środa, 3 sierpnia 2011

II rozdział 1

Obudziłam się w ramionach Justina. Od tak dawna z nim nie spałam…
Biebera obudziło moje lekkie poruszenie się.
Otworzył zaspane oczy i musnął moje usta.
-Dzień dobry. Jak się pani spało? – uśmiechnął się czule.
Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Dobrze… Tylko trochę krótko.
Zaśmiał się cicho i przytulił mnie mocniej do siebie.
-Trzeba było dłużej spać.
-Łatwo ci mówić, panie gwiazdo. Ja muszę wstawać rano, bo mały wcześnie się budzi. To już taki nawyk.
Popatrzył mi w oczy ze zrozumieniem i jak mi się wydawało, z lekkim poczuciem winy, że mało mi pomaga.
-Czyli wstajemy, tak? – zaspany usiadł na łóżku.
-Ty tak. Ja śpię – odkręciłam się na bok i zakryłam kołdrą.
Chwilę czekałam na jego reakcję.
-Oj, nie – powiedział i ściągnął ze mnie kołdrę.
Lekko wkurzona wstałam i okryłam się szlafrokiem.
Podszedł do mnie i przytulił czule.
Wdychałam jego zapach, którego tak dawno nie czułam.
Pogładził mnie po policzku, musnął usta i poszedł do łazienki.
Patrzyłam za nim.
Po jakichś pięciu sekundach wychylił się zza drzwi.
-Myślałem, że idziesz za mną – udał skołowanego – Czy za każdym razem muszę ci powtarzać, żebyś poszła?
Pokazałam mu język.
-Czyli nie mam, na co liczyć, tak?
Pokiwałam głową.
Westchnął.
-No cóż… A jakbym…
-Nie kombinuj, Jus! – zaśmiałam się – Drew może obudzić się w każdej chwili.
-No dooobra… - samotnie wrócił do łazienki.
Usiadłam na łóżku z uśmiechem.
Chciałam, żeby on nigdzie, nigdy nie wyjeżdżał i żebyśmy mogli przebywać ze sobą 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu… Niestety to było bardziej niż niemożliwe…
Po krótkim czasie Justin wyszedł z łazienki i ja wstałam, żeby do niej pójść.
Bieber złapał mnie w połowie drogi i skradł gorący pocałunek.
-Nie puścisz mnie nawet na pięć minut? – zaśmiałam się, wyrywając z jego uścisku.
-Aż 5? – spytał rozżalony.
-Głupek – uśmiechnęłam się do niego czule i weszłam do łazienki.
Kiedy się wyszykowałam i wyszłam z łazienki, Justina nie było już w pokoju.
Zdziwiłam się i cicho, też go opuściłam.
Bieber stał na korytarzu i rozmawiał przez telefon. Nie zauważył mnie.
-Scooter, nie mogę! – mówił tłumiąc krzyk, żeby nie obudzić małego.
Chwilę słuchał.
-No i? Mam rodzinę wiesz?? Moje dziecko wczoraj było w szpitalu. Nie rozumiesz, że chcę z nimi pobyć??
Znowu słuchał.
-Nie możesz mi już rozkazywać, jakbym miał parenaście lat! Jestem dorosły, Scooter! Przykto mi, że ty nie jesteś w stałym związku i wgl... Po prostu nie umiesz zrozumieć tego, co ja czuję…
Znowu słuchał.
-Scooter, przestań. Nawet tak nie mów. Błagam. Tydzień. Później się wezmę do roboty.
Bieber niemal płakał.
-Ale to będzie TWOJA wina, jak żona się ze mną rozwiedzie! – zakończył rozmowę i z trudem powstrzymał się przed rzuceniem iPhonem o ścianę.
Justin stał chwilę w miejscu, z opuszczoną głową.
-Co jest? – spytałam smutno, a on aż podskoczył przestraszony.
Spojrzał na mnie i nic nie mówił.
-Justin?
Dalej nic nie mówił.
Staliśmy tak przeszywając się wzrokiem.
Westchnął.
-Jenny… - zaczął - Muszę… - znowu dłuższą chwilę nic nie mówił – Tylko się nie złość…
-Mów. Już się przyzwyczaiłam do tych twoich obietnic, że zostaniesz dłużej… Że też nie zapamiętałam poprzednich razów i poraz kolejny ci uwierzyłam… - mówiłam ze łzami w oczach.
-Przepraszam, mała… - chciał mnie przytulić, ale lekko go odepchnęłam. Był cholernie smutny – Ale to nie moja wina. Nie mam na to żadnego wpływu, kochanie…
-To, kiedy wyjeżdżasz?! – nie wytrzymałam.
-Mała, Scooter groził, że odejdzie i…
-No, kiedy?! – po moim policzku spłynęła łza.
Otarłam ją szybko z nadzieją, że nie zauważy.
Zauważył.
-Dzisiaj.
Popchnęłam go i wybiegłam z domu.
Usiadłam pod drzewem, na naszej posiadłości i schowałam głowę w kolanach.
Płakałam jak małe dziecko.
Usłyszałam, że ktoś do mnie podchodzi.
Justin usiadł obok mnie i gładził moje włosy.
-Śliczna… Przepraszam… - mówił cicho.
Nic nie odpowiedziałam, tylko dalej płakałam.
Bieber podniósł, trochę siłą moją twarz i złożył na moich ustach, przepełniony uczuciem pocałunek.
Po moich policzkach dalej spływały łzy.
Wtuliłam się w niego.
-Chciałabym potrafić być na ciebie zła… - wyznałam drżącym głosem.
Roześmiał się i przytulił mnie mocniej.
-To, kiedy się spotkamy? – spytałam cicho, bojąc się usłyszeć odpowiedź.
Chwilę nic nie mówił.
-Za miesiąc wracam do Kanady…
Strasznie dużo mnie kosztowało powstrzymanie się przed kolejnym wybuchem płaczu.
-Ale Drew potrzbuje ojca… - mówiłam tłumiąc szloch.
-I go ma, przecież – Bieber spojrzał w moje zapłakane oczy i zaczął ocierać łzy.
-Ale tak mało razem przebywacie…
-To się zmieni, kotku… Obiecuję.
-Obiecujesz?! – wstałam na równe nogi – Zawsze obiecujesz i przez trzy lata nic się nie zmieniło!!
Wróciłam do do domu, a po moich policzkach nadal spływały łzy.
-Mamusiu? – zobaczyłam Drew wychodzącego ze swojego pokoju – Ciemu pjacieś?
Przytuliłam chłopczyka do siebie.
-Ciemu? – powtórzył pytanie, kiedy nie odpowiadałam – Psieś tatusia? – bardziej stwierdził niż zapytał.
Do domu wszedł Justin.
-Tato, ciemu mama placie? – spytał ojca.
Biebr opóścił głowę.
Westchnął i podniósł ją z powrotem.
-Wyjeździaś, tak? – pytał dalej maluszek, swoimi wszystkowiedzącymi, dużymi, brązowymi oczami.
Justin nic nie mówił.
Drew nie puszczał mnie swoimi, malutkimi rączkami.
-Tak, tatuś wyjeżdża – wydusiłam wreszcie z siebie, zła, że Justin sam nie mógł tego powiedzieć.
Oczy maluszka zrobiły się smutne. Były tak podobne do oczu Biebera… Podobne do oczu mojego męża, kiedy ranił go jego ojciec…
Przełknęłam łzy i nic nie mówiąc poszłam do kuchni.
-Co chcesz na śniadanie, Drew? – spytałam synka.
-Pjatki – powiedział nie odrywając wzroku od taty.
-Czekoladowe?
-Tak.
-A ty coś chcesz, Justin? – spytałam sucho.
-Nie… Muszę jechać.
Po moim policzku spłynęła kolejna, cholerna łza.
-To jedź. Będziemy czekać – powiedziałam łamiącym się głosem.
Podszedł do mnie i chciał przytulić, ale nie pozwoliłam mu na to.
Pożegnał się tylko z małym, skłamał, że niedługo wróci i wyjechał, zostawiając nas samych. Znowu.
Musiałam być dzielna. Nie pokazywać słabości przy Drew, ale to było takie trudne… Dusiłam w sobie wszystkie emocje uśmiechając się do niego i udając, że wszystko jest dobrze.
Kiedy wyszedł na chwilę, pobawić się na dwór mogłam pozwolić sobie, żeby kilka, kolejnych, słonych łez spłynęło po moim policzku.
Przyglądałam się synkowi przez okno.
Nie bawił się, jak zwykle, tylko siedział po turecku na środku trawnika i patrzył w dal, w stronę, w którą pojechał Justin…
Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale siedział tak przez 3 godziny.
Wyszłam do niego.
-Drew, kotku. Co jest? – przytuliłam maluszka.
Jego malutkie rączki oplotły moją szyję.
-Ciekam na tatę – powiedział chłopczyk.
-Jak to? Tatuś… - mówiłam z gulą w gardle.
-Tatuś powiedziaj, zie niedjugo wjóci, a wieć ciekam – przerwał mi z poważną miną.
Załkałam cicho,
-Mamciu. Nie pjać – poprosił całując mój policzek – Nie pjać. Nie mozieś tyje pjakać psieś tatę…
Nic nie mówiłam, tylko z trudem powstrzymywałam szloch.
-Tęsknisz za nim, Drew? – spytałam lekko drżącym głosem.
-Tejśknię – pokiwał smutno, swoją główką.
Po moim policzku spłynęła łza.
Nienawidziłam się za to, że wszystko związane z Justinem i małym doprowadzało mnie do takiego stanu.
-A ty? – spytał patrząc mi głęboko w oczy, jak zawsze robił to JB.
-Tęsknię – powiedziałam.
Mały przygryzł delikatnie swoją dolną wargę.
Roześmiałam się przez łzy.
Uśmiechnął się do mnie.
-Ciemu się śmiejeś, mamuś?
Pocałowałam jego policzek i nie odpowiedziałam.
-No ciemu?
Połaskotałam go.
-Ciemu? – pytał dalej, pękając ze śmiechu.
-Kocham cię, syneczku.
-Źmieniaś temat – obraził się.
Znowu nie powstrzymałam śmiechu.
-Nio, maaamo…
-Śmiałam się, bo zrobiłeś tak – zagryzłam wargę, a on się uśmiechnął.
-Ciemu?
-Bo twój tatuś zawsze tak robił, robi i robić będzie.
Drew znowu się uśmiechnął i znowu przygryzł dolną wargę.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Jubiś jak tak jobię?
-Lubię – przytuliłam go.
-To będę tak jboić, zieby cię joźwiesiejić, dobzie?
-Dobrze, skarbie.
Kochałam go strasznie.
Za nic w świecie bym go nie oddała.
-Choć do środka, kochanie. Robi się zimno – złapałam go za rączkę.
-A tata? – spytał.
-Tatuś wróci jeszcze za jakiś czas… Nie dziś.
-Jutjo? – zapytał, patrząc na mnie swoimi dużymi oczami.
Nie odpowiedziałam, tylko pociągnęłam go delikatnie do domu.
Czułam, że nie odrywa ode mnie wzroku.
-Aje wjóci? – spytał, kiedy byliśmy już w domu.
-Wróci.
-Obieciujeś?
Wzięłam głęboki oddech, żeby się nie rozpłakać, po raz kolejny.
-Obiecuję.
Uśmiechnął się smutno.
-To będziemy ciekać… - powiedział cicho.
-Będziemy – wzięłam go na ręce i zaniosłam do jego pokoju.
Zaczął bawić się swoimi, nowymi samochodzikami, a ja poszłam do sypialni i usiadłam na łóżku, które jeszcze pachniało nim.
Ze szklanymi oczami wtuliłam się w jego poduszkę.
Idiotka – pomyślałam o sobie.
Wyjechał kilka godzin temu, a ja czułam, jakby wgl go nie było… Tęsknota niszczyła mnie od środka i nic nie potrafiłam z tym zrobić.
-Mamo! Tatuś psiyjechał! – zawołał podekscytowany, mały.
Wstałam z łóżka i pobiegłam do maluszka.
Zobaczyłam samochód mojego brata.
-Kochanie, to nie tatuś… - powiedziałam smutno.
Oczy małego zrobiły się szklane.
Westchnęłam głęboko, wzięłam Drew na ręce i przywitałam się z Jake’iem.
-Jeej… Czemu macie takie grobowe miny? – spytał.
-Justin przyjechał i wyjechał… - wzruszyłam ramionami.
Mój brat też, jakby posmutniał.
-Debil – powiedział pod nosem, ale i tak usłyszałam – Pogadamy – powiedział do mnie wymownie i zwrócił się do mojego synka – Mam dla ciebie prezent! – uśmiechnął się do niego szeroko, a mały… zamiast pisnąć z zachwytu, jak to zawsze robił, kiedy miał dostać prezent, uśmiechnął się smutno i powiedział, że nie chce prezentu. Że nie ma ochoty się bawić i że otworzy go jak tata przyjedzie.
Przygryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć płaczem.
Zapadła cisza.
Brat wręczył mi też, mały prezent.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
Rozrywało mnie od środka.
Jake miał zostać na noc i powiedział, żebym niczym się nie przejmowała, że on zajmie się dzieckiem, a jak mały zaśnie ‘porozmawiamy’.
Tak szczerze to obawiałam się trochę tej rozmowy…
Leżałam na łóżku i patrzyłam się bez celu w sufit.
Nagle zadzwonił mój telefon.
Justin.
Zastanawiałam się, czy odbierać… W końcu nie odebrałam. Postanowiłam, że nie odbiorę też za drugim i trzecim razem. Jeśli będzie mu zależało to zadzwoni i czwarty raz, a wtedy odbiorę.
Justin to miał ze mną ciężko… Uśmiechnęłam się lekko do siebie.
Dzwonił drugi raz, trzeci i… czwarty. Znowu się uśmiechnęłam i odebrałam.
-Tak?
-Hej, kochanie. Jak tam?
-Jake przyjechał i zajmuje się małym. Ja sobie leżę i nie robię totalnie nic – starałam się, żeby mój głos brzmiał normalnie.
-Ja mam zaraz koncert…
-To było do przewidzenia. Ciągle masz koncerty…
Bieber westchnął.
-Kocham was – powiedział.
-My ciebie też…
-Coś się stało?
-Oprócz tego, że Drew i mnie cholernie boli, że nigdy cię nie ma i że mały czekał, przed domem na ciebie trzy godziny, bo wierzył, że NIEDŁUGO przyjedziesz i że powiedział, że nie otworzy prezentu od wujka sam, bo nie ma nastroju, tylko dopiero jak wrócisz?? Nie. Oprócz tego nic.
Bieber chwilę nic nie mówił.
-Przepraszam, ale naprawdę nie mam jak z wami teraz być… Słyszałaś rano, moją rozmowę… Nie mam na to ŻADNEGO wpływu… Przepraszam, przepraszam, przepraszam… Wynagrodzę wam to.
-Jak, Justin? Jak? – spytałam cicho.
Znowu cisza.
-Justin. Musisz się przygotować! – usłyszałam w tle słuchawki.
-Idź – powiedziałam smutno.
-Wynagrodzę to wam – rozłączył się.
Odłożyłam telefon na półkę.
Chciało mi się płakać, ale nie płakałam.
Miałam wrażenie, że skończyły mi się łzy…

____________________________________
Z dedykacją dla @GosiaaCzekk ;) <3

Taa... Wiem, że rozdział smutny, dołujący i.t.d., ale najpierw musi być źle, żeby później było dobrze, right ? xD Jeśli nadal Wam się podoba jak piszę to komentujcie ;) I jeśli chcecie być informowani o NN to też piszcie ;) Nie wiem, czy wszyscy chcą być dalej informowani, a więc... piszcie xD
Ps. Ja tez Was kocham!! ;* <3

14 komentarzy:

  1. @lovechrisbeadle3 sierpnia 2011 13:24

    świetnie :))) myślałam,ze skonczylas pisac a tu SUPRISE xd to mój pierwszy komentarz.bądź wyrozumiała xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Normlanie sama sie poplakalam <3 Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie że dalej piszesz rzeczywiście rozdział trochę smutny ale jak potem będzie dobrze to jest OK :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. aż mam łzy w oczach. Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow prawie się popłakałam, jakie emocje haha ;D dodaj szybko kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaaaa zajebisty rozdział pisz NN ;**** ;))))

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział ! ♥
    i ja dalej chce być informowana o NN :)
    @iQueenBieber

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww ! Ale jak teraz jest źle, to potem musi być BARDZO dobrze, right ? : P Daawaj następny, nasza poetko < 3
    our-mystery-our-secret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. świetna robota! szybko nastepny! jestes genialna a rozdzial zajebisty! <3 zakochalam sie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. aaaaaaaaaaaaaaah.! udało wydobyć ci się ze mnie łzy i to DUZO łez :) kocham to :) dawaj szybko nowy,Dziękuje za dedyk
    @GosiaaCzekk

    OdpowiedzUsuń
  11. kocham tooooooooo ! .
    Dawaj Następny !!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj faktycznie smutny rozdział :-(
    Ale czekam na następny, może będzie weselszy :D

    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  13. fajnie piszesz;p
    zapraszam do obserwacji mojego bloga
    +obserwuję

    OdpowiedzUsuń