-Wstawać!!! Jest 11:00!! – usłyszeliśmy pukanie Pattie do drzwi.
-Okay. Już wstajemy! – odkrzyknął Justin.
Próbowałam się ruszyć.
-Auuu – jęknęłam.
Bieber wstał krzywiąc się z bólu.
Zarzucił na siebie szlafrok.
-Ymm… Przesadziliśmy?
-Ja nie wstaje – zakryłam się cała kołdrą.
-Nie myślałem, że aż tak przegięliśmy…
-Ja też.
-A pomyśleć, że nie dałbym nam tak szybko skończyć, gdyby nie dziecko…
Spojrzałam na niego spod kołdry.
-Matko – powiedziałam.
Zaśmiał się.
-Wstawaj. Musisz się rozchodzić. Przecież nie możemy cały dzień krzywić się z bólu.
-Ja tu zostaje.
Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Bo użyję siły, Jenn.
Owinęłam się kołdrą i mrucząc coś pod nosem, z trudem podniosłam się z łóżka.
-A jak ludzie robią TO całą noc to przeżywają?? – spytałam zaspanym głosem.
Wybuchnął śmiechem.
-Nooo.
-To szacun – ziewnęłam schylając się po ciuchy.
Ubrałam się w byle co. Nie miałam siły myśleć.
Justin przytulił mnie czule.
Staliśmy tak chwilę objęci.
-Wstaliście?! – usłyszeliśmy głos Scootera po drugiej stronie drzwi.
-Noo! – zawołał JB.
-To mnie wpuśćcie.
Justin dowlókł się do drzwi.
-Heej – Scooter obejrzał nas od góry do dołu – Uuu.
-Co? – spytałam ciągle zaspanym głosem.
-Spaliście wgl? – spytał.
Justin skinął głową.
-No, mam taką nadzieje – powiedział Scooter.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Justin. Idziesz dzisiaj grać? – spytał Sccot.
-W kosza?
-No.
-A z kim?
-Ryan i chłopacy przyjechali.
Bieber szczególnie się nie ucieszył.
-Nie.
-Czemu? – spytał Scooter znając odp, której wiedział, że na pewno nie usłyszy od Justina.
-Chcę spędzić czas z Jenn…
-Może pójść z nami.
-Ymm…
-Jesteś za bardzo obolały, co?
-No co ty – powiedział JB niezbyt przekonującym głosem.
-To idź grać.
Justin się zastanowił.
Zaczął chodzić po pokoju w tę i z powrotem.
-Okay, okay. Masz rację. Nie dam rady. Nie chcę przegrać, a dziś nie jestem w dobrej formie.
Scooter przyjrzał się nam i się roześmiał.
-No ładnie.
-Tylko weź z mamą o nas nie rozmawiaj, co? – poprosił Bieber.
-Nie ma sprawy.
-Dzięki…
-To może będziesz sędziował?
-W sumie czemu nie… Ale nie za długo, okay?
-W porządku. To zejdźcie za pół godz. na dół.
-A śniadanie?
-Nie zdążycie zjeść w pół godz?
-Jakoś damy radę…
-To do zobaczenia – powiedział Scooter.
-Heej – odp. JB.
-Ymm… Przejrzał nas – zaśmiał się Justin kiedy Sccot opuścił pokój.
Westchnęłam.
-Nie masz humoru? – spytał troskliwie.
-Sama nie wiem…
Bieber przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
-Uśmiechnij się – poprosił czule.
Uśmiechnęłam się lekko.
Pattie weszła do naszego pokoju.
Rozejrzała się podejrzliwie i przyjrzała nam.
-Cześć, mamo – uśmiechnął się Justin.
-Cześć… Jak tam noc?
-Dobrze… - odp. Justin jak gdyby nigdy nic.
Spojrzała na Biebera.
-Okay. Nie będę wnikała.
JB uśmiechnął się z wdzięcznością.
-Ale spaliście trochę?
-Yhm – przytaknął – Nawet sporo – skłamał.
-To dobrze…
Wyszła.
Zamówiliśmy sobie śniadanie do pokoju.
Zjedliśmy szybko i poszliśmy, jak prosił nas Scooter.
Czekali tam na nas kumple Justina i ludzie z jego ekipy.
-Cześć – przywitał się Ryan.
-Hej…
Zza Ryana wyłonił się Chaz.
-Siema.
-Yo – powiedział JB.
-Ciągle jesteś na nas zły? – zapytał Ryan.
-Tak – odp. Justin bezbarwnym głosem.
-Sorry, stary…
-No spoko. Żyję.
-Czyli wybaczysz?
Po krótkim namyśle niepewnie skinął głową.
-To super – wyszczerzyli się jednocześnie Ryan i Chaz.
Bieber przytulił mnie do siebie i wyszliśmy.
Boisku było bardzo blisko i ku mojej rozpaczy poszliśmy pieszo.
Starałam się nie myśleć o tym, że (chociaż bez tragedii) bolał mnie każdy krok.
Bieber spojrzał na mnie troskliwie i wziął na ręce.
-Przestań – zaśmiałam się – Puść mnie.
-Niee – pocałował mnie w usta.
-Ale Justin…
Wiedziałam, że on też jest obolały. Nie chciałam, żeby jeszcze mnie dźwigał.
-To blisko – uśmiechnął się.
-No czyli mogę tam DOJŚĆ.
-Niee.
Westchnęłam zrezygnowana.
Doszliśmy (a ja raczej zostałam zaniesiona).
Usiedliśmy z Justinem na ławce, a reszta zaczęła szykować się do gry.
Bieber dobrze sędziował. Był bardzo skupiony na grze, ale co jakiś czas patrzył na mnie i zwykle kończyło się to całusem.
-E, sędzia! Sędziuj, a nie się miziaj z laską! – krzyknął ktoś z boiska.
Justin pokazał mu środkowy palec, ale z powrotem skupił się na grze.
-Przerwa! – zarządził po chwili JB.
-Co?? – zdziwił się ktoś.
-No przerwa mówię!!
Zaśmiałam się.
Dlaczego wiedziałam, że ta przerwa nie jest ze względu na nich tylko na nas??
Dlaczego wiedziałam, że ta przerwa nie jest ze względu na nich tylko na nas??
Bieber spojrzał mi w oczy.
Wsunął rękę do mojej tylnej kieszeni jeansów.
-Justin…
-No co? Przecież nic nie robię.
Spróbował wsunąć swoją rękę pod moje spodnie.
Splotłam jego dłoń ze swoją.
Spojrzał na mnie.
-Juuuustin. Nie teraz…
Próbował delikatnie wyciągnąć rękę z mojego uścisku, ale trzymałam go mocno.
Westchnął.
-Okay. Już nie bd… Koniec przerwy!! – zawołał.
Znowu zaczęli grać, a Bieber sędziował, ale już mniej uważnie.
Za bardzo skupiał się na mnie.
Nie odrywając wzroku od gry ręka Biebera lekko wydostała się z mojego chwytu i wsunęła się pod moja bluzkę.
Westchnęłam i znowu złapałam jego dłoń.
Spojrzał na mnie.
-Justin, wszyscy patrzą.
-Gdzie wszyscy. Nikt.
-Ale zerkają.
Bieber wywrócił oczami i dalej próbował skoncentrować się na grze.
Po chwili złapał mnie za tyłek i trzymał tam rękę.
Okay. Dałam spokój.
Uśmiechnął się do mnie i szybko musnął moje usta.
-Był faul! – zawołał ktoś z boiska – Biebs, zainteresuj się grą!
Justin spojrzał na boisko i przez chwilę znowu normalnie sędziował.
Po krótkim czasie zaczął przez bluzkę bawić się moim stanikiem.
Wstałam.
-Co jest? – spytał.
-Skup się na grze, Justin.
-Ale…
-Żadnego, ale. Musisz sędziować – uśmiechnęłam się do niego lekko i poszłam usiąść na drugi koniec boiska.
Po krótkim wahaniu, nie odrywając wzroku od gry poszedł za mną.
-Matko. Nie poszłam, żebyś przyszedł za mną.
Uśmiechnął się.
-Trudno.
Też uśmiechnęłam się zrezygnowana.
Justin jeszcze kilka razy próbował się do mnie dobierać, ale nie pozwalałam mu na to.
Kiedy mecz się skończył poszliśmy z powrotem do hotelu.
-Nie możesz nawet chwili wytrzymać bez dobierania się do mnie? – spytałam z wyrzutem.
-Wcale się do cb nie dobierałem…
-Taa. Jaaasne.
-No, ale nie powiesz chyba, że ci się nie podobało.
Przyspieszyłam kroku, a on mnie dogonił.
-No nie złość się – przytulił mnie i skradł nieśmiały pocałunek.
Westchnęłam.
Spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
Splótł moją dłoń ze swoją.
Doszliśmy do hotelu.
Poszliśmy z Justinem na balkon.
Usiedliśmy bardzo blisko siebie.
-Żadna dziewczyna jeszcze na mnie tak nie działała jak ty… - powiedział patrząc w niebo.
Położyłam mu rękę na nodze.
Spojrzał mi w oczy i pocałował lekko.
-Myślę o tobie bez przerwy i nie potrafię skupić się na niczym innym… - mówił dalej – A dzisiaj pierwszy raz będziesz na moim koncercie – uśmiechnął się szeroko.
Też się uśmiechnęłam.
Dotknął kciukiem mojego policzka.
-Jesteś piękna – powiedział czule.
Znowu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Spojrzałam mu w oczy.
Były zamglone pożądaniem.
Kiedy zobaczył, że to dostrzegłam szybko odwrócił wzrok.
Patrzyłam ciągle na niego.
-Za dużo uczuć we mnie wzbudzasz… - powiedział po chwili.
Roześmiałam się.
-Dobrze jest – chciałam musnąć jego policzek, ale przekręcił głowę i pocałował mnie w usta.
Zaczął mnie namiętnie całować. Bardzo namiętnie. Coraz bardziej się rozkręcał.
Zaczął muskać moją szyję.
Skończył. Widziałam, że z trudem się powstrzymuje.
Przytuliłam go.
-O której masz koncert? – spytałam, żeby przerwać trochę niezręczną ciszę.
-O 19:00.
-A jest?
Spojrzał na zegarek.
-Prawie 14:00. O 15:00 już pojedziemy.
-Aha. Okay.
Znowu zaczął mnie całować.
Kiedy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, odsunęliśmy się lekko od siebie.
-Chyba powinieneś się zacząć przygotowywać, Justin – powiedziała Pattie.
-Już?
-Już.
-No dobra…
Wstał i podał mi rękę, żebym też wstała.
Mama Biebera uniosła brwi.
-Justin. Zetrzyj ten błyszczyk z twarzy.
JB się skrzywił, odwrócił i potarł twarz.
Uśmiechnęłam się rozbawiona do Pattie.
Nie miałam błyszczyku na ustach, a on wcale nie był nim umazany.
Też się lekko uśmiechnęła i zostawiła nas samych.
Do naszego pokoju wszedł Chaz.
-Widzieliście tę fotę? – podał Justinowi telefon.
Na mojej twarzy pojawił się grymas.
-A o tym nie pomyślałeś, prawda? – uniosłam brwi patrząc na Biebera.
Uśmiechnął się przepraszająco.
Zdj przedstawiało mnie i Justina na boisku, kiedy on próbował z łobuzerskim uśmiechem wsadzić mi rękę pod bluzkę. Chaz się zaśmiał.
-No to ostro – wyszczerzył się.
-Taa… - powiedziałam nieprzekonana.
-Nie chcę cię wyganiać Chaz, ale muszę się szykować do koncertu.
-Yhm, yhm. Z nią na sobie chyba.
Justin z trudem powstrzymał chichot.
-NIE – powiedział i wypchnął kumpla z pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam bawić się telefonem.
Bieber poszedł do łazienki, a później na lekcje śpiewu.
Zostałam w pokoju.
O 15:00 byliśmy już tam gdzie miał odbywać się koncert Justina.
Kiedy wjeżdżaliśmy samochód okrążyło mnóstwo belieberek.
Po wyjściu z auta Bieber pozwolił kilku z nich zrobić sobie z nim zdj, dał parę autografów i ze mną, za rękę poszedł dalej.
Koncert zaczął się o 19:15.
Najpierw występowała Jasmine, ale ja na widownie weszłam dopiero, kiedy Justin miał występować.
Przyglądałam się mu, wchodzącemu na scenę. Nie chciałam oglądać koncertu zza kulis. Chciałam w nim uczestniczyć.
Fanki zaczęły wrzeszczeć.
Kiedy Bieber już prawie dotarł na środek sceny, potknął się i prawie przewrócił.
Zaśmiał się.
-No cóż… - fanki zaczęły jeszcze głośniej piszczeć kiedy usłyszały jego głos. Znowu się zaśmiał – Kocham Was – powiedział, czemu towarzyszyły coraz głośniejsze wrzaski.
Wypatrzył mnie na widowni i się uśmiechnął.
-Zacznę od bardzo ważnej dla mnie piosenki, którą napisałem dla jeszcze ważniejszej dziewczyny… - słuchałam zdziwiona – Wykonam ją po raz pierwszy na scenie. Niektórzy z was pewnie już słyszeli, bo bez mojej zgody wyciekła do Internetu…
Usiadł, ktoś przyniósł mu gitarę.
Zaczął grać i śpiewać piosenkę, którą kiedyś napisał dla mnie.
Przed oczami pojawiło mi się tyle wspomnień, że aż za nimi nie nadążałam.
-Kocham cię, Jenn – powiedział Bieber, kiedy skończył piosenkę – A wy kochacie, Jenn?
Fanki się uciszyły i było słychać kilka głosów krzyczących ‘Nie’, ale też (chociaż mniej), które wołały ‘tak’.
-Jeśli ją polubicie zrobicie mi niesamowitą przyjemność. Lubicie ją??
-Taak! – wrzasnęły Belieberki.
Justin się uśmiechnął.
-Moi fani są najlepsi.
Ale było głośno.
Koncert trwał dalej. Justin zaczął śpiewać OLLG i w pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie ciągnie.
Spojrzałam na tego kogoś.
Odetchnęłam. Zobaczyłam dziewczynę Scootera.
-Zapomniałaś, że masz być jego OLLG? – spytała kiedy weszłyśmy za kulisy.
-Niee – odp. – Boję się.
-Nie masz czego – uśmiechnęła się i wypchnęła mnie na scenę.
Niepewnie szłam do przodu.
Zobaczyłam jego tancerzy.
Zaprowadzili mnie do stołka. Usiadłam.
Rozglądałam się za Bieberem.
Starałam się nie patrzeć w tłum, bo serce podchodziło mi do gardła.
W pewnym momencie poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu.
Spojrzałam do góry, na jego twarz, a on nie robiąc sobie nic z publiczności musnął moje usta.
Fanki zaczęły wariować.
Odsunął się trochę, podał mi kwiaty i dalej śpiewał, po czym znowu do mnie podszedł.
Stał bardzo blisko.
Patrzył mi w oczy, śpiewał, nasze twarze prawie się stykały.
Uśmiechnął się.
Piosenka się skończyła i światła zgasły.
Bieber pocałował mnie krótko, ale namiętnie i pociągnął za sobą, za kulisy.
-Matko. Chyba zemdleję. Jak ty tam dajesz radę przed TAKĄ widownią?
Zaśmiał się i musnął moje usta.
-Nie odpowiedziałeś – przypomniałam.
-Muszę iść, Jenn.
Pobiegł z powrotem na scenę.
Westchnęłam.
Z troski o swoje życie postanowiłam nie wracać już na widownię.
W miarę szybko dodałam, no nie ? xd Jeśli rozdział przypadł Wam do gustu to liczę na komentarz ;) <3