Kilka z Was pytało mnie w komentarzach, pod epilogiem, czy pisze jakiś inny blog... Tak. Pisze 2 i już o nich tu pisałam, ale dobra ;P To one: http://when-you-guess.blogspot.com/ i http://vacationstoryjb.blogspot.com/ ;) Jak macie ochotę to zapraszam do zajrzenia na nie. :) Od niedawna piszę też: http://just-in-lie.blogspot.com/ XD
Nie rozpaczajcie tak, że skończyłam 'Do you love me'! ;* To tylko blog ;) Zastanawiam się trochę nad napisaniem drugiej części, jak sugerowało kilka osób... Zobaczę jeszcze jak to będzie, ale możecie co jakiś czas tu zaglądać, bo może za jakiś czas coś się tu pojawi... Jak będę pewna, czy będę pisać dalej, czy nie to na pewno Was o tym poinformuję ;)
Jeśli chcecie drugą część, to piszcie, bo uzależnię decyzje o dalszym pisaniu też od tego ile osób by chciało ;)
Naprawdę jesteście niesamowici.! Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze i wgl <3
czwartek, 28 lipca 2011
wtorek, 26 lipca 2011
Epilog
Tego dnia, o 19:00 musiałam iść z Justinem i Jake’iem na przesłuchanie.
Powiedzieliśmy wszystko co wiedzieliśmy.
Jako, że Jake był niepełnoletni, przyznał się do wszystkiego co zrobił i był szantażowany złagodzili mu wyrok.
Nie było tak źle...
Chaz i Ryan wyjechali od Biebera po tygodniu.
W szkole ludzie powoli się do mnie przyzwyczajali i przestałam być jakąś niesamowitą sensacją.
Razem z Mattem przygotowywałam się do mojej roli w sztuce. Omijaliśmy tylko scenę z pocałunkiem.
Justin nie miał nic przeciwko naszym rolom w ‘Romeu i Julii’. Wiedział, że to tylko przedstawienie i że może nam ufać. Obiecał, że będzie na premierze.
Oczywiście od czasu do czasu sprzeczałam się z Bieberem, ale pomiędzy nami było naprawdę fajnie.
W końcu odbyła się premiera ‘Romea i Julii’. Zapełniliśmy całą salę.
Przy pomocy Justina i naszej nauczycielki teatru, nauczyliśmy się z Jake’iem udawać pocałunek. Wydaję mi się, że bardzo dobrze nam to szło.
Po miesiącacu odpoczynku, Justin wrócił do swojej trasy podczas, której często go odwiedzałam. Niestety nie mogłam ciągle mu towarzyszyć, ponieważ musiałam się uczyć.
Ciąża przebiegała pomyślnie i mój brzuch coraz bardziej się powiększał.
Z przyzwoitą średnią zdałam do następnej klasy i całe wakacje spędziłam ze swoim chłopakiem.
Zdrowego chłopczyka urodziłam w dziewiątym miesiącu ciąży, w dniu moich szesnastych urodzin.
Lekarze mówili, że miałam bardzo duże szczęście, że wszystko potoczyło się prawie idealnie, z racji, że na początku ciąży były problemy. Oczywiście Bieber był przy porodzie.
Kiedy Justin po raz pierwszy trzymał na rękach swojego nowonarodzonego syna z jego oczu płynęły łzy szczęścia.
Ślicznie razem wyglądali.
Kiedy tylko Bieber skończył 18 lat, pobraliśmy się i zamieszkaliśmy razem w willi, w Atalncie, w Georgii.
Było mi bardzo trudno, bo chciałam skończyć liceum i musiałam zajmować się dzieckiem. Na szczęście Pattie i moja mama bardzo mi pomagały.
Bieber bardzo dużo pracował i mi, jak i naszemu synkowi często go brakowało.
-Mamo…
-Tak, Drew? – odpowiedziałam mojemu synkowi, który dziś kończył 3 lata.
-Dlaciego tatuś mnie nie kocha? – spytał mały ze szklanymi oczkami.
Szybko do niego podbiegłam i przytuliłam.
-Tata cię bardzo kocha, skarbie!
-To ciemu nie psiyjedzie na nasie ujodziny?
-Tatuś ma bardzo dużo na głowie. Nie ma jak, ktoku. Na pewno bardzo by chciał być…
-A Makś powiedział, zie tata juź nas nie kocha i niedługo się jozwodzicie, zie jego fanećki sią dja niego waźniejsie .Ciy to pjawda? – małemu drżała dolna warga.
Przytuliłam go jeszcze mocniej.
-To nie prawda. Twój przyjaciel nie zawsze ma rację, Drew. Tata bardzo nas kocha i jesteśmy dla niego najważniejsi. Na pewno robił wszystko, żeby dziś do nas przyjechać, ale po prostu nie dał rady…
To nie do końca była prawda… Od pewnego czasu coś pomiędzy mną, a Justinem zaczęło się psuć. Było to przede wszystkim spowodowane małym i tym, że Bieber wgl nie ma dla niego czasu. Kiedy Jus powiedział, że nie będzie go na urodzinach, poczułam się jakby ktoś przebił mi serce. Nawet sobie nie wyobrażał jak nas ranił. Czasem sama zastanawiałam się, czy przypadkiem te całe fanki i sława nie są dla niego ważniejsze…
-Nie wiezię ci! – krzyknął mały, wyrwał mi się i płącząc pobiegł do swojego pokoju.
Niestety nie udało mu się tam dobiec, bo potknął się o dywan i uderzył głową o szafkę.
-O Boże! – zakryłam usta dłonią i podbiegłam do nieprzytomnego maluszka, z krwawiącą głową.
Zaczęłam płakać.
-Nienawidzę cię Justin!! – wrzasnęłam histerycznie.
Zadzwoniłam po karetkę.
Kiedy jechaliśmy na pogotowie zadzwoniłam do Biebera.
-Słucham, kochanie? Zadzwonisz za chwilkę, bo nie mogę…
-Możesz! Twój syn przez ciebie nieprzytomny, z rozciętą głową, jedzie do szpitala!!
-Jjjak to?
Ucieszyłam się, że chociaż trochę go to ruszyło.
-Tak to! Mały mówił, że go nie kochasz! Nawet on już nie wierzy w to, że ci na nas zależy! Chciał uciec do swojego pokoju, potknął się o dywan i uderzył głową o szafkę! – cedziłam każde słowo, a łzy spływały po moich policzkach – Ale masz ważniejsze sprawy.
Rozłączyłam się nie dając mu dojść do słowa.
Byłam dziewiętnastoletnią matką. Na pewno nie byłam idealna, ale każdą swoją wolną chwilę poświęcałam synkowi. Nie chodziłam na imprezy i nie robiłam niczego co robią normalne nastolatki w moim wieku, a Justin nie mógł nawet znaleźć chwili czasu, żeby być na urodziach swojego, jedynego dziecka…
W szpitalu lekarz zaszył głowę Drew i mały dosyć szybko się przebudził.
-Mamo…? – spytał prawie od razu po przebudzeniu – Ciy tata psiyjedzie?
Nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam pustym wzrokiem na ścianę.
Drew ciężko westchnął.
-Widziś? – tylko tyle powiedział, a ja wybuchnęłam płaczem.
Mały natychmiast uwiesił mi się na szyi i pocałował w policzek.
Jego usta do złudzenia przypominały usta Biebera…
-Psiepjasiam… - powiedział Drew.
-Nie masz za co, skarbie – przytuliłam go.
Wróciliśmy do domu.
Kiedy chciałam włożyć klucz do zamka okazało się, że drzwi są otawrte.
Weszliśmy do środka.
-Niespodzianka – uśmiechnął się niepewnie Justin.
Małemu rozbłysły oczy i rzucił mu się na szyję.
-Tatuuuś – piszczał podekscytowany.
Ja, nie racząc Biebera nawet spojrzeniem poszłam do kuchni.
Justin, widząc to postawił małego i poszedł za mną.
-Nie cieszysz się, że jestem? – spytał łapiąc mnie za biodra i muskając szyję.
-Nie – odpowiedziałam sucho – Przyjechałeś dopiero jak stało się coś złego. Nie mogłeś wcześniej.
-Nie mogłem.
-Dla rodziny, czasem trzeba coś poświęcić – powiedziałam ostro.
-Kochanie… Ta nowa płyta jest naprawdę ważna i…
-Nie obchodzi mnie twoja idiotyczna płyta! Drew nic dla ciebie nie znaczy?! Niby jesteśmy małżeństwem, ale niczym nie różnisz się od swojego ojca!!
Justin wyglądał jakby dostał w twarz.
Chwilę nic nie mówił.
-Za surowo mnie oceniasz – powiedział w końcu, cicho.
Zignorowałam jego słowa.
-Ze swojego cennego czasu, małemu nie poświęcasz nawet 10%! – głos mi się łamał od powstrzymywanego szlochu.
-Nie przesadzaj.
-To się go spytaj!!
Dopiero teraz zauważyliśmy, że w drzwiach kuchni stoi Drew, przestraszony naszymi krzykami.
-Kotku… - zaczęłam do niego czule mówić.
-Tato? – zignorował mnie i nie odrywał wzroku od ojca.
-Tak? – Biebr przyklęknął i ich twarze były na tym samym poziomie.
-Nie kochaś juź mamusi…?
-Kocham! Bardzo się z mamą kochamy, skarbie.
-Wjaśnie widzię – powiedział mały z sarkazmem.
-Ale to prawda, skarbie – zapewnił Bieber.
-Tatusiu…? Mogę cię jeście o coś śpytać?
-Tak, Drew.
-Kochaś mnie?
Justin wziął go na ręcę.
-Ciebię i mamę kocham najbardziej na świecie.
Mały się uśmiechnął, a Bieber całując go w głowę postawił z powrotem na ziemi.
-Dobźe. To ja tejaź pójdę poogjądać tejewiźję, ziebyście się mogji ciajować.
-Okay. Zaraz do ciebie przyjdę – zapewnił Justin.
Mały skinął głową dając znak, że właśnie o to mu chodziło.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi, ledwo dosięgając do klamki.
Patrzyłam za nim czule.
Bieber spojrzał mi w oczy i złapał moją twarz w dłonie.
-Słyszałaś co mówił mały?
Nasze twarze prawie się stykały.
Chciałam się wyrwać, ale Justin trochę siłą skradł mi szybkiego całusa.
-Nie złość się – poprosił.
Nie odpowiedziałam.
-Jenny… Przepraszam za wszystko. Poprawię się.
Nie wierzyłam mu.
-Mała…
Bieber objął mnie czule w pasie.
-Ja naprawdę cię kocham, Jenn. Po prostu muszę pracować… Wiem, że za mało czasu wam poświęcam. Przyżekam, że jak skończy się ta trasa związana z nową płytą to będę najwięcej czasu spędzał z wami.
Tak chciałam mu wierzyć…
Zanim zdążyłam zareagować Justin zaczął mnie namiętnie całować.
Czułam motylki w brzuchu. Nigdy nie przestawał tak na mnie działać.
Odwzajemniłam pocałunki.
Bieber wsunął swoją rękę pod moją bluzkę i pocałunki stawały się coraz bardziej uczuciowe.
Odepchnęłam go lekko.
Uśmiechnęłam się, powiedzmy, że zalotnie.
-Mały czeka, Jus. Pobądź teraz z nim. Na ile zostajesz?
-Szczerze? Miałem tylko dziś i nawet nie na noc, ale… Tydzień. Może być?
Skinęłam głową na ‘tak’.
-W takim razie będziemy mieć jeszcze czas dla siebie – powiedziałam – Idź.
Musnął moje usta i poszedł do Drew.
Westchnęłam.
Ach… Justin…
Nigdy nie potrafiłam długo być na niego zła nawet gdybym bardzo chciała.
Kiedy weszłam do salonu Justin droczył się z małym.
-Nie mam dla ciebie prezentu, kochanie – powiedział.
-Ale maś coś zia pjeciami, tatusiuu!
-Co? Gdzie?
-Tiu – Drew pokazał palcem.
-O! Cóż to takiego? – Bieber udał zdziwienie. Chwilę przyglądał się ładnie opakowanej rzeczy i wręczył prezent szkrabowi.
-Aaa!!! – cieszył się Drew.
-Rozpakuj – poradził Jus, podszedł do mnie i objął mnie czule.
Przyglądaliśmy się wesołemu chłopczykowi z zabandażowaną główką.
Gdy mały rozrywał papier, żeby dostać się do prezentu błyszczały mu oczy. Dawno nie widziałam go takiego szczęśliwego.
-Co mu kupiłeś? – spytałam Justina na ucho.
Uśmiechnął się.
-Taką, jakąś ciężarówkę. Wiem, że ma na tym punkcie obsesje – odpowiedział szeptem.
Przytuliłam się do niego.
-Cieszę się, że pamiętasz czym on się interesuje – powiedziałam.
Mały w tym momencie pisnął ze szczęścia i poleciał przytulić tatę.
-Kocham cię tatusiu!
Maluszek skakał ze szczęścia.
-A ty coś mu kupiłaś? – spytał Jus.
-No jasne. Skarpetki.
Bieber spojrzał na mnie zdziwiony, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-No, przecież żartuję! Też kupiłam mu samochodzik. Sam sobie wybrał.
-Aaa. Wiesz, co? Dla ciebie też coś mam, kochanie – uśmiechnął się i wyjął z kieszeni małą paczuszkę.
Musnęłam jego usta.
-Dziękuję.
-Wybierałem ci prezent przez jakieś 4 godz…
-Co?? Czemu? – spytałam rozbawiona.
-No, bo chciałem kupić coś co ci się spodoba. Jeśli się nie spodoba to weź udawaj chociaż, że ci się podoba, okay? Bo w innym wypadku się załamię…
Znowu się zaśmiałam i otworzyłam prezent.
Była to prześliczna, srebrna bransoletka. Była ozdobiona kryształkami co, do których nie miałam wątpliwości, że są prawdziwe.
-Jejku… Dziękuję. Jest cudowna – przytuliłam go czule.
-Naprawdę, czy tylko udajesz, żebym nie załamał się psychicznie?
-Naprawdę.
Bieber zapiął mi bransoletkę na ręce.
-Piękna – podziwiałam ją – Musiałeś wydać fortunę.
-A tam. Jesteś tego warta, mała.
Pocałowaliśmy się.
-Bleeee – powiedział mały.
Justin się roześmiał.
-Bleee? Gdzie tam ble! Jak będziesz duży to też będziesz całował dziewczyny i to wcale nie jest ble.
-Bleee.
Bieber dopadł małego i zaczął go łaskotać.
Mały pękał ze śmiechu.
-A urządzacie urodziny tak wgl? – spytał Justin.
-Nie. Chcieliśmy spędzić je tylko z tobą. Dlatego bardzo było nam przykro, jak dzień przed powiedziałeś, że nie przyjedziesz…
-Przepraszam, kotku – powiedział skruszony Biebs.
-Mamuś. Ja teź mam cioś dja waś – mały poleciał do swojego pokoju i po chwili wrócił z dwoma laurkami – To dja ciebie – podał mi – A to dja ciebie – dał Justinowi.
-Dziękujemy – powiedział uśmiechnięty Bieber.
Laurki były cudne. Widać było, że mały włożył w nie bardzo dużo pracy.
Kiedy nadszedł wieczór położyliśmy małego spać i wreszcie mięliśmy trochę czasu dla siebie.
Usiedliśmy na łóżku.
Bieber zaczął pochłaniać mnie wzrokiem.
-Nawet nie byłem świadomy jak mi ciebie brakowało – pocałował mnie w usta – Jakiego masz koloru majteczki?
Uniosłam brwi.
-Spierdalaj kotku – powiedziałam słodko.
Uśmiechnął się i zaczął muskać mi szyję.
-No jakiego, mała? – zamruczał.
-Fioletowego. A stęskniłeś się za mną, czy za moimi majteczkami, DUŻY?
Bieber się zaśmiał i objął mnie ramieniem.
-Myszko. Jasne, że za tobą. Za całą tobą – patrzył mi głęboko w oczy – Za twoim charakterkiem, za twoimi oczkami, ustami… Za dosłownie wszystkim.
-Rozumiem, że chcesz przez to grzecznie powiedzieć, że moich ‘majteczek’ też ci brakowało?
Justin nie odpowiedział tylko zaczął się do mnie dobierać.
-Juustin. Mały jeszcze nie zasnął – przypomniałam mu.
-Nie mów, że nie masz na to ochoty – zaczął bawić się ramiączkiem od mojej bluzki.
Czułam przyjemne dreszcze na całym ciele.
-Kurde, mam, Jus, ale mały jeszcze nie śpi – wstałam z łóżka.
-A jak zaśnie?
-Zobaczymy.
Westchnął teatralnie
-A ty się nigdy nie zmienisz.
-A to, źle, skarbie? – spojrzałam mu w oczy.
-Nie – objął mnie w pasie i pocałował namiętnie w usta – Kocham cię właśnie taką.
Uśmiechnęłam się.
-To dobrze, bo nie zamierzam się zmieniać. Pójdę zobaczyć jak z Drew.
Poszłam zajrzeć do pokoju małego.
Jednak wbrew temu co myślałam słodko spał. Pewnie dzień go zmęczył. Tyle wrażeń.
-Śpi? – spytał Justin, gdy wróciłam.
-Taaak…
Bieber z błyskiem w oku powalił mnie na łóżku.
Nigdy nie czułam tylu emocji, co wtedy, kiedy z nim przebywałam.
Tak. To właśnie koniec. XD Wiem, że jakiś taki nijaki, jak na koniec, ale to mój pierwszy koniec opowiadania, a więc wiecie... Haha ;P Jeśli to przeczytacie to skomentujcie, jeśli możecie. Chciałabym wiedzieć ile osób mnie czytało <3 Kocham Was ;* i dziękuję za wszystkie komentarze. Straaasznie dziękuję <3
poniedziałek, 18 lipca 2011
info
Wczoraj dowiedziałam się, że jutro rano wjeżdżam na tydzień... Niestety nie bd miała jak dodawać NN, ale obiecuję, że jak wrócę dodam nowy rozdział jak najszybciej. Tu, jak i na moje inne, dwa blogi: http://when-you-guess.blogspot.com/ i http://vacationstoryjb.blogspot.com/ .
Po raz kolejny dziękuję za wszystkie komentarze <3 ;) Jesteście MEGA ;*
Po raz kolejny dziękuję za wszystkie komentarze <3 ;) Jesteście MEGA ;*
czwartek, 14 lipca 2011
47. Nienawidzę wymyślać tytułów XD ;P
W szkole powstało gigantyczne zamieszanie. Kiedy nauczyciele wreszcie zorientowali się co się dzieje, stan jednego z chłopaków był masakryczny. Została wezwana policja i karetka, a reszta lekcji dnia dzisiejszego była odwołana. Wszystkie osoby, które widziały zajście zostały zarzymane i przesłuchane… Oprócz mnie. Uznali, że i tak nie będą mieć ze mnie zbyt dużego pożytku, bo byłam totalnie nieobecna myślami na ziemi.
Matt ciągle był przy mnie i mnie wspierał, bo byłam w totalnym szoku i nie za wiele do mnie docierało.
-Odprowadzę cię – zaproponował kiedy wyszliśmy ze szkoły.
Skinęłam głową.
Była prawie 13:00.
Szliśmy w milczeniu.
-A co jeśli on… umrze? – spytałam Matta drżącym głosem.
Spojrzał w moje szklane oczy.
-Jenny… Nie martw się… Nic nie mogliśmy zrobić…
Po moim policzku spłynęła łza.
Objął mnie ramieniem.
-Dlaczego ludzie muszą być tacy okropni? – spytałam.
-Nie wiem, Jenn… Nie mamy na to żadnego wpływu.
-Oj, wiem, wiem… Ale i tak tego nie rozumiem… Było przy tym tyle osób. Wszyscy na to patrzyli, a tylko ja chciałam mu pomóc…
Doszliśmy do mojego domu. Byłam ciekawa, czy jest Justin...
Poszliśmy do mojego pokoju.
Bieber siedział na łóżku i brzdąkał na gitarze.
-Heej – powiedziałam.
Spojrzał na nas zdziwiony, odłożył gitarę, a ja wtuliłam się w niego.
Widziałam, że Bieber i Matt porozumiewają się spojrzeniami.
Justin dalej nie wiedział o co chodzi.
-Ej, mała… - musnął moje usta – Co się stało?
Nie byłam w stanie mówić, bo zaczęłabym płakać…
Matt opowiedział mu wszystko w skrócie.
-To nieciekawie… - skomentował mój chłopak.
-Nawet bardzo… - powiedziałam – A są rodzice, albo Jake?
-Nie. Ale pozwolili mi zostać, bo u Ann też byłbym sam…
-Spoko. Dobrze, że zostałeś…
Bieber podparł głowę na ręce i westchnął.
-A jutro macie normalnie lekcje? – spytał.
-Chyba tak…
Chwilę nic nie mówiliśmy.
-Ale przynajmniej lekcje wam skrócili… - powiedział Bieber w pewnym momencie.
-Ale pocieszenie – powiedziałam z sarkazmem.
Justin przytulił mnie czule.
Gładził mnie po plecach.
-Będzie dobrze…
-Taa. Jak zwykle…
Musnął mój policzek i spojrzał w oczy.
Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć jak tak na mnie patrzył.
-To co robimy? – zagadnął Matt – Trzeba jakoś przestać bez przerwy myśleć o tym szkolnym zamieszaniu…
-Ryan i Chaz zaraz przyjeżdżają… - przypomniał nieśmiało Bieber.
-A, to spoko… - powiedział blondyn.
Spochmurniałam jeszcze bardziej.
-Jenny – Justin przytulił mnie mocno – Spróbuj ich jakoś zaakceptować.
-Tylko to nie takie proste jak ci się wydaje, bo się później przez nich na mnie wściekasz – powiedziałam sucho.
Bieber na chwilę zamilkł.
-Oj, przepraszam – powiedział z sarkazmem – Czy to ja cału… - ugryzł się w język, ale trochę za późno.
W moich oczach pojawiły się łzy.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Tak. Ty – powiedziałam.
Po moim policzku spłynęła już kolejna dziś łza, ale ciągle patrzyłam mu w oczy. Nie wycofywałam się, nie uciekałam.
Nienawidziłam tego, że tak łatwo się rozklejałam…
Justin nie wiedział co ma zrobić.
-Przepraszam – powiedział cicho, patrząc w ziemię.
-Nieszkodzi – odpowiedziałam smutno.
Zdziwiony podniósł na mnie wzrok.
Jego oczy były szklane.
Przytulił mnie czule i pocałował w usta.
-Jestem zazdrosnym palantem. Przepraszam, Jenn… Za wszystko… - znowu musnął moje usta.
Poczułam znajome motylki w brzuchu, ale i tak nie poprawiło mi to humoru.
-A chłopaki wiedzą, że jesteś u mnie? – spytałam w pewnym momencie.
Pokiwał głową na ‘tak’.
-Wytłumaczyłem im gdzie mieszkasz i poprosiłem, żeby tu przyszli… Chyba, że nie chce…
-Mogą przyjść – przerwałam mu.
Mój głos był bezbarwny i Bieber to zauważył.
-Kochanie…
Spojrzałam w jego, brązowe oczy.
-Co?
Westchnął.
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
-Otworzysz? – spytałam Justina.
Skinął głową i pobiegł do drzwi.
Po chwili do pokoju wszedł Ryan i Chaz.
Nie zaszczyciłam ich nawet spojrzeniem.
-Hej – przywitali się.
-Siema – odpowiedział im Matt.
Zaczęli rozmawiać o latach, w których jeszcze razem grali w reprezentacji szkoły i.t.d…
Nie słuchałam, ale mojej uwadze nie uszedł fakt, że Bieber prawie wgl się nie udzielał tylko co chwilę patrzył w moją stronę.
-Chłopaki? Nie obrazicie się jeśli wyszedłbym na chwilę z pokoju, z Jenn? – spytał JB w pewnym momencie.
Wyrazili zgodę.
Ach.
Jakie to wielkoduszne.
Bieber delikatnie złapał moją rękę i pociągnął za drzwi.
Wyszliśmy z pokoju i chwilę staliśmy w ciszy, bo żadne z nas nie potrafiło zacząć rozmowy.
-Co chciałeś? – spytałam kiedy miałam już dość milczenia.
-Znowu wszystko zepsułem, prawda?
-Tak – powiedziałam chłodno.
Było widać, że go to zabolało.
-Przepraszam… Poniosło mnie…
-Rozumiem.
Spojrzał mi w oczy i złapał moje, obie dłonie.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka dobra?? Powinnaś się na mnie wściekać, krzyczeć, a ty, że rozumiesz… Ja tego NIE rozumiem…
Wzruszyłam ramionami.
-Nie mam siły się wściekać. Za dużo się dziś wydarzyło… Poczekaj do jutra.
Bieber wybuchnął śmiechem i skradł mi gorący pocałunek.
Oparł swoje czoło o moje i patrzył mi głęboko w oczy.
-Jenny… Nawet nie wyobrażasz sobie jak cię kocham.
Uśmiechnęłam się lekko, a on delikatnie schwycił moją głowę i zaczął namiętnie całować.
Kiedy skończyliśmy wróciliśmy do pokoju, w którym z naszym wejściem momentalnie zapanowała cisza.
-Yyy? – odezwał się Justin, a chłopacy zaczęli dalej rozmawiać.
Telefon Biebera zaczął dzwonić.
-Tak? – chwilę słuchał – CO?! Ale… Dobra, dobra. Dajcie mi pół godz. Taaa.
Rozłączył się.
-Mam wywiad – oznajmił Justin ze skwaszoną miną – Chcecie iść ze mną?
Ja szybko pokręciłam głową, a chłopacy wspaniałomyślnie zaofiarowali zostać ze mną.
Bieber nie był za bardzo zadowolony, ale nie miał czasu na dyskusje i po chwili wybiegł z domu obiecując, że wróci jak najszybciej.
Znowu zapadła cisza.
Ugh. Nienawidzę ciszy.
-Co tam nowego, laleczko? – odezwał się nagle wyszczerzony Ryan.
-Spierdalaj – powiedziałam ostro.
-Okay, okay. Tylko mnie nie zabij – uniósł ręce.
Westchnęłam.
-To co robimy?
-Ja tam bym Cię chętnie wymacał – powiedział Chaz z bezczelnym uśmiechem, a Matt uderzył go mocno w rękę.
-Kurwa, co ci odbiło?! – Chaz rozmasował rękę.
-Odwalcie się od niej, słyszycie?? – wysyczał Matt.
-Haha. Obrońca się znalazł – powiedział wzgardliwie Ryan.
-Bo co??
-Sam byś się pewnie, chętnie do niej dobrał – rzucił Chaz.
-Wychodzę – powiedziałam wstając z miejsca.
-No, poczekaj. Sorry – odezwał się Ryan przytrzymując mnie lekko za rękę – Tylko się wygłupiamy.
Spojrzałam na niego zła i z powrotem usiadłam.
Matt uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
Odwzajemniłam lekki uśmiech.
-To co robimy?? – powtórzyłam pytanie – Oprócz obmacywania mnie, czy tym podobnych… - dodałam.
Chaz wzruszył ramionami.
Wszystkim się nudziło.
-A zaprezentuj nam taniec na rurze, co? – zasugerował mi w pewnym momencie Ryan.
-Ku**a, to wytrzaśnij skądś rurę – syknęłam.
-Nie ma sprawy.
-Idiota.
Po około 3 godz męki do domu wrócił Justin.
Rzuciłam mu się na szyję, a on lekko musnął moją i pocałował czule w usta.
-Farciarz – rzucił Ryan.
-A jak – Bieber uśmiechnął się szeroko i objął mnie ramieniem.
Szybko wywinęłam się z jego uścisku i uśmiechnęłam się słodko.
Zmarszczył brwi, złapał mnie mocno i zaczął namiętnie całować.
Chwilę odwzajemniałam pocałunki, ale zaraz go odepchnęłam.
-Patrzą na nas, kotku – powiedziałam.
Uśmiechnął się niewinnie.
Wywróciłam oczami, a on lekko musnął moje usta i wyszedł z pokoju.
Spojrzałam po reszcie zdziwiona.
Mięli podobne miny.
Wzruszyłam ramionami i poszłam za Biebsem.
Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie go nie widziałam.
W pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie łapie. Zostałam przyciśnięta do ściany.
-Kocham cię – powiedział Bieber z uśmiechem patrząc mi w oczy.
-Ja ciebie też – odpowiedziałam szeptem.
Justin delikatnie musnął moje usta i pogładził po policzku, po czym złapał moją dłoń i wróciliśmy do pokoju.
Chłopacy patrzyli na nas podejrzliwie, a my jednocześnie wybuchliśmy śmiechem.
Usiedliśmy koło nich. Położyłam głowę na ramieniu Justina.
-Ach, ci zakochani – westchnął Chaz.
Uśmiechnęliśmy się do siebie z Jusem.
-Gdzie nas nocujesz, Justin, tak ogółem? – spytał Ryan.
-U Ann?
-Spoko.
-Samą mnie zostawisz? – zapytałam Biebera.
Musnął moje usta i uśmiechnął się szeroko.
-Wczoraj mnie wyganiałaś, a więc wiesz… Nie myślałem, że będziesz chciała ze mną spać…
-Nie ma sprawy – powiedziałam.
-Ej, ej, ej! Powoli, królewno. Chcę z tobą spać. Ymm… U Ann? Myślisz, że rodzice się zgodzą.
-Nic już nie ryzykują.
-W sumie fakt… Ale się spytaj, co? Bo jak nie to wykombinujemy coś innego.
-To się Bieber napalił – skomentował Chaz, a ja udając, że nie słyszę wykręciłam numer mamy.
-Cicho – uciszyłam chłopaków.
Sama się sobie dziwiłam, że nagle mam taki dobry humor… Coś ze mną stanowczo było nie tak…
-Halo? – odebrała mama.
-Mogę dziś spać w domu Ann?
-Z Justinem?
-Tak. I jest jeszcze Ryan i Chaz… i nie wiem jak z Mattem…
-No nie wiem…
-Ale mamo…
-Sama, w nocy, z czterema chłopakami?? Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
-Tak. Justin i Matt są naprawdę w porządku. Justina przecież bardzo dobrze znasz, a Chaz i Ryan… Umm… Też ujdą.
-Jenn…
-Prooszę… Justin znowu niedługo będzie musiał wyjechać…
Mama westchnęła zrezygnowana.
-Dobrze. Ale uważaj na siebię.
-Dziękuję. Hej.
-Pa.
-Możesz? – spytał Bieber.
Pokiwałam głową.
-To super – pocałował mnie w policzek.
-A co będziecie robić w nocy? – spytał Ryan z ‘nie sugerującą niczego miną’.
-Spać – uśmiechnęłam się do niego słodko.
Butler spojrzał na mnie wzrokiem ‘Taa, jaaasne. Wszystko wiem.’
Nie miałam ochoty ciągnąć dłużej tej dyskusji i oznajmiłam, że jestem padnięta i chcę się położyć. Kiedy Bieber zasugerował, że położy się ze mną odmówiłam i przypomniałam mu, że ma gości, po czym bardzo delikatnie wygoniłam chłopaków z domu.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad tym jakby teraz wyglądało moje życie gdybym nie poznała Justina…
________________________
Długo nie pisałam, no nie ? xD Tęskniłyście? Jak się podoba nowy rozdział ? :) A tak szczerze to nie nudzi Wam się już ten blog...?
Subskrybuj:
Posty (Atom)