sobota, 2 marca 2013

II rozdział 30


  Ze snu wybudziło mnie słońce, nachalnie zaglądające do sypialni. Zmrużyłam oczy i wydając z siebie krótki jęk, powoli, podniosłam się z łóżka. Kiedy tylko podeszłam do okna, żeby je zasłonić, słońce schowało się za ciemnymi chmurami.
Rzuciłam załamane spojrzenie na łóżko, będąc świadoma tego, że chociaż jest dopiero szósta rano, nie będę już w stanie zasnąć. Moje spojrzenie zatrzymało się po stronie łóżka, gdzie zawsze spał Justin. Mogłam się założyć, że dzisiaj nie nocował w tym pokoju. Poczułabym, że się kładzie.
Owinęłam się szlafrokiem i wyszłam z pokoju, kierując się w stronę kuchni. Byłam straszliwie głodna. Chociaż nic wczoraj nie jadłam i tak bardzo dziwił mnie fakt, że mam ochotę jeść. Tak rzadko było mi niedobrze… Kiedy byłam w ciąży z Drew nudności miałam niezwykle często.
Gdy tylko weszłam do kuchni, zauważyłam odwróconego do mnie tyłem Justina, robiącego coś przy blacie. Na pewno mnie usłyszał, ale nie spojrzał w moim kierunku. Zdaje się, że powinnam przeprosić…
-Jus… - zaczęłam niepewnie.
Niechętnie odwrócił się do mnie przodem. Uniósł pytająco brwi.
Przygryzłam nerwowo wargę. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, a tak bardzo miałam ochotę przytulić się do niego i rozpłakać. Jedyne co mnie przed tym powstrzymywało to fakt, że prawdopodobnie by mnie odepchnął, a tego bym nie przeżyła.
-Przepraszam – wyszeptałam z drżącą dolną wargą, a do oczu napłynęły mi łzy.
Bieber przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie z dość obojętną miną.
-Za co przepraszasz? – zapytał uśmiechając się ironicznie – Za to, że ciągle mnie ostatnio odrzucasz i ranisz, chociaż robię wszystko, żebyś tylko poczuła się lepiej, czy za to, że spałaś z Mattem? – mówił względnie spokojnie, ale każde ze słów raniło mnie niczym nóż – Chwila. Za Matta już mnie chyba przepraszałaś... A może chodzi o jeszcze coś innego? Może… kogoś?
Zaczęłam płakać. Ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Cała się trzęsłam. Nie spodziewałam się, że coś może aż tak zaboleć.
-Mam dość, Justin – wykrztusiłam – Chcę znaleźć Drew. A kiedy już znajdziemy to nie chcę mieć już z tobą więcej do czynienia. To koniec Jus. Naprawdę. Wiem, że to w ogromnej części moja wina, ale nie jestem w stanie z tobą być – z moich oczu płynęły łzy – Za bardzo cię kocham.
Jus nie okazał niczego, co świadczyłoby o tym, że rusza go to, że płaczę, albo choćby moje słowa.
W końcu, pokiwał powoli potakująco głową.
-Ja też… nie chcę już z tobą być – powiedział i nie patrząc na mnie, wyszedł z kuchni.
Przygryzłam dolną wargę tak mocno, że zaczęła sączyć się z niej krew. Osunęłam się na kolana, ale przestałam płakać, za to poczułam jak zapada się pode mną ziemia i cała krew odpływa z mojej twarzy. Trwałam tak z szeroko otwartymi oczami, blada, a z mojej wargi sączył się ciemnoczerwony płyn. Zaczęło robić mi się ciemno przed oczami, ale chociaż bardzo chciałam zemdleć, nie mogłam. Jedyne o czym marzyłam, to uwolnić się od pięciu nieistotnych słów, które krzyczał głos w mojej głowie i tworzyły coraz większe dziury w moim sercu.
Nigdy nie pozwolę ci odejść.


Przestaliśmy się do siebie odzywać, a nawet na siebie patrzeć. Przez cały dzień mijaliśmy się, niczym roboty, zaprogramowane na proste, codzienne czynności. Mój plan wyglądał następująco: zjeść; siedzieć godzinami patrząc się w przestrzeń, co chwilę wybuchając płaczem; wziąć prysznic; pójść spać. Nie wiem, co w tym czasie robił Justin, ale nie mijaliśmy się wiele razy. Wiem, że wyszedł z domu, a później po dłuższym czasie wrócił. Jedyny kontakt wzrokowy, jaki nawiązałam z nim jeszcze tego dnia był spowodowany wpadnięciem na siebie w przedpokoju. Oboje wyglądaliśmy jak zombie. Przerażeni o syna, załamani, potłuczeni emocjonalnie. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem w tym czasie tak bardzo, jak nigdy, ale żadne z nas nie zamierzało tego okazać.


Obudziłam się w nocy, kiedy na dworze panował jeszcze zupełny mrok.
Spojrzałam na zegarek, stojący na szafce. 3:03.
Zaklęłam pod nosem. Dopiero godzinę temu udało mi się zasnąć.
Przekręciłam się na drugi bok.
Justina nie było. Nie położył się ze mną, chociaż bez przerwy, głupia, podświadomie, wierzyłam, że jednak przyjdzie.
Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Niewielkie poruszenie ze strony dworu.
Uniosłam się i spojrzałam w stronę balkonu.
A jednak tu był. Stał tam, oparty o balustradę i patrzył w dal, paląc papierosa.
Justin palił?
Podniosłam się z łóżka i najciszej jak potrafiłam, otworzyłam drzwi balkonowe.
Wiedziałam, że to słyszał, ale pomimo to się nie odwrócił. Nie zdziwiło mnie to.
-Nie palisz – doskonale zdawałam sobie sprawię z tego, że to głupie, ale chociaż chciałam mu w tym momencie powiedzieć tyle rzeczy, z moich ust wydostały się akurat te słowa.
-Widocznie zacząłem – odpowiedział oschłym tonem, wydmuchując z ust nikotynową chmurę.
Wciąż nawet na mnie nie spojrzał.
-Justin, przepraszam – zaczęłam zbolałym tonem – Jestem najgorszą żoną na świecie. Nie chciałam powiedzieć niczego, co powiedziałam w ostatnich dniach. Po prostu ze sobą nie wytrzymuję i wszystko wyładowuje na tobie… Przepraszam, Jus – mówiłam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
Nadal stał niemal bez ruchu, nie patrząc w moją stronę.
Podeszłam do niego niepewnie i przytuliłam od tyłu.
-Justin, przepraszam – powiedziałam błagalnie. Niech chociaż, do cholery na mnie spojrzy!
Chwilę nic nie mówił, po czym wyrzucił peta, zdjął moje ręce z jego ramion i odwrócił się w moją stronę.
Patrzył mi w oczy bez słowa.
-Wiesz co? – zaczął przepełnionym emocjami tonem – Mnie tez nie jest łatwo i też w ostatnich dniach powiedziałem za wiele niemiłych rzeczy, ale po prostu… - przeczesał włosy palcami i westchnął – Naprawdę chciałem się tam do ciebie położyć – wskazał na łóżko - pomimo wszystko. Pomimo to, że jeszcze rano stwierdziliśmy, że chcemy się rozstać… Pomyślałem... przecież to nie pierwszy raz, ale… – zająknął się – Ale po prostu… najzwyczajniej na świecie, nie potrafiłem.
Poczułam, za dobrze znane mi uczucie. Spadałam w dół i w dół.
Podtrzymał mnie, a ja zaczęłam płakać, wtulając twarz w jego tors.
-Przeprasza, przepraszam, przepraszam – szlochałam.


Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie, choć byłam skrajnie wymęczona przez to wszystko, co dzieje się teraz w naszym życiu. Moim i Justina. Usiadłam na łóżku i przez chwilę wpatrywałam się pustym wzrokiem w dal. Wstałam, zawlokłam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Tego, co w nim ujrzałam nie dało się opisać. Nie poznawałam siebie. Czy to możliwe, żeby zmienić się aż tak w ciągu dosłownie kilku dni? Dalej patrzyłam na swoje odbicie i widziałam w nim tylko pustą powłokę. Straciłam całą radość życia i chęć do niego. Dlaczego? Dlatego, że nie potrafiłam udźwignąć tego, co los tak nagle zwalił na moje plecy. Myślę, że nawet najsilniejsi mieliby z tym problem… Skończyłam wreszcie moje jakże wielkie rozmyślenia, odświeżyłam się i w szlafroku zeszłam na dół do kuchni. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Justin krzątający się przy blacie. Bardzo zdziwiło mnie, że znów go tu zastaję… Że jeszcze jest w domu, co było naprawdę rzadkością.
Usiadłam przy stole i przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę. Dostrzegłam ledwo zauważalną zmianę w jego postawie, kiedy spoczął na nim mój wzrok. Musiał go wyczuć. Atmosfera w kuchni zrobiła się dziwna. Nie miałam pojęcia na czym stoimy, ale miałam ogromne wrażenie, że jest gorzej, niż lepiej.
Na szczęście moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
Pobiegłam, do wejścia, aby otworzyć i jednocześnie, jak najszybciej wydostać się z kuchni.
Otworzyłam.
Bardzo zaskoczył mnie widok osoby, która wychyliła się zza drzwi.
-Oficer Henderson?! – moje serce niebezpiecznie przyspieszyło. Obawiałam się najgorszego. Dosłownie sekundę później, obok mnie, pojawił się Jus. Od razu zauważyłam przerażenie na jego twarzy, a jednocześnie niechęć do oficera. Obawiał się, że poznam prawdę? Że ktoś mi wreszcie raczy coś więcej wytłumaczyć? Tak chronił mnie przed tym wszystkim, ale ja w głębi serca bardzo dziękowałam Hendersonowi za to, że nas nie poinformował nas w związku z tą wizytą… Miałam wielką nadzieję, że w końcu czegoś się dowiem.
-Dzień dobry. Przepraszam, że nie uprzedziłem, ale mam dla państwa ważną informację. – złapałam się ramienia Justina, ponieważ moje nogi  zaczęły robić się jak z waty. Mąż chwycił mnie mocno w pasie i zaprosił oficera do środka. Wiedziałam bardzo dobrze, że Jus ma za złe policjantowi, że wpadł do nas bez zapowiedzi.
-Kawy, herbaty? – zaproponowałam, gdy doszłam do siebie.
-Nie dziękuję. Proszę usiąść, pani Bieber. – usiadłam obok mojego męża, pełna przerażenia, ale i ciekawości – Wiem o tożsamości jednego z porywaczy.
Wyłapałam, że Jus posyła policjantowi zdziwione spojrzenie.
-A Drew? Skąd wiecie, że to porywacz?
Mój telefon zaczął nagle dzwonić i wzrok obu mężczyzn powędrował w moją stronę.
Spojrzałam na wyświetlacz komórki.
-Odbierz Jenn - powiedział Justin, ale ja odrzuciłam połączenie.
-Chcę posłuchać tego co ma do powiedzenia oficer - powiedziałam twardo, starając się, żeby nie wyczuł drżenia w moim głosie. Numer zastrzeżony kojarzył mi się tylko z jedną osobą.
Niezadowolony Bieber, wzruszył ramionami, a policjant zaczął odpowiadać na pytanie zadane wcześniej przez Justina:
-Jakieś 2 godziny temu zgłosił się do nas człowiek, który podawał się za jednego z porywaczy. Od razu postanowiliśmy sprawdzić tę informację. Zadaliśmy mu kilka pytań. – starałam się oddychać głęboko. Byłam strasznie zdenerwowana, chociaż to i tak za mało powiedziane.
-Jenn, zrobisz mi kawy? – zapytał Jus, patrząc na mnie pytająco.
-Nie? – nie pozbędzie się mnie tak łatwo.
Bieber się skrzywił.
-Nie powinnaś…
-Mam gdzieś to co uważasz, że powinnam, a czego nie!! – krzyknęłam zirytowana – Chcę wiedzieć co się dzieje! – oficer spoglądał na nas kolejno domyślając się, że powinien jednak zadzwonić i uprzedzić o wizycie. – Już chyba wystarczająco długo zwodziłeś mnie i okłamywałeś! Mówisz, że to dla mojego bezpieczeństwa, nie chcesz, żebym się denerwowała. Jednak bardziej byłabym spokojna wiedząc, co dzieje się z naszym synem! – widać było, że Justin już nie ma siły na dalsze kłótnie ze mną, więc dał za wygraną. Przecież znał mnie bardzo dobrze. Nie poddałabym się łatwo.
Poprosił oficera o kontynuowanie wypowiedzi.
-A więc… była to kobieta. Mówiła, że to ona stoi za porwaniem dziecka po raz pierwszy. Płakała i zapewniała, że teraz to nie ona.. Za dużo się od niej nie dowiedziałem, bardzo histeryzowała… - spojrzał najpierw na Justina, potem na mnie – Chcecie wiedzieć kim była ta kobieta? – skinęliśmy głową, niemal jednocześnie – Mówi wam coś nazwisko Gomez?


-Czy tylko ja mam wrażenie, że to bez sensu? – zapytałam, gdy Henderson zniknął za drzwiami naszego domu. Kręciło mi się w głowie, ale nie zamierzałam siadać. Stanęłam przy Justinie, który potarł zmęczoną twarz dłonią.
-Nie tylko ty, ale myślę, że nie powinnaś się tym zadręczać..
-Selena? – mówiłam dalej – Myślisz, że ktoś jej groził i kazał się przyznać? Drew, kiedy go znaleźliśmy nie wyglądał jak po odwiedzinach u 'cioci Gomez'. Pomimo wszystko Selena nie sprawia wrażenia terrorystki. Co ona...
-Jenn, stop. Wiesz, co chciałaś wiedzieć, a teraz to już sprawa policji. Nie zamierzam z tobą o tym dyskutować.
-Bo?? – zapytałam wyzywająco.
-Bo tak – powiedział, patrząc mi twardo w oczy, podnosząc się z miejsca i znikając za drzwiami wyjściowymi domu.
Miałam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć tak, że zbiegliby się wszyscy sąsiedzi, z pytaniem co się dzieje, na który odpowiedziałabym obojętnie: ‘A nic, po prostu wali mi się cały świat.’, ale zamiast tego, poczułam, że osuwa się pode mną grunt i upadłam na podłogę. Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością. Zdążyłam jeszcze tylko krzyknąć imię Justina. Ale nie wiem czy to był krzyk… Nie miałam pewności czy w ogóle coś wydobyło się z moich ust.

__________________________
No heeej xD W końcu coś tu się pojawiło :) Przepraszam, że zajęło mi to tak długo..
Rozdział napisany z Leną ;)
A co do akcji... W następnym sporo się wyjaśni :)

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle świetny :) i czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny:) cholernie się przestraszyłam jak doszłam do tego momentu kiedy powiedzieli, że to już ostateczny koniec..
    Ciekaw jestem co się dalej wydarzy *.*
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  3. super i oby jak najszybciej byl następny! ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział nie mogłam się doczekać;) Czekam na nn;)

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDOWNE!!! TAK BARDZO KOCHAM TWOJEGO BLOGA <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale pomiędzy nimi jest napięcie, chciałabym by się w końcu pogodzili :)
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałam Cię zaprosić na http://your-kiss-unmissable.blogspot.com/
    ''Rozmarzyłam się kochany, gdy opowiadałeś mi o naszych przyszłych wyprawach. Za każdym razem, gdy rozmawiamy o tej bliskiej przyszłości czuję jak moje ciało przechodzi dreszcz. Te plany powodują we mnie stany nieokiełznanej euforii. Obrazy, które budują się w mojej głowie są niczym z filmu lub z malowniczej baśni. A przecież to wszystko jest realne, to najbliższa rzeczywistość, która dotknie nas tak szybko. I znów powraca uczucie wielkiej ekscytacji. Czekam na nasze chwile z zapartym tchem. Odliczam dni, trzymam kciuki. Twoje słowa o przyszłości sprawiają, że się rozpływam. I wiem. Wiem, że nikt lepszy nie mógł mnie w życiu spotkać. A gdy zamknę oczy, to wydaje mi się że to już, już..''
    Liczę na miły komentarz i dodanie się do obserwatorów, buziaki xoxox

    OdpowiedzUsuń