Do domu wróciłam wesoła i podekscytowana. Mama od razu to zauważyła.
Roześmiała się na mój widok.
-Kto to taki?
Uśmiechnęłam się. Ona zawsze wszystko wiedziała. Rozumiała mnie bez słów.
-Justin… Justin Bieber – powiedziałam rozmarzonym głosem.
-Był u Ann? - zapytała zaciekawiona - Tak mi się wydawało, że widziałam go dzisiaj z ojcem w sklepie, ale nie byłam pewna czy to on.
-Myślę, że widziałaś właśnie go. Jak to możliwe, że jest jeszcze bardziej przystojny, niż przedtem? - zapytałam uśmiechnięta.
-Nie mam pojęcia - odpowiedziała rozbawiona - A co on tu właściwie robi?
-Przyjechał do Ann, żeby odpocząć i ponieważ stęsknił się za Stratford… - oznajmiłam - On jest taki cudowny...
-Oj, Jenn, ty chyba naprawdę poważnie się w nim zauroczyłaś... - zawyrokowała mama, posyłając mi ciepły uśmiech.
Odwzajemniłam go.
-Czyli co... Rozmawiałaś z nim dzisiaj?
-Tak! - pisnęłam podekscytowana - I chciał mój numer! Ten dzień jest niesamowity.
Mama uśmiechnęła się smutno.
-Dla Jake’a chyba nie bardzo…
Natychmiast mina mi zrzedła i przypomniałam sobie o zastrzeżonym numerze, który do mnie dzwonił…
Mój telefon, jak na zawołanie rozdzwonił się. Spojrzałam na wyświetlacz i pokazałam mamie. Dzwonił Justin.
-Tak?
-Jenn?
-We własnej osobie.
-Hej – powiedział – Tu Justin. Mam 2 bilety na jutrzejszy mecz, który naprawdę fajnie się zapowiada, a Chris się rozchorował i nie mam z kim iść… - serce zabiło mi szybciej - wiesz może czy twój brat ma jakieś plany na jutrzejsze popołudnie? Pamiętam, że kibicujemy jednej drużynie. Spytasz się go?
Poczułam jakby ktoś uderzył mnie z całej siły w brzuch.
-Ej. Jesteś tam, młoda?
Młoda. Taa… Wzięłam oddech i zapanowałam nad łzami napływającymi mi do oczu.
-Ok. To zadzwoń za jakieś 3 min.
Rozłączyłam się i bez słowa poszłam do pokoju Jake’a.
-Jake – powiedziałam – Chcesz iść na mecz z Bieberem?
-Co?
-No, to co usłyszałeś. Nie ma z kim iść, bo Christian się rozchorował i na myśl nasunąłeś mu się ty. Pewnie ma jakieś dobre miejsca. Jak to Justin… Ja bym na twoim miejscu poszła…
Jake od razu wyczuł, że strasznie chciałabym, żeby to mnie Bieber zaprosił na mecz.
Przytulił mnie po bratersku.
-Nie martw się, mała. Nie jest ciebie wart. Nie pójdę. Może jak mu odmówię to zaprosi ciebie.
-Tylko spróbuj! Na pewno masz ochotę pójść i ci się to należy. Nie chcę, żeby brał mnie ze sobą z łaski…
Z mojego oka popłynęła niewielka łza.
Nienawidziłam się za to, jak bardzo emocjonalnie reagowałam na Justina.
Brat spojrzał na mnie czule i ją otarł.
-Bieber to idiota – powiedział – Niech się wali. Nie idę i już. Nie. Nie protestuj. Jak z nim pójdę to mu ostro wygarnę i mogą mnie ponieść emocje, a chyba nie chcesz, żebym zmasakrował twarz twojego ukochanego.
Wybuchnęłam śmiechem, a on zmierzwił mi włosy.
-Jesteś najlepszy, Jake – przytuliłam się do niego - Ale Justin nie jest idiotą...
Jake rozbawiony pokręcił głową.
-Tak to jest mieć Bieber Fever - westchnął.
Znowu zadzwonił telefon.
Odebrałam niepewnie.
-I jak? – spytał Justin.
-Jake nie idzie.
-Dlaczego?
-Chyba nie jest w nastroju.
-Okej. To… może ty masz ochotę ze mną pójść, co?
Znowu zachciało mi się płakać.
-Nie – powiedziałam tłumiąc płacz, po czym rozłączyłam się nie dając mu dojść do słowa.
O wiele za dużo sobie wyobrażałam…
___________________
Wiem... Zepsułam xD
poniedziałek, 28 lutego 2011
niedziela, 27 lutego 2011
I. WOW
Po dłuższej chwili namysłu, delikatnie zapukałam do drzwi pokoju, w którym znajdował się mój brat.
- Wchodź Jenn – powiedział.
Nie miałam pojęcia jak to robił, ale zawsze wiedział kiedy to ja.
- Jak tam? – zapytałam, zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie plecami.
-A jak wygląda? – odpowiedział uśmiechając się sarkastycznie.
Spojrzałam na jego oko.
- Średnio optymistycznie... - przyznałam - Kto to zrobił?
- Nieważne – odpowiedział ostro i odwrócił wzrok.
- Przecież wiesz, że nikomu nie powiem, Jake, nigdy nie mówię. - nalegałam.
- Ale po co w ogóle chcesz wiedzieć, Jenny? - zapytał znowu na mnie patrząc.
- Po prostu powiedz.
- Wuefista - westchnął.
- Co?! – zszokowana podniosłam głos.
Zakrył mi dłonią usta.
- Cicho bądź – syknął.
- Przypadkiem trafił w ciebie piłką? - zapytałam, spoglądając na niego niepewnie.
- Nie do końca.
- Co to znaczy nie do końca?
- O coś się z nim pokłóciłem, a on uderzył mnie w twarz. Tylko nie mów rodzicom, blagam, bo od razu polecą do dyrektora - poprosił.
- Jake, dlaczego nie chcesz, żeby powiedzieli dyrektorowi? Zwolnią wuefistę i będziesz miał spokój. To nie pierwsza dziwna sytuacja z nim w roli głównej, prawda?
- No właśnie to nie jest takie proste, Jenn… Ty zawsze myślisz, że wszystko jest łatwe.
Nie odpowiadałam przed dłuższą chwilę.
- Ma coś przeciwko tobie, prawda? Wie coś, przez co będziesz miał kłopoty i jeśli na niego doniesiesz, on zrobi to samo?
Jake opuścił głowę.
- Czasem za łatwo się domyślasz, dzieciaku.
- Co zrobiłeś?
Przygryzł nerwowo wargę.
- Nieważne, Jenn. Nie chcę cię w to mieszać.
Mimo, że bardzo musiałam się powstrzymywać, nie nalegałam.
- Poradzisz sobie? – zapytałam uśmiechając się do niego niepewnie.
Odwzajemnił uśmiech i objął mnie ramieniem.
- Dam radę – obiecał i w tym samym momencie odezwał się jego telefon.
Spojrzał na wyświetlacz, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Mogłabyś na chwilkę wyjść? – zapytał pospiesznie, a w jego zielonych tęczówkach dostrzegłam przebłysk lęku.
Wyszłam, ale jako dobra siostra, przyłożyłam ucho do drzwi.
- Tak? - chwila ciszy - Słuchaj, nie taka była umowa... Nie macie prawa! - dłuższy moment ciszy - Dobra… Postaram się jutro. - cisza - Wiem, już to słyszałem. Nie dzwoń więcej jak jestem w domu - usłyszałam jak Jake rzucił czymś o ścianę i zaklął pod nosem.
Dopiero teraz zauważyłam, że niedaleko mnie stała mama i przyglądała mi się z ciekawością.
- Jake rozmawiał z jakąś dziewczyną i wyrzucił mnie z pokoju – skłamałam szybko i nieudolnie, chcąc go chronić przed czymś o czym nie miałam pojęcia.
- Kochanie, on ma już 17 lat, musisz zrozumieć, że potrzebuje trochę przestrzeni. Myślisz, że mogę już tam, do niego wejść? – zapytała.
- Przed chwilą mówiłaś coś o przestrzeni...
- Wchodź Jenn – powiedział.
Nie miałam pojęcia jak to robił, ale zawsze wiedział kiedy to ja.
- Jak tam? – zapytałam, zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie plecami.
-A jak wygląda? – odpowiedział uśmiechając się sarkastycznie.
Spojrzałam na jego oko.
- Średnio optymistycznie... - przyznałam - Kto to zrobił?
- Nieważne – odpowiedział ostro i odwrócił wzrok.
- Przecież wiesz, że nikomu nie powiem, Jake, nigdy nie mówię. - nalegałam.
- Ale po co w ogóle chcesz wiedzieć, Jenny? - zapytał znowu na mnie patrząc.
- Po prostu powiedz.
- Wuefista - westchnął.
- Co?! – zszokowana podniosłam głos.
Zakrył mi dłonią usta.
- Cicho bądź – syknął.
- Przypadkiem trafił w ciebie piłką? - zapytałam, spoglądając na niego niepewnie.
- Nie do końca.
- Co to znaczy nie do końca?
- O coś się z nim pokłóciłem, a on uderzył mnie w twarz. Tylko nie mów rodzicom, blagam, bo od razu polecą do dyrektora - poprosił.
- Jake, dlaczego nie chcesz, żeby powiedzieli dyrektorowi? Zwolnią wuefistę i będziesz miał spokój. To nie pierwsza dziwna sytuacja z nim w roli głównej, prawda?
- No właśnie to nie jest takie proste, Jenn… Ty zawsze myślisz, że wszystko jest łatwe.
Nie odpowiadałam przed dłuższą chwilę.
- Ma coś przeciwko tobie, prawda? Wie coś, przez co będziesz miał kłopoty i jeśli na niego doniesiesz, on zrobi to samo?
Jake opuścił głowę.
- Czasem za łatwo się domyślasz, dzieciaku.
- Co zrobiłeś?
Przygryzł nerwowo wargę.
- Nieważne, Jenn. Nie chcę cię w to mieszać.
Mimo, że bardzo musiałam się powstrzymywać, nie nalegałam.
- Poradzisz sobie? – zapytałam uśmiechając się do niego niepewnie.
Odwzajemnił uśmiech i objął mnie ramieniem.
- Dam radę – obiecał i w tym samym momencie odezwał się jego telefon.
Spojrzał na wyświetlacz, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Mogłabyś na chwilkę wyjść? – zapytał pospiesznie, a w jego zielonych tęczówkach dostrzegłam przebłysk lęku.
Wyszłam, ale jako dobra siostra, przyłożyłam ucho do drzwi.
- Tak? - chwila ciszy - Słuchaj, nie taka była umowa... Nie macie prawa! - dłuższy moment ciszy - Dobra… Postaram się jutro. - cisza - Wiem, już to słyszałem. Nie dzwoń więcej jak jestem w domu - usłyszałam jak Jake rzucił czymś o ścianę i zaklął pod nosem.
Dopiero teraz zauważyłam, że niedaleko mnie stała mama i przyglądała mi się z ciekawością.
- Jake rozmawiał z jakąś dziewczyną i wyrzucił mnie z pokoju – skłamałam szybko i nieudolnie, chcąc go chronić przed czymś o czym nie miałam pojęcia.
- Kochanie, on ma już 17 lat, musisz zrozumieć, że potrzebuje trochę przestrzeni. Myślisz, że mogę już tam, do niego wejść? – zapytała.
- Przed chwilą mówiłaś coś o przestrzeni...
Mama uśmiechnęła się delikatnie na moje słowa.
- Muszę z nim porozmawiać, a ty już nie podsłuchuj, bo jak znowu cię przyłapię to dostaniesz szlaban. – pogroziła mi palcem, uśmiechając się z rozbawieniem – Zmykaj.
Posłuchałam polecenia, ale nie potrafiłam przestać myśleć o Jake’u. To, czego byłam świadkiem, wyglądało na problemy. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby mój brat się bał.
W końcu, żeby rozwiać nieprzyjemne myśli, postanowiłam spotkać się z Ann - moją najlepszą przyjaciółką od zawsze i na zawsze. Z racji, że nie miałam pieniędzy na telefonie, postanowiłam odwiedzić ją, nie uprzedzając jej o tym. Ann była daleką kuzynką Biebera, ale nie utrzymywali bliskich kontaktów. Z tego co było mi wiadomo, nie miała nawet jego numeru telefonu.
Do Ann miałam dobre 20 minut drogi pieszo, ale tak pochłonęła mnie myśl o bracie, że nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod domem przyjaciółki.
Zapukałam do drzwi, ale przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał. Czekałam, czekałam i czekałam. Słyszałam, że w środku brzmiała jakaś energiczna dyskusja. Musieli mnie nie dosłyszeć, a ich dzwonek od jakiegoś miesiąca był zepsuty. Niepewnie nacisnęłam na klamkę. Drzwi były otwarte, ale jakoś nie czułam się na tyle pewnie, żeby tak, po prostu wejść. Zapukałam jeszcze raz, tylko o wiele mocniej. Po dłuższej chwili usłyszałam zbliżające się kroki.
W drzwiach pojawiła się Ann.
- Hej – uśmiechnęła się – Wejdziesz?
- Jasne, dzięki – odwzajemniłam rozbawiony uśmiech.
- Mamy gości, ale nie zależy im zbytnio na moim towarzystwie. Poza tym on przyjechał na jakiś tydzień…
- Kto 'on'? – zapytałam zaciekawiona.
- Justin.
Poczułam jakby coś we mnie uderzyło z tak wielką siłą, że aż straciłam oddech.
- Bieber?!
-Tak. Cii... – uciszyła mnie rozbawiona.
Żeby dostać się do jej pokoju, musiałyśmy minąć salon, gdzie byli rodzice Ann, tata Justina i on, we własnej osobie. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo się zmienił.
- Mamo. Przyszła Jenn. Pójdziemy do mnie, okej?
- Jasne.
Justin spojrzał na mnie z ciekawością.
- Hej – rzucił.
- Cześć – powiedziałam, tłumiąc w sobie onieśmielenie i wybuch radości.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam, jakby przeszedł pomiędzy nami ładunek elektryczny. JB uśmiechnął się delikatnie i odprowadził mnie wzrokiem do pokoju.
- Jak mogłaś mi wcześniej nie powiedzieć?! – gdy Ann zamknęła za nami drzwi, poczułam kumulację emocji.
Roześmiała się.
Posłuchałam polecenia, ale nie potrafiłam przestać myśleć o Jake’u. To, czego byłam świadkiem, wyglądało na problemy. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby mój brat się bał.
W końcu, żeby rozwiać nieprzyjemne myśli, postanowiłam spotkać się z Ann - moją najlepszą przyjaciółką od zawsze i na zawsze. Z racji, że nie miałam pieniędzy na telefonie, postanowiłam odwiedzić ją, nie uprzedzając jej o tym. Ann była daleką kuzynką Biebera, ale nie utrzymywali bliskich kontaktów. Z tego co było mi wiadomo, nie miała nawet jego numeru telefonu.
Do Ann miałam dobre 20 minut drogi pieszo, ale tak pochłonęła mnie myśl o bracie, że nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod domem przyjaciółki.
Zapukałam do drzwi, ale przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał. Czekałam, czekałam i czekałam. Słyszałam, że w środku brzmiała jakaś energiczna dyskusja. Musieli mnie nie dosłyszeć, a ich dzwonek od jakiegoś miesiąca był zepsuty. Niepewnie nacisnęłam na klamkę. Drzwi były otwarte, ale jakoś nie czułam się na tyle pewnie, żeby tak, po prostu wejść. Zapukałam jeszcze raz, tylko o wiele mocniej. Po dłuższej chwili usłyszałam zbliżające się kroki.
W drzwiach pojawiła się Ann.
- Hej – uśmiechnęła się – Wejdziesz?
- Jasne, dzięki – odwzajemniłam rozbawiony uśmiech.
- Mamy gości, ale nie zależy im zbytnio na moim towarzystwie. Poza tym on przyjechał na jakiś tydzień…
- Kto 'on'? – zapytałam zaciekawiona.
- Justin.
Poczułam jakby coś we mnie uderzyło z tak wielką siłą, że aż straciłam oddech.
- Bieber?!
-Tak. Cii... – uciszyła mnie rozbawiona.
Żeby dostać się do jej pokoju, musiałyśmy minąć salon, gdzie byli rodzice Ann, tata Justina i on, we własnej osobie. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo się zmienił.
- Mamo. Przyszła Jenn. Pójdziemy do mnie, okej?
- Jasne.
Justin spojrzał na mnie z ciekawością.
- Hej – rzucił.
- Cześć – powiedziałam, tłumiąc w sobie onieśmielenie i wybuch radości.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam, jakby przeszedł pomiędzy nami ładunek elektryczny. JB uśmiechnął się delikatnie i odprowadził mnie wzrokiem do pokoju.
- Jak mogłaś mi wcześniej nie powiedzieć?! – gdy Ann zamknęła za nami drzwi, poczułam kumulację emocji.
Roześmiała się.
- Nie wiedziałam, że przyjedzie - odpowiedziała i powoli zlustrowała mnie wzrokiem - Weź głęboki oddech – poradziła Ann – Justin nie lubi, jak dziewczyny odlatują na jego widok, bo nie wie, jak się wtedy zachować. Na razie wypadłaś dobrze, a więc tego nie psuj.
Wzięłam bardzo głęboki oddech, za radą przyjaciółki.
- Moje serce - pisnęłam, teatralnie przykładając dłoń do swojej klatki piersiowej - Dlaczego tak nagle przyjechał?
- Stęsknił się za Stratford i chciał trochę odpocząć, ale pewnie na za dużo jego obecności w domu, nie możesz liczyć. Zakładam, że całymi dniami będzie odwiedzał starych znajomych. Ja bym tak zrobiła na jego miejscu. Po co miałby siedzieć tu z nami?
W momencie kiedy przyjaciółka skończyła mówić, usłyszałyśmy lekkie stukanie do drzwi pokoju.
- Proszę – powiedziała Ann.
Zza drzwi wychylił się Justin.
- Mogę wam trochę poprzeszkadzać? - zapytał, wchodząc do pokoju.
- Pewnie – roześmiałam się.
- Nie przeszkadzasz – powiedziała uśmiechnięta Ann.
Bieber zamknął za sobą drzwi i usiadł obok nas.
- Co robicie?
- Rozmawiamy o tobie – uśmiechnęłam się rozbawiona i jednocześnie poczułam jak się rumienię.
Odwzajemnił uśmiech.
- Czy mogę wiedzieć o czym dokładnie? - zapytał.
- Jenn pytała mnie dlaczego przyjechałeś do Stratford – odpowiedziała Ann, posyłając mi ostrzegawcze wspomnienie, oznaczające, że mam się zamknąć, bo go wystraszę.
- Jestem Justin, tak w ogóle - uśmiechnął się rozbawiony i podał mi rękę.
- Moje serce - pisnęłam, teatralnie przykładając dłoń do swojej klatki piersiowej - Dlaczego tak nagle przyjechał?
- Stęsknił się za Stratford i chciał trochę odpocząć, ale pewnie na za dużo jego obecności w domu, nie możesz liczyć. Zakładam, że całymi dniami będzie odwiedzał starych znajomych. Ja bym tak zrobiła na jego miejscu. Po co miałby siedzieć tu z nami?
W momencie kiedy przyjaciółka skończyła mówić, usłyszałyśmy lekkie stukanie do drzwi pokoju.
- Proszę – powiedziała Ann.
Zza drzwi wychylił się Justin.
- Mogę wam trochę poprzeszkadzać? - zapytał, wchodząc do pokoju.
- Pewnie – roześmiałam się.
- Nie przeszkadzasz – powiedziała uśmiechnięta Ann.
Bieber zamknął za sobą drzwi i usiadł obok nas.
- Co robicie?
- Rozmawiamy o tobie – uśmiechnęłam się rozbawiona i jednocześnie poczułam jak się rumienię.
Odwzajemnił uśmiech.
- Czy mogę wiedzieć o czym dokładnie? - zapytał.
- Jenn pytała mnie dlaczego przyjechałeś do Stratford – odpowiedziała Ann, posyłając mi ostrzegawcze wspomnienie, oznaczające, że mam się zamknąć, bo go wystraszę.
- Jestem Justin, tak w ogóle - uśmiechnął się rozbawiony i podał mi rękę.
Poczułam mrowienie w miejscu gdzie nasze dłonie się zetknęły.
- Jenn - odpowiedziałam krótko, uśmiechając się nieśmiało.
- Jesteś siostrą Jake'a? - zapytał mrużąc oczy, jakby sobie przypominając. Przyjrzał mi się dłuższą chwilę i nie czekając na odpowiedź zapytał - Jak tam u twojego brata?
Zastanowiłam się. Właściwie nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Bieber zauważył moje wahanie.
- Czy coś jest nie tak? – zapytał zaniepokojony.
- Nie – zaprzeczyłam szybko – Wszystko okej.
- To dobrze – powiedział niepewnie, patrząc w moje oczy, jakby chciał z nich odczytać co naprawdę myślę. - Jaki masz kolor oczu Jenn? - zapytał niespodziewanie.
- Nieokreślony – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - Nikt nie potrafi go nazwać.
- W takim razie będę pierwszy – powiedział zamyślony Bieber.
Patrzył jeszcze chwilę w moje oczy.
- Justin! – rozległo się wołanie, na które oboje aż podskoczyliśmy.
- Już idę! – odkrzyknął – Będziemy musieli to kiedyś powtórzyć – zwrócił się do mnie.
- Co powtórzyć? - zapytałam, a on tylko się uśmiechnął.
Ann posłała mi długie spojrzenie, po tym jak chłopak opuścił pokój.
- Jesteś siostrą Jake'a? - zapytał mrużąc oczy, jakby sobie przypominając. Przyjrzał mi się dłuższą chwilę i nie czekając na odpowiedź zapytał - Jak tam u twojego brata?
Zastanowiłam się. Właściwie nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Bieber zauważył moje wahanie.
- Czy coś jest nie tak? – zapytał zaniepokojony.
- Nie – zaprzeczyłam szybko – Wszystko okej.
- To dobrze – powiedział niepewnie, patrząc w moje oczy, jakby chciał z nich odczytać co naprawdę myślę. - Jaki masz kolor oczu Jenn? - zapytał niespodziewanie.
- Nieokreślony – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - Nikt nie potrafi go nazwać.
- W takim razie będę pierwszy – powiedział zamyślony Bieber.
Patrzył jeszcze chwilę w moje oczy.
- Justin! – rozległo się wołanie, na które oboje aż podskoczyliśmy.
- Już idę! – odkrzyknął – Będziemy musieli to kiedyś powtórzyć – zwrócił się do mnie.
- Co powtórzyć? - zapytałam, a on tylko się uśmiechnął.
Ann posłała mi długie spojrzenie, po tym jak chłopak opuścił pokój.
- Próbujesz zgrywać niedostępną? – zapytała w końcu, unosząc brwi.
- Niedostępną? - zdziwiłam się, ale zanim przyjaciółka zdążyła odpowiedzieć do pokoju wrócił Justin.
- Nie dałaś mi swojego numeru telefonu – powiedział do mnie.
- Czy to znaczy, że chcesz, żebym ci go podała? – zapytałam.
- Nie – odpowiedział szybko i wyszedł.
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
Zaraz roześmiany Justin znowu wychylił się zza drzwi.
- Dałyście się nabrać. Dasz mi swój numer?
- Jasne.
- Niedostępną? - zdziwiłam się, ale zanim przyjaciółka zdążyła odpowiedzieć do pokoju wrócił Justin.
- Nie dałaś mi swojego numeru telefonu – powiedział do mnie.
- Czy to znaczy, że chcesz, żebym ci go podała? – zapytałam.
- Nie – odpowiedział szybko i wyszedł.
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
Zaraz roześmiany Justin znowu wychylił się zza drzwi.
- Dałyście się nabrać. Dasz mi swój numer?
- Jasne.
Chłopak podał mi swój telefon, a ja mu mój w momencie, kiedy zaczął niespodziewanie dzwonić. Spojrzał na mnie z błyskiem w oku i zamierzał odebrać. Rzuciłam się na niego, ale był większy i nie zdołałam go powstrzymać.
- Halo? – włączył rozmowę na głośnik.
- Uważaj – rozległo się po drugiej stronie słuchawki, ale nie brzmiało jak ostrzeżenie, a raczej groźba.
- Słucham? – zapytał zdziwiony Bieber.
- Kimkolwiek jesteś przekaż tej małej, że za dużo wie. Niech pilnuje swoich spraw, bo jej życie może się pokomplikować. Ty lepiej też pilnuj swoich interesów.
Przełknęłam nerwowo ślinę.
-Kto mówi? – zapytał JB.
Połączenie gwałtownie się urwało.
- Często tak ktoś do ciebie dzwoni? – zwrócił się do mnie Justin z niepokojem wypisanym na twarzy.
Pokręciłam przecząco głową.
- Pewnie ktoś sobie robił żarty – powiedziałam nieprzekonująco.
- No nie wiem, brzmiał przekonująco… Masz jakieś problemy? Potrzebujesz pomocy.
- Nie – odpowiedziałam trochę za bardzo stanowczo.
Bieber wzruszył ramionami.
- To w takim razie, pewnie masz rację, to tylko żarty - spojrzał na mnie uważnie - Tylko trochę mocno przestraszyły cię te żarty.
Odwróciłam wzrok.
- Wszystko jest okej – powiedziałam twardo.
Objął mnie delikatnie ramieniem.
- Niech ci będzie.
- Justin!! Idziemy! – zawołał znowu jego tata.
- No już idę! – odkrzyknął chłopak.
- Gdzie idziecie? – zapytała Ann, żeby odwrócić uwagę od dziwnego telefonu.
- Odwiedzić przyjaciółkę taty - powiedział niezadowolony JB - Postaram się wrócić za jakąś godzinę.
- A po co ty jedziesz do przyjaciółki ojca? – zapytałam zaciekawiona.
- Bo ma córkę – skrzywił się – która jest gruba, brzydka i wredna… Mój tata i jej mama najchętniej zaplanowaliby nam wesele. - skrzywił się.
- Halo? – włączył rozmowę na głośnik.
- Uważaj – rozległo się po drugiej stronie słuchawki, ale nie brzmiało jak ostrzeżenie, a raczej groźba.
- Słucham? – zapytał zdziwiony Bieber.
- Kimkolwiek jesteś przekaż tej małej, że za dużo wie. Niech pilnuje swoich spraw, bo jej życie może się pokomplikować. Ty lepiej też pilnuj swoich interesów.
Przełknęłam nerwowo ślinę.
-Kto mówi? – zapytał JB.
Połączenie gwałtownie się urwało.
- Często tak ktoś do ciebie dzwoni? – zwrócił się do mnie Justin z niepokojem wypisanym na twarzy.
Pokręciłam przecząco głową.
- Pewnie ktoś sobie robił żarty – powiedziałam nieprzekonująco.
- No nie wiem, brzmiał przekonująco… Masz jakieś problemy? Potrzebujesz pomocy.
- Nie – odpowiedziałam trochę za bardzo stanowczo.
Bieber wzruszył ramionami.
- To w takim razie, pewnie masz rację, to tylko żarty - spojrzał na mnie uważnie - Tylko trochę mocno przestraszyły cię te żarty.
Odwróciłam wzrok.
- Wszystko jest okej – powiedziałam twardo.
Objął mnie delikatnie ramieniem.
- Niech ci będzie.
- Justin!! Idziemy! – zawołał znowu jego tata.
- No już idę! – odkrzyknął chłopak.
- Gdzie idziecie? – zapytała Ann, żeby odwrócić uwagę od dziwnego telefonu.
- Odwiedzić przyjaciółkę taty - powiedział niezadowolony JB - Postaram się wrócić za jakąś godzinę.
- A po co ty jedziesz do przyjaciółki ojca? – zapytałam zaciekawiona.
- Bo ma córkę – skrzywił się – która jest gruba, brzydka i wredna… Mój tata i jej mama najchętniej zaplanowaliby nam wesele. - skrzywił się.
- Dlaczego im nie powiesz, że jej nie lubisz? – zaciekawiłam się.
- Powiedzmy, że jestem jej dłużnikiem… Głupia sprawa.
- JUSTIN!!!
- No już! – wstał i poszedł do drzwi. Kiedy miał wychodzić jeszcze raz się obrócił i uśmiechnął do mnie.
- Do zobaczenia – powiedział, po czym zniknął z naszego pola widzenia.
_________________________
Tak. Wiem, że to było przewidywalne, ale musiałam jakoś zacząć. Mam już przygotowany następny rozdział i nie będzie już aż tak oczywisty ;) Mam nadzieję, że się Wam podoba. Jeśli tak to zostawcie komentarz. <3
- Powiedzmy, że jestem jej dłużnikiem… Głupia sprawa.
- JUSTIN!!!
- No już! – wstał i poszedł do drzwi. Kiedy miał wychodzić jeszcze raz się obrócił i uśmiechnął do mnie.
- Do zobaczenia – powiedział, po czym zniknął z naszego pola widzenia.
_________________________
Tak. Wiem, że to było przewidywalne, ale musiałam jakoś zacząć. Mam już przygotowany następny rozdział i nie będzie już aż tak oczywisty ;) Mam nadzieję, że się Wam podoba. Jeśli tak to zostawcie komentarz. <3
sobota, 26 lutego 2011
PROLOG
Siedziałam na schodach, wpatrując się bezmyślnie w drzwi wejściowe, gdy do domu wszedł nastoletni chłopak. Pierwsze co zauważyłam, to jego podbite oko, a zaraz potem rzuciły mi się w oczy jego mocno zaciśnięte usta. Wyglądał na około 17 lat. Bez najmniejszego trudu dało się stwierdzić, że nie był to typ grzecznego chłopca i nie stanowiło o tym wyłącznie opuchnięte oko.
- Co ty, do cholery, wyprawiałeś ?! – wrzasnął ojciec, próbując trzepnąć go po głowie.
- Co ty, do cholery, wyprawiałeś ?! – wrzasnął ojciec, próbując trzepnąć go po głowie.
Chłopak uchylił się i ze złością odtrącił zamachniętą na niego rękę.
- Zostaw mnie, to nie twoja sprawa - warknął.
- Nie?! – mężczyzna chwycił syna mocno za ramię – Jako twój ojciec mam chyba, cholerne prawo wiedzieć, w jakie gówno znowu się wpakowałeś!
Gdy kobieta, znajdująca się w pokoju obok usłyszała krzyki, natychmiast zareagowała i zanim zdążyło dojść do ostrzejszej wymiany zdań, pojawiła się w salonie.
- Kochanie, zostaw Jake’a – jak zwykle wszystko łagodziła. Spojrzała na syna i ciężko westchnęła. - Co znowu zrobiłeś, Jakie?
- Nic – wyrwał się ojcu i szybkim krokiem ruszył w stronę pokoju, który z nim dzieliłam. Trzasnął drzwiami.
- Zostaw mnie, to nie twoja sprawa - warknął.
- Nie?! – mężczyzna chwycił syna mocno za ramię – Jako twój ojciec mam chyba, cholerne prawo wiedzieć, w jakie gówno znowu się wpakowałeś!
Gdy kobieta, znajdująca się w pokoju obok usłyszała krzyki, natychmiast zareagowała i zanim zdążyło dojść do ostrzejszej wymiany zdań, pojawiła się w salonie.
- Kochanie, zostaw Jake’a – jak zwykle wszystko łagodziła. Spojrzała na syna i ciężko westchnęła. - Co znowu zrobiłeś, Jakie?
- Nic – wyrwał się ojcu i szybkim krokiem ruszył w stronę pokoju, który z nim dzieliłam. Trzasnął drzwiami.
Dzień jak codzień.
Ja mam na imię Jenn. Mam prawie 15 lat, blond włosy i niezidentyfikowany kolor oczu. Żadna poznana mi dotąd osoba nie była w stanie go określić, ale nadal czekam.
Jestem fanką Justina Biebera. Jest moim idolem, obiektem westchnień i marzeń. Och, wiem, że takich osób jak ja są miliony, ale ja mam drobną przewagę. Znam go. Trochę... Okej, naszą jedyną rozmową był krótki dialog pod tytulem 'która jest godzina?'. Zgadzam się, może to trochę naciągane, ale mieszkam w Stratford w Ontario, w mieście z którego pochodzi. Zawsze się w nim potajemnie podkochiwałam. Mój starszy brat chodził z nim do klasy, ale byli sobie całkowicie obojętni. Justin nigdy mnie nie zauważał, a ja byłam zbyt nieśmiała, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Jak teraz o tym myślę, wydaje się to śmieszne, ale kiedy Justin zadał mi to na pozór idiotyczne pytanie o godzinę, przez parę długich miesięcy, wydawało mi się to najwspanialszym wydarzeniem w całym moim życiu. Do dziś pamiętam, że ilość uderzeń mojego serca w tamtym momencie, co najmniej czterokrotnie przekroczyło normę. Spojrzałam mu w oczy, a on się do mnie cudownie uśmiechnął.
Ja mam na imię Jenn. Mam prawie 15 lat, blond włosy i niezidentyfikowany kolor oczu. Żadna poznana mi dotąd osoba nie była w stanie go określić, ale nadal czekam.
Jestem fanką Justina Biebera. Jest moim idolem, obiektem westchnień i marzeń. Och, wiem, że takich osób jak ja są miliony, ale ja mam drobną przewagę. Znam go. Trochę... Okej, naszą jedyną rozmową był krótki dialog pod tytulem 'która jest godzina?'. Zgadzam się, może to trochę naciągane, ale mieszkam w Stratford w Ontario, w mieście z którego pochodzi. Zawsze się w nim potajemnie podkochiwałam. Mój starszy brat chodził z nim do klasy, ale byli sobie całkowicie obojętni. Justin nigdy mnie nie zauważał, a ja byłam zbyt nieśmiała, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Jak teraz o tym myślę, wydaje się to śmieszne, ale kiedy Justin zadał mi to na pozór idiotyczne pytanie o godzinę, przez parę długich miesięcy, wydawało mi się to najwspanialszym wydarzeniem w całym moim życiu. Do dziś pamiętam, że ilość uderzeń mojego serca w tamtym momencie, co najmniej czterokrotnie przekroczyło normę. Spojrzałam mu w oczy, a on się do mnie cudownie uśmiechnął.
Niestety, parę tygodni później wyprowadził się. Byłam i jestem niesamowicie dumna z tego co osiągnął i mój brat Jake stanowczo nie może ze mną wytrzymać, kiedy nie jestem w stanie ukryć przed nim mojej fascynacji Bieberem, który dla niego, nie tak dawno był zwykłym kumplem z klasy.
Moja rodzina nie jest idealna. Ojciec ma problem z alkoholem, ale ma też swoje dłuższe etapy trzeźwości, niestety niemal bez przerwy kłóci się Jake'iem. Wydaje mi się, że to przede wszystkim dlatego, że obaj są do siebie zbyt bardzo podobni.
Moja rodzina nie jest idealna. Ojciec ma problem z alkoholem, ale ma też swoje dłuższe etapy trzeźwości, niestety niemal bez przerwy kłóci się Jake'iem. Wydaje mi się, że to przede wszystkim dlatego, że obaj są do siebie zbyt bardzo podobni.
Okej, a teraz wróćmy do teraźniejszości.
Czas start!
________________
Hej :) Tu @IiThinkSoo.
Co sądzicie?
Czas start!
________________
Hej :) Tu @IiThinkSoo.
Co sądzicie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)