sobota, 24 września 2011

II rozdział 8

Po około godzinie spędzonej na powstrzymywaniu płaczu, nareszcie podniosłam się z ziemi, w momencie, kiedy Bieber wrócił do domu.
-Hej – rzuciłam niepewnie.
-Cześć, mała – uśmiechnął się również niepewnie.
Czemu, jak tylko go widziałam to czułam motyle w brzuchu??
Podszedł powoli bliżej do mnie i przytulając mnie delikatnie musnął moje usta.
-Kocham cię, wiesz? – powiedział czule.
Nie odpowiedziałam, a on powtórzył czynność.
-Nie kłóćmy się już… - zaczął – Proszę cię, Jenny. Wybacz mi. Jesteś jedyną osobą na świecie, która samą swoją obecnością poprawia mi nastruj… Kocham cię nad życie, kochanie. Wybaczysz?
-Chciałabym potrafić powiedzieć ‘nie’… - odpowiedziałam cicho, a Bieber uśmiechnął się delikatnie i wpił w moje usta.
-Jadę dopiero jutro po południu. Dzisiejszy dzień spędzimy najlepiej jak się da.
-To znaczy? – spytałam, a on przytulił mnie do siebie i pocałował mnie w głowę.
-Zobaczysz – uśmiechnął się i musnął moją szyję.
-Nie lubię niespodzianek… - jęknęłam, a on się zaśmiał.
-A ja lubię – mrugnął do mnie i nie puszczał z uścisku.
W jego objęciach czułam się najbezpieczniej na świecie.
Czemu nie potrafiłam się mu oprzeć?? Zawsze robiłam wszystko, jak on chciał… Przychodził ze spuszczoną głową, a ja przyjmowałam przeprosiny i kolejną dawkę czułości z jego strony…
-Ej. Uśmiechnij się – poprosił przygryzając lekko moją dolną wargę.
Kiedy był tak blisko nie potrafiłam na niczym skupić myśli...
W moich oczach pojawiły się łzy.
-Jenny… Co jest? – Bieber próbował zawzięcie wyczytać coś z mojej twarzy.
Odetchnęłam głęboko.
-Wszystko – wzruszyłam ramionami wysunęłam się z jego objęć i usiadłam na kanapie. Niby patrzyłam przed siebie, ale widziałam tylko pustkę.
-Justin… - poczułam gulę w gardle i nie potrafiłam dalej mówić.
-Tak? – nie pytając o pozwolenie usiadł obok mnie i wziął na kolana. Przytulił mnie do siebie, jak małe dziecko.
W brzuchu czułam stada motyli, które za nic nie chciały się z tamtąd wynieść.
Nie potrafiłam zrobić nic innego, jak tylko wtulić się w niego i rozpłakać.
-Mała… - Justin gładził moje włosy i przytulał do siebie coraz mocniej – Ej. Nie płacz… Czemu płaczesz?
Kołysał mnie delikatnie w swoich ramionach.
Nie odpowiadałam tylko starałam się nad sobą zapanować i przestać ryczeć.
-Jenny… - Bieber  nie wiedział co ma robić.
Musnął mój mokry policzek i zaczął ocierać mi łzy.
-Nie ma czemu płakać… - mówił czule – Ciiii…
Po pewnym czasie udało mi się wziąć w garść, ale mój oddech nadal drżał.
Justin patrzył na mnie ze smutkiem w oczach, który był nie do opisania.
-Czemu przeze mnie płaczesz? Nie pozwalam ci płakać przeze mnie! – powiedział stanowczo.
Spojrzałam mu zdziwiona w oczy.
-Mówiłaś, że będąc ze mną płakałaś kilka razy więcej niż przez resztę swojego życia… Jenn. Błagam cię. Ja nie jestem tego wart… Przepraszam, że cię tak ranię… - słowa Biebera brzmiały bardzo szczerze i były przepełnione poczuciem winy.
-Kocham cię – wyszeptałam, a on kładąc mnie na kanapie wpił się w moje usta.
-Ja ciebie też. Bardziej niż cokolwiek w życiu – powiedział pomiędzy namiętnymi pocałunkami.
Czemu nie mogło być tak zawsze? Czemu on do cholery musiał wyjeżdżać?!
Nagle zaczął dzwonić telefon.
-Leż – rozkazał Bieber z łobuzerskim uśmiechem, kiedy zamierzałam się podnieść. Nie przestał mnie całować.
-Głupek. To może dzwonić Mendy, żebym odebrała Drewa – zepchnęłam go z siebie z uśmiechem i podbiegłam do telefonu.
-Halo? – odebrałam, a Bieber objął mnie od tyłu i zaczął muskać moją szyję – Spadaj!! – zaśmiałam się i odepchnęłam go od siebie.
-Proszę?
-Ummm. Przepraszam. To do męża.
-Aha. Tu Mendy. Przyjedziesz po synka?
-Haha. Wiedziałam, ze to ty. Jasne. Zaraz będę.
Rozłączyłam się, a Bieber zrobił niezadowoloną minę.
Zaklaskałam mu przed oczami.
-Nie dla psa kiełbasa – pokazałam mu język, a on przyciskając mnie mocno do ściany wpił się w moje usta.
-Nie? – jego ręka z moich pleców zaczęła zsuwać się coraz bliżej moich pośladków.
-Idiota! – krzyknęłam rozbawiona i popchnęłam go mocno.
Wiedziałam, że się tylko ze mną droczy. Gdyby miał ochotę, miał wystarczająco siły, żeby zrobić ze mną co tylko by chciał, ale nie zrobiłby tego i między innymi za to go kochałam.
-No choooodź – przyciągnął mnie do siebie za bluzkę i po raz kolejny wpił się w moje usta.
-Głuuuuupek – powiedziałam, kiedy wreszcie ‘puścił mnie wolno’ – Idziesz ze mną po Drewa?
Justin skinął głową.
-To fajnie – uśmiechnęłam się.
-Yhm – potwierdził, złapał klucz z szafki i wyprosił mnie z domu mówiąc, że chce zamknąć.
Na dworze była całkiem ładna pogoda.
Bieber oplótł mnie jedną ręką w pasie i szliśmy tak w stronę domu, w którym był nasz syn.
-Wiesz, że Chazowi trzy dni temu urodziło się dziecko?? – spytał mnie Justin.
-Nie. Nie wiedziałam – odowiedziałam – Chłopiec, czy dziewczynka?
-Dziewczynka.
-Ahm.
-Hej – obok nas przeszedł wysoki szatyn. Uśmiechnął się do mnie.
-Cześć – odpowiedziałam i też się uśmiechnęłam.
-KTO TO BYŁ?? – zapytał Bieber, kiedy tylko trochę oddaliliśmy się od chłopaka.
-Kolega ze szkoły?
-Aha…
-Jesteś zazdrosny? – zaśmiałam się.
Chwilę zastanwiał się nad odpowiedział.
-Taaak – przyznał.
-Yhm.
Justin zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
-Ale nie mam powodów do zazdrości, prawda? – spytał łapiąc delikatni moje ręce.
-Nie masz, nie masz, Panie Zazdrosny – mrugnęłam do niego, a on musnął moje usta.
-Idziemy dalej – zakomenderowałam i pociągnęłam go za rękę w stronę, w którą szliśmy.
Kiedy byliśmy już blisko domu Mendy zobaczyliśmy Drewa okładającego się na podwórku z jakimś innym chłopcem.
-Ej, ej! Stop!! – Justin wbiegł na podwórko i rozdzielił wierzgających chłopców od siebie – Co robicie?! – potrząsnął lekko dziećmi.
-On powiedział, zie Andziej jest bziydka i gjupia! – krzyknął wojowniczo Drew.
Dopiero teraz zauważyłam, że niedaleko, oparta o drzewo stoi mała blondynka, a obok niej Max – przyjaciel mojego synka.
-Drew… Nie wolno się bić… - powiedział Justin.
-Aje…
-Cicho. Nie dobrze, że obraził dziewczynę, ale…
-Aje Cody jest gjupi! – krzyknął Drew, a Cody próbował zawzięcie wyrwać się Justinowi, żeby dorwać mojego synka.
Chłopiec wyglądał gdzieś na wiek Drewa.
-Kto zaczął? – spytał Bieber.
Każdy z chłopców pokazał na drugiego.
-Angel. Kto zaczął? – teraz Justin zwrócił się do dziewczynki, wiedząc, że jeśli spyta Maxa ten nie licząc się z tym, jak było będzie bronił Drewa i w ten sposób nikt nie dowie się prawdy.
-Dju. Uderzył Cody’ego, a on tylko się bjonił. Djew zachował się bajdzo nieodpowiednio.
W oczach maluszka stanęły łzy. Justin był tak zszokowany odpowiedzią dziewczyny po tym, jak jej syn rzucił się na drugiego, bo ten ją obraził, że nie zdążył zareagować i nie utrzymał syna, który wyrwał mu się i pobiegł przed siebie… Na szczęście wpadł w moje ramiona.
-Ja ciem do domu… - zawył przytulając się do mnie.
-Już dobrze… - wzięłam go na ręce – Nie płacz… Już idziemy…
Nie odwróciłam się na dzieci i poszłam w stronę domu, z Drewem na rękach.
Justin poszedł za mną.
-Co za głupie dziecko z tej Angel… - powiedział Bieber w pewnym momencie.
-Ziadne gjupie!! – wrzasnął żałośnie Drew, łamiącym się głosem.
Justina, jak i mnie zszokowała totalnie jego reakcja.
-Siam jesteś gjupi – powiedział chłopiec, pociągając nosem.
-Ja?? Jeśli tak uważasz – Jus wzruszył ramionami.
-Drew. Tata nie jest głupi – powiedziałam do synka.
-Wiem… Aje Andziej teś nie… Psiepjasiam tatusiu… - chłopiec wyciągnął ręce do taty i ten wziął go ode mnie na ręce.
Jejku… Jak ja ich kochałam.
-Nie warto zadawać się z takimi dziewczynami, synku. Uwierz mi, że nie warto – powiedział Justin.
Drew pokręcił głową.
-Ona, kiedyś będzie moją zioną – oświadczył maluszek z poważną miną dorosłego człowieka.


____________________________
Strasznie przeeeeepraszam, że tak długo nie dodawałam... Ostatnio zdałam sobie sprawę, że pomimo wszystko ten blog jest moim ulubionym... Najbardziej lubię go pisać. :) Jeśli rozdział się podoba to liczę na komentarze ;* Kiedy dodam NN jest zależne od tego ile komentarzy uzbieram ;)
Rozdział z dedykacją dla @Luv_Beebs i @lovechrisbeadle <3

10 komentarzy:

  1. woow teraz Pozostaje Mi czekam na NN @Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdzial jak zwykle extra i dzieki za dedykacje <3

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział mega, ja chcę już kolejny.!
    jesteś wielka dziewczyno!! ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Suka z tej Angel ; P
    our-mystery-our-secret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. -Nie warto zadawać się z takimi dziewczynami, synku. Uwierz mi, że nie warto – powiedział Justin.
    Drew pokręcił głową.
    -Ona, kiedyś będzie moją zioną – oświadczył maluszek z poważną miną dorosłego człowieka.

    Boże ale te Drew jest śmieszny

    Kocham Twoje opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  6. no w końcu :D
    jak piszesz jak małe dziecko to chce mi się śmiać xD

    @Gosiaaczekk

    OdpowiedzUsuń
  7. żoną ? NIE ! XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi mówiłaś coś innego, ale dobra...

    OdpowiedzUsuń
  9. dawaj nowy no kobieto zlituj się :P

    OdpowiedzUsuń