Kiedy obudziłam się było jeszcze całkiem ciemno. W przeciągu niecałej sekundy zorientowałam się, że Justina nie ma obok mnie. Moje pierwsze spojrzenie powędrowało na taras, na którym świeciło się słabe światło. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przecierając oczy dostrzegłam jego sylwetkę. Siedział na krześle i podpierał głowę ręką… Byłam pewna, że płacze. Zaczerpnęłam nerwowo powietrza, bo na kilka sekund zrobiło mi się czarno przed oczami. Jak mogłam mu to zrobić?? Niewiele myśląc podniosłam się z łóżka i najciszej jak potrafiłam wsunęłam się na taras. O dziwo, Justin mnie nie zauważył. Na dworze było ciepło i wiał rześki wiatr.
-Widzę cię – kiedy usłyszałam głos Biebera, prawie podskoczyłam ze strachu – Mała, nie muszę cię widzieć, żebym wiedział, że jesteś obok mnie – odwrócił na mnie zaczerwienione oczy.
Serce zaczęło bić mi niebezpiecznie szybko. Każde uderzenie bolało, a czułam jakby moje serce biło jakieś milion razy na sekundę. Dlaczego byłam na tyle głupia, żeby sprawić tak wiele bólu jemu i jednocześnie sobie???
Chyba zobaczył, że zbladłam, bo podszedł do mnie i delikatnie objął. Musnął delikatnie mój policzek, a ja nie mogąc się powstrzymać wtuliłam się mocno w niego. Gładził niepewnie moje plecy.
Nie chciałam, żeby mnie puszczał… Staliśmy objęci… Nie mam pojęcia ile, ale i tak wydawało się to dla mnie za krótko.
-Kładź się spać, śliczna – odsunął się ode mnie lekko i nawinął kosmyk moich włosów na swój palec – Jesteś w ciąży, musisz odpoczywać – te słowa wypowiedział nie patrząc na mnie.
Zakręciło mi się w głowie. Miałam nadzieję, że nie zauważy, że coś jest ze mną nie tak, ale widocznie musiałam się zachwiać, bo podtrzymał mnie swoimi silnymi rękami.
-Źle się czujesz? - spojrzał na mnie zaniepokojony.
Pokręciłam przecząco głową.
-Kłamiesz – uśmiechnął się smutno i westchnął – Co ci jest? Masz mi mówić jak się czujesz, Jenn.
-Zakręciło mi się w głowie. To wszystko – opuściłam głowę, a on swoim zwyczajem podniósł ją spowrotem. Nie mając innego wyjścia, patrzyłam w jego smutne oczy. Po chwili Justin musnął lekko moje usta. Zaraz zrobił to drugi raz i przyciskając mnie do ściany domu, zaczął całować. Jego pocałunki były odzwierciedleniem wszystkiego co czuł. Smutku, złości, wściekłości, rozpaczy, gniewu. Tego, co w większości ukrywał pod maską opanowania. Tak starannie ukrywać swoje uczucia musiał nauczyć się przez te wszystkie lata, pracując w Hollywood.
Jego pocałunki z przeciągłych i powolnych zaczęły stawać się prawie agresywne. Zaczął błądzić rękami po moim ciele, starając się przeniknąć przez moją lekko koszulę nocną.
-Wiesz co? – spytał lekko zdyszany, biorąc mnie na kolana i bawiąc się moim ramiączkiem.
Spojrzałam na niego pytająco, bojąc się się, że zada kolejny cios.
-W sumie jestem bardzo w stanie zrozumieć dlaczego Matt chciał się za wszelką cenę do ciebie dobrać… - powiedział obsuwając ramiączko niżej. Musnął moje ramie i zaczął przesuwać ręką po mojej nodze coraz wyżej. Znalazła się ona już pod lekkim materiałem, a mnie przeszedł dreszcz.
Nie bardzo potrafiłam skupić się na tym co mówi, kiedy wyprawiał takie rzeczy, ale to i tak bolało… W sumię co się dziwię? Bolało mnie prawie każde jego słowo.
-Ale do czego zmierzam… - złapał za brzeg moich majtek i zaczął je powoli ze mnie zsuwać. Bardzo powoli – Nie mogę za to zrozumieć, jak ty mogłaś dać się zaciągnąć do łóżka jemu.
-Uwierz mi, że jest niezwykle przekonujący – mówiłam drżącym głosem. Nie wiedziałam, czy sprawiło to porządanie, czy wewnętrzny ból… A może jedno i drugie.
Spojrzał mi w oczy.
-Aż tak jak ja? – uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach widziałam cierpienie.
-W żadnym stopniu ci nie dorównuje.
Westchnął i spojrzał na dolną część mojej bielizny, która znajdowała się już na ziemi.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić? – spytał znowu spoglądając mi w oczy.
Nie odpowiedziałam, za to moje serce, jakby stanęło.
-Łatwo dajesz się rozebrać… - westchnął, a mnie rozbolał brzuch – Ale myślałem, że tylko mi. Jenny, ja się z nikim nie dzielę. Zapamiętaj. Jesteś wyłącznie moja.
Naprawdę nie byłam pewna, czy moje serce nadal bije.
-Wiem. Zachowałam się…
-Jak dziwka – przytaknął, z zadowoleniem widząc ból na mojej twarzy – A więc jeśli chociażby uśmiechniesz się jeszcze raz do jakiegokolwiek mężczyzny, to najpierw zabiję go, później ciebie, a na końcu siebie – mówił spokojnym tonem, a w moich oczach pojawiły się łzy, które tak zawzięcie powstrzymywałam od czasu wyjścia na taras.
Zobaczył, że moje oczy stały się wilgotne, ale tylko zsunął mnie ze swoich kolan, schyli się, żeby podnieść moją bieliznę. Wszedł do środka i rzucił moje majtki gdzieś w kąt, po czym położył się do łóżka. Ocierając łzy płynące mi po policzkach, położyłam się grzecznie obok niego.
Po kilku minutach objął mnie mocno, ale ja tego nie odwzajemniłam.
Kiedy to zauważył, puścił mnie i położył się na plecach.
Nie dawałam rady… skuliłam się na łóżu i zaczęłam cicho szlochać wciskając twarz w poduszkę.
Może być z siebie zadowolony – pociągnęłam nosem – Tak, udało mu się. Czułam się jak ostatni śmieć.
Znowu poczułam na sobie jego ręce. Przygarnął mnie trochę siłą do siebie i odwrócił przodem do siebie. Spojrzał w moje oczy i otarł delikatnie jedną z łez, spływających po jednym z moich policzków.
-Nienawidzę jak płaczesz… - westchnął głęboko i musnął mój policzek słony od łez – Nie płacz… - poprosił przyciągając mnie jeszcze bliżej do siebie o ile wgl to było możliwe – Możliwe, że trochę przegiąłem… - przyznał zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
-Tak jakby troszkę. Mógłbyś trochę wystopniować sobie to twoje psychiczne znęcanie się nade mną – pociągnęłam nosem i zacisnęłam oczy z nadzieją, że przestanę wreszcie płynąć z nich te cholerne łzy – Podejrzewam, że mniej by bolało gdybyśmy się rozwiedli… Wiem, że zrobiłam cholernie źle, ale…
Nie skończyłam, bo poczułam jego rękę wsuwającą się pod moją koszulę nocną i gładzącą moje plecy.
Patrzyłam w jego oczy, a on w moje.
-Wybacz, ale nie zamierzam przepraszać cię za moje słowa – odezwał się dość chłodnym głosem.
-Nie przeszło mi to przez myśl nawet przez sekudnę – odpowiedziałam bez mrugnięcia, chociaż w środku skręcałam się z bólu.
-To dobrze – podciągnął wyżej moją koszulę, która była niezwykle krótka – Chcesz się ze mną kochać teraz, jak jestem na ciebie cholernie wściekły, a ty na mnie, czy boisz się, że zrobię ci krzywdę? – uśmiechnął się lekko i miałam wrażenie, że uśmiech tym razem był szczery.
-Zobaczymy kto tu komu zrobi krzywdę – powiedziałam z niebezpiecznym błyskiem w oku.
-Czy to brzmi jak wyzwanie? – przesunął delikatnie dłonią po mojej nagiej nodze.
Wiedziałam, że jego spokojny głos był tylko zmyłką. Za dobrze znałam tego mężczyznę. Na tyle dobrze, żeby być przekonaną, że po nim niczego nie można się spodziewać. Nawet trochę się go obawiałam, ale nie chciałam, żeby o tym wiedział. Zawsze był dla mnie jedno wielką niewiadomą i to mnie w nim pociągało.
-Pamiętam jak kiedyś byłam twoją fanką… zanim cię poznałam. Zbierałam wszystkie rzeczy z tobą i wgl…
-Do czego zmierzasz…? – nachylił się nade mną i zaczął muskać moją szyję.
-Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że jesteś takim dupkiem.
Prawie ode mnie odskoczył i posłał mi złe spojrzenie.
Kontynuowałam.
-Że będziesz wyzywał mnie od szmat i dziwek, zdradzał, zrobisz mi dziecko w wieku 15 lat…
-Dobra, skończ – powiedział zły.
-Nie. Nie to jeszcze nie koniec. Że będziesz tak mało w domu, że spowodujesz, że będę nienawidzona przez co najmniej parędziesiąt milionów belieberek, że…
-Okey. Rozumiem. Daj spokój – w jego oczach zaczęły błyskać niebezpieczne oginki.
Spojrzałam mu w oczy.
-Daj mi dojść do końca! – ręka Justina powędrowała tam gdzie nie powinna, a ja odepchnęłam ją mocno.
-A jednak umiesz odmówić – uśmiechnął się sztucznie.
-Zamknij się – syknęłam – Chodzi mi o to, że również nigdy nie przyszło mi na myśl, że mógłbyś mnie pokochać. Zawsze byłeś moim największym marzeniem i nadal jesteś. Jesteś dla mnie ideałem. Justin, jak jesteś obok mnie nie potrzebuję od życia niczego więcej… Szkoda tylko, że jednak tak rzadko jesteś... - w moic oczach znowu pojawiły się łzy.
-Słuchaj no, księżniczko – przycisnął obie moje ręce do łóżka po dwóch stronach – To miał być seks przepełniony nienawiścią, a nie skruchą, łzami i poczuciem winy.
Nie dałam rady nie wybuchnąć śmiechem.
Cmoknął niezadowolony.
-Zawsze niszczysz wszystkie moje plany – westchnął niezadowolony i udając obrażonego, odkręcił się do mnie plecami.
Dotknęłam delikatnie jego ramienia. Usatysfakcjonowana poczułam jak zadrżał. Sunęłam dłonią po jego ręce i dostrzegłam, jak pojawia się na niej gęsia skórka.
-Do diabła z tobą, Jenn – odtrącił moją rękę i wpił się w moje usta.
Jak zwykle obudziłam się pierwsza. Spojrzałam czule na Justina z potarganymi włosami, śpiącego w jak na niego, dziwnie normalnej pozycji.
Nie powstrzymałam śmiechu, który wziął się niewiadomo skąd.
Bieber otworzył jedno oko, a później je zamknął. Otworzył drugie i jęknął, za pewne załamany, że jego sen został przerwany. Zrzuciłam jedną nogę z łóżka i podniosłam się, żeby wstać. Poczułam rękę Justina, który złapał za jego koszulę, którą miałam na sobie.
-Nigdzie nie idziesz – przyciągnął mnie do siebie i położył na sobie muskając na wpół przytomny moje usta.
-Spadaj – wywinęłam się rozbawiona z jego uścisku i szybko wstałam z łóżka.
Tym razem otworzył całą parę oczu.
-Czemu? – wpatrywał się we mnie.
-Hmm… Może dlatego, że jestem dziwką i szmatą, i miałeś być na mnie obrażony – uśmiechnęłam się do niego uroczo i zostawiłam ze zszokowaną miną, kiedy zniknęłam w łazience.
_____________________________________
Co wy na to ?