam się.
-No zobaczymy jak to będzie.
-Kurde. Zawsze musisz mnie trzymać w niepewności – powiedział.
Pocałowałam go w usta.
-A w tym nie tkwi cały urok? – spytałam patrząc mu głęboko w oczy.
Jego jedna ręka powędrowała trochę za nisko w dół moich pleców.
-No trochę tkwi…
-Od razu zamierzacie się pieprzyć i nawet nie zamknęliście drzwi na klucz? – zacmokał zniesmaczony Scooter wchodząc do naszego pokoju.
-Nie. No co ty! Jak będziemy to robić otworzymy drzwi szeroko i zadzwonimy po reporterów, żeby cały świat mógł sobie obejrzeć – powiedział z sarkazmem JB.
Scooter ledwo powstrzymał chichot.
-Tylko pytałem.
-Tylko odpowiedziałem.
Scooter się uśmiechnął.
-Justin… Musisz coś wiedzieć… Wiem, że nie jestem twoim ojcem i wgl… Ale kocham cię prawie jak syna i troszczę się o cb. Dlatego czasem jestem… trochę… ostry.
-W porządku – powiedział swobodnie Bieber – Wiem, że czasem mi się należy dostać po łbie chociaż nie lubię się do tego przyznawać… Szczerze? Wolałem jak byłeś tylko kumplem i wgl… No, ale w sumie jest w tym trochę racji, że potrzebuję kogoś… kto… zastąpiłby mi ojca… Bo on sam… - Justin spojrzał w ziemię – W sumie wolałbym, żeby umarł… Żeby zaniedbywał mnie nie z własnej winy.
Scooter zaniemówił.
Z resztą ja też.
Scooter objął go troskliwie, a on oparł czoło o jego klatkę piersiową.
Co chwilę pociągał nosem, ale nie byłam stuprocentowo pewna czy płakał.
Głaskałam go czule po plecach.
Naprawdę było mi przykro z jego powodu. Nie chciałam, żeby tak cierpiał.
-Ale przecież chciał się z tobą jutro spotkać… - powiedział Scooter po chwili milczenia.
-Taa – Bieber zacisnął usta – Trochę późno się zabrał za bawienie się w dobrego ojca.
-A może mu pozwól naprawić przeszłość?
-Tego się nie da naprawić.
-To daj mu nie zepsuć teraźniejszości.
Coś było w słowach Scootera.
Justina oczy zrobiły się szklane.
-Okay – powiedział cicho, powstrzymując łzy – Dzięki, że jesteście – spojrzał na mnie i Scootera, a my uśmiechnęliśmy się do niego pokrzepiająco – Muszę wziąć w garść.
-To zrozumiałe, że jest ci ciężko, Justin. Nie tylko dojrzewasz, ale też jesteś światową gwiazdą. To naprawdę przygniata i brak jednego rodzica boli. Wiem. Ale może uda ci się to ogarnąć. Jenn ci pomoże. Tata się stara.
Bieber pokiwał głową.
-Nie, żebym cię wyganiał, Scooter, ale…
-Wolicie zostać sami? Nie ma sprawy – mrugnął i poszedł do drzwi – Tylko nie przegnijcie. W nocy się śpi.
-Nawet Alex by ci w to nie uwierzyła – zaśmiał się Bieber, a Scooter wyszedł zrezygnowany.
Justin uśmiechnął się do mnie.
Usiadłam na jego kolanach.
Jego oczy już teraz były zamglone pożądaniem.
Musnęłam jego usta mając na celu krótki pocałunek, ale Justin wsunął język do moich ust, wplątał rękę w moje włosy i pocałunek bynajmniej nie był krótki tylko długi i namiętny.
Byłam w szoku, że nikt nam nie przeszkodził. Jakieś postępy.
-Dobrze, że nie mamy już laptopa i nie wzięłaś z domu swojego – wyszczerzył się.
Roześmiałam się.
-Wymyślę coś innego.
Uśmiechnął się.
-Tylko spróbuj – zagroził rozbawiony.
Uniosłam brwi.
-Spróbuję.
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
W pewnym momencie Justin rzucił się na mnie i przycisnął od łóżka.
-No nie wiem czy to ci się uda – leżał na mnie.
-Kurde, złaź! – rozkazałam rozbawiona.
-Nie.
Jego ręka wędrowała po moim brzuchu coraz niżej.
-Justin, nie. Nie teraz – poprosiłam.
Wiedziałam, że nie miałabym szans go z siebie zrzucić. Może nie był ciężki, ale silny.
-Okay – pocałował mnie w usta i wstał.
Podniosłam się.
Odetchnęłam z ulgą.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? – spytał czule.
W jego głosie było coś takiego… Lęk? Bał się, że przegiął?
-Wiem – uśmiechnęłam się do niego – Ja cb też.
Na jego twarzy wyrysowała się ulga.
-No to jeszcze… - spojrzał na zegarek – 2 godz, 9 min i 17 sek.



Yo, yo xD Dzięki za życzenia urodzinowe ;* Jeśli rozdział się podoba to piszcie ;) <3

9 komentarzy:

  1. świetny. ; D


    @biieberowa

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty chce następny !!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie. Az chce sie czytac - RedLiipss

    OdpowiedzUsuń
  4. Łaał.. !! To mnie tak strasznie wciągnęło, że masakra. KOCHAM TWOJEGO BLOGA. !! < 333333 Szykuje się drugi sex. ;p Kiedy będzie następny rozdział. ? ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Bosko !! ;] Chcę cię tylko powiadomić że twój blog został przezemnie wyróżniony ;] I Dodany do konkursu ;* O wszystkim dowiesz się na moim blogu ;D http://opowiadaniejb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no, czyli że w kolejnym rozdziale będzie się działo ? XD haha, super notka, dodawaj szybko kolejną. <3
    | justin-bieber-my-worlds |

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebi.....y!!!!!!! Kocham TWOJE opowiadanie! :* I nie mogę się doczekać NN. Pochłania mnie całą za kżdym razem jak czytam, a czas płynie jak woda... ;)

    OdpowiedzUsuń