sobota, 18 lutego 2012

II rozdział 18

-Jus, idę na spacer z Drew. Idziesz z nami? – zwróciłam się do Justina zawzięcie robiącego coś na laptopie.
-Nie mogę, śliczna. Scooter kazał mi napisać piosenkę do jutra – odpowiedział Bieber, nie odrywacając wzroku od ekranu i nucąc coś pod nosem.
-Okey. Wrócimy za jakąś godzinę – westchnęłam i zamknęłam za sobę drzwi do pokoju – Chodź, Drew. Idziemy na plac zabaw – obwieściłam synkowi.
-Jeeeśt!! – pisnął chłopiec i przytulił się do mnie.
Uśmiechnęłam się. On i Justin byli dla mnie naważniejsi na świecie.
Wyszliśmy z domu i nie spiesząc się powędrowaliśmy w stronę pobliskiego placu zabaw.
-Hej, Jenn – kiedy zobaczyłam przed sobą Matta poczułam coś co ostatnio czułam stanowczo za często. Ziemia się pode mną zapadała.
Chłopak pokonał szybko kilka kroków, które nas dzieliło i mnie podtrzymał. Widocznie się zachwiałam…
-Jenn. Wszystko okey? – spytał troskliwie.
Troskliwie?? Myślałam, że był na mnie zły…
-Nic, nic – zapewniłam szybko.
-Często tak masz? – dopytywał się się.
-Nie – skłamałam.
-Tiak – powiedział mój synek z niesamowicie poważną miną.
Znowu zakręciło mi się w głowie i mocniej oparłam się o Matt’a.
-Jenn, powinnaś pójść z tym do lekarza – powiedział stanowczo niebieskooki.
Pokręciłam przecząco głową.
-To tylko przez ten stres…
Matt spojrzał mi w oczy i musnął policzek.
-Słuchaj. Masz iść do lekarza. Rozumiesz?
Opóściłam głowę.
-Rozumiesz??
-Powiedzmy.
-Jak nie pójdziesz to zaprowadzę cię siłą. Obiecuję. A teraz wracaj do domu i się połóż.
-Nie ma mowy! – sprzeciwiłam się – Teraz idę na spacer z Drew’em – wyrwałam mu się – Widzisz? Już jest dobrze.
Matt przyglądał mi się zatroskany.
-Ale idę z tobą.
-Nie!
-Tiak! Niech idzie! – synek spojrzał na mnie błagalnie, a ja westchnęłam.
-Ale jak Justin znowu będzie zamierzał się na mnie wyżywać, to wy za to odpowiadacie – zagroziłam.
-Cio? – spytał maluszek.
-Nic, kotku. Chodźmy już – złapałam jego rączkę i poszliśmy dalej w trójkę.
Kiedy doszliśmy na plac zabaw, ja z Mattem usiedliśmy na ławce, a Drew spotkał kolegę, z którym zaczął się bawić.
Ja i Matt go obserwowaliśmy i śmialiśmy się co jakiś czas widząc co dzieci wyprawiają, ile mają w sobie energii, jak potrafią cieszyć się z najmniejszych rzeczy…
Poczułam, że Matt niepewnie przykrywa moją dłoń swoją.
Spojrzałam na niego. Patrzył mi prosto w oczy.
-Co teraz będzie, Jenny? – zapytał cicho.
Pokręciłam głową, a moje oczy lekko się zaszkliły.
-Nie mam pojęcia – wyszeptałam.
Objął mnie ramieniem, a ja z trudem opanowałam potrzebę wtulenia się w niego.
Kiedy spojrzałam spowrotem w stronę placu zabaw nie mogłam dostrzec Drew’a. Na początku się nie zmartwiłam, ale po kilku minutach dotarło do mnie, że go tam faktycznie nie ma. Matt chyba też to wychwycił, bo poderwaliśmy się z miejsca w tym samym momencie.
-Gdzie on jest?! – krzyknęłam przestraszona.
Podbiegłam do kolegi mojego synka.
-Gdzie jest Drew?! – niemal krzyknęłam na to dziecko.
Chłopiec spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Skąd mam wiedzieć – odburknął i wzruszył ramionami.
-Matt – spojrzałam przerażona na blondyna.
-Spokojnie, Jenny – powiedział i złapał mnie za rękę. Jego opanowanie trochę mi pomogło.
-Nie widziałeś gdzie szedł? – Matt spytał chłopca.
-Nie.
-Jak to nie widziałeś!! – wrzasnęłam.
-Jenn, uspokój się. To nie pomaga – Matt ścisnął mocniej moją rękę i gładził ją lekko kciukiem.
-Jak mam się uspokoić?! – do moich oczu napłynęły łzy.
-Pewnie gdzieś tu jest… Spokojnie – mówił, ale widziałam, że on też zaczyna się niepokoić.
-Ja widziałam.
-Co? – spojrzałam wielkimi oczami na dziewczynkę, która do nas podeszła.
-To był taki pan. Powiedział, że da mu lizaka, jak z nim pójdzie. Ja też chciałam iść, ale powiedział, że jestem za duża – na oko siedmioletnie dziecko wzruszyło ramionami.
-O mój Boże – wydusiłam na skraju wytrzymałości – Gdzie poszli?!
-Pojechali. Tam stał samochód i…
Dziewczynka przestała mówić, bo ugięły się pode mną kolana.
Zaczęłam płakać. Skuliłam się i płakałam niemal histerycznie.
-Jenn… Jenn… - mówił czule Matt.
-Jak to mogło stać się tak szybko?! Gdzie jest Drew?! – krzyczałam łamiącym się głosem.
-Jenn…
-Gdzie on jest??? – nie mogłam powstrzymać łez, które w coraz większej ilości płynęły z moich oczu.
-Jenny… Pojadę za tym samochodem…
-Jak, jak on może być wszędzie?! – wrzasnęłam.
Zrobiło mi się czarno przed oczami, ale nie traciłam przytomności. Dlaczego??? Dlaczego nie mogłam. Tak chciałam się od tego wszystkiego uwolnić…

Kiedy tylko Matt’owi udało się mnie uspokoić na tyle, że mogłam wstać (z jego pomocą), powiedział, że musimy iść na policję. Poszliśmy. Matt zadzwonił do Justina. Ja nie byłam w stanie. Z dalszych zdarzeń pamiętam tylko ciągłe pytania policjantów. Pamiętam, że dziewczynka z placu zabaw opisała samochód… Pamiętam, że Justin ostro kłóćił się z Matt’em… Pamiętam, że oboje pojechali szukać samochodu, który mógł być już kilometry stąd… Policja próbowała narysować portret pamięciowy porywacza, dzięki temu co pamiętała dziewczynka z placu zabaw, ale ona nie pamiętała za wiele… W końcu to tylko dziecko. Pamiętam, że kiedy wróciłam do domu zadzwoniłam do mamy mówiąc jej o porwaniu mojego synka, pamiętam, że płakała. Ja też. Płakałyśmy razem. Obiecała, że przyjedzie, jak tylko będzie miała jak. Podziękowałam jej. Bez przerwy płakałam.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Leżałam i przytulałam się z Justinem na kanapie.
-Otworzyć? – spytał.
Pokręciłam głową i podniosłam się z miejsca.
-To pewnie mama – powiedziałam głosem, którego sama nie poznawałam.
Kiedy otworzyłam drzwi zachciało mi się płakać jeszcze bardziej.
-Ann? – moje oczy się zaszkliły i padłam sobie w objęcie z dawną najlepszą przyjaciółką.
-Nie płacz, Jenny… Będzie dobrze… - mówiła sama ledwo opanowując łzy.
-Przepraszam cię za wszystko – wyjąkałam przytulając ją tak mocno na ile pozwalały mi na to siły.
-Ja cię też, Jenn… Nigdy nie chciałam, żeby tak wyszło. Tęskniłam za tobą – powiedziała czule.
-Ooo. Kuzyneczka – Justin stanął obok nas i poczułam, że kładzie mi rękę na plecach – Jenny, stracisz całą wodę z organizmu, słońce. Ja nie żartuje.
Spojrzałam na niego, a on przyciągnął mnie do siebie i objął czule.
-Słyszysz, mała? Nie płacz już – musnął moje usta i otarł łzy z policzków.
-Jus, ma rację – powiedziała Ann pociągając nosem.
A ja? Ja czułam, że nie mam w sobie ani grama siły więcej. Nie miałam siły płakać, mówić, chodzić, nawet myśleć. Za dużo mnie to wszystko kosztowało.
Osunęłam się w ramiona Justina, które silnie mnie podtrzymały. Poczułam, że bierze mnie na ręce i kładzie na kanapie. Usiadł obok mnie, a Ann na krześle obok.
-Jenn, jak zemdlejesz, to… nigdy więcej się z tobą nie prześpię – zagroził Biebera, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Nie próbuj być zabawny. Błagam – powiedziałam trzymając się za brzuch, który zaczął boleć mnie od śmiechu.
-Widzisz. Trzeba było ci troszkę śmiechu – powiedział gładząc mój policzek.
Znowu rozległ się dzwonek.
Bieber podniósł się z miejsca i otworzył.
To był Matt.
Gdzie ta mama?
-Po co tu przyszedłeś? – wysyczał Justin.
-Tak się składa, że chcę zobaczyć jak czuje się Jenn.
-A możne chcesz zaciągnąć ją do łóżka, co??
-Ty nie masz na to czasu! – krzyknął Matt.
-Nie??? Kiedyś uważałem cię za…
-ZAMKNIJCIE SIĘ!!! – wrzasnęła Ann – Pewnie. Jeszcze zacznijcie do siebie strzelać. Na pewno pomoże to ku*wa Jenn. Chociaż raz pomyślcie o niej, a nie o sobie!!
Przypomnijcie mi dlaczego kiedyś tak ją kochałam? A. Już wiem. Bo była najlepsza na świecie.
Jus i Matt spojrzeli na siebie wrogo i podeszli do mnie.
-Dziękuję, Ann – powiedziałam.
-Nie ma sprawy, kochana – uśmiechnęła się.
-Jak się czujesz? – spytali Matt i Justin w jednym momencie.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Żyję – zapewniłam ich – Znalazłeś jakiś trop, czy coś? – zapytałam niebieskookiego.
Smutno pokręcił głową.
Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę, jak bardzo boli mnie głowa…
Gdzie był teraz mój Drew? Czy był bezpieczny? Bałam się myśleć inaczej… Wiedziałam, że policja zrobi wszystko co w jej mocy, kiedy w sprawę wchodzi syn Biebera, ale bałam się, że wszystko to może być za mało…
-Jenn. Znowu płaczesz – Justin przykucnął obok mnie i musnął moje usta – Proszę cię, Jenny. Nie płacz. Będzie dobrze. Obiecuję.
Spojrzałam w jego oczy i chciałam mu wierzyć. Tak bardzo chciałam mu wierzyć…

______________________________
Przepraszam, że tak dawno nie dodawałam i piszę tak krótko, ale w moim życiu pojawił się pewien chłopak, który jakoś zajmuje mi ostatni cały czas i głowę ;p <3 Pomimo wszystko postaram się to nadrobić, chociaż nie wiem, jak mi wyjdzie... Dziękuję, że jeszcze chce się Wam to wgl czytać ;*