Zdołowana chodziłam z Jusem po Stratford.
-Ej, mała. Nie bądź smutna – Bieber spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, ujął moją twarz w dłonie i musnął moje usta.
Ciągle walczyłam z łzami napływającymi mi do oczu.
-Jenny… - pocałował mnie jeszcze raz.
Po moim policzku spłynęła łza, a on delikatnie otarł ją brzegiem palca.
-Kocham cię, śliczna. Nie martw się. No, ej…
Przytuliłam się do niego.
-Wracamy do domu?
Pociągnęłam nosem i skinęłam głową na ‘tak’.
Objął mnie i szliśmy w milczeniu.
-To moja wina… Tak ciągle wyjeżdżałam i wgl… Ale ona też się mną nie interesowała… Przyjaźniłam się z nią od piątego roku życia, Jus, a teraz… - wybuchłam płaczem.
Bieber przytulił mnie czule do siebie.
-Kotku… Cii… Nie martw się, myszko – pocałował mnie lekko w głowę.
Ludzie przechodzący obok, patrzyli się na nas dziwnie, a ja nie potrafiłam przestać płakać.
-Nie przejmuj się, mała… Byłaś zawsze wobec niej w porządku… Może jeszcze da się naprawić tę waszą przyjaźń…
Spojrzałam na niego szklanymi oczami.
Musnął delikatnie moje usta i osuszył łzy rękawem swojej bluzy.
-No już. Będzie dobrze. Mówię ci.
Nie wiem co bym bez niego zrobiła…
-Kocham cię, Justin – wtuliłam się w niego z powrotem.
Poszliśmy dalej do domu.
Doszliśmy.
W przedpokoju stał rozemocjonowany Jake.
-Co jest? – spytałam próbując nie patrzyć mu w oczy.
-A ci co jest, mała? – podniósł moją głowę.
-Nic. Pokłóciłam się z Ann…
-Nie martw się, ok?
Westchnęłam.
-A czym tak się ekscytujesz?
-Dorwali ten gang…
-To dobrze, czy źle? – spytał Bieber.
Mój brat wzruszył ramionami.
-To zależy… No na pewno nie będą już próbować mnie zabić… Dużo na nich mają i wgl… Ale na mnie też się coś znajdzie… Jadę zaraz na komisariat tak ogółem.
-A my też tam będziemy potrzebni jako świadkowie, czy coś? – zapytałam.
-Pewnie tak… Ale jeszcze nie dziś.
-W porządku.
Złapałam Justina za rękę i poszliśmy do stanowczo za dużo odwiedzanego przez nas ostatnio – mojego pokoju.
-A ty będziesz tam sam spał u Ann? – spytałam Biebera.
-Yhm.
-Sam?? Ale hamsko cię zostawili…
Bieber wzruszył ramionami.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się znacząco.
-Nie kombinuj Jusss – pokazałam mu język.
Przekrzywił głowę, a ja wybuchłam śmiechem.
Wyszczerzył się, popchnął mnie na łóżko i leżąc na mnie zaczął namiętnie całować.
Ktoś zapukał do drzwi.
Bieber uśmiechnął się załamany.
-To jakiś żart??
Rozbawiona wzruszyłam ramionami.
-Proszę! – zawołałam.
Do pokoju wszedł mój tata.
Spojrzał na nas podejrzliwie, a Justin posłał mu zniewalający uśmiech.
Mój tata zmarszczył brwi i (uwaga, uwaga) nie powstrzymał śmiechu!
-Oj, dzieciaki – powiedział z uśmiechem – przerwałem wam, tak?
Bieber pokiwał głową, a ja, rozbawiona uderzyłam go w rękę.
-No dobrze. Już sobie idę, tylko chciałem spytać, czy nie jesteście może głodni.
Totalny szok.
Kosmici podmienili mi ojca??
-Niee – odpowiedziałam za nas oboje.
-A Justin? – dopytywał się ojciec.
Bieber pokręcił głową.
-No dobrze. Ale mama upiekła swój specjał i jak będziecie mięli ochotę to zapraszamy… A teraz was zostawiam – mrugnął.
Chwilę po jego wyjściu siedzieliśmy w ciszy, a później naraz wybuchliśmy niepowstrzymanym śmiechem.
-To był na pewno twój tata?? – śmiał się Bieber.
-Właśnie też się zastanawiam… - śmialiśmy się dalej, jak idioci.
Kiedy trochę się uspokoiliśmy Justin spojrzał na mnie łobuzersko i zaczął kontynuować to na czym skończyliśmy.
Nagle ktoś energicznym ruchem otworzył drzwi, akurat w momencie, kiedy ręka Biebera wsuwała się pod moje spodnie.
Odskoczyliśmy od siebie momentalnie.
W drzwiach stał Usher.
Zaczął chichotać.
-No ładnie, ładnie.
Bieber z szerokim uśmiechem podbiegł do Ushera i go przytulił.
-Jak się czujesz, stary? – spytał.
-Bywało lepiej, ale żyję.
Widać było, że Usher jest bardzo wyczerpany, ale wyglądał coraz lepiej.
-Czeeeść – też z uśmiechem go przytuliłam.
-Z tego co słyszałem w telewizji rozchodziliście się, schodziliście… Nie wiem ile w tym było prawdy, ale z tego co widziałem teraz, chyba jesteście razem, prawda? – wyszczerzył się.
-Taa… Następnym razem zamkniemy drzwi – powiedział Bieber z poważną miną.
Po chwili wszyscy się śmialiśmy.
Udało mi się już prawie całkiem zapomnieć o Ann, ale to i tak dalej, strasznie bolało… Miałam cichą nadzieję, że jakoś, jednak uda mi się naprawić naszą przyjaźń.
-To nie bd wam przeszkadzał… - powiedział w pewnym momencie Usher z zamiarem wyjścia.
-Dobry pomysł – powiedział Bieber.
-Niee. Zostań – zatrzymałam go.
Justin posłał mi mordercze spojrzenie, a ja uśmiechnęłam się słodko.
-No to jak? Mam iść, czy nie? - dopytywał się Raymond.
-Możesz zostać – powiedział Justin.
-Dziękuję za ten zaszczyt.
Bieber się zaśmiał.
-To nie miało jakoś tak z wyższością zabrzmieć… - tłumaczył się.
-Nie ma sprawy. Jak leżałem chory i kompletnie nie miałem co robić to napisałem kilka piosenek i myślę, że są dobre. Jedną napisałem z myślą o was. Justin, mówiłeś, że chcesz coś nagrać z Jenn... Możecie przesłuchać tej piosenki. Jeśli się spodoba, jest wasza.
Bieber szeroko się uśmiechnął.
-Super. Dzięki.
Usher podał mu płytę.
Od razu ją włączyliśmy i oboje zakochaliśmy się w piosence.
-Jesteś geniuszem, Raymond! – powiedział Justin.
-Aj, tam.
-No serio. Szacun.
-Cieszę się, że wam się podoba.
-I to jak – dodałam z podziwem – Ale nie jestem pewna, czy chcę coś nagrywać…
Bieber groźnie zmrużył oczy.
-Żebym nie musiał użyć siły…
Zaśmiałam się i musnęłam jego policzek.
-Dobra, dobra, ale później będzie, że jestem z tobą tylko dla sławy…
-Nie będzie. Minutka.
Justin wyciągnął telefon z kieszeni i wszedł na twittera. Napisał:
‘Usher napisał kilka bombowych kawałków. Jeden zamierzam nagrać razem z moją dziewczyną, ale ona nie chce się zgodzić… No, ale dam radę ją przekonać (oby) ;) Na pewno spodoba się Wam nowy utwór. Ja już się w nim zakochałem :)’
-Niezły pomysł… - pochwaliłam.
-No nie? – wyszczerzył się – Należy mi się chyba jakaś nagroda…
-No chyba nie – uśmiechnęłam się przekornie.
-Uważaj sobie.
-HA HA HA.
Usher patrzył rozbawiony na nasze przekomarzanie się.
-Aż miło na was patrzyć.
Uśmiechnęliśmy się.
-No czy ja wiem… - powiedziałam.
-Tak, wiesz – sprostował Justin.
Pocałowałam go lekko w usta.
-A co wy na to, żebyśmy już teraz jechali nagrać tę piosenkę?
-Teraz? – zdziwiłam się.
-A macie coś innego do roboty oprócz…? Ymm. Nie bd kończył jeśli pozwolicie… Jestem tu tylko dziś, a chciałbym być przy nagrywaniu tej piosenki.
-Okay. Możemy nagrać – powiedział Bieber – Jenn?
-Spoko.
Piosenka udała nam się wyśmienicie (moim skromnym zdaniem). W studiu było mega. Ciągle się śmialiśmy, rozpraszaliśmy i nagrywaliśmy ją straszliwie długo. Justin całował mnie co jakieś 5 sek i Usher w pewnym momencie się na nas wkurzył. Nawrzeszczał na nas (szok) i powiedział, że NGDY WIĘCEJ nie dopuści, żbyśmy nagrywali jakąkolwiek piosenkę razem… Na chwilę się uspokoiliśmy, ale za długo to nie trwało… No cóż. Na pewno nigdy tego nie zapomnę i uważam, że się opłacało.
Piosenkę, w domu puściliśmy moim rodzicom, a oni byli pod totalnym wrażeniem. Piosenka nosiła tytuł ‘Przeznaczenie’ i była mega romantyczna.
Do domu wróciliśmy po 22:00. Zaproponowałam Bieberowi, żeby został na noc, ale tylko dlatego, bo nie chciałam, żeby spał sam w domu, biedactwo… (hahaha. Kto w to uwierzy??)
Po półgodzinnym błaganiu mnie przez Justina poszliśmy razem pod prysznic.
Kiedy wyszliśmy była równo 23:00. Położyliśmy się do łóżka i długo rozmawialiśmy o wszystkim. Szczególnie dużo mówiliśmy o nowej piosence. Po północy uznałam, że jestem śpiąca i zamierzałam iść spać, bo następnego dnia szkoła…
Bieber był lekko zawiedziony, ale uznałam, że to przeżyje.
Przytulił mnie do siebie i zaczęłam zasypiać.
-Jenn, śpisz? – spytał w pewnym momencie.
-Spałam, dopóki nie spytałeś – odpowiedziałam sennym głosem.
-Ups. Przepraszam – wyszukał moje usta po ciemku i złożył na nich czuły pocałunek.
-Jutro śpisz u Ann – powiedziałam.
-Czemuuu?
-Bo chcę spać, Jus.
-Okay, okay. Już bd cicho.
Momentalnie zasnęłam.
Kiedy zadzwonił budzik miałam ochotę nim rzucić.
Naprawdę. Uratowało go tylko to, że szkoda mi było pieniędzy na nowy.
Zaspana zwlokłam się z łóżka.
Bieber patrzył na mnie sennym wzrokiem.
-Śpij, Jus – powiedziałam.
Skinął głową, przekręcił się na bok i chyba natychmiast zasnął.
Uśmiechnęłam się lekko.
Wyszykowałam się i popędziłam do szkoły.
Byłam całe 6 min przed dzwonkiem!!
Nieprawdopodobne.
Wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli. Jeszcze dziwniej niż poprzednim razem…
Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy.
Biologia.
-O. Miło nam, panno Jennifer, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością w szkole - nienawidziłam gościa.
Nic nie powiedziałam tylko poszłam na swoje miejsce i wbiłam wzrok w ławkę.
-Mam nadzieję, że przygotowałaś się do sprawdzianu. Jeśli nie to spotkamy się w wakacje…
-Przygotowałam się – powiedziałam bezbarwnym głosem.
-Pięknie. Pozwolisz, że podyktuję ci kilka pytań?
Skinęłam głową z grobową miną.
NIENAWIDZIŁAM.
Strasznie się denerwowałam.
Kiedy skończył dyktować wzięłam się za pisanie.
Skubany wybrał same najtrudniejsze rzeczy…
Odpowiedziałam na 9 z 10 pytań i byłam z siebie bardzo zadowolona.
W połowie lekcji oddałam mu spr, a on spojrzał na mnie zszokowany.
-Żartujesz sobie??
Pokręciłam głową.
-Nie nauczyłaś się wgl, prawda?
-Nauczyłam. Niech pan sprawdzi – poszłam do ławki.
Wszyscy się na mnie gapili. Co za nowość.
Wszyscy się na mnie gapili. Co za nowość.
Wiedziałam, że wychowawca przyczepi się do mojego każdego, najmniejszego błędu i najbardziej jak będzie mógł obniży mi ocenę, ale miałam nadzieję, że zaliczę chociaż na 3.
-Jennifer – ugh. Jestem Jenn – 4-…
Moją twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
Na pewno mogło być lepiej, ale i dużo gorzej.
-Dobrze. Myślę, że w takim razie postawię ci 2 na koniec… - powiedział niezadowolony.
Po lekcji zadzwonił do mnie Justin.
-I jak? – spytał.
-Dostałam 4- - powiedziałam zadowolona.
-Tylko??
-Oj, przestań. Mówiłam ci, że nim nie będzie łatwo.
-To gratuluję, Jenny.
-Dzięki – uśmiechnęłam się do słuchawki.
-Czyli wakacje masz wolne, tak? – ucieszył się – żadnych poprawek?
-Yhm. Przynajmniej tak myślę.
-To świetnie. O której kończysz?
-15:50.
-Okay. Przyjadę po cb. Chcesz?
-Jasne.
-To do zobaczenia i powodzenia w dalszych lekcjach.
-Dzięki. Kocham cię.
-Ja cb bardziej. Paa.
Rozłączył się.
Miałam bardzo dobry humor.
Obok mnie przeszły szkolne ‘królowe’.
-O, patrz. To ta dz**ka Biebera – powiedziała jedna patrząc na mnie.
Mój dobry humor się skończył.
Olałam je. Nie miałam dziś ochoty na kłopoty. Chciałam, żeby ten dzień był udany.
Przeszły dalej, ale co chwile odwracały się na mnie i śmiały się.
Szkoda, że nie było Ann…
W szkole, wcześniej miałam strasznie dużo znajomych, ale teraz jakby przestali się mną interesować, czy przyznawać do mnie… Nie zamierzałam zaczynać z nimi rozmowy. Miałam ich gdzieś. A przynajmniej tak przed sobą udawałam. Chyba nikt nie lubi nie mieć z kim porozmawiać przez cały dzień w szkole…
Na następnej lekcji miałam kółko teatralne.
Luuuz.
Usiadłam na miejsce.
-Mogę? – niebieskooki chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie.
-Matt??? – nie mogłam ukryć, że się cieszę z tego, że go widzę – Co ty tu robisz??
-Moi starzy znowu się przeprowadzili. To długa historia…
-Ale na stałe? Będziesz tu chodził do szkoły?
Matt skinął głową.
-Czemu Justin mi nie powiedział??
-Nie mam pojęcia.
-A wiedział?
-Yhm. Może mu z głowy wyleciało.
Pokiwałam głową i do sali weszła moja ulubiona nauczycielka.
-O, Jenn. Jak miło cię widzieć – dlaczego wszyscy musięli mnie zauważać?? – Widzę, że usiadłaś z naszym nowym uczniem – a raczej on ze mną, ale dobra… - Witam cię Matt w naszej szkole.
Matt się uśmiechnął.
Wyłapałam sporo dziewczęcych spojrzeń w stronę kumpla Justina.
Miał powodzenie. W sumie szkoda gadać… Jego oczy byłu mega i ogółem cały był w porządku… Jakoś tak dziwnie na mnie działał i wgl…
Ugh. Ale ja kochałam Justina.
-Na poprzednich zajęciach – zaczęła nauczycielka – zastanawialiśy się jaką sztukę przedstawić i większość osób chciało, żeby było to Romeo i Julia. Napisałam tu kilka propozycji do ról, ale wy możecie oczywiście wszstko zmienić. Na rolę Romea wypatrzyłam sobie naszego nowego ucznia – Matta. W poprzedniej szkole miał duże osiągnięcia w dziedzinie teatru. Co wy na to? Kto jest za, niech podniesie rękę.
Sporo chłopaków było na nie, ale WSZYSTKIE, dosłownie wszystkie dziewczyny chciały, żeby Matt był Romeem.
-A więc przegłosowane. Co ty na to, Matt?
-Mogę być – uśmiechnęł się lekko.
Rozpraszał mnie.
-Myślę, że na Julię nadawałaby się Jenn.
Spojrzałam na nią i pokręciłam głową.
-Czemu nie? – spytała mnie.
Matt spojrzał mi w oczy, a ja odwróciłam wzrok.
-Nie myślę, żeby to był dobry pomysł.
-Dobry – powiedział ktoś z głębi sali – Ale ja chcę być Romeo.
-No. Niech Jenny będzie Julią – kolejny głos.
-To robimy głosowanie.
Tym razem wszyscy chłopacy byli na tak i nawet sporo dziewczyn…
Niee!!!
-Ale proszę pani… - zaczęłam.
-Jeśli chcesz dalej chodzić na kółko to musisz wystąpić. I jak?
Spojrzałam na nią zła.
-Ale nie będę go całować. Żeby było jasne.
Nauczycielka lekko się uśmiechnęła.
-Jasne. Zobaczymy.
-To ‘zobaczymy’, czy ‘jasne’? Jestem w ciąży z jego przyjacielem! - powiedziałam załamana.
-Oj, Jenn. To tylko przedstawienie. Jeśli chciałabyś zostać aktorką to nawet jak będziesz zamężna to możliwe, że będziesz zmuszona, żebyś całowała się z innym aktorem. To tylko gra.
Westchnęłam.
Zauważyłam, że Matt nie odrywa ode mnie wzroku.
Nie patrzyłam w jego stronę, bo moje serce biło podejrzanie szybko.
Pani dalej czytała role, a ja wgl nie słuchałam.
Nie chciałam grać Julii z Mattem… Co na to Justin?? Ugh.
-Jenn. Jesteś tu z nami? Od jutra zaczniemy próby.
Skinęłam niepewnie głową.
Zadzwonił dzwonek.
-To do jutra, o 14:00. Nie zapomnijcie – powiedziała przy wyjściu.
Poszłam do sali, w której miałam kolejną lekcję.
Zauważyłam, że Matt idzie za mną.
-Co? – odwróciłam się na niego załamana.
-Praktycznie nikogo tu nie znam, Jenn…A z resztą. Jak nie chcesz to mogę sobie pójść – powiedział i poszedł w inną stronę.
-Poczekaj! – zawołałam za nim – W porządku. Możesz być ze mną.
-Niee. Nie chcę łaski – powiedział i poszedł.
Zrobiło mi się przykro… Męczyły mnie wyrzuty sumienia.
A dzień zapowiadał się tak dobrze… Nie zamierzałam dać mu się tak łatwo zepsuć.
Poleciałam za Mattem.
Odwróciłam go do siebie.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Sorry, Matt. Po prostu mam masakryczny humor. Ale naprawdę, jak chcesz to możesz przebywać ze mną.
Uśmiechnął się.
-Okay. Gdzie masz lekcje?
-28. A ty?
-13.
-To trochę daleko, ale… Damy radę – uśmiechnęłam się do niego.
W sumie to nawet fajnie, że Matt przyszedł do mojej szkoły. Będzie ktoś z kim można pogadać.
Poszliśmy wolno w stronę naszych sal.
-A co tam u cb i Justina? – zaciekawił się Matt.
-Jest super – uśmiechnęłam się.
-To fajnie… Wy to macie szczęście… Dziewczyna, z którą chodziłem przed moją przeprowadzką mieszkała właśnie w Stratford, a tydzień temu wyprowadziła się do Stanów… To naprawdę nie fair… Nigdy nie kochałem kogoś tak jak jej, a teraz wgl nie możemy się widywać… - Matt był bardzo smutny.
-Nie martw się – poprosiłam.
-No próbuję. Ale nie jest łatwo...
-Dzwonimy do Justina? – zaproponowałam.
-Spoko.
Wykręciłam jego nr.
-Tak, Jenn?
-Czemu nie powiedziałeś mi, że Matt się tu wprowadza?
-Mówiłem, że przyjeżdża…
-No to tak jakby nie do końca to samo.
-Ale chciałem ci zrobić niespodziankę. Nie wiedziałem, że przyjdzie już dziś do szkoły… Myślałem, że zacznie od jutra, ale dobra… Jak tam? Co u was?
-Żyjemy…
-A co jest?
-Nic. Muszę grać w takim głupim przedstawieniu, ale to później pogadamy, bo mam mało pieniędzy na koncie. Hej. Do 15:50.
-Okay. Pozdrów Matta.
-Spoko. Paa.
Skończyliśmy rozmowę.
-Jus cię pozdrawia - oznajmiłam blondynowi.
Uśmiechnął się.
Zadzwonił dzwonek.
-To ja lecę. Chcę zrobić jakieś w miarę pierwsze wrażenie i nie spóźniać się pierwszego dnia w nowej szkole – poleciał do swojej klasy.
Jacyś chłopacy, których znałam tylko z widzenia zaczęli okładać się pod moją klasą.
Kiedy trysnęła krew, a nauczyciel ciągle nie przychodził zaczęłam panikować.
W pewnym momencie jeden chłopak mocno popchnął drugiego, który uderzył w coś głową tak, że niemal widać było w niej dziurę. Chyba stracił przytomność, a drugi ciągle go kopał.
Zakryłam przerażona usta dłonią.
Czemu nikt nic nie robi?? – zaczęłam się rozglądać i pobiegłam w stronę sekretariatu.
Jakiś koleś pobiegł za mną i złapał.
-Puść mnie, ku**a!! – wyrywałam się.
W oczach miałam łzy.
Nie mogłam mu się wyrwać.
Podłoga przy chłopakach była pokryta krwią.
-Jezu, on go zabije – z oczu poleciała mi łza – Puść, proszę. Gdzie są nauczyciele? Ratunku!!
Dlaczego tylko ja chciałam mu pomóc??
Chłopak uderzył mnie w twarz.
Naprawdę. Mało brakowało, a podziękowałabym mu za to, że nie w brzuch.
-Cicho bądź – wysyczał - jeśli chcesz żyć.
Uznałam, że nic, nigdy, do końca nie może mi się udać…
Uznałam, że po prostu muszę się z tym pogodzić, bo życie to nie bajka...
No i już kolejny... xD Trochę nie za ciekawe zakończenie rozdziału, ale sami rozumiecie... WAKACJE!!!! Nie mogę się na niczym skupić XD Oczywiście w czasie wakacji dalej będę prowadziła bloga, ale już teraz informuję Was, że od 27 czerwca, do gdzieś 11 lipca nie będę nic dodawać, bo wyjeżdżam. ;)
Dziękuję za komentarze i, że w ogóle chce się Wam to czytać <3
Rozdział dedykuję Gosi (@GosIaaCzeek) :*