Justin z komisariatu wrócił dopiero po 23:00. Podczas jego
nieobecności zdążyłam wykąpać, nakarmić i wyprzytulać za wszystkie czasy
naszego synka, po czym sama przyszykowałam się do spania.
-Cześć, śliczna – przywitał mnie uśmiechem i całusem w usta.
-Hej, Jus – byłam już po wieczornej kąpieli i kiedy zawiało od
wejścia owinęłam się mocniej szlafrokiem.
Bieber przyglądał mi się z uśmiechem, który z czasem robił
się coraz bardziej łobuzerski.
-Masz jakieś plany na dzisiejeszą noc, księżniczko? –
przysunął się bliżej do mnie i pociągnął lekko za pasek, którym był przewiązany
szlafrok – Czy mogę ci zająć chwileczkę?
Odwzajemniłam uśmiech.
-Nie pamiętasz już, że w domu jest większość naszej rodziny?
– zapytałam uśmiechając się jedym kącikiem ust.
Chwilę nic nie mówił, tylko patrzył mi w oczy.
-Ale to było w dzień. Teraz ani trochę mi to nie przeszkadza
– musnął moje usta – To jak z tymi planami?
-Myślę, że może znajdę chwilkę – uśmiechnęłam się lekko
zadziornie.
-Tak myślisz? – wpił się w moje usta - Byłbym niezmiernie pani wdzięczny – zaczął
pchać mnie w stronę sypialni, po drodze jednocześnie całując i ściągając ze
mnie szlafrok.
Pchnął mnie na łóżko i po chwili znalazł się nade mną.
-Masz coś pod tą koszulą nocną? – zapytał przesuwają ręką
coraz wyżej wzdłuż mojej nogi.
Pokręciłam przecząco głową, bo nie byłam w stanie wydobyć z
siebie żadnego dźwięku.
Uśmiechnął się i wpił w moje usta.
-Jesteś piękna – powiedział wsuwając rękę pod cienki
materiał.
Zadrżałam.
-Dzisiaj na spokojnie, tak, bo mamy za ścianą rodzinę? –
zaśmiał się cicho – Ostatnio było chyba z serii ‘uważaj, bo zrobię ci krzywdę’.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Ciągle masz na sobie ubrania – powiedziałam głosem bardziej
zachrypniętym od pożądania niż chciałam, ale nic nie mogłam poradzić na to jak Justin na mnie
działał.
Jego twarz rozjaśnił szeroki, łobuzerski uśmiech.
-No właśnie się zastanawiam dlaczego mnie nie rozbierasz.
Moje ręce powędrowały do zapięcia jego koszuli, a on zaczął
mnie wszędzie dotykać.
-Rozpraszasz mnie – odezwałam się, kiedy nie mogłam rozpiąć
nawet pierwszego guzika.
Roześmiał się, ujął moje dłonie i poniósł je do ust, po czym
pocałował.
-Czym cię rozpraszam? – zapytał niewinnie, przyciskając
mocno swoje ciało do mojego.
Jęknęłam.
Uśmiechnął się.
-Okey, to spróbuj teraz – powiedział.
Znowu sięgnęłam do zapięcia jego koszuli, a on zaczął
podciągać moją krótką koszulę nocną.
-Nie ruszaj! – odepchnęłam jego ręce oddychając głęboko –
Przez ciebie cała się trzęsę. Czy mógłbyś łaskawie pozwolić mi się na chwilę
uspokoić, żeby rozpiąć tę koszulę?
Zaśmiał się.
-Nie – pocałował mnie namiętnie.
-To nie – zepchnęłam go z siebie udając obrażoną i
odwróciłam się do niego tyłem.
Chociaż go nie widziałam po prostu czułam, że się uśmiecha.
-Kocham się z tobą droczyć, Jenny – przytulił mnie i siłą
przekręcił w swoją stronę – Pomogę ci z tą bluzką – rozpiął pierwszy guzik –
Widzisz? Łatwe. Nie raz to robiłaś.
Nie powstrzymałam śmiechu, a on nie przestawał się
uśmiechać. Sięgnęłam do jego koszuli, ale on zaczął wsuwać ręce pod moją
koszulę nocną. Rozpięłam drugi guzik, ale dalej mi nie szło.
-Mówisz, że nie dajesz rady, bo podniecam cię coraz
bardziej, bo jestem taki, piękny seksowny i gorący?
Parsknęłam śmiechem i uderzyłam go w ramię.
-Nie bij, bo się zemszczę jak już mnie rozbierzesz, śliczna
– zagroził.
Nie dałam rady stłumić jęku kiedy poczułam jego usta na
swoim udzie.
-Jak tam ci idzie, kochanie? – zapytał pociągając moją
koszulę nocną coraz wyżej.
-Nie ruszaj się! – zastygł w ruchu i zaczął się śmiać – Mam
wrażenie, że za dobrze się dziś bawisz – powiedziałam niezadowolona szarpiąc
jego koszulą podczas odpinania ostatnich guzików.
-A to źle? – zajrzał w moje oczy uśmiechając się cwaniacko –
Uważaj, bo porwiesz.
Pociągnęłam mocno za koszulę, aż dało się słychać dźwięk
rwanego materiału.
-Już nie żyjesz – powiedział mrużąc niebezpiecznie oczy.
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam mocniej koszulę rwąc ją
dalej.
Justin złapał mocno moje ręce jedną dłonią, po czym drugą
zaczął rozpinać zamek w spodniach.
-Zaraz zobaczysz jak kończą niegrzeczne dziewczynki rwące
ulubione koszule swoich ukochanych - powiedział patrząc mi w oczy.
Zalała mnie fala gorąca.
Obudziłam się przytulana przez Justina. Dawno nie czułam się
tak cudownie. Znowu było dobrze. Miałam przy sobie Jusa i Drew. Nic więcej nie
było mi potrzebne do szczęścia.
-Porwałaś mi koszulę – wypomniał zaspanym głosem, muskając
moją szyję.
-A ty mnie okłamałeś.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Mówiłeś, że będzie spokojnie.
Roześmiał się.
-Ale zaistniały nieprzewidziane okoliczności – przyiągnął
mnie do siebie jeszcze bliżej. Musnął moje usta. Spojrzał mi w oczy i pogładził
po policzku.
-Kocham cię, Jenny – powiedział uśmiechając się czule.
-Ja ciebie też – pocałowałam go – Powiesz mi o czym
rozmawiałeś tak długo z oficerem Hendersonem?
Jus nie odpowiedział, tylko wsunął swoją rękę pod porwaną
koszulę, którą jakimś cudem miałam na sobie.
-Ale najpierw zabierz rękę, bo nie dam rady słuchać –
powiedziałam.
Zaśmiał się, ale nie zrobił tego o co prosiłam. Gładził moje
plecy.
-Na razie za wiele nie wiem – powiedział wymijająco.
-To powiedz mi tyle ile wiesz.
Nie był za bardzo entuzjastycznie nastawiony do tego
pomysłu.
-Jenn, ale jesteś w ciąży. Nie chcę cię denerwować, ani
martwić. Po co ci te informacje?
-Bo chcę wiedzieć co działo się z moim synem – powiedziałam
ostro, a on mnie pocałował.
-Nie złość się, Jenny. Później ci powiem – obiecał.
Wyrwałam się mu i wstałam szybko z łóżka.
-Tarzać się po pościeli ze mną pół nocy możesz, ale jak chcę
porozmawiać o poważnych rzeczach to nie raczysz mi niczego powiedzieć? –
powiedziałam zła.
-Jenny…
-Oj, spadaj – poszłam szybkim krokiem do łazienki i weszłam
pod prysznic.
Obiecałam sobie, że dowiem się wszystkiego czy Justinowi się
to potoba, czy nie.
Usłyszałam, że ktoś próbuje otworzyć drzwi.
-Zamknęłaś się na klucz? – usłyszałam jego zawiedziony głos.
-Sam przypominasz mi, że jestem w ciąży i powinnam o siebie
dbać, a ty w łazience stanowisz zagrożenie.
Zaśmiał się cicho.
-Ale ja o ciebie zadbam, tylko otwórz – usłyszłam jego
zmysłowy głos.
-Nie.
-Jenn – jęknął.
-Nie rozmawiam z panem, panie Bieber. Dopóki nie powiesz mi
co wiesz o porwaniu Drew.
-Ale…
-Nie to nie.
Jus jeszcze przez chwilę stał przy drzwiach, po czym
usłyszałam jego oddalające się kroki.
Bez łaski. Sama sobie poradzę.
Justin tego dnia znowu zniknął tuż po śniadaniu, a wrócił
dopiero wieczorem. Tym razem po powrocie nie pozwoliłam mu się dotykać i
zagroziłam, że jak nie zostawi mnie w spokoju to będzie spał na kanapie.
Poskutkowało, ale i tak niczego tym nie osiągnęłam. Widocznie nie robił na nim
zbytniego wrażenia fakt, że jestem na niego zła i dalej nie chciał mnie
wtajemniczać w przebieg śledztwa. Z Drew też nie dało się rozmawiać. Zamknął
się w sobie i nawet psychologowi trudno było do niego dotrzeć. Chociaż jeszcze
wczorajszy dzień był chyba najszczęśliwszym dniem w moim życiu, dziś nie było
już ani trochę kolorowo. Całe zmęczenie ostatnich dni zaczęło o sobie
przypominać. Część rodziny już od nas pojechała, wróciła do swoich obowiązków.
Została tylko mama i Pattie. Nie miałam ochoty nawet z nimi rozmawiać. Chciałam
wiedzieć co działo się z moim synem i co wywarło na niego taki straszny wpływ,
że tak zmienił się przez raptem kilka dni. Psycholog obiecał, że jego uraz
minie i to niedługo, ale ja po prostu chciałam wiedzieć. Dlaczego Justin nie
mógł tego zrozumieć, że kiedy nie wiem to denerwuję się jeszcze bardziej? Ale
weź tu spróbuj mu coś wytłumaczyć. Gdy leżałam tak razem z nim w łóżku,
odkręcona do niego tyłem doszłam do wniosku, że od niego na pewno niczego się
nie dowiem. Postanowiłam, że jutro sama pójdę do Hendersona. Miałam wielką
nadzieję, że chociaż on wykaże się większym zrozumieniem niż Justin.
Obudziłam się płacząc w ramionach Justina, który szeptał, że to tylko sen i gładził moje włosy. Miałam zamiar się mu wyrwać, ale zamiast tego wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, ale przestałam płakać. Nie miałam pojęcia co mi się śniło. Nie pamiętała ani najmniejszego fragmentu snu. Totalna pustka.
Poczułam, że Jus muska mój policzek.
-Już dobrze, Jenny? – zapytał szeptem.
Skinęłam głową, nie wiedząc czy dostrzeże to w ciemności.
Chyba zobaczył.
-To dobrze. Nie martw się niczym, kochanie. Co ci się śniło?
– zapytał i pocałował czule moje usta.
-Nie pamiętam – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Bieber pogładził delikatnie mój policzek.
-Może to i lepiej. A teraz śpij śliczna – jego ostatnie
słowa słyszłam już z oddali zanużając się z powrotem w krainę snów.
-Dzień dobry. Czy mogłabym widzieć się z oficerem Hendersonem? – następnego dnia wstałam jeszcze przed Justinem i skierowałam swoje kroki do komisariatu, chociaż miałam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała się tam pokazywać.
-A jest pani umówiona? – młody policjant zmierzył mnie
podejrzliwym wzrokiem.
-Nie, ale…
-W takim razie musisz poczekać. Usiądź, a ja zapytam
Hendersona czy ma czas – powiedział i poszedł w kierunku (jak mi się zdawało)
gabinetu oficera. Po kilku minutach wyszedł i skinął mi, że mogę tam wejść.
Weszłam, a serce waliło mi nerwowo.
-Witam pani Bieber. Co panią tu sprowadza? Jestem umówiony z
pani mężem na 12:30 – usłyszałam głos Hendersona dochodzący zza ogromnego
biurka.
-Dzień dobry – odpowiedziałam zamykając za sobą drzwi, ale
nie podchodząc do niego bliżej – Wiem, że jest pan z nim umówiony, a przyszłam,
bo chciałam się czegoś dowiedzieć. Justin nie chce mi niczego powiedzieć…
-Usiądź, dziecko – powiedział wskazując na fotel, który stał
przed jego biurkiem. Nagle z 'pani' stałam się 'dzieckiem'. Poczułam się trochę jak u dyrektora, ale wykonałam
polecenie.
-A więc Bieber nie chcę się z tobą podzielić żadnymi informacjami
na temat porwania? Nie, nie jestem zdziwiony ani trochę. Mówił mi, że jesteś w
ciąży i że nie można cię dodatkowo stresować.
-Pieprzony Jus – syknęłam – Dlaczego nikt nie może zrozumieć
tego, że jak nie wiem to denerwuję się jeszcze bardziej?!
-Spokojnie – oficer uśmiechnął się dobrodusznie – Ile masz
lat dziecinko?
-19 – powiedziałam opuszczając wzrok.
-Masz 19 lat; trzyletniego synka, który niedawno zaginął,
ale został odnaleziony, drugie dziecko w drodze; męża i na pewno dużo więcej
rzeczy, o których każda zwykła dziewiętnastolatka myśli, że to odległa
przyszłość…
-Nie przyszłam tu, żeby pan analizował moje życie –
powiedziałam ostro – Chcę po prostu dowiedzieć się co działo się z Drew.
-Justin chyba za dobrze cię zna. Powiedział, że jeśli
przyjdziesz to mam cię jakoś umiejętnie spławić.
Poczułam jak coś się we mnie gotuje.
-Nie widzę, żeby pan to robił – powiedziałam chłodno.
-Jenn, nie musisz być od razu do mnie tak bojowo nastawiona.
Ani razu nie powiedziałem, że ci nie powiem.
-A powie pan? – spojrzałam na niego błagalnie.
Chwilę patrzył na mnie w zadumie.
-O ile jesteś pewna, że jako dziewiętnastoletnia dziewczynka
jesteś w stanie udźwignąć tyle ile wiemy.
Zawahałam się tylko przez chwilę.
-Jestem pewna – zapewniłam.
-A więc... Mówi ci coś nazwisko Sparks?
________________________________
Co sądzicie ? <3 Dziękuję za wszystkie komentarze ;* Im jest ich więcej pod rozdziałem, tym większą mam motywację do dodania nowego ;) Obiecuję, że na innych blogach też wkrótce ukażą się NN <3