Siedziałam skulona pod drzwiami. Nie miałam pojęcia ile
upłynęło minut, czy godzin. Znów straciłam poczucie czasu, ale wydawało mi się,
że siedzę tu całą wieczność. Coraz mocniej zaciskałam oczy i zakrywałam uszy,
chociaż i tak docierały do mnie pojedyncze dźwięki.
Gdzie się podziewał ten cały Jason?! Nie zamierzałam robić
czegokolwiek. Nie zamierzałam widzieć czegokolwiek. Nie zamierzałam słyszeć
czegokolwiek, dopóki się stąd nie wydostanę.
Łzy bezsilności spływały po moich policzkach, a ja nawet nie
mogłam ich otrzeć, z obawy, że usłyszę coś, czego na pewno, nie chciałabym słyszeć.
Z całej siły próbowałam odeprzeć obraz, który zobaczyłam po
wejściu do pomieszczenia. Na próżno.
Pokój. Zwykły pokój. Cztery ściany, podłoga, sufit; a na każdej ze ścian mnóstwo ekranów z wyświetlającym się
obrazem. Każdy ekran przedstawiał inny filmik. Na każdym był Jake, na
niektórych z Justinem. Na każdym z filmów dochodziło do morderstwa. Mordercą
był Jake.
Skuliłam się w sobie. To fotomontaż, prawda? Na pewno. To
muszą być jakieś cholerne przeróbki!!
Zaczęłam trząść się od płaczu.
A ten moment z Justinem? Justin mógłby… zabić?
Chciałam się obudzić, chciałam, żeby to był sen, chociaż
chyba nigdy nie miałam, aż tak strasznych snów.
Dlaczego mnie tu zamknęli?! Miałam już dość.
-Wypuśćcie mnie!!! – wrzasnęłam, łamiącym się głosem, podnosząc się z podłogi – Mam
dość, okay?!?! Mam dość, słyszycie?!?!?!
Na chwilę odkryłam uszy i otworzyłam oczy.
Natychmiast odwróciłam głowę w stronę drzwi, ale na nich też
znajdowały się ekrany.
Zanim zdążyłam zareagować zobaczyłam scenę, jak Bieber
przebija kogoś nożem. Jakąś dziewczynę. Niewiele starszą ode mnie.
Moje oczy rozszerzyły się do maksymalnych rozmiarów, a z ust
wydobył się jęk.
Zakryłam je dłonią. Obróciłam się naokoło.
Na każdej ścianie znajdowało się po kilka ekranów.
Zobaczyłam Jake’a, z zimną krwią strzelającego do jakieś osoby.
Zasłoniłam oczy, a zaraz potem uszy.
Moje serce uderzało milion razy na sekundę, żeby potem zaraz
niepokojąco zwolnić i na nowo przyspieszyć.
Mój oddech stał się nagle urywany. Poczułam jak wszystko
wokół mnie wiruje.
-Nie wierzę w to – wyszeptałam tylko drżącym głosem i
wszystko w jednym momencie znikło.
Dźwięki, kolory, dziwny zapach tego pomieszczenia, moje przerażenie. Poczułam, że osuwa się pode mną podłoga. Wszystko
się skończyło, przynosząc chwilowe ukojenie.
Pierwsze, co poczułam, to dłoń, delikatnie gładzącą mój
policzek.
Na początku byłam zdezorientowana, ale chwilę później, z
ogromną siłą uderzyły we mnie wspomnienia ostatnich dni, które sprawiły, że na
moment znowu straciłam oddech.
Miałam nadzieję, że ktokolwiek obok mnie siedział, nie
zauważył tego. Nie wrócę do tego pokoju, chociażby miał mnie zastrzelić. Miałam
dość. ABSOLUTNIE DOŚĆ.
-Wiem, że nie śpisz – odezwał się lekko rozbawiony głos.
-Wydaje ci się – odpowiedziałam, nie otwierając oczu.
Roześmiał się.
Jason. Tego śmiechu nie można było z niczym pomylić, a
najgorszy był fakt, że mi się podobał.
-Ok. W takim razie… Obudzę cię, jak śpiącą królewnę –
powiedział i zanim zdążyłam przetworzyć jego słowa, poczułam jego usta na
swoich. Pocałunek był tak delikatny i czuły, że aż poczułam się tak, jak na
pewno nie powinnam się w tej chwili czuć i trwał na tyle krótko, że skończył
się, zanim w ogóle zdążyłam zareagować.
-Ekhm. Teraz powinnaś się obudzić – przypomniał, szturchając
mnie lekko, kiedy nie otwierałam oczu.
-Najpierw obiecaj, że nie będzie tu żadnych ekranów –
powiedziałam - Wtedy może się obudzę.
Zachichotał.
-Obiecuję, że nie ma tu żadnych ekranów – powiedział.
-Przyrzeknij – zażądałam.
-Przyrzekam – odpowiedział.
-I tak ci nie wierzę – skrzywiłam się i otworzyłam powoli
oczy.
Rozejrzałam się naokoło.
Leżałam na łóżku, a on siedział obok mnie na krześle.
Moje spojrzenie zatrzymało się na Jasonie.
-Widzisz, mówiłem prawdę – uśmiechnął się lekko – Czemu
twierdziłaś, że kłamię?
-Kiedy prowadziłeś mnie do tego pokoju z ekranami… -
mimowolnie poczułam zimny dreszcz na całym ciele – Mówiłeś, że nie mam się
czego bać – spojrzałam mu twardo w oczy, ale musiało to wyjść żałośnie, bo do
moich zaczęły napływać łzy, na wspomnienie przerażającego pomieszczenia.
Przeczesał palcami włosy i westchnął.
-Jakbym powiedział, że masz się czego bać, to byś próbowała
się wyrywać – uśmiechnął się bez cienia radości.
-Wytłumacz mi, o co, w tym wszystkim chodzi – powiedziałam
błagalnie.
Pokręcił głową.
-Wszystko w swoim czasie…
Jason, nie odezwał się już do mnie ani razu, chociaż
zadawałam mu mnóstwo pytań.
Ze stoickim spokojem, przyniósł mi wodę i wyszedł, zamykając
za sobą drzwi, na klucz.
Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć na łóżku, które chociaż niewygodne, było najlepszym czymś, na czym leżałam, od początku porwania.
Próbowałam i próbowałam, ale los nie chciał okazać się dla
mnie łaskawy, nie pozwalał mi nawet na sekundę, oderwać się od przerażających
myśli.
Nagle poczułam głód. Wcześniej, nie zdawałam sobie z niego
sprawy, ale przecież musiałam nie jeść już ponad dobę. Jakby usłyszał moje
myśli, w pokoju pojawił się Jason z tacką, z jedzeniem.
Postawił ją przy łóżku.
Jedzenie ograniczało się do dwóch kanapek: jednej z serem,
drugiej z szynką. Dobre i to.
Nie podziękowałam, a on znów wyszedł z pokoju.
Sięgnęłam po jedzenie. Zawahałam się, zdając sobie sprawy z
tego, że mogą być czymś zatrute, ale w końcu zdecydowałam zjeść, bo jeśli
tego nie zrobię to prędzej czy później i tak umrę. Z głodu.
Nie wierzyłam już w to, że Justin mnie uratuje. Nie wierzyłam w to, że uratuje mnie ktokolwiek.
Justin
-Wydaje mi się, że chciałeś pogadać – odezwałem się w końcu,
nie mogąc wytrzymać tej dziwnej ciszy.
-Chciałem, ale jesteśmy przez tych skurwysynów podsłuchiwani
– powiedział Jake akcentując głośno ostatnie słowo – I nie bardzo mam pomysł, jak to zmienić, bo oni wiedzą wszystko, widzą wszystko i słyszą wszystko, do
cholery nie mam pojęcia jak. Nie mają swojego życia, z jakichś powodów żyją
moim – mówił głosem przepełnionym jadem.
Zmarszczyłem zdziwiony brwi.
-Jeszcze nie mam planu, jak wyplątać z tego wszystkiego
Jenny, jak coś wymyślę, to cię oświecę, tylko znowu NIE MAM POJĘCIA JAK, kiedy
oni, bez przerwy nas PODSŁUCHUJĄ! – uderzył pięścią w stół.
-Skąd wiesz? – spytałem, a on posłał mi mrożące krew w
żyłach spojrzenie.
-Bo ‘przypadkiem’, zawsze, wszystko wiedzą, do kurwy nędzy –
cedził – Oni muszą tu mieć wszędzie kamery, podsłuchy i szpiegów. WSZĘDZIE.
Przeszedł mnie dreszcz na myśl, że oni faktycznie mogli
widzieć WSZYSTKO…
-I co masz zamiar z tym zrobić? – zapytałem.
-Zlikwidować – uśmiechnął się cierpko – Tylko to trochę
potrwa, a nie chcę zaszkodzić Jenn. Za chuja nie wiem co robić.
Szczerze mówiąc nigdy nie widziałem Jake’a, aż tak
wyprowadzonego z równowagi.
Nie dziwiłem mu się ani trochę.
Sam czułem się jeszcze gorzej.
-Bieber, zdajesz sobie sprawę z tego, że w tym wszystkim nie
chodzi o ciebie? – zaczął – Wcale nie porwali jej przez ciebie, a przynajmniej
nie z tego powodu, o jakim myślisz. Podejrzewam, że chcą się nią w jakiś sposób
posłużyć, wykorzystać przeciwko nam.
-Skąd wiesz…? – zapytałem zdziwiony.
-Takie rzeczy się po porostu wie – odpowiedział krótko –
Poza tym podejrzewam, że mają nawet jak przeciągnąć ją na swoją stronę.
-Co? – spytałem skołowany.
-Oj, doskonale wiesz co, Bieber.
____________________________________
Przybywa mi osób obserwujących bloga w zaskakującym tempie o.O Kto nowy? ;D Jeszcze chwilę temu 69 (xD), teraz 76 ;o Dzięęęęki ^^ Miło, że to czytacie :)
Piszcie co sądzicie o rozdziale ;) (tak, wiem, że krótki, możecie to pominąć, chwalcie mnie, że dosyć szybko dodałam XD ;*)
Dziś miesiąc od koncertu Biebera w Polsce :) Kto był? Ja byłam, niesamowite przeżycie :)
Następnym razem jak przyjedzie to go porwiemy, ok? ^^